Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   W odpowiedzi Jarosławowi Kaczyńskiemu

W odpowiedzi Jarosławowi Kaczyńskiemu

Data: 2010-08-08 22:37:52
Autor: Bogdan Idzikowski
W odpowiedzi Jarosławowi Kaczyńskiemu
Paweł Lisicki

W piątek po południu strona pis.org.pl zamieściła wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w całości niemal poświęcony polemice z moim czwartkowym felietonem "Polska droga do zapateryzmu"

Jakiż może być większy dowód uznania dla publicysty, jeśli w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta, wkrótce po jego pierwszym orędziu, najważniejszy polityk opozycji miast skomentować słowa swego rywala, woli zająć się rozprawą z tezami dziennikarza? Powinienem się zatem cieszyć. I tak było. Tyle że moja radość nie trwała długo, gdyż rzut oka na tekst rozmowy pokazał, że o żadnej polemice, o żadnej wymianie argumentów czy o przedstawieniu racji mowy być nie może.

Zamiast tego posypały się razy i wyzwiska. Przeczytałem otóż, że napisałem "bzdury, i to bzdury wierutne, odrażające", że "z powodu oportunizmu czy radykalnego braku odwagi pewni ludzie, którzy głoszą mocno idee katolickie, a mają czasem duże kłopoty z wcielaniem ich we własnym życiu, posuwają się do bzdur, kłamstw, tego rodzaju obrzydliwości", że, ponownie, jestem "hiperoportunistą". Jak na to odpowiedzieć?


Mógłbym posłużyć się językiem prezesa, w końcu i ja znam trochę inwektyw, ale, prawdę powiedziawszy, w wiejskich bitkach, gdzie po kolana w błocie stoi naprzeciw siebie dwóch biedaków i okładają się cepami ile wlezie, a gapie z uciechą biją brawo, nie gustuję. Jarosław Kaczyński musi sobie poszukać innego partnera do takich zmagań.

Przed jedną uwagą nie umiem się wszelako powstrzymać. Występuje prezes PiS w roli jedynego sprawiedliwego, sędziego cudzych sumień i intencji, niezłomnego obrońcy prawdy o Smoleńsku. Jak zatem wytłumaczyć fakt, że przez kilka miesięcy po katastrofie głoszenie owej prawdy zawiesił na kołku? Tłumaczył, bardzo szlachetnie, że nie chciał, by tragedia smoleńska stała się przedmiotem kampanii. Tylko jakoś mało mnie to przekonuje.

Bo mam wrażenie, że prezes nie wspominał o obecnych oskarżeniach wobec rządu i Bronisława Komorowskiego po prostu z wyrachowania. Albo sam zrozumiał, albo też dał się przekonać, na jedno wychodzi, że dla zdobycia władzy musi pokazać inną twarz, posługiwać się innym, łagodnym językiem. Czy to nie oportunizm? A może gorsza od niego obłuda? Lekarzu, nim zabierzesz się za innych, ulecz samego siebie.

Zastanawiałem się, co aż tak rozsierdziło Jarosława Kaczyńskiego. Po lekturze wywiadu nie mam już wątpliwości, że prawda. Przypomnę, iż napisałem, że w sporze o krzyż Kaczyńskiemu chodzi nie o symbol religijny. Napisałem też, że PiS tylko pozornie godzi się na tablicę upamiętniającą wszystkie ofiary katastrofy; chodzi mu o pomnik lub obelisk, który będzie wyrażał wielkość Lecha Kaczyńskiego.

I dokładnie to powiedział prezes PiS: "Przede wszystkim jednak nie można zapominać, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Chodzi o to, by nie powstał pomnik, pomnik, który siłą rzeczy będzie pomnikiem Lecha Kaczyńskiego (.) Jestem przekonany, że pamięć o Lechu Kaczyńskim się przebije, i że zostanie On należycie uczczony nie tylko w Warszawie, ale i w całym kraju - zresztą pierwsze jego pomniki już powstają - i że walka z pamięcią o Nim zakończy się klęską".

więcej:

http://blog.rp.pl/lisicki/2010/08/08/w-odpowiedzi-jaroslawowi-kaczynskiemu/

W odpowiedzi Jarosławowi Kaczyńskiemu

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona