Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   W trzecią rocznicę

W trzecią rocznicę

Data: 2013-04-10 00:19:18
Autor: Marek Woydak
W trzecią rocznicę

Osoby angażujące się w obywatelskie śledztwo smoleńskie są systematycznie
oczerniane i dyskredytowane w oczach polskiej opinii publicznej przez
rządowe media oraz komisję Millera - piszą prof. Wiesław Binienda i mecenas
Maria Szonert w tekście podsumowującym dotychczasowe ustalenia po trzech
latach od katastrofy smoleńskiej.

Trzecia rocznica katastrofy smoleńskiej to ważny moment dla Polaków. Mamy
za sobą całą serię bolesnych doświadczeń rodzin oraz kompromitacji organów
państwa w tej sprawie.

Dopiero z perspektywy czasu można lepiej zrozumieć znaczenie tragedii
smoleńskiej, jej kontekst, przyczyny i skutki. Pierwszą rocznicę tej
tragedii obchodziliśmy w szoku po upokorzeniu doznanym w wyniku ustaleń
raportu MAKu, ale z nadzieją, że Polska odpowie na rosyjskie zarzuty i
zniewagę. Drugą rocznicę smoleńską obchodziliśmy w szoku po raporcie
komisji Millera, która zgodnie z wytycznymi Rosji zignorowała swoje własne
wcześniej zgłoszone uwagi i powieliła raport MAKu. Dopiero dziś, po
dogłębnej analizie obu raportów oraz po ciosach zadanych przez polską
prokuraturę zarówno samemu śledztwu jak i rodzinom ofiar, pełen obraz
tragedii smoleńskiej zaczyna być czytelny. Dopiero w trzecią rocznicę
katastrofy mamy pełną jasność, że śledztwo rosyjskie zostało przeprowadzone
z pogwałceniem podstawowych norm badania wypadków lotniczych, że śledztwo
polskie opierało się na rosyjskim nierzetelnym śledztwie, że rząd polski
zaniechał wszelkich działań w tej sprawie i zdał się całkowicie na dobrą
wolę Rosji, oraz że polska prokuratura dopuściła się skandalicznych
zaniedbań i zaniechań podstawowych czynności procesowych w tej sprawie. Tak
więc abstrahując od samej katastrofy, sposób przeprowadzenia śledztwa
smoleńskiego zarówno przez stronę rosyjską jak i polską jest demonstracją
braku szacunku dla poległych w Smoleńsku przywódców Państwa Polskiego.
Pamięć o tych, którzy zginęli składając hołd rodakom pomordowanym z rozkazu
katyńskiego łączy wielu ekspertów i naukowców z całego świata wspierających
prace Zespołu Parlamentarnego ds. Badania Katastrofy Smoleńskiej. Od wielu
miesięcy niestrudzenie prowadzą oni żmudne i skomplikowane badania w celu
wyjaśnienie przyczyn i okoliczności tej największej powojennej polskiej
tragedii.
 Przygotowanie Wizyty
 Większość istotnych faktów dotyczących przygotowania wizyty prezydenckiej
delegacji w Katyniu jest objęta ścisłą tajemnicą. Tak więc do dziś nie
wiadomo, kto podjął decyzje, aby grupę najwyższych rangą generałów Wojska
Polskiego skierować do Tupolewa, dlaczego jedyny zapasowy samolot uległ
tego dnia awarii, czy rzeczywiście system bezpieczeństwa na lotnisku w
czasie odlotu Tupolewa nie działał, i czy prawdą jest, że system
komputerowy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i innych urzędach
państwowych padł ofiarą cyberataku tego dnia. Natomiast wiemy z całą
pewnością, że w godzinach wieczornych w przeddzień tragedii smoleńskiej
Dyżurna Służba Operacji Sił Zbrojnych RP przekazała do Centrum Operacji
Powietrznych w Warszawie informację o zagrożeniu atakiem terrorystycznym
jednego z samolotów Unii Europejskiej. Komunikat ten podały w dniu
katastrofy niektóre serwisy informacyjne w kraju. Niestety nic nie wiadomo
o dalszych losach tego komunikatu. Znikł on zarówno ze stron internetowych
jak i z naszej pamięci.
 Warto również wspomnieć, że sprawa generalnego remontu Tu-154M w Samarze w
grudniu 2009 roku do dziś nie została ani zbadana ani wyjaśniona.
 Ramifikacje Prawne
 Wprawdzie trudno w to uwierzyć, ale rząd polski dopuścił do tego, aby
śledztwo katastrofy smoleńskiej zostało przeprowadzone poza nawiasem prawa.
W dniu katastrofy z mocy prawa obowiązywało dwustronne porozumienie między
Polską a Rosją w sprawie współpracy lotnictwa wojskowego. Trzeciego dnia
Premier Putin stanął na stanowisku, że lot do Katynia był cywilną
pielgrzymką, w związku z czym katastrofa smoleńska winna być badana według
Międzynarodowej Konwencji Lotnictwa Cywilnego zwanej Konwencja Chicagowska.
 Rząd polski wyraził na to zgodę. Wkrótce potem organizacja nadzorująca
implementację Konwencji Chicagowskiej oświadczyła, że Polski Tu-154M
należący do 36 pułku polskiego lotnictwa wojskowego, który w locie o
statusie 'Head' uległ katastrofie w Smoleńsku nie był statkiem powietrznym
cywilnym. Był to statek powietrzny państwowy w klasycznym tego słowa
znaczeniu. Dlatego też badanie katastrofy smoleńskiej nie mogło podlegać
jurysdykcji Konwencji Chicagowskiej, która stosuje się wyłącznie do statków
powietrznych cywilnych. W tej sytuacji Rosja oświadczyła, że wprawdzie
Konwencja Chicagowska nie ma zastosowania, ale Rosja sama się zobowiązuje
przeprowadzić śledztwo smoleńskie według załącznika 13 do tejże konwencji.
Strona polska ponownie nie oponowała. W efekcie Rosja pogwałciła niemalże
wszystkie normy badania wypadków lotniczych i większość przepisów
załącznika 13. Ponieważ jednak strona polska zgodziła się na procedowanie
poza ramami prawnymi zarówno konwencji chicagowskiej jak i umowy
dwustronnej, śledztwo znalazło się w luce prawnej, która nie daje stronie
polskiej mechanizmu egzekwowania od Rosji należytego przeprowadzenia
śledztwa. Krótko mówiąc zdaje Polskę na dobrą wolę Rosji.
  Analiza Techniczna
 Tymczasem zarówno niezależni eksperci współpracujący z Zespołem
Parlamentarnym jak i biegli polskiej prokuratury dokonali w ciągu
ostatniego roku istotnych ustaleń wskazujących na fałszowanie, niszczenie i
manipulowanie dowodami. Udowodnili też poza wszelką wątpliwość, że wnioski
zawarte w raporcie MAKu i komisji Millera są nieprawidłowe, oraz
stwierdzili, że Tupolew uległ katastrofie w wyniku eksplozji, jaka miała
miejsce w powietrzu, na niskiej wysokości.
 Hipoteza wybuchu od pierwszych dni po katastrofie budziła wśród Polaków
niezdrowe emocje.
 Do momentu ogłoszenia w Rzeczypospolitej artykułu informującego, że polscy
biegli wykryli środki wybuchowe na wraku Tupolewa, o wybuchu w Smoleńsku,
tak jak kiedyś o mordzie w Katyniu, nie wolno było głośno mówić. Jednak
histeryczna reakcja władz oraz żałosne wysiłki polskiej prokuratury, aby
zataić wyniki badań przeprowadzonych przez polskich biegłych jesienią 2012
roku w Smoleńsku przełamały niepisane tabu i dziś można już prowadzić
racjonalną debatę nad przesłankami wskazującymi na wybuch w Tupolewie.
 Na eksplozje w powietrzu wskazuje wiele dowodów. Jak wynika m.in. z
rosyjskiego protokołu oględzin miejsca zdarzenia z dnia katastrofy, rozpad
samolotu w powietrzu rozpoczął się w odległości ok. 50 metrów przed
pancerną brzozą, w miejscu gdzie czarne skrzynki wykazały drgania silników
samolotu oraz awarie generatorów prądu. Według protokołu oględzin miejsca
zdarzenia wiele mniejszych i większych fragmentów samolotu wisiało na
drzewach, leżało na dachach pobliskich budynków, oraz pokrywało wąwóz i
obszary, nad którymi przelatywał Tupolew. Kilkadziesiąt metrów za brzozą
nastąpiło urwanie końcówki lewego skrzydła w taki sposób, że krawędź
przednia tego skrzydła (sloty) nie została zniszczona, a rekonstrukcja
skrzydła wykazała powstanie ogromnej dziury wewnątrz, za krawędzią
przednią. Skrzydło to urwało się w miejscu ukrytego sygnału TAWS 38, gdzie
też prawdopodobnie nastąpił wybuch kadłuba, który spowodował rozprucie się
środkowej części kadłuba wzdłuż osi oraz otwarcie i wywiniecie ściany z
sufitem na jedną stronę i drugiej ściany na przeciwną stronę. Taka
konfiguracja środkowej części kadłuba została zarejestrowana na zdjęciach z
wrakowiska. Symulacja wybuchu kadłuba przeprowadzona przez Sandia National
Lab, która tłumaczy zachowanie się kadłuba po wybuchu, zgadza się z
konfiguracja kadłuba w Smoleńsku zarejestrowaną na zdjęciach z wrakowiska.
 W tym samym czasie, kiedy środkowa część kadłuba ulegała rozpruciu, przód i
tył samolotu zostały od niego oderwane. Tak wiec z wysokości ok. 30 metrów
gdzie najprawdopodobniej nastąpił wybuch spadło na ziemię tysiące
fragmentów samolotu, niektóre większe części kołami do góry, inne kołami do
dołu. Dlatego też nie ma śladu krateru na wrakowisku. Krater taki musiałby
powstać gdyby w miękkie podłoże runął cały samolot, jako jedna masa.
 Na wybuch wskazuje również stan zwłok. Rzadko spotykane rozczłonkowanie i
rozrzut zwłok, fakt, że wiele ciał na wrakowisku zostało znalezione bez
odzieży wierzchniej, oraz znalezienie szczątków ludzkich przed miejscem
pierwszego kontaktu samolotu z ziemia, to tylko nieliczne przykłady z całej
masy faktów wskazujących na wybuch. Obecność środków wybuchowych
zidentyfikowana przez polskich biegłych została potwierdzona przez
niezależne specjalistyczne badania laboratoryjne fragmentów ubrania jednej
z ofiar wykonane na zlecenie rodziny.
 Dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej były systematycznie niszczone,
manipulowane, zatajane i fałszowane. Przykładowo protokół oględzin miejsca
katastrofy, w tym rozkładu szczątków samolotu i zniszczeń drzew zrobiony
przez rosyjskich prokuratorów w kilka godzin po katastrofie został
udostępniony dopiero w 2013 roku. Dokument ten wskazuje, że słynna pancerna
brzoza miała jedynie złamany czubek na wysokości 1 metra od góry.

 Ponadto szeroko znane są fakty przeniesienia fragmentu samolotu w nocy z
11 na 12 kwietnia 2010 roku, czy też rażąco błędna interpretacja nagrań z
kabiny pilotów, ukrycie na mapie bardzo istotnego punktu TAWS 38, oraz brak
połowy sekundy danych natychmiast po sygnale TAWS38, kiedy to samolot
gwałtownie zmienił kierunek lotu i zaczął spadać. Ponadto trajektoria
pionowa wyznaczona za pomocą sygnału TAWS udowadnia, że samolot nie
znajdował się na wysokości 5-7 metrów nad ziemią w okolicy pancernej
brzozy. Jednak nawet gdyby był na takiej wysokości i uderzył w brzozę, to w
wyniku tego zderzenia nie mógł utracić 6 metrów lewego skrzydła, jak
twierdzą obie komisje. Są to jedynie przykłady całej masy problemów
wynikających z raportów MAK i Millera.
 Niestety, progres w dochodzeniu do prawdy o katastrofie smoleńskiej jest
okupiony wysoką ceną. Osoby angażujące się w obywatelskie śledztwo
smoleńskie są systematycznie oczerniane i dyskredytowane w oczach polskiej
opinii publicznej przez rządowe media oraz komisję Millera.
 Kilka osób związanych z obywatelskim śledztwem smoleńskim zmarło w
niewyjaśnionych okolicznościach. W październiku 2012 roku Remigiusz Muś,
pilot polskiego YAKa 40, który wylądował w Smoleńsku na krótko przed
Tupolewem, został znaleziony martwy w piwnicy swojego bloku. Remigiusz Muś,
który po wylądowaniu w Smoleńsku rozmawiał z załogą nadlatującego Tupolewa
oraz przysłuchiwał się rozmowie kapitana Protasiuka z rosyjską wieżą
kontroli lotów, był najważniejszym świadkiem w śledztwie smoleńskim.
 Nie tylko naukowcy, dziennikarze i świadkowie są prześladowani za Smoleńsk.
Również rodziny ofiar katastrofy są traktowane przez rząd, media i
prokuraturę w sposób okrutny. Przypomnijmy tylko niektóre ciosy, jakie
spadły na rodziny ofiar.
 Szczątki ciał ich najbliższych nie zostały dokładnie zebrane z miejsca
katastrofy. W efekcie szczątki ofiar, szczególnie z kabiny, w której
znajdowali się generałowie, były dowożone do kraju przez kilka tygodni,
kremowane za radą przedstawicieli rządu, a następnie oddawane rodzinom w
celu tzw. dochowków.
 Dziś wiadomo, że nikt z Polaków nie był obecny w momencie zamykania i
lakowania trumien w Moskwie. Wiadomo również, że w czasie identyfikacji
zwłok w Moskwie rodziny poinformowano, że nie będzie im wolno otwierać
trumien w Polsce. Z niewiadomego powodu polska prokuratura zaniechała
przeprowadzenia autopsji zwłok po powrocie trumien do kraju, mimo, że prawo
polskie nakłada na prokuraturę obowiązek przeprowadzenia autopsji z urzędu,
jeśli zgon obywatela polskiego następuje zagranicą.
 Telefony komórkowe ofiar katastrofy nie zostały rodzinom zwrócone. Znane są
przypadki niszczenia rzeczy osobistych ofiar katastrofy przez polskie
władze bez zgody rodziny, oraz kradzieży kart kredytowych ofiar z miejsca
katastrofy przez Rosjan.
 Raporty sądowo-medyczne otrzymane z Rosji okazały się w takim stopniu
nieprawidłowe, że zaistniało podejrzenie pomylenia zwłok. W efekcie sześć
ciał do tej pory ekshumowanych pochowano w niewłaściwych grobach. Ten stan
rzeczy powoduje, że pozostałe rodziny nie mają żadnej pewności, że w ich
rodzinnych grobach rzeczywiście zostali pochowani ich najbliżsi.
 W trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć, że legitymacja
demokratycznej władzy opiera się na odpowiedzialności rządzących i
uczciwości w relacjach międzyludzkich, a nie na użyciu siły, podstępu,
przekupstwa i kłamstwa. Musimy pokonać strach i obalić mury, które uwięziły
prawdę smoleńska. Nie wolno nam ustawać w dochodzeniu do prawdy gdyż tylko
prawda zagwarantuje nam bezpieczną i godną przyszłość oraz zapewni Polsce
niepodległy byt.

prof. Wiesław Binienda, mecenas Maria Szonert

W trzecią rocznicę

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona