Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Uratowani przed Jugendamtem

Uratowani przed Jugendamtem

Data: 2014-08-18 07:58:27
Autor: mkarwan
Uratowani przed Jugendamtem
Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech Dyskryminacja.de, rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

RWW - Jak doszło do tego, że Niemka z amerykańskim pochodzeniem musiała chronić się w na Pomorzu w Polsce?

WP - Dziewczynka, Alisha Stewart, została zabrana bez zastosowania jakichkolwiek logicznych przesłanek i przy użyciu przemocy (6 policjantów i 2 aktywistów Jugendamtu wydających rozkazy).
Użyto nawet paralizatora.
Powodu do dziś rodzina nie zna.
Mówiło się, że przesłanką była sytuacja w szkole, która miała nie uznać lekarskiego zwolnienia z czterech dni zajęć, gdy dziecko było chore i przebywało w domu.
Jednak do dziś żadnych konkretnych dokumentów i zarzutów rodzina nie zobaczyła.
Proszę się nie dziwić, niemiecki Jugendamt zabierał dzieci rodzicom z bardziej błahych powodów.

RWW - Niemieccy policjanci i Jugendamt użyli siły, paralizatora, zabrali dziecko i co dalej?

WP - Dziewczyna bardzo tęskniło za domem rodzinnym, była w placówce tej organizacji izolowana, widziała jak jeden z podopiecznych wyskoczył z balkonu (samobójstwo).
Po prostu bardzo cierpiała i chciała być razem ze swoją rodziną.
Alisha próbowała kilka razy uciec.
Bez powodzenia.
Była szybko odwożona przez policję z powrotem do Jugendamtu.
Ostatnia ucieczka wiodła do Polski.
Dlaczego?
Bo wiedzieli, że tu wiele rodzin ucieka z Niemiec i istnieje Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de, które pomaga takim rodzinom.
Wiedzieli, że u nas jest jeszcze w miarę normalny i prorodzinny kraj (pomimo tych wszystkich ostatnich destrukcyjnych poczynań rządu.).

RWW - Ale Jugendamt nie odpuścił. Taka procedura?

WP - Dzisiaj nie jest już to żadną tajemnicą, że Jugendamt zabiera dzieci wszędzie gdzie tylko może i to jedynie ze względów finansowych.
Rodzina dostawała za każdy miesiąc pobytu córeczki, którą Jugendamt kompletnie wyizolował od rodziny, krewnych i przyjaciół jedynie. rachunki na 8 tysięcy euro.
Zabierają rodzicom dzieci, z idiotycznych powodów, często błahych i potem jeszcze każą płacić!
To odpowiada mentalności i genezie powstania tej organizacji.
Dlatego nie boję się przypomnieć, że Jugendamt jest zbrodniczą organizacją, założoną w tej formie przez Adolfa Hitlera (w marcu 1939 r.) i odpowiedzialną za porwanie i wywiezienie do Rzeszy około 200 tysięcy polskich dzieci, które zostały rozparcelowane po niemieckich rodzinach i zgermanizowane.
Tych dzieci po wojnie Polsce i rodzicom nie oddano, a niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nakazało w 1952 roku spalić wszelkie akta osobowe tych zrabowanych polskich dzieci, by wszelki ślad po nich zaginął.
Mamy tu więc oczywistą kontynuację polityki Hitlera i jego organizacji, która do dziś ma się wyśmienicie i germanizuje także polskie dzieci, gdyż nadal są nagminnie wydawane zakazy języka polskiego zabieranym polskim dzieciom i ich rodzinom.
Tak jak to miało miejsce w przypadku mojej rodziny, gdy Jugendamt wydał mi i moim córkom pisemny i ogólnie już znany zakaz używania języka polskiego w rozmowach między nami.
Mimo oporu i walki we wszystkich instancjach tego zakazu nigdy nie cofnięto, a mi i moim córkom ta organizacja uniemożliwiała i uniemożliwia do dziś wszelkie spotkania, przez co praktycznie nie widzę moich dzieci od 11 lat.
A zatem Jugendamt stoi w Niemczech i w Austrii absolutnie ponad prawem; jest świadom swojej nietykalności, którą rozgrywa w perfekcyjny sposób zapewniając świetne dochody swoim skorumpowanym aktywistom.
Od jednego dziecka zarabiają od 3 do 25 tysięcy euro miesięcznie.
To złoty interes!
W ostatnim roku Jugendamt zabrał 40200 dzieci - o 10 tysięcy więcej niż 5 lat wcześniej.
To powinno dziwić biorąc pod uwagę fakt, że przyrost naturalny z roku na rok w Niemczech i w Austrii maleje.
Ale to Jugendamtu nie interesuje -  dochody tej organizacji wciąż rosną.

RWW - Dlaczego w przypadku Niemki chroniącej się w naszym kraju interweniowała polska policja?

WP - Polska policja interweniowała na skutek potulnego, błędnego i absurdalnego postanowienia pewnej sędzi, która według wielu znających tę sprawę - złamała wręcz obowiązujące prawo, nie stosując Konwencji Haskiej obowiązującej w przypadkach tzw. międzynarodowych porwań dzieci.
Sędzia nie widząc i nie pytając o nic 14-letniej już dziewczynki zdecydowała o zabraniu jej od matki i babci, z którymi razem mieszkała, i o "zabezpieczeniu jej do czasu przekazania Jugendamtowi".
Nawet nie spróbowano poczekać, aż wyrok się uprawomocni!
Takiej służalczości i nadgorliwości jeszcze w Polsce nie doświadczyłem.
Tak nadskakiwano Jugendamtowi, że pozwolono im tu do Polski przyjechać i chciano wydać dziewczynkę bez zachowania procedur państwa prawa. Nadskakiwano też niemieckiemu konsulatowi w Gdańsku załatwiając wszystko z pominięciem procedur prawnych.
Przecież jednak od 1945 roku Pomorze i Bytów są pod zarządem Polski, a tu wszystko wyglądało na to, że to jeszcze prowincja Niemiec - Pommern, a nie polskie Pomorze.
Nasze organy dały sie sprowadzić do roli wykonawcy poleceń obcego państwa.
To było żenujące.
Gdybym nie interweniował na miejscu, gdzie dziewczynka została umieszczona i gdzie 29 kwietnia w niecałe 5 dni od "zabezpieczenia" jej celem przekazania Jugendamtowi - to by już były stworzone fakty dokonane.

RWW - Jak wyglądała Pana interwencja?

WP - Udało mi się przybyć na czas (ok. godz. 19.00) w towarzystwie Minister Anny Fotygi oraz poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk.
Zwyczajnie wezwaliśmy policję i wyrzuciliśmy aktywistów Jugendamtu z posesji, na której przebywali od kilku godzin wbrew woli właścicieli.
W ten sposób zażegnaliśmy niebezpieczeństwo fizycznego wyszarpania dziecka i wywiezienie do Niemiec.
Akurat ta interwencja policji była pozytywna.

RWW - Wyrok sądu zostanie wykonany?

WP - Ten aktualny z dnia 25 kwietnia na pewno nie, bo się od niego w ustawowo przewidzianym terminie odwołaliśmy w dniu 2 maja, a przedtem zwyczajnie przegoniliśmy Jugendamt ratując dziewczynkę przed następną traumą.
No i dziecko zniknęło w dniu 1 maja wraz z babcią i nikt z policji i innych osób, które chciały dziecku szkodzić nie wie gdzie przebywają i myślę, że nieprędko się dowiedzą..
Dziecko zostało skutecznie zabezpieczone przed krzywdą, którą przez absurdalne postanowienie niedouczonej sędzi i innych nadskakujących Niemcom organów (jak Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie i policja) chciano jej zrobić.
Teraz wszystko będzie się odbywać na drodze prawnej w trybie Konwencji Haskiej, a nie w formie przepychanek, wyszarpywań i groźby porwania dziecka z terenu Rzeczpospolitej Polski przez posthitlerowską organizację.

RWW - Czy można powiedzieć, że nasz kraj staje się azylem dla - w pewnym sensie - wypędzonych dzieci i rodziców?

WP - Jest to zjawisko, które zatacza coraz szersze kręgi i coraz więcej rodzin przyjeżdża do Polski szukając schronienia przed tą bestialską organizacją. Niemców wypędzają instytucje ich własnego państwa, które kroczy drogą niszczącą własne społeczeństwo.
Ludzie decydują się zostawić swój kraj, własne domy, słowem wszystko, by móc cieszyć się tym co najważniejsze - rodziną, dziećmi, które Jugendamt traktuje jedynie jako źródło wciąż rosnących dochodów (w ostatnim roku sięgnęły one ok. 27 miliardów euro).
To zjawisko wpisuje się w chlubną tradycję naszego kraju, który był zawsze oazą tolerancji i wolności w Europie.
Jedynie skandaliczna, służalcza decyzja sądu najniższego szczebla kładzie niepokojący cień na tej pięknej i chlubnej polskiej tradycji. Mam jednak nadzieję, że był to incydentalny i ostatni taki przypadek służalczości i niekompetencji naszych sądów.

RWW - Na kogo można liczyć broniąc rodziny przed Jugendamtem?

WP - Zawsze można liczyć na Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech - www.dyskryminacja.de .
Także na polskie społeczeństwo, bo na każdym kroku spotykam się z chęcią pomocy i z niesamowitą sympatią, którą darzą nas i naszą pracę Polacy.
Co innego z naszą jeszcze aktualną władzą - rząd Tuska i MSZ Sikorskiego.
Według naszego rozeznania w terenie i perspektywy patrzenia z emigracji, ci ludzie dają bardzo zły przykład oddawania polskich interesów walkowerem.
Mają za to dobrą prasę szczególnie w Niemczech, a to jest zawsze jasnym symptomem, że bardzo dobrze dbają nie o interesy Polski lecz o interesy Niemiec.
Nam Polakom na emigracji nie pomagają kierowane przez nich organy naszego Państwa (placówki zagraniczne) nie chcą walczyć o nasze dzieci, którym się zwyczajnie i po barbarzyńsku jeszcze dziś zakazuje nawet mówić po polsku.
A tak postępują jedynie - nazwijmy rzeczy po imieniu - wyrodni synowie i wyrodne córki Narodu Polskiego.
Tak więc pozostaje nasza instytucja, a zwłaszcza zdrowe polskie społeczeństwo, ale też nieliczni politycy, bo np. przy tej interwencji pomogły minister Anna Fotyga i poseł Arciszewska-Mielewczyk, które są politykami, ale także - co może nawet ważniejsze - są przecież matkami.

RWW - Dziękuję za rozmowę
Dla tygodnika "Nasza Polska" - 13.05.2014 nr 20 (967) -  z Wojciechem Pomorskim prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech www.dyskryminacja.de - rozmawiał redaktor Robert Wit Wyrostkiewicz

źródło http://wojciech-pomorski.blog.pl/2014/05/17/uratowani-przed-jugendamtem-wywiad-dla-tygodnika-nasza-polska/
więcej na temat działania Jugendamtu w
http://dyskryminacja.salon24.pl/
http://wojciech-pomorski.blog.pl/author/301562/

Uratowani przed Jugendamtem

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona