Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   W dewastacji semantycznej

W dewastacji semantycznej

Data: 2010-01-21 20:15:21
Autor: Wlodzimierz Zabotynski
W dewastacji semantycznej
Napisany przez Wojciech Reszczynski, z 21-01-2010 08:20


Do stalych tematów, szczególnie w "tefalenach" i innych telewizjach
prywatnych, naleza nieustajace spekulacje na temat osoby przyszlego
prezydenta RP. Swoista kampania prezydencka urzedujacego premiera rozpoczela
sie wraz z powstaniem rzadu PO i PSL na czele z Donaldem Tuskiem, a wiec
ponad dwa lata temu. Trudno dociekac, na ile jest ona planowana, a na ile
spontaniczna, gdyz rózne niekiedy przybiera formy.
Czesto chodzi jedynie o podgrzewanie biezacej politycznej atmosfery. Bedzie
ona trwac do ostatnich dni urzedowania obecnego premiera, a nasili sie w
momencie, gdy Donald Tusk oficjalnie podejmie decyzje o kandydowaniu na
urzad prezydenta RP, co ma podobno wkrótce nastapic.

Historia obecnej kampanii prezydenckiej urzedujacego premiera rozpoczyna sie
po jego przegranej w walce o prezydenture z Lechem Kaczynskim w pazdzierniku
2005 roku. To bylo duze zaskoczenie, gdyz w pierwszej turze wyborów Donald
Tusk pokonal jednak Lecha Kaczynskiego. W tym samym czasie Platforma
Obywatelska przegrala wybory parlamentarne z Prawem i Sprawiedliwoscia. Ta
podwójna przegrana nie zaszkodzila jednak politycznej karierze Donalda
Tuska, który nie tylko utrzymal kierownictwo swojej partii, ale objal
przewodniczenie Klubowi Parlamentarnemu PO w Sejmie. Wówczas to narodzila
sie silna opozycja partyjno-medialna skierowana przeciwko rzadom PiS oraz
prezydenturze Lecha Kaczynskiego, która utrzymuje sie do dzis, choc
polityczne role sie zmienily, jako ze to PiS jest w opozycji. Od tego tez
czasu wiekszosc mediów uwaza Donalda Tuska za naturalnego kandydata na urzad
prezydenta i kibicuje mu z zaangazowaniem, jak kibicuje sie graczowi, który
chce doprowadzic do rewanzu za swoja kleske w 2005 roku z Lechem Kaczynskim.
W tej indywidualnej walce jest tez silny element rywalizacji miedzy PiS i
PO, dwiema najwiekszymi partiami politycznymi. Polaryzuja scene polityczna,
powracajac czesto do sporów siegajacych czasów PRL i narodzin III RP. I
slusznie.

To wówczas nastapil podzial na elity, które po 1989 r. nawiazywaly do nurtu
niepodleglosciowego, oraz te, dla których glówna identyfikacja stal sie
bezkrytyczny stosunek do osiagniec Okraglego Stolu. Milosc do Okraglego
Stolu osiagnela apogeum w ubieglym roku, w 20. rocznice tego wydarzenia. Dla
wielu byl to apokryficzny spektakl. Na rocznicach "ku czci i pamieci
Okraglego Stolu" braklo tylko skierowanego do Adama Michnika, pomyslodawcy
historycznego sojuszu "konstruktywnej opozycji" z komunistami, krótkiego
meldunku o "wykonaniu zadania". Móglby go zlozyc marszalek Sejmu Bronislaw
Komorowski, najbardziej aktywny w swietowaniu, a w tamtym czasie przeciwnik
porozumienia przy Okraglym Stole.

Zadanie rzeczywiscie zostalo wykonane. Wystarczy spojrzec, ile czasu trwaly
rzady elit Okraglego Stolu, a ile rzady Jana Olszewskiego i Jaroslawa
Kaczynskiego.

Tamte rzady w wiekszosci forsowaly takie zmiany polityczne i gospodarcze,
które nie uwzglednialy potrzeby uzyskania ze strony opinii publicznej zgody
czy jakiejs formy spolecznej akceptacji dla reform. "Usprawiedliwieniem" dla
ich przeprowadzenia byly "oczywiste" demokratyczne reguly glosowania, czyli
tzw. sila wyborczej kartki. W polskim pojmowaniu obywatelskiej demokracji to
jednak zbyt malo. Panstwo nie zaistnialo jako wspólne, powszechne dobro
swoich obywateli.

Nie podjeto elementarnego wysilku, by najpierw przyblizyc obywatelom pojecie
wlasnego panstwa, z którym przez 50 lat nie mieli do czynienia. PRL byla
jedynie atrapa panstwa, w którym tylko wybrani czuli sie dobrze. Leszek
Balcerowicz, czlonek PZPR, wspomina, ze przez wiele lat PRL zajmowal sie
glównie reformowaniem socjalizmu. Nie mial wizji Polski wolnej, suwerennej
politycznie i gospodarczo, nie wierzyl tez w upadek ZSRS. Do likwidacji
socjalizmu w gospodarce przystapil wraz z likwidowaniem socjalistycznego
panstwa, to jest w 1989 roku. Do dzis uwaza, ze wszystko to, co jest w
gospodarce panstwowe, jest zle, bo jest socjalistyczne. Próby utrzymania
przez panstwo wplywu na niektóre dziedziny zycia gospodarczego sa, jego
zdaniem, szkodliwe, a obrona takiej wizji gospodarki to czysty populizm. Oto
droga dawnego doktrynera-komunisty do doktrynera-liberala.

W miejsce PRL, panstwa-atrapy, powstalo panstwo, które po 20 latach ledwie
zaspokaja najistotniejsze, wrecz podstawowe problemy i oczekiwania swoich
obywateli. Ta atrapa z roku na rok stanowi coraz wieksze zagrozenie dla
zycia, zdrowia i wolnosci obywateli. Twórcy tej atrapy, zadowolone z siebie
elity Okraglego Stolu, peerelowski serwilizm zamienili w europejska odmiane
klientyzmu. Nie sa zainteresowani zmianami w panstwie, gdyz panstwo nigdy
nie stanowilo dla nich samoistnej, najwyzszej wartosci.

Objecie urzedu prezydenta przez Donalda Tuska czy tez przez kazdego, kto
przez ostatnie 20 lat nie potrafil identyfikowac sie z polskim nurtem
niepodleglosciowym, przyspieszy dalsza marginalizacje panstwa polskiego. I
chociaz sondaze potwierdzaja wciaz duza przewage Donalda Tuska nad Lechem
Kaczynskim w walce o przyszla prezydenture, to jednak powoli, ale
systematycznie ona maleje. Nie wiemy, czy prezydentowi wystarczy czasu, aby
nadrobic straty, i czy, jak mówia politolodzy, uda mu sie jeszcze bardziej
"ocieplic" swój wizerunek. Niestety, to "ocieplenie" moze okazac sie
wazniejsze niz jego dotychczasowy dorobek jako prezydenta czy jego nowy
program wyborczy, gdyz jak kiedys zauwazyl Zbigniew Herbert, spoleczenstwo
nasze zyje w stanie "zapasci semantycznej", czyli w takim stanie ducha, w
którym nasze pojecia o rzeczach, wartosciach, ideach nadal pozostaja w
stanie dewastacji, z premedytacja podtrzymywanej przez wiekszosc mediów.

Wojciech Reszczynski
Felieton ukazal sie w dzisiejszym wydaniu "Naszego Dziennika"

http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=6888&Itemid=4

(ar)

W dewastacji semantycznej

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona