Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego

W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego

Data: 2010-05-30 10:08:56
Autor: Rafał Lepudruk
W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4c02119f$0$17084$65785112news.neostrada.pl...
.. czyli jak politycy platformy nieobywatelskiej lansują się na zalanych
terenach :

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20100529&id=po05.txt

"W swoim rekonesansie po terenach powodziowych marszałek Sejmu, kandydat
na prezydenta Bronisław Komorowski miał wczoraj odwiedzić Sandomierz,
który najbardziej ucierpiał w wyniku powodzi. Niestety, marszałek nie
dojechał. Mieszkańcy miasta nie rozrywają z tego powodu szat. Mają już
dość wizyt polityków, którzy kosztem ich tragedii próbują zbić kapitał
wyborczy. Priorytetem dla nich jest jak najszybszy powrót do zalanych
domów i usuwanie skutków kataklizmu, który pozbawił ich dorobku życia.

W Sandomierzu trwa wielkie sprzątanie, ludzie są zajęci pracą przy
przywracaniu porządku w domach, które zalała woda. Mają nadzieję, że za
kilka miesięcy uda się im powrócić do normalnego życia. W takiej
sytuacji jest około tysiąca rodzin.
Niezbyt dobrze wspominają wizytę premiera Donalda Tuska, który podczas
powodzi na krótko odwiedził Sandomierz. Z założonymi rękami, w ustach
guma do żucia, otoczony chmarą dziennikarzy. Premier, który wysłuchał
skargi jednej z rozżalonych mieszkanek Sandomierza na nie najlepiej
zorganizowaną akcję ratowniczą, miał się jeszcze spotkać ze sztabem
kryzysowym w siedzibie Powiatowej Straży Pożarnej, ale tam nie przybył.
Ludzie byli wściekli, bo brakowało rzetelnych informacji, m.in. o
nadejściu fali kulminacyjnej, która pojawiła się 12-13 godzin wcześniej,
niż zapowiadano. Twierdzą, że gdyby premier przyjechał pod hutę na wały,
wrzuciliby go do wody. W ich ocenie, polityk, który przyjeżdża tylko po
to, żeby pokazać się na wałach, nie jest potrzebny. Jeżeli już się
zjawia, to z konkretną pomocą. Taka gospodarska wizyta, żeby zobaczyć,
wziąć kogoś za rękę i pokiwać głową, zaprezentować się odpowiednio w
mediach, to - według powodzian - stanowczo za mało.
Krzysztof Cieślak, pracownik Huty Szkła w Sandomierzu, który wraz z
innymi walczył o jej uratowanie przed zalaniem, uważa, że wizyty
polityków na wałach, jeśli tak naprawdę nic z nich nie wynika, są
niewskazane. - To jest denerwujące dla ludzi, którzy pracują przy
umacnianiu wałów, przy napełnianiu worków czy wreszcie przy usuwaniu
skutków powodzi. Tymczasem ni stąd, ni zowąd pokazuje się polityk, od
którego wiele zależało wcześniej, a tak naprawdę nic nie zrobił. Nic nie
zabezpieczyli, co więcej - doprowadzili do tego, że ludzie odpowiadali
sami za siebie. Dlatego nie chcemy, by ktokolwiek się teraz u nas
pokazywał - podkreśla Krzysztof Cieślak. Dodaje, że ludzie potrafią być
wdzięczni, ale za rzeczywistą pomoc. Tymczasem wypowiedzi niektórych
polityków drażnią powodzian. - Teraz żadne gadanie nic nam nie pomoże,
trzeba było brać się do roboty wcześniej. Teraz ludzie nie chcą z nimi
nawet rozmawiać - komentuje Krzysztof Cieślak."

Skoro nie dojechał to jak mogli "pogonić"? Elektoratowi PiS najwyraźniej z wielkim trudem przychodzi logiczne myślenie.

R.L.

Data: 2010-05-30 16:40:28
Autor: cyc
W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego

Użytkownik "Rafał Lepudruk" <rafal.lepudruk@gmail.com> napisał w wiadomości news:4c021e23$1$19162$65785112news.neostrada.pl...

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4c02119f$0$17084$65785112news.neostrada.pl...
.. czyli jak politycy platformy nieobywatelskiej lansują się na zalanych
terenach :

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20100529&id=po05.txt

"W swoim rekonesansie po terenach powodziowych marszałek Sejmu, kandydat
na prezydenta Bronisław Komorowski miał wczoraj odwiedzić Sandomierz,
który najbardziej ucierpiał w wyniku powodzi. Niestety, marszałek nie
dojechał. Mieszkańcy miasta nie rozrywają z tego powodu szat. Mają już
dość wizyt polityków, którzy kosztem ich tragedii próbują zbić kapitał
wyborczy. Priorytetem dla nich jest jak najszybszy powrót do zalanych
domów i usuwanie skutków kataklizmu, który pozbawił ich dorobku życia.

W Sandomierzu trwa wielkie sprzątanie, ludzie są zajęci pracą przy
przywracaniu porządku w domach, które zalała woda. Mają nadzieję, że za
kilka miesięcy uda się im powrócić do normalnego życia. W takiej
sytuacji jest około tysiąca rodzin.
Niezbyt dobrze wspominają wizytę premiera Donalda Tuska, który podczas
powodzi na krótko odwiedził Sandomierz. Z założonymi rękami, w ustach
guma do żucia, otoczony chmarą dziennikarzy. Premier, który wysłuchał
skargi jednej z rozżalonych mieszkanek Sandomierza na nie najlepiej
zorganizowaną akcję ratowniczą, miał się jeszcze spotkać ze sztabem
kryzysowym w siedzibie Powiatowej Straży Pożarnej, ale tam nie przybył.
Ludzie byli wściekli, bo brakowało rzetelnych informacji, m.in. o
nadejściu fali kulminacyjnej, która pojawiła się 12-13 godzin wcześniej,
niż zapowiadano. Twierdzą, że gdyby premier przyjechał pod hutę na wały,
wrzuciliby go do wody. W ich ocenie, polityk, który przyjeżdża tylko po
to, żeby pokazać się na wałach, nie jest potrzebny. Jeżeli już się
zjawia, to z konkretną pomocą. Taka gospodarska wizyta, żeby zobaczyć,
wziąć kogoś za rękę i pokiwać głową, zaprezentować się odpowiednio w
mediach, to - według powodzian - stanowczo za mało.
Krzysztof Cieślak, pracownik Huty Szkła w Sandomierzu, który wraz z
innymi walczył o jej uratowanie przed zalaniem, uważa, że wizyty
polityków na wałach, jeśli tak naprawdę nic z nich nie wynika, są
niewskazane. - To jest denerwujące dla ludzi, którzy pracują przy
umacnianiu wałów, przy napełnianiu worków czy wreszcie przy usuwaniu
skutków powodzi. Tymczasem ni stąd, ni zowąd pokazuje się polityk, od
którego wiele zależało wcześniej, a tak naprawdę nic nie zrobił. Nic nie
zabezpieczyli, co więcej - doprowadzili do tego, że ludzie odpowiadali
sami za siebie. Dlatego nie chcemy, by ktokolwiek się teraz u nas
pokazywał - podkreśla Krzysztof Cieślak. Dodaje, że ludzie potrafią być
wdzięczni, ale za rzeczywistą pomoc. Tymczasem wypowiedzi niektórych
polityków drażnią powodzian. - Teraz żadne gadanie nic nam nie pomoże,
trzeba było brać się do roboty wcześniej. Teraz ludzie nie chcą z nimi
nawet rozmawiać - komentuje Krzysztof Cieślak."

Skoro nie dojechał to jak mogli "pogonić"? Elektoratowi PiS najwyraźniej z wielkim trudem przychodzi logiczne myślenie.

R.L.


....i tak typowa rydzykowa bezczelnosc pozwalajaca klamac i pisac o jakiejs "gumie do zucia" ktora jakoby zul premier wizytujac zalany teran .
Chamstwo koltunow przekracza juz nawet  granice faszystowskiej propagandy . Cieszy mnie to , ze sie tak pluja bo tym wiekszy bedzie ich szok , kiedy przegraja wsyztso co moga przegrac w tym wszystkie wybory a toi , ze przegraja jest w 100% pewne.

cyc.

cyc

Data: 2010-05-30 16:58:29
Autor: u2
W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego
W dniu 2010-05-30 16:40, cyc pisze:
Cieszy mnie to , ze sie tak pluja bo tym wiekszy bedzie ich szok , kiedy przegraja wsyztso co moga przegrac w tym wszystkie wybory a toi , ze przegraja jest w 100% pewne.



To ty w coś grasz, czyli udajesz.

W Sandomierzu chcieli pogonić Komorowskiego

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona