Może bysmy zaczeli dyskusje czy w dupie jest dziura czy otwór,
bo niejednokrotnie nie wiadomo jak leczyć hemoroidy, i miliony ludzi z tego tytulu umiera.
Oszołom wg waszego mniemania.
Użytkownik "Azor jest pedałem" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:ief5a3$i70$1inews.gazeta.pl...
Do katastrofy prezydenckiego Tu-154 doszło, bo w wojsku łamanie procedur jest nie tylko tolerowane, ale i promowane - mówi Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego"
Agnieszka Kublik: Płk Edmund Klich, szef państwowej komisji badania wypadków lotniczych akredytowany przy MAK, mówi, że Tu-154 10 kwietnia nie powinien startować, bo już w Warszawie było wiadomo, że warunki pogodowe w Smoleńsku są fatalne. Powinna wtedy zapaść decyzja, by lądować na lotnisku zapasowym?
Michał Setlak, zastępca redaktora naczelnego "Przeglądu Lotniczego": - Byłaby to niewątpliwie dobra decyzja. W lotnictwie wszystko trzeba mieć na papierze. Nawet lecąc małym samolotem, pilot ma obowiązek uzyskać informację o pogodzie na trasie i na lotnisku docelowym.
Dowódca Tu-154 nie miał takiej informacji przed startem.
- No właśnie. W opublikowanej 19 maja informacji o wstępnych wynikach badania wypadku MAK stwierdza, że załoga przed startem nie dysponowała ani oficjalnymi danymi o pogodzie na lotnisku pod Smoleńskiem, ani prognozą na papierze.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że miała takie dane nieoficjalnie i załoga, i gen. Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych. I m.in. dlatego to on, a nie dowódca załogi, witał prezydenta na schodach samolotu. Gen. Błasik miał nie pozwolić im uprzedzić prezydenta o złych warunkach i ewentualnym lądowaniu na zapasowym lotnisku, czyli opóźnieniu uroczystości katyńskich. Podobno była awantura i generał kazał się załodze schować.
- Zwyczajowo gościa wita dowódca załogi. Ale trzeba pamiętać, jaka była wcześniej sytuacja z lotami z panem prezydentem Kaczyńskim wykonywanymi przez 36. specpułk. Były konflikty z pilotami, którzy informowali prezydenta, że nie mogą wykonać lotu ze względów bezpieczeństwa, a prezydent się upierał, by lądować.
Kiedy załoga dostała pierwszą informację o pogodzie na lotnisku?
- Kontroler z Mińska podczas lotu informował, że warunki na lotnisku są poniżej minimum dla tego samolotu, że jest bardzo niska podstawa chmur i mgła. W końcu dyspozytor z wieży w Smoleńsku powiedział otwartym tekstem, że nie ma warunków do lądowania. Wtedy samolot powinien skierować się na lotnisko zapasowe.
Nie było decyzji o zamknięciu lotniska, bo złe warunki meteorologiczne nie są powodem, by je zamknąć.
- Nie. Lotnisko zamyka się, kiedy nie można użyć pasa startowego, bo znajduje się na nim np. inny samolot albo jest nieodśnieżony. Wieża tylko informuje, że nie ma odpowiednich warunków do lądowania. I to zostało zrobione.
Wieża wydała komendę "pasadka dopołnitielno", czyli "lądowanie warunkowe". Komenda nie została zrozumiana.
- To standardowa informacja, zgodna z rosyjskimi procedurami. Dyspozytor powiedział "pasadka dopołnitielno", co znaczy: oczekujcie zgody na lądowanie, w tej chwili jej nie ma. Samolot powinien zejść do minimalnej wysokości zniżania, kontynuować lot w poziomie i oczekiwać na zgodę na lądowanie.
Korespondencję z wieżą prowadzi dowódca, a nie, jak powinien zgodnie z procedurą, nawigator...
- Powinien to robić nawigator. Ale naprawdę płynną znajomością rosyjskiego dysponował dowódca załogi. Sądząc po zapisie rozmów, reszta załogi, a już na pewno nawigator, nie znała rosyjskiego, nawet w podstawowym zakresie. Dlatego podczas podejścia do Smoleńska większość czynności w kabinie wykonuje dowódca: pilotuje samolot, prowadzi nawigację, korespondencję z kontrolerami, co może świadczyć o brakach kadrowych i o niewłaściwym zarządzaniu w 36. pułku.
Przed tym lotem 36. pułk zrezygnował z tzw. lidera, czyli rosyjskiego nawigatora, który miał z nimi lecieć.
- To błąd. Lider powinien być na pokładzie. Zrozumiałby komendę i przypuszczam, że do rezygnacji z lądowania na tym lotnisku doszłoby wcześniej. Lider nie byłby aż tak zaangażowany w misję dowiezienia pasażerów na miejsce.
Tyle procedur zostało złamanych.
- Czytałem niedawno, że pilot F-16 skarżył się, że przełożeni zmuszali pilotów do wykonywania lotów warunkach poniżej minimów pogodowych. Czyli łamanie procedur jest nie tylko tolerowane, ale i promowane. Jest takie podejście, że pilot wojskowy musi sobie poradzić w każdych warunkach.
Procedury wojskowe nie zostały przyjęte, żeby komuś utrudnić życie. One mają zapewnić bezpieczeństwo. Skoro zostały przyjęte, to należy ich bezwzględnie przestrzegać.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,105770,8830968,Nie_mowcie_nic_prezydentowi.html#ixzz18LzNqyE5
Przemysław Warzywny
--
"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."
|