Data: 2009-04-08 01:13:36 | |
Autor: Fafek | |
Val Thorens - kilka zdań po powrocie i trochę zdjęć [długie] | |
Val Thorens, 27.03-5.04
Z dużymi obawami wybierałem się na ten wyjazd. Poprzednie wyjazdy w Alpy w tym sezonie kończyły się totalną pogodową klapą - dość powiedzieć, że na 12 dni 1 (słownie: jeden) był pogodny :/ Tym razem miało być nie lepiej, przynajmniej wg prognoz. Dojazd do Francji autokarem jest dłuuuuuugi i ma swoje święte rytuały - jednym z nich jest zasypianie przy arcydziełach światowej kinematografii. Nie mogło więc oczywiście zabraknąć Lejdis, Testosteronu, i podobnych hitów. Oszczędzono nam tym razem autokarowego klasyka: "Poznaj moich rodziców", za co cała załoga jest dozgonnie wdzięczna :> Val Thorens przywitało nas w sobotnie popołudnie mgłą, +3C i opadami ni to deszczu, ni to śniegu. Deszcz tam o tej porze roku był pewnym zaskoczeniem, ale pamiętając grudniowy wyjazd (słońce w dzień przyjazdu i odjazdu, 6 dni nart w mgle i śnieżycach), liczyłem, że tym razem się wszystko odwróci... Ale prognozy były zgodne z tymi wcześniejszymi przewidywaniami: "we wtorek MOŻE wyjdzie słońce, a potem z powrotem opady". A tam przy brzydkiej pogodzie jest tragedia, bo brak punktów orientacyjnych i zwykle nic nie widać. Pierwszy dzień nart był jednak znośny - pochmurny, ale bez opadów i z dobrą widocznością; mgła dotarła późnym popołudniem i zjazd do hotelu odbywał się po omacku. Gdyby nie to, że już tam byłem, to bym go nie znalazł :> Ludzi mało, dobry śnieg, wszystkie trasy czynne. Prognoza na dzień drugi w międzyczasie się jednak zmieniła - możliwe miały być przejaśnienia popołudniu i niskie chmury cały dzień. I tak też było - trudno o mobilizację przy wstawaniu z łóżka, gdy za oknem ponuro i ledwo widać kolejkę położoną 100m dalej. Chwilę później jednak wszystko to zostaje wynagrodzone: po 2 minutach jazdy gondolką na lodowiec Peclet nagle niebo się rozjaśnia, chmury pod nami, nad nami piękny błękit, a śnieg aż iskrzy :)))) Potem przejazd do kolejki na Cime Caron (3200m - prawie najwyższe wzniesienie okolicy), przy stacji dolnej mgła, wsiadający w liczbie grubo przekraczającej 100 osób jeszcze nie wiedzą, co ich za chwilę czeka... chwilę później wybuch radości niemal jak w knajpie po strzeleniu dziesiątego gola ekipie San Marino :P Następny dzień (trzeci) już planowo miał być ładny od samego początku i taki też był. I w tym momencie moja średnia sezonowa dobrej pogody w Alpach została przekroczona 4-krotnie... nawet więc zapowiedzi na następny dzień "snowfalls, 10-15cm expected" nie robiły już większego wrażenia, a z troski o własną skórę na twarzy to taka odmiana wydawała się nawet pożądana ;) Jednak opady nie przyszły, choć kilka razy je zapowiadali, to do końca wyjazdu była lampa, z drobnymi tylko chmurkami :)) Warunki w tym słońcu były różne: na dole Meribel/Courchevel, a także na niektórych południowych stokach zrobiło się wiosennie. Natomiast powyżej 2400m trasy trzymały poziom. Ciekawe jest to, że w 3 dolinach podają w biuletynach oprócz prognozy pogody także to, które trasy i o jakiej porze będą ratrakowane. Wbrew opinii panującej o Francji (trasy ratrakowane co 2 dni), 90% tras było "robionych" codziennie, wyjątek stanowiła tylko część tras czarnych, które są rzadko, albo w ogóle nie utrzymywane. A że pora ratrakowania też ma znaczenie, przekonałem się w ostatni dzień, gdy po nocnej dostawie puchu pojechałem na szczyt Caron'a pierwszym wagonikiem. Wg zapowiedzi jedna trasa miała być ratrakowana wieczorem poprzedniego dnia, a druga rano. Tak też było: na jednej miękki poranny sztruks, na drugiej zaś twardy zmrożony, a na tym 10 cm nietkniętego puchu :D To był też najładniejszy poranek i jedyny dzień, gdy można było na Caron'ie zaobserwować kolejki, poza tym takowego zjawiska nie zaobserwowano. Czuć już było w Val Thorens lekko posezonową atmosferę objawiającą się małą ilością głośnych Anglików i przewagą Polaków wobec innych nacji (200 osób oglądających środowy mecz piłki kopanej na telebimie w knajpie, przeciwko 15 Francuzom oglądających swój mecz na telewizorze w kącie) :> Jedyny chyba minus, to to, że w zasadzie nie było warunków do freeride'u. To, co spadło w nocy na koniec wyjazdu, to było trochę za mało, żeby z przyjemnością pojeździć poza trasą. Ale też ciężko oczekiwać w kwietniu puchu po pas... I czas na zdjęcia: z nieudanego wyjazdu grudniowego: http://www.prsz.com/galeria/v/Fafek/ValThorens08/ obecne: http://www.prsz.com/galeria/v/Fafek/ValThorens09/ -- Pozdrawiam Maciek |
|
Data: 2009-04-08 09:06:06 | |
Autor: doomin13 | |
Val Thorens - kilka zdań po powrocie i trochę zdjęć [długie] | |
Użytkownik "Fafek" <fafeczek@ciacho2.pl> napisał w wiadomości news:grgmob$v9q$1news.onet.pl... Val Thorens, 27.03-5.04 Nie wiem skad ta opinia o ratrakowaniu co dwa dni. Bylem we francji jakies 6 razy w roznych osrodkach i trasy na rano zawsze byly zrobione na sztruksik poza malymi wyjatkami typu czarna, albo specjalnie zmuldzona itd. Fakt ze ostatni raz we francji to jakies 5 lat temu wiec moze sie zmienilo :) pozdro, doomin13 |
|
Data: 2009-04-08 11:07:54 | |
Autor: Fafek | |
Val Thorens - kilka zdań po powrocie i trochę zdjęć [długie] | |
doomin13 napisał(a):
Użytkownik "Fafek" <fafeczek@ciacho2.pl> napisał w wiadomości news:grgmob$v9q$1news.onet.pl... Jest dokładnie tak jak mówisz. Tylko swego czasu się nasłuchałem/naczytałem opowieści o tym ratrakowaniu co 2 dni... Maciek |
|