Data: 2012-08-15 14:27:59 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
W sierpniu 1920 kler uciekł z Warszawy do Poznania | |
Umiłowani w Prawdzie Siostry i Bracia!
Według piłsudczykowskiej legendy, ukutej jeszcze w okresie międzywojennym i obowiązującej tu i ówdzie do dzisiaj, bitwa warszawska w zamyśle i wykonaniu była dziełem i chwałą Komendanta, czyli Wodza Naczelnego, oczywiście przy znaczącym o ile nie w ogóle decydującym wsparciu Niepokalanej Dziewicy. Legenda, jak zresztą inne tego typu przekazy odbiega znacznie od rzeczywistości. Jeszcze w roku 2000, a więc przy okazji 80-tej rocznicy, ukazało się nowe i rozszerzone wydanie znakomitej pracy Mieczysława Pruszyńskiego "Wojna 1920". Autor we wspomnianym dokumentowanym przewodzie wolnym od ideologiczno-religijnego etosu przypomina oczywiste fakty. Józef Piłsudski bitwą warszawską nie dowodził. 12 sierpnia wieczorem wyjechał z Warszawy, odwiedził konkubinę i córkę Wandę (urodzona w lutym 1918) i wrócił do Puław gdzie dokonał przeglądu wojsk, tak zwanej grupy uderzeniowej. Do Warszawy przyjechał 18 sierpnia, gdy bitwa była już rozstrzygnięta i wojska sowieckie od dwóch dni pozostawały w wycofywaniu. Dużo trudniejsze zadanie w dniach 13-17 sierpnia przypadło dowódcom armii krwawiących pod Radzyminem i Modlinem, aniżeli Piłsudskiemu... Jego grupa uderzeniowa znad Wieprza nacierała w kierunku północno-wschodnim prawie nie napotykając oporu, gdyż główne siły przeciwnika zostały związane i pobite przeciwuderzeniem armii Hallera i Sikorskiego. Pod nieobecność Józefa Piłsudskiego, ciężar dowodzenia całością bitwy spadł na barki Szefa Sztabu Generalnego - generała Tadeusza ROZWADOWSKIEGO. Przypisywanie "planu bitwy" Piłsudskiemu jest również legendą. W istocie został on opracowany w postaci rozkazu (rozkaz Nacz.Dow. 8358/III z dnia 6 sierpnia 1920 - wg Żołnierza Polskiego) 10 sierpnia przez generała Rozwadowskiego i generała francuskiego Maxime Weyganda. Piłsudski jedynie zaaprobował ten rozkaz bez entuzjazmu, jak później napisał nie mogąc sobie najwięcej dać rady z nonsensami założenia dla bitwy. Piłsudski miał bowiem inną koncepcję, chciał znacznie wzmocnić grupę uderzeniową w rejonie Puław kosztem północnego frontu, czemu Rozwadowski i Weygand byli przeciwni. Cudu zatem żadnego nie było. Prawdziwy "cud" zdaniem autora książki - zdarzył się pod Ciechanowem, gdzie 203 Ochotniczy Pułk Ułanów szczęśliwym przypadkiem zniszczył jedyną radiostację 4 armii sowieckiej i pozbawił ją łączności z dowodzącym frontem Michaiłem Tuchaczewskim, co w konsekwencji wyeliminowało tę silną armię z bitwy. Reasumując - pisze autor - dochodzimy do wniosku, że wbrew ogólnie przyjętej opinii, zwycięstwa w bitwie warszawskiej nie zawdzięczamy ani "genialnemu" planowi Piłsudskiego (którego po prostu nie było), ani też jakiemuś nadprzyrodzonemu "Cudowi nad Wisłą". Dla przedwojennego społeczeństwa wychowanego w duchu skrajnie katolickim musiało być szokujące, że pierwszy obywatel kraju poślubił rozwódkę, z drugą żoną żył przez wiele lat w konkubinacie (czyli związku niesakramentalnym) i jeszcze przed kolejnym ślubem miał z nią dwoje dzieci. Dla piłsudczykowskich biografów Marszałka jak i dla Kościoła, tych odchyleń od normy prawomyślności było stanowczo za dużo. Dlatego naród nie wiedział absolutnie nic. Takich białych plam, faktów skrywanych, bo kompromitujących lata międzywojenne jest więcej. Przyjęło się pisać o legendzie, o kulcie Piłsudskiego tylko w samych superlatywach. W sprawach religii był indyferentny. W 1899 roku, aby zawrzeć związek małżeński z rozwódką przeszedł na wyznanie ewangelicko-augsburskie. A Hallerowi miał powiedzieć, że Polacy w sprawach religii "to kupa idiotów".W rzetelnej ocenie zawdzięczamy to zwycięstwo: 1. Piłsudskiemu, który faktycznie podjął ryzykowną, ale słuszną decyzję stoczenia bitwy według założeń Rozwadowskiego i Weyganda, 2. Dowodzącym w tej bitwie generałom Sosnkowskiemu, Hallerowi, Sikorskiemu i Rozwadowskiemu, 3. I oczywiście waleczności i poświęceniu naszych wojsk. W pełni doceniając wysiłek naszych dowódców i żołnierzy - wydaje się jednak niewątpliwe, że zwycięstwo nad Wisłą zawdzięczamy przede wszystkim błędom dowództwa rosyjskiego. Nie przysparza również chwały Piłsudskiemu małostkowość z jaką potraktował współuczestników zwycięstwa. Rolę Weyganda (odznaczony w lutym 1922 roku przez władze Łotwy za wywalczenie niepodległości tego kraju) usiłował systematycznie pomniejszać, nawet nie pożegnał go osobiście przy wyjeździe z kraju. Generałowie Józef Haller i Władysław Sikorski zostali rychło odsunięci na boczny tor. Najsmutniejszy los spotkał generała Tadeusza Rozwadowskiego i Włodzimierza Zagórskiego (który był niebezpiecznym świadkiem wydarzeń, gdyż kierował sztabem frontu północnego). Obaj zostali po zamachu majowym (1926) aresztowani i przez pół roku byli więźniami na Antokolu w Wilnie. Po zwolnieniu gen. Zagórski po kilku dniach zaginął w okolicznościach wskazujących na zbrodnię, a gen. Rozwadowski zmarł po paru miesiącach, też w niezbyt jasnych okolicznościach. Rozpatrywanie zatem wspomnianych zdarzeń wojennych w aspekcie cudu czyli zrządzenia Opatrzności, to ironia i kpina z heroicznej walki żołnierza polskiego. To głupota i przejaw ograniczonych umysłów katolickiego ciemnogrodu. Można religijnym spekulantom zadać pytanie: "a gdzie była Opatrzność jak ginął żołnierz polski pod nawałą sowiecką która zbliżała się do Wisły"?, "jak to Opatrzność pozwalała pozbawiać życia swoich katolickich wyznawców jedynie prawdziwej religii, pod ciosami fałszywego "prawiesławia" czy raczej bezbożnego w ogóle bolszewizmu"? "Jak to Opatrzność miała wspomagać innowiercę, heretyka w osobie Józefa Piłsudskiego" - przecież takim, według nauki Kościoła, tylko Szatan sprzyja! W jednej z legend cud miał być efektem współdziałania najświętszej Marii Panny Zawsze Dziewicy i wyniesionego na patrona Polski - Andrzeja Boboli. Zajmijcie się zatem rzetelną oceną zdarzeń, a cuda pozostawcie ogłupiaczom od teologii i nauczycielom religii dla maluczkich. -- -- -- -- -- -- - Rocznik tygodnika "Żołnierz Polski" z roku 1922 nie wspomina ani słowem w ogóle o śmierci księdza o nazwisku Ignacy Skorupka. W numerze 35 (314) z datą 27 sierpnia 1922 (Niedziela) poświęconym "bitwie warszawskiej" jest artykuł o bitwie pod wsią Ossowo. Dnia 13 sierpnia 1922 odbyły się tam uroczystości (msza święta) "na bratniej mogile obrońców Warszawy". Nic na temat śmierci jakiegoś księdza. Nie ma takiego nazwiska wśród odznaczonych krzyżem VM i innymi medalami. Nawet pośmiertnie. Kto i na czyje zamówienie dorobił temu kapłanowi "maskę" bohatera narodowego. Kto i w imię jakiej "prawdy" fałszuje historię? Już te dwie wersje jego śmierci trącają myszką i wywołują znaczące przymrużenie oka.. Prawda jest taka, że pod groźbą nawały bolszewickiej większość kleru warszawskiego uciekła do Poznania. http://forum.tvp.pl/index.php?topic=33604.0 -- Islam: wysadź się w powietrze, odbierz siedemdziesiąt dwie dziewice. |
|
Data: 2012-08-15 14:56:47 | |
Autor: mkarwan | |
W sierpniu 1920 kler uciekł z Warszawy do Poznania | |
Grzegorz Z.:
"plwam na wasze sakramenta" i na ten wasz kościół. https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/380f491375cfb03f?hl=pl Tchórz ukrywający sie za anonymizerem From: "Grzegorz Z." <dr_gawron@lorraine.net> Newsgroups: pl.soc.polityka,pl.soc.religia Subject: W sierpniu 1920 kler =?iso-8859-2?Q?uciek=B3_z_Warszawy_do_Poznania?= Date: Wed, 15 Aug 2012 14:27:59 +0200 Organization: O.N.I. Lines: 113 Message-ID: <k0g4kc$k73$1@dont-email.me> Mime-Version: 1.0 Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2" Content-Transfer-Encoding: 8bit Injection-Date: Wed, 15 Aug 2012 12:27:56 +0000 (UTC) Injection-Info: mx04.eternal-september.org; posting-host="de9d16f85b83428eb4b47f12c3bfa979"; logging-data="20707"; mail-complaints-to="abuse@eternal-september.org"; posting-account="U2FsdGVkX18mBkfVbEeq0VJkvguJ+2C7Dm8i6UH+Jtc=" User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.84pl X-Face: $@a@an*~dKws|38KZ9]CZ[^LAC;_FuuRAB.mcj^sU/_r.U8Q.$3p\mvXQwHkH}uLL}zKFfg g&d9z1dP6/\V=4WM~##z4J[{Pn9"sKLm Cancel-Lock: sha1:9jDJs0SFnqyAft4sZ5+VmjkTSaM= |
|