Przygłup PODSZYWACZ!
MW
Użytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisał w wiadomości news:lljsq1$j84$10dont-email.me...
W Brukseli zadrżało! Przez główny gmach Unii Europejskiej przemknął huragan, co chwilę grzmiało, ktoś zauważył nawet niewielką błyskawicę, ale wkrótce okazało się, że to tylko błysk w oczach niemieckiej delegacji.
A wszystko to działo się podczas dziarskiego wystąpienia polskiego premiera, nawołującego o wspólne decyzje w sferze energetyki. Padały propozycje i zaklęcia, namowy i konkluzje. Ten i ów, myśląc o kolejnych interesach z Rosją, pod nosem przytaknął, nawet raz, czy dwa klasnął w dłonie, wiedząc, że to tylko liche przedstawienie przygotowane przez spóźnionego i kiepsko zorientowanego w scenariuszu aktorzynę. Takim nikt nie chce robić przykrości. Tym bardziej, że sens jego monologu ma się nijak do dawno napisanego, zatwierdzonego i odegranego poematu pt. „ Z Wołodią jest nam wesoło, dostatnio i uczciwie”.
Widać było, że niektórzy przywódcy różnych krajów drapali się ze zdziwienia za uchem, ponieważ usiłujący wywołać dramat gość z Polski zapisał się im w pamięci, jako niedawny wielbiciel Kremla. Przecież wszyscy, nawet ci z marną polityczną pamięcią, doskonale przypominają sobie słowa aktora Donalda zachwalającego Władimira z Kremla, jako człowieka godnego zaufania, prawego i wartego uścisków. Wielokrotnie zresztą zrealizowanych. Przekazanie mu smoleńskiego śledztwa i nazywanie wówczas Ameryki obcym mocarstwem pamiętają nawet obarczeni dolegliwością Alzheimera. Europejskie wsparcie dzisiejszemu krasomówcy nie było wtedy do niczego potrzebne, więc można przypuszczać, a nawet być najzupełniej pewnym, że to tylko jakaś chwila słabości prelegenta, albo jakieś nagłe działanie podjęte pod naporem zorganizowanych wrogich sił. Na przykład nieodpowiedzialnego elektoratu.
Energetyczne kable zostały już dawno w Europie z należyta powagą poukładane. Rury wielkie, mniejsze, prawie wszędzie czuć w nich oddech trzeźwego Wołodii i tych pijanych ze szczęścia, uzależnionych, niekumatych z Zachodu. Jeszcze do przedwczoraj należał do nich także aktor Donald, ale nagle musiał zapomnieć swej roli. Wkrótce odnajdzie swe poprzednie oblicze i dzisiejsza inscenizacja spadnie z afisza. To znana zasada obowiązująca na scenie. Nawet na przedstawieniu wykupionym przez klakierów. Dziś dramat, jutro komedia, pojutrze bajka. Albo na odwrót. Portale grzmią – „dramatyczne wystąpienie premiera w Brukseli”! Ludzie, jaki dramat? Licha przedwyborcza farsa, na dodatek spóźniona o parę lat.
|