Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   W co grają Rosjanie?

W co grają Rosjanie?

Data: 2010-05-21 01:26:05
Autor: sam
W co grają Rosjanie?


W co grają Rosjanie?
1maud


19 maja 2010.Konferencja Prasowa MAK. Rozpoczęta od przedstawienia referencji, głównie własnych, ale z linkami do państwa Świata. Wysyłająca przesłanie: mamy zaufanie Wielkiego Mondu. MAK to Międzynarodowa (czasem dla niepoznaki zwana międzypaństwową WNP=Rosji) Komisja ds. Badania Wypadków Lotniczych, a także wystawiająca certyfikaty dla urządzeń lotniczych, samolotów i lotnisk. Takie Powietrzne Bureau Veritas. Wydało certyfikat bezpieczeństwa dla Tupolewa 154 M. Tego, który został rozbity w katastrofie.

Współpraca z akredytowanym ministrem Klichem przebiega modelowo-potwierdzały to obie strony. Może minister Klich odbiegł nieco zgodnej linii w ocenie roli nacisków na pilotów (wbrew niedwuznacznym aluzjom Szefowej-Klich się od tego wpływu odżegnywał), ale generalnie nie wyraził w kwestii współpracy, zdania odrębnego. Można się zastanawiać, co wpłynęło na zmianę jego wcześniejszej, bardzo negatywnej oceny,..Bardzo dwuznacznie jednak można interpretować jego oświadczenie z dnia 7 maja "W wystąpieniu Klicha było niewiele konkretów, za to dużo sprzeczności. Mówił np.: "Jeszcze nie jesteśmy na etapie hipotez", a zaraz potem: "Ja wiem wszystko, wczoraj mi proponowano ochronę, bo jakby coś mi się stało, to nie będzie nikt wiedział ze strony polskiej" doniosła GW. Pokazał dziennikarzom kartkę formatu A-4 na której było sporo zakreśleń, ale podobno były zapisy rozmów załogi TU 154. Wtedy też Edmund Klich powiedział "Pytany, kiedy będzie gotowy raport komisji, przy której w Moskwie jest akredytowany, oświadczył, że może to być za rok, ale równie dobrze prace mogą potrwać dwa-trzy lata, a po roku ukaże się tylko raport wstępny. A w 12 dni później MAK zaprosił do Agencji Interafks na odczytanie jakiegoś raportu wstępnego..

Czego by nie wiedziała strona polska, gdyby coś się stało Edmundowi Klichowi? Przecież -nie życząc panu Klichowi absolutnie nic złego- z punktu widzenia śledztwa nie mogłoby dojść do żadnych zmian. Wszystko jest ściśle udokumentowane i trzymane w sejfie, a warunkiem udostępnienia wiedzy i dokumentów, stronie polskiej nie jest fizyczna obecność konkretnej osoby, tzn., Edmunda Klicha..
 Przedstawiono raport ze wstępnymi ustaleniami Komisji. Jak się okazało, bardzo szybko, bo tuż po konferencji prasowej, podano kolejne ustalenia. TU154M leciał na włączonym autopilocie, który został wyłączony 4, 5 sekund przed katastrofą. Jestem laikiem, ale wydaje mi się, że jeśli leciał na autopilocie, to trudno utrzymać wersję, że wskutek błędnego manewru znalazł się nad jarem..Innego znaczenia nabierają w tej sytuacji wątpliwości gen czabana, który powiedział wcześniej, że nie ma pewności, iż pilot rozpoczął lądowanie.Mógł przecież tylko schodzić po to, aby -zgodnie z instrukcją podaną (podobno z wieży) -podjąć decyzję o odejściu na drugi krąg bądź locie na lotnisko zapasowe..Pytaniem pozostaje, dlaczego zszedł za nisko. Na autopilocie i przy alarmie urządzeń ostrzegawczych.

20.05.2010 r. W dniu dzisiejszym, już nieformalnie, ta sama agencja Interfaks, otrzymała -z bardzo dobrze poinformowanych źródeł- informację o panice nawigatora i jego błędnej informacji do kapitana Protasiuka. (Dot. wysokości, na jakiej znajdowała się maszyna.) Zatem przyczyną katastrofy jest panika nawigatora, jego błędny odczyt oraz psychiczny nacisk (bez sprecyzowania czy wewnętrzny czy zewnętrzny) na konieczność wylądowania, w domniemaniu -całej załogi.
Jak wiemy, badania techniczne urządzeń TU 154 M to kwestia wielu miesięcy? Obciążanie załogi w tym momencie, bez podania wszystkich innych okoliczności, jest ogromnym nadużyciem. Dla ich rodzin oraz dla pamięci ofiar. Bez 100% pewności, gospodarze tego dochodzenia nie mają prawa niczego oficjalnie sugerować, powinni podawać suche fakty. I przekazywać sukcesywnie dokumenty ze śledztwa stronie polskiej. Jak widać, taktyka jest zupełnie inna. Coś wie tylko Edmund Klich, czego nie może przekazać stronie polskiej!

Sposób informacji o faktach ze strony polskiej jest też kuriozalny. Weźmy sprawę telefonów satelitarnych. Najpierw dowiadujemy się, ze był 1 telefon satelitarny i, że nie został odnaleziony. Potem słyszymy, że były 3: jeden w kabinie pilotów, drugi w saloniku dla VIP oraz kolejny w 3 pomieszczeniu dla pasażerów. Pani Anodina, zapytana o telefony satelitarne (ich utrata spowodowała konieczność zmian w kodach NATO!)Opowiadała środkach łączności przekazanych Polsce i oczekiwaniu MAK na zapis danych. Minister MSWiA, pytany o 3 telefony satelitarne, powiedział, że był jeden telefon -matka i 2 słuchawki. A Polacy otrzymali od Rosjan 1 słuchawkę, która- jak sądzę, nie ma nośników pamięci.

Dzisiaj, po raz pierwszy, na temat okoliczności wypadku, wypowiedział się pilot rządowego, Jaka 40. Samolot lądował ponad godzinę wcześniej. Na wysokości 400 m zalegała gęsta mgła. Wieża podała wszystkie informację, a kapitan podjął decyzję o lądowaniu. Kapitan Jaka rozmawiał z II pilotem, majorem Grzywną. Powiedział o pogarszających się warunkach nad lotniskiem i zalecił dużą ostrożność przy lądowaniu. Major Grzywna obiecał przekazać informację kapitanowi Protasiukowi.
Wiemy więc na pewno dwie rzeczy: wieża nie podała komunikatu: warunki są bardzo złe, nie wyrażamy zgody na lądowanie. Załoga rządowego Jaka zalecała duża ostrożność. Wiemy z zapowiedzi pani Anodiny, że strona polska otrzyma kopie dokumentów ze śledztwa, a nie dowody (do samodzielnej oceny). W dodatku nie wiadomo, kiedy, bo padło enigmatyczne stwierdzenie, że po zakończeniu badań przez MAK.
Również dzisiaj, strona rosyjska poinformowała, że ponownie został przeczesany teren katastrofy, a podczas poszukiwań, nie znaleziono żadnych szczątków samolotu, ciał ofiar ani ich rzeczy osobistych. Zatem wyjazd polskich archeologów jest w tej sytuacji zbyteczny, prawda?

Jeśli ktoś miał wątpliwości, kto tu decyduje o wszystkim, a kto jest petentem, to chyba je stracił. Jeśli nie był na tyle domyślny, żeby je stracić w dniu, w którym zapadła zgoda na prowadzenie dochodzenia samodzielnie przez rosyjskie władze. Albo po 19 kwietnia, kiedy nie było odzewu na formalne pismo polskiej prokuratury"Polska wystąpiła do strony rosyjskiej o przekazanie polskiej prokuraturze zapisów tzw. czarnych skrzynek samolotu, który rozbił się w Smoleńsku - podał Naczelny Prokurator Wojskowy płk Krzysztof Parulski."

Warto wrócić do relacji rosyjskich mediów, zaraz po katastrofie.Otóż TV K2K podawała "
"O 9.23 (.723 czasu polskiego) wyleciał z Warszawy samolot Tu 154 M.O 9.40 7.40)pojawiła się na obszarze lotniska gęsta mgła. O 10.20,(8.20) na 36 minut przed katastrofa, prezydent Kaczyński zadzwonił do swojego brata-jak informuje Adam Bielan. Z W-wy do Smoleńska jest 800 km. Lot trwa godzinę. O 9.15 (7.15)wylądował szczęśliwie pierwszy polski samolot Jak 40 z dziennikarzami na pokładzie..Jarosław Kaczyński zapytał, czy udało mu się wraz z całą delegacją wylądować W Smoleńsku. Prezydent powiedział, że jeszcze nie, ale już niedługo. Samolot wyleciał z obszaru, za który byli odpowiedzialni białoruscy dyspozytorzy o godzinie 8.22 (Moskwa 10.22 Białoruś 9.22).Około 8.30 Oczekiwano prezydenta na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj. Dyspozytorzy zawczasu uprzedzili załogę Tu 154 M o złych warunkach pogodowych i zaproponowali lądowanie na lotniskach w Mińsku, Witebsku albo Moskwie. Wg pierwszego zastępcy kierownika Generalnego Sztabu Wojsk Lotniczych Rosoi Aleksieja Aleszina, kiedy samolot znajdował się ok. 1.5 km od lotniska, kierownik lotów zauważył, że Tu 154 zaczął szybciej opadać.

Rozkazał on załodze ustawić samolot na lot poziomy, jednak załoga nie wykonała polecenia. w efekcie samolot zboczył z toru ruchu wyznaczającego wysokość lotu i odchylił się w bok. Samolot trzykrotnie podjął próbę lądowania, za czwartym razem obniżył się na niedozwoloną wysokość, uderzył w drzewo, przewrócił się i zapalił. O 10.56 (8.56)stała się katastrofa."Wg wypowiedzi pilota, Jaka 40, samolot lądował we mgle, ponad godzinę przed katastrofą..Czyli przed 7.40 ..Na pewno mamy do czynienia z gra w bambuko. W której przegranym jest społeczeństwo polskie. Pytanie zasadnicze brzmi: czy Rosja ogrywa polskie władze, czy grają razem.

W co grają Rosjanie?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona