Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tysiąc działaczy na lodzie. Partia rozwiązała struktury, bo boi się betonu.

Tysiąc działaczy na lodzie. Partia rozwiązała struktury, bo boi się betonu.

Data: 2011-11-06 08:39:30
Autor: Przemysław W
Tysiąc działaczy na lodzie. Partia rozwiązała struktury, bo boi się betonu.
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."

Data: 2011-11-06 12:23:33
Autor: Leprechaun
Tysiąc działaczy na lodzie. Partia rozwiązała struktury, bo boi się betonu.
Nie móglbyś streszczać tych swoich wrzutek? Podać link i wystarczy. Po jaką cholerę zasmiecasz grupę!

BomBel



Użytkywnik "Przemysław W" <brońmy RP przed pisem@op.pl> napisał w wiadomości news:j95djk$5jv$1news.onet.pl...
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."

Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej
stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej
stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej
stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."
Śródmiejskie SLD bez władz - rozwiązał je zarząd krajowy partii. Jej stołeczni liderzy o decyzji politycznych przełożonych dowiedzieli się z telewizji. - To niedopuszczalne praktyki - komentuje Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego Sojuszu


Zarząd krajowy wziął się za Śródmieście z zaskoczenia. Jak twierdzą nasi rozmówcy, personalne porządki w szeregach największej w kraju, bo liczącej ok. 1 tys. działaczy organizacji gminnej (tak traktowane jest Śródmieście), to część większego planu ustępującego zarządu partii z Grzegorzem Napieralskim na czele. - Chodzi o osłabienie "twierdzy Warszawa" przed grudniowym zjazdem, a szczególnie śródmiejskiego środowiska lewicy, w którym silne wpływy ma Włodzimierz Czarzasty, zdeklarowany przeciwnik obecnego kierownictwa - słyszymy. - Okazało się, że wśród działaczy próbował lansować kandydaturę Zbyszka Zaborowskiego, lidera śląskiego Sojuszu, na szefa partii. W rozmowach powoływał się na autorytet i wsparcie Leszka [Millera], którego nie miał, co sprawdziło kilku namawianych.



Kuluarowy spór między Warszawą a Grzegorzem Napieralskim zaczął się jeszcze przed wyborami. Poszło o skład personalny stołecznej listy, z której wypadli m.in. Czarzasty, Józef Oleksy czy Wanda Nowicka. Po tych roszadach lokalni działacze na kierownictwo się obrazili, głosząc, że skoro nie mają wpływu na personalia, nie biorą odpowiedzialności za wynik wyborczy.

Otwarta konfrontacja zaczęła się po wyborach. Stołeczni liderzy w uchwale rozsyłanej po kraju skarżyli się na zbyt skromne środki, które dostała z centrali Warszawa, domagając się raportu z kampanijnych wydatków. W tym rozliczenia 35 mln zł ze sprzedaży partyjnej centrali, bowiem część sumy miała zasilić właśnie parlamentarną kampanię Sojuszu. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy - mówił "Gazecie" Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD.

Kilka dni później za ten pogląd zarząd krajowy zawiesił go w członkostwie SLD. Grzegorz Napieralski i bliskie mu grono polityków uznali, że to nieuprawniony atak na partię, działacz stanie przed sądem partyjnym. - Jestem w politycznym czyśćcu - mówił nam.

Ale to nie zakończyło tematu. W piątek przestał istnieć w dotychczasowym kształcie personalnym śródmiejski SLD, którym Budzyn kierował. Jak wyjaśnił PAP rzecznik partii Tomasz Kalita, "decyzja zarządu ma związek z wcześniejszym zawieszeniem Budzyna. - Struktura nie ma przewodniczącego - mówił. Drugi powód to "określenie rzeczywistego stanu liczby członków organizacji".

Co to oznacza w praktyce? - Działacze są nadal w partii, ale nie mają kierownictwa. Liderów dzielnicy muszą wybrać od nowa do końca 2011 r. Dotychczasowe przywództwo straciło władzę nad szeregami - informuje nasz rozmówca z Rozbrat.

Nad wszystkim będzie czuwać przysłany przez centralę zarządca - Katarzyna Osowiecka, rzecznik dyscypliny mazowieckiej SLD i była wiceburmistrz Śródmieścia. Podobnie jak partyjni koledzy, jest zaskoczona decyzją krajowych liderów. Mówi, że nie była uprzedzona o planach, nie wiedziała także, że zbiera się zarząd partii. - Funkcję przyjmuję - poinformowała. - W całej niespodziewanej sytuacji dobrze się stało, że pełnomocnikiem został ktoś z nas. Od lat działam w śródmiejskim SLD.

- Dowiedziałem się z telewizji, dziesięć minut przed telefonem "Gazety". Jest nieźle - kpi Budzyn. - Decyzja dotyczy też naszych kół środowiskowych, np. takiej Rampy z premierami Cimoszewiczem i Oleksym, wielu ważnych ludzi Sojuszu, np. sekretarza stanu Krzysztofa Szamałka, wiceministrów kultury Wacław Janasa i oświaty Wiesławy Król czy Sylweriusza Królaka, członka Trybunału Konstytucyjnego - wylicza.

Dodaje, że tłumaczenia o braku lidera "nikogo nie przekonają". Jak wyjaśnia, kiedy on czeka na postępowanie dyscyplinarne, Śródmieściem powinni kierować dotychczasowi zastępcy.

- Nie byliśmy uprzedzani o takim punkcie zarządu, konsultowani, nie dostaliśmy uzasadnienia decyzji - dodaje Sebastian Wierzbicki, lider partii w stolicy. - Jeśli w opinii moich kolegów z zarządu krajowego był personalny kłopot ze Śródmieściem, decyzję powinienem podejmować ja - mówi Wierzbicki. - Nie rozumiem, dlaczego ma cierpieć blisko 1 tys. działaczy w dzielnicy Śródmieście. Będę chciał rozmawiać w tej sprawie z przewodniczącym partii.



Pustki w kasie SLD. śmieją się z partii po kątach



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10593439,Tysiac_dzialaczy_na_lodzie__Partia_rozwiazala_struktury.html#ixzz1cuOL5hGD





Przemek

--

"Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata
za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz
powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś
znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa."



Tysiąc działaczy na lodzie. Partia rozwiązała struktury, bo boi się betonu.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona