Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Upupione "wolnością" gebelsiki

Upupione "wolnością" gebelsiki

Data: 2011-08-29 17:10:03
Autor: u2
Upupione "wolnością" gebelsiki
... jak w klasyku Gombrowicza :

http://cogito.salon24.pl/

28.08.2011 21:05 82
UDUSZENI WOLNOŚCIĄ

Gdyby zapytać dziennikarzy tzw. wiodących mediów: czy czują się dziś
zniewoleni, obrzuciliby nas pogardliwym spojrzeniem, uznali za oszołomów
i pisowskich szaleńców. Zapewne wielu z nich podobnie zareagowało na
noworoczne życzenia Jarosława Kaczyńskiego z 2007 roku, gdy były premier
życzył dziennikarzom „przede wszystkim tego, czym powinni oddychać i
jestem przekonany, że oddychają - czyli wolności, jak najwięcej wolności
w 2008 roku. To służy dobremu wypełnianiu misji bardzo ważnej, ogromnie
wpływowej”.

Wierzę tym ludziom. Wierzę, że ten rząd i to państwo zapewnia
dziennikarzom upragnione poczucie wolności. Pozwala im na upojenie
mianem „czwartej władzy” i poznanie tajników „inżynierii dusz”. Wierzę
tym ludziom, ponieważ opierają swoje przekonanie na świadomości bycia po
właściwej stronie i uczestnictwa w delektowaniu się technologią kłamstwa.

Z tym przekonaniem żyli w latach komunizmu, mając  pewność, że bycie po
stronie „pana” zapewni im nie tylko dochody i profity ale obdarzy
również poczuciem wyższości wynikającym z roli małych demiurgów
posługujących wokół pańskiego stołu.. Ilu z nich mogłoby doświadczyć
podobnych rozkoszy, gdyby droga kariery była uzależniona od zdolności
intelektu lub sprawności pióra?

„W komunizmie dziennikarz-publicysta miał być lepiej wiedzącym i dalej
widzącym „ojcem narodu", wieść go jak pasterz ku jedynie słusznej
przyszłości.” – pisał przed laty towarzysz Jerzy Surdykowski, a Dariusz
Fikus, w książce o stanie wojennym przypominał: „Dobór w tym zawodzie
polegał na selekcji ujemnej. Kariery robili szybko ludzie bezmyślni i
posłuszni. Dziennikarze należeli do tej grupy społecznej, która dość
obficie czerpała z dobrodziejstw „budowania drugiej Polski". (...)
Pętając się wokół władzy, pełnymi rękami zagarniali to, co z tego
obficie w owych latach zaopatrzonego stołu spadało.”

Trzeba przyznać się do własnej głupoty, jeśli po roku 1989 sądziliśmy,
że „nowe państwo” zbudowane na sojuszu bandyty i cwaniaka, pozwoli
ludziom mediów pozbyć się pęt niewolnictwa i odrzucić służebną
dialektykę. A oni sami - po co mieliby to czynić, skoro obrana po 1989
r. idea ciągłości wymagała włączenia w nowy ustrój kolaborantów i
gloryfikowała mentalność niewolników? Mając do wyboru kamienistą ścieżkę
rzeczników społeczeństwa i szeroki gościniec przywilejów władzy – co
innego mogli uczynić mali demiurgowie, jak nie podążyć za głosem „pana”?

Wierzę zatem, że obecna władza daje dziennikarzom bezkresne poczucie
wolności i stanowi dla nich wcielenie ideału heglowskiej „dialektyki
panowania i służebności”. Ponieważ cała strategia rządzenia partii Tuska
opiera się na utrzymaniu dodatniego, medialnego wizerunku i jest zależna
od efektów propagandowych – ten rząd dopuścił dziennikarzy do stołu
obfitości i na nowo pozwolił rozkoszować się uczestnictwem w totalnym
kłamstwie. Wystarczy, by uznając wyższość „pana” podporządkowali mu
swoje aspiracje i oczekiwania.

Tych, którzy nie skorzystali z propozycji udziału w „rządzie dusz” i
wykazywali skłonności do walki skazano na marginalizację lub skierowano
do nich agentów ABW. Do pozostałych prewencyjne pouczenia wygłosił
główny reżyser afery marszałkowej Bronisław Komorowski, gdy we wrześniu
2008 roku, stwierdził: „Ja bym sugerował dużą wstrzemięźliwość w
okazywaniu solidarności zawodowej dziennikarskiej” i powtórzył ten apel
kilka miesięcy później: „Ja uważam, że tutaj jest jakaś głęboka przesada
w okazywaniu solidarności korporacyjnej przez niektórych... a może
środowiskowej”. Środowisko, pomne przykładu Sumlińskiego, musiało
zapamiętać, że „przesada w okazywaniu solidarności korporacyjnej” może
się również zakończyć „wsadzaniem do aresztu”.

Możemy sobie roić, że dziennikarskim obowiązkiem jest opisywanie
rzeczywistości, szczególnie tej, którą ludzie władzy chcieliby ukryć
przed wzrokiem Polaków. Możemy utrzymywać, że obowiązek publicysty
polega na stawianiu władzy trudnych pytań i ujawnianiu mechanizmów jej
funkcjonowania. Wolno nam nawet sądzić, że istnieją standardy demokracji
wyznaczające mediom rolę niezależnego arbitra i rzecznika interesów
społeczeństwa.

Jednak to nie my i nie wciąż pauperyzowane społeczeństwo wyznaczamy
granice dziennikarskich wolności. Ludziom oddanym w służbę wokół
„pańskiego” stołu, nie mamy nic do zaproponowania, prócz kilku
staroświeckich zasad i nudnych moralitetów. Oni wiedzą, że tylko wierne
uczestnictwo w teatrze mimów zapewni im przetrwanie i pozwoli korzystać
z nienależnej roli „autorytetów” i „władców dusz”. Bez „pana” i jego
atrybutów władzy, byliby wciąż skazani na poszukiwanie życiowej roli. W
poczuciu misji kreatorów rzeczywistości, którą gwarantuje im obecny
układ, odgrywają swoje żałosne role wirtualnych zwycięzców.

Przed kilkoma laty, w jednym z tekstów przypominałem słowa Józefa
Tischner z ważnej książki „Spowiedź rewolucjonisty” w której autor
zawarł przemyślenia dotyczące heglowskiej „Fenomenologii ducha”.

„Nie ma bardziej niebezpiecznej sytuacji dla człowieka — pisał Tischner
 — niż sytuacja pana-zwycięzcy. Oto we wnętrzu świadomości pana gnieździ
się iluzja. Są przekonani, że są panami. Nie byliby jednak panami, gdyby
nie masy niewolników, którzy ich za panów uznali.”

Kim zatem są owe „masy niewolników” sankcjonujące fałszywą dialektykę i
na kim opiera się gliniana potęga „czwartej władzy”?  To dzięki nim
funkcjonuje załgany układ, w którym byle ćwierćinteligent uzurpuje sobie
pozycję mędrca, a zakompleksiony żurnalista sili się na pozę wojownika.
Tylko dlatego możliwe są występy bełkocących „analityków” i partyjne
agitki miernot, odznaczonych przez rasę „panów” za "wybitne zasługi dla
rozwoju niezależnego dziennikarstwa".

„Nie byliby jednak panami, gdyby nie masy niewolników, którzy ich za
panów uznali”. Trzeba tę prawdę wybić wielkimi literami i rzucać w twarz
wszystkim, którzy sami konserwują zabójczą dla wolności dialektykę. Komu
rzesze dziennikarskich wyrobników zawdzięczają dziś swoją nienależną
pozycję, jeśli nie tym, którzy ślepi i głusi na prawdę obdarzają ich
zainteresowaniem lub chcą w nich postrzegać rzeczników naszych interesów?

Na nas spada odpowiedzialność za urojenia witkiewiczowskich Puczymordów,
którym marzą się „papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi” i nie ma
większego upodlenia, niż przynależność do „masy niewolników”
podtrzymujących małych demiurgów w przeświadczeniu o wyjątkowości.

Data: 2011-08-29 19:19:51
Autor: Leprechaun
Upupione "wolnością" gebelsiki

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4e5babde$0$2491$65785112news.neostrada.pl...
.. jak w klasyku Gombrowicza :

http://cogito.salon24.pl/

28.08.2011 21:05 82
UDUSZENI WOLNOŚCIĄ

Gdyby zapytać dziennikarzy tzw. wiodących mediów: czy czują się dziś
zniewoleni, obrzuciliby nas pogardliwym spojrzeniem, uznali za oszołomów
i pisowskich szaleńców.

Coś w tym musi być. Jak mawiał klasyk gatunku: "jedzcie gówno, milionu much nie mogą się mylić!:. Co za przypadek: wszyscy uważaja was za oszołomów.

BomBel

Upupione "wolnością" gebelsiki

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona