Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tusku, Tusku wywieziemy ci na wzku

Tusku, Tusku wywieziemy ci na wzku

Data: 2013-04-08 00:50:46
Autor: Marek Woydak
Tusku, Tusku wywieziemy ci na wzku

Nie chcemy ponosić odpowiedzialności za wasze błędy – pod takim hasłem
odbędzie się dziś przed Ministerstwem Zdrowia ogólnopolska pikieta
pracowników służby zdrowia.

Termin nie jest przypadkowy. Protest odbędzie się dzień po ustanowionym w
1948 roku przez Światową Organizację Zdrowia Światowym Dniu Zdrowia.
Obchodzony od 1950 roku ma na celu zwrócenie uwagi na najbardziej istotne
problemy zdrowotne społeczeństw całego świata.

Obiecująca reforma

W PRL był to dzień, kiedy rządzący przypominali sobie o pracownikach służby
zdrowia, przyznając im wyróżnienia resortowe i odznaczenia państwowe.
„Biały personel” mógł też wtedy liczyć na 20-30-złotowy wzrost wynagrodzeń.
W odbiorze pracowników była to jednak upokarzająca forma okazjonalnego
przypominania sobie władzy o zaniedbywanych przez pozostałe dni w roku
pracownikach.

Może dlatego pracownicy służby zdrowia tak wielkie nadzieje wiązali z
wprowadzoną w 1998 roku reformą systemu ochrony zdrowia. Reformą, która
miała zapewnić im nie tylko godziwe wynagrodzenie i odpowiedni do rangi
zawodu status społeczny, ale przede wszystkim – w wyniku wdrożenia
właściwych rozwiązań systemowych – uwolnić ich od podejrzeń o korupcję i
nepotyzm.

Nowy, transparentny system miał spowodować, że pieniądz będzie wędrował za
pacjentem poszukującym dobrych szpitali i specjalistów. Światowy Dzień
Zdrowia to tradycyjnie czas refleksji nad kondycją opieki zdrowotnej w
kraju i przypomnienia rządzącym, że nie uchylą się od odpowiedzialności za
podejmowane decyzje, mające wpływ na zdrowie obywateli.

Nie unikamy również pytań o rolę samego środowiska medycznego w procesie
dokonujących się przemian. Wszyscy pamiętamy liczne protesty, marsze,
głodówki, „białe miasteczka”, wreszcie – w chwilach desperacji –
odchodzenie od łóżek pacjentów oraz ewakuacje oddziałów, a nawet całych
szpitali. Ekipy rządzące wielokrotnie nadużywały w przeszłości zaufania
środowiska medycznego, obiecując np. podwyżki, za które – jak się okazywało
– to w konsekwencji „białe fartuchy” musiały płacić utratą miejsc pracy i
wielomilionowym zadłużeniem placówek ochrony zdrowia.

Pacjent – lekarz

Otwarcie granic po wejściu Polski do UE wywołało falę emigracji wielu
medycznych grup zawodowych, a nieuregulowane warunki zatrudniania i
wynagradzania wydrenowały rynek z najlepszych specjalistów. Dostęp
pacjentów do lekarzy został ograniczony nie tylko wskutek potężnych
niedoborów finansowych w systemie, lecz także w wyniku braku wysoko
wykwalifikowanej kadry medycznej.

Jeszcze jeden ważny aspekt spowodował demontaż relacji na linii pacjent –
lekarz. Zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku lat nastąpiło skrócenie czasu
stażu i pogorszenie jakości kształcenia młodych adeptów medycyny. Młodzi
lekarze narzekają, że w wyniku niedostatecznej liczby godzin zajęć
praktycznych odbywanych pod okiem doświadczonych specjalistów rzucono ich
na głęboką wodę, nieprzygotowanych do odpowiedzialnego podejmowania decyzji
za życie oraz zdrowie pacjenta.

Rządząca drugą kadencję koalicja PO – PSL, działając wedle starej zasady
divide et impera, skonfliktowała wszystkich ze wszystkimi. Środowisko
medyczne jest najlepszym tego przykładem. Ludzie tworzący niegdyś zgrany
zespół terapeutyczny, działający w jednym wspólnym celu – ratowania
zagrożonego życia człowieka chorego – stali się w wyniku proceduralnych
przekształceń grupą osób reprezentujących własne interesy zawodowe,
finansowe, rywalizującą o finansowy podział łupów z procedur medycznych.

Sprzeczne interesy

Sprzyja temu, niestety, również walka o interesy samorządów i związków
monozawodowych, które upominają się o prawa lekarzy, pielęgniarek,
farmaceutów. To zerwanie więzi środowiskowej jest na rękę rządzącym.
Przypomnijmy chociażby podpisywane w świetle kamer, tuż przed wyborami
prezydenckimi, porozumienia, deklarujące często obietnice bez pokrycia.

Środowisko medyczne jest jednym z tych, które najszerzej i najdotkliwiej
dotknęła plaga umów cywilnoprawnych. Przymusza się do pracy w formule
podmiotów gospodarczych: lekarzy, pielęgniarki, ratowników, techników
medycznych. W poszukiwaniu złudnych oszczędności wydzierżawiane są na
zewnątrz szpitali usługi takie jak: gotowanie, sprzątanie, pranie.
„Wyprowadzono” nawet usługi laboratoryjne i farmaceutyczne. W szpitalnym
procesie leczenia pacjenta, zamiast zespołu pracowników oraz
współpracowników, biorą udział dziesiątki, jeśli nie setki, podmiotów
prywatnych, które na terenie szpitala (a szpitalem jest on już tylko z
nazwy) reprezentują własne, odrębne interesy.

Tak zdezintegrowanym środowiskiem – przez biznesowe „ustawienie systemu”
ukierunkowane głównie na zaspakajanie potrzeb grup zawodowych – bardzo
łatwo zarządzać, manipulować, umiejętnie podsycając konflikty,
antagonizować ludzi, którzy powinni tworzyć zgrany zespół terapeutyczny
podporządkowany dobru chorego. Tymczasem jego interes został w tej sytuacji
zepchnięty na dalszy plan.

Konieczna integracja

Dlatego w to szczególne święto, jakim jest Światowy Dzień Zdrowia, NSZZ
„Solidarność”, skupiający wszystkie grupy zawodowe, chce zaapelować do
środowiska medycznego, aby porzuciło rywalizację i jałowy spór, zastępując
je wspólnym działaniem na rzecz poprawy sytuacji w ochronie zdrowia.
Sytuacja jest już bowiem naprawdę dramatyczna, a odpowiedzialni za nią
rządzący winę za błędy systemu przerzucają bezczelnie na lekarzy oraz
innych pracowników medycznych. Umywają ręce od błędnych decyzji, które
podejmują.

Wystarczyło, obserwując ostatnie tragiczne zdarzenia, posłuchać ministra
zdrowia, marszałek Sejmu czy rzecznika praw pacjenta (sic!), którzy zamiast
uderzyć się w piersi za grzech zaniechania, bez zmrużenia oka przesądzali o
winie lekarzy oraz ratowników medycznych, urządzając cyrk. „Zawinił czynnik
ludzki”, „człowiek jest najsłabszym ogniwem systemu” – za tymi sloganami
polityczni decydenci sprytnie skrywają własną nieudolność, a także
niekompetencję.

Stworzono odhumanizowany system, w którego centrum umieszczono nie pacjenta
i skuteczną terapię medyczną, lecz pieniądz oraz finansową sprawozdawczość.
W miejsce dawnej przychodni i szpitala powołano szereg podmiotów
świadczących usługi medyczne, w których mnogości i zawikłanych
kompetencjach pacjent się gubi, bo nie jest w stanie rozeznać, gdzie i
kiedy może szukać potrzebnej pomocy. Nic więc dziwnego, że w przypadku
nagłego pogorszenia stanu zdrowia jedzie do najbliższego szpitala,
posiadającego szpitalny oddział ratunkowy lub izbę przyjęć, bo tak mu
nakazuje instynkt samozachowawczy. Po co więc nadmiar przychodni, nocnych
gabinetów: wyjazdowych, jak również świątecznych, prywatnych szpitali i
spółek leczących tylko wtedy, gdy się to opłaca? I tylko to, co zostało
dobrze wycenione przez NFZ.

Pacjent sam sobie

Gdy potrzebna jest pomoc, człowiek chory lub jego rodzina, powodowani
lękiem, nadaremnie szukają szybkiej pomocy, są odsyłani od Annasza do
Kajfasza. Brakuje jasnej, klarownej informacji dla pacjentów oraz ich
rodzin, dokąd mają się udać i jak postępować w sytuacji nagłych zachorowań,
zwłaszcza w dużych miastach.

Od blisko 1,5 roku minister Arłukowicz zapowiada zmiany, które w teorii
powinny wychodzić naprzeciw oczekiwaniom środowisk medycznych i pacjentów.
Na zapowiedziach się kończy. Program ministra wciąż jest programem
wirtualnym, a kolejne zapowiedzi zmian mają na celu odwrócenie uwagi mediów
od dramatycznej rzeczywistości, z którą minister nie chce lub boi się
zmierzyć, lub też nie ma pomysłów naprawczych.

Zastanawiający jest też brak zainteresowania problemami służby zdrowia
najważniejszych osób w państwie. Mamy premiera, który za standard przyjmuje
zamykanie przed pacjentami szpitalnych drzwi w końcowych miesiącach każdego
roku. Prezydenta, który unika podjęcia publicznej debaty, a także inicjatyw
ustawodawczych. I przede wszystkim rzecznika praw obywatelskich, który
powinien stać na straży Konstytucji RP, a zwłaszcza zapisanych w niej praw
przysługujących obywatelom.

Przypomnę, że NSZZ „Solidarność” 11 lutego br., w Światowy Dzień Chorego,
skierował pismo do prof. Ireny Lipowicz, rzecznika praw obywatelskich,
prosząc o zajęcie stanowiska w kluczowych dla polskich obywateli sprawach
dotyczących ochrony zdrowia. Niestety, do dziś z urzędu rzecznika nie
otrzymaliśmy odpowiedzi. Pytamy zatem: czy w Polsce obywatele mają jakieś
prawa, czy tylko obowiązki, zwłaszcza związane z płaceniem podatków i
składki zdrowotnej?

Schorowani z oszczędności

Światowy Dzień Zdrowia został ustanowiony m.in. po to, aby korzystając ze
zdobyczy medycyny, wyrównywać dysproporcje w leczeniu, aby skutecznie
przeciwdziałać zagrożeniom zdrowia i życia. W Polsce przestaliśmy mówić o
profilaktyce, odchodzi się od szczepień ochronnych, lekceważy istotną rolę
właściwego odżywiania i wypoczynku dzieci. Nic więc dziwnego, że ze
zdwojoną siłą wraca gruźlica, co powinno być powodem do wstydu dla
rządzących. Cyniczni politycy proponują szczaw i mirabelki zamiast stałej
opieki medycznej oraz stomatologicznej w szkołach. Arogancja rządzących
sprawia, że kolejne pokolenia są coraz słabsze i mniej liczne. Polska staje
się liderem niechlubnych rankingów, wykazujących szereg zaniedbań i
oszczędności dokonywanych na społeczeństwie.

Stając przed Ministerstwem Zdrowia, wskazujemy na głównego winnego tych
zaniedbań. Miały być pełne szuflady ustaw uzdrawiających obecny stan
rzeczy. Pytanie, kto lub co przeszkadza ministrowi w realizacji tych
zapowiedzi. Na to pytanie chcemy w końcu otrzymać uczciwą odpowiedź.

Tusku, Tusku wywieziemy ci na wzku

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona