Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   WON PO-wski APARATCZYKUna fora uGW i inne UBECKIE!!!!

WON PO-wski APARATCZYKUna fora uGW i inne UBECKIE!!!!

Data: 2010-04-15 16:54:43
Autor: ColgatesBilly
WON PO-wski APARATCZYKUna fora uGW i inne UBECKIE!!!!
"karwanjestkretynem" <Brońmy RP przed pisem@..pl> wrote in message news:hq74rk$isk$1inews.gazeta.pl...
To nie był drugi Katyń ani Samosierra, ani nawet polski 11 września. Śmierć nie była wpisana w ich wyprawę.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje się post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy go skrzywdzili - tak mówią nawet wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi docenić swoich bohaterów? No właśnie, co to za naród

Polska przeniosła się w sferę sacrum. Ciągnie nas na place, ulice. Nie chodzi tylko o żal. Gdy w jednym miejscu ginie tylu ludzi, w tym głowa państwa, trzeba się zebrać, żeby jakoś odzyskać równowagę.


Może też mamy jako naród z taką historią szczególną skłonność do przeżywania tragedii? Może odpowiadają nam takie zbiorowe przeżycia, tak jak Brazylijczykom odpowiada karnawał?

No to mamy swój śmiertelny karnawał - po zdarzeniu, które nie miało prawa się zdarzyć.

Wielka dawka emocji, całe to rozedrganie, pomieszane z obrzędowością, jest na razie przeżyciem, chaotycznym ruchem, niepoddanym obróbce intelektu, niezamienionym w poczynania, w szczególności w ruchy polityczne. Ale już zaczynają się prace umysłu, wyciągane są pierwsze wnioski.

Drugi Katyń, czyli figura ofiary

Cierpienie szuka uzasadnienia.

Gdy ginie tylu ludzi, zwłaszcza ludzi ważnych, chciałoby się, by ich śmierć miała jakiś sens. Oczywiście lot do Smoleńska był podróżą służbową, można więc powiedzieć, że polegli w służbie publicznej.

Ale to mało. Tropy podsuwa święte polskie miejsce - Katyń. Na tysiąc sposobów odmieniany jest podwójny sens katastrofy oparty na tym skojarzeniu. Prezydent i jego goście zginęli nieopodal grobów tysięcy Polaków wymordowanych przez sowiecki totalitaryzm, w drodze na uroczystości, które miały uczcić pamięć ofiar. To fakt. Ale czy to czyni z samolotowej katastrofy kolejną narodową ofiarę?

Ofiara z życia - to brzmi lepiej niż ofiara wypadku. Ale co jest bliższe prawdy?

To nie był drugi Katyń ani Termopile, ani Samosierra, ani nawet polski 11 września.

Śmierć nie była w żaden sposób wpisana w ich wyprawę.

Nie padli ofiarą żadnej ideologii. W ataku na World Trade Center przypadkowi nowojorczycy ginęli w wyniku obłędnej wojny, na polską delegację nikt nie nastawał.

Serce domaga się - jak to ujął Janusz Majcherek "nienadaremności ofiar". Ale tak nie było. Lecieli na ważną narodową mszę, ale nie było żadnego powodu, by stała się to msza żałobna.

Timothy Garton Ash zwraca uwagę, że dzięki katastrofie świat przypomniał sobie o zbrodni w Katyniu i że doszło do przełomu w relacjach z Rosją. To prawda, to wspaniałe wiadomości. Ale cóż to byłoby za absurdalne uzasadnienie śmierci naszego Prezydenta, naszych rodaków?

Ich życie miało sens, każde z nich szukało sensu, czasem odkrywamy to dopiero teraz. Życie sens miało, śmierć - nie.

Znajdzie się winny?

Rozpacz szuka winnych.

Katyń i Rosja - to dla narodowej wyobraźni byłyby sygnały dostatecznie mocne, by wywołać szept podejrzeń. Na szczęście rosyjska reakcja jest jednoznaczna - słowiańskie emocje, szczere współczucie, pomoc na każdym szczeblu. Ani śladu mocarstwowej pychy, pełne partnerstwo w nieszczęściu i te wzruszające przeprosiny, że Polacy zginęli na rosyjskiej ziemi, w rosyjskim samolocie. Jak pisze rosyjski komentator, "poczucie taktu nigdy nie było silną stroną naszej polityki zagranicznej", ale "dzisiejsza tragedia stała się wyjątkiem".

Już tylko osoba na pograniczu manii prześladowczej mogłaby uważać - jak poseł PiS Artur Górski - że "Rosjanie mataczą" i "niewątpliwie Moskwa ponosi także moralną odpowiedzialność za tę katastrofę". Ale poseł - nawet jeśli wycofał się ze swych podejrzeń - wyraża nastroje Radia Maryja i takich paranoików może z czasem być więcej. Zwłaszcza że ich formacja myślowa jest oparta na nieufności - poseł obawia się, że "możemy nigdy nie poznać prawdy".



Makabryczną ilustracją szukania winnego była niedzielna homilia prałata przemyskiego Zbigniewa Suchego. "To mogło się wydarzyć w środę" - mówił prałat, objaśniając Boże zamiary. Ale w środę Donald Tusk doleciał bezpiecznie i jego katyńskie przemówienie - stwierdza kapłan - "wywołało zachwyt". Mało tego: "Już na drugi dzień liberalni politycy, opiniotwórczy Michnik od dawna niepiszący, zaproponowali posprzątać tropy pamięci z katyńskiego lasu, zapomnieć ślady profanacji znad charkowskich grobów. I może dlatego Bóg przypomniał wczoraj Polakom - po ludzku dramatycznie, nieludzko, ale po bożemu - inaczej, po swojemu, te słowa Psalmu 137 >nad rzekami Babilonu tam żeśmy siedzieli, płakali... <".

Innymi słowy: Tusk z Michnikiem chcieli zatrzeć pamięć pierwszego Katynia i dlatego Bóg zesłał Katyń drugi - poświęcił życie prawdziwych patriotów, by do tego nie dopuścić. To nadaje sens ofierze i stanowi jasne wskazanie na wroga: liberałowie, ateiści, z Rosją w tle.


Ktoś powie: obłęd. Ale ilu księży w Kościele, który często ustawia się w pozycji oblężonej twierdzy, odwoła się do mitu narodowej ofiary, sugerując, że byli tacy, którzy zawinili?

Czy winny nie okaże się premier, który wszak doleciał bezpiecznie? Dlaczego nie wziął na pokład Prezydenta?

Czy śmierć uszlachetnia?

Antyczna zasada, by o umarłych mówić albo wcale, albo dobrze (de mortuis aut bene aut nihil), oznacza, że wspominając, przemilczamy ich słabości. To wyraz szacunku dla nich, dla ich bliskich. Ta zasada pomaga przeżyć traumę i łagodzi obyczaje.

Ale może popychać do przesadnej korekty. Nagle okazuje się, że ofiary wypadku, a zwłaszcza politycy, którzy współtworzyli IV RP, to byli tout court zbawcy ojczyzny, jedyni prawdziwi patrioci i że zginęła cała elita.

Przede wszystkim dotyczy to samego Prezydenta, który - słyszymy na okrągło w telewizji - był mężem stanu wielkiego formatu, niesłychanie cenionym za granicą i tylko we własnej ojczyźnie krytykowanym, ośmieszanym. Idzie za tym pouczenie o postaci inwektywy: jeszcze ci, którzy Go tak traktowali, będą przepraszać, jeszcze będą tego żałować.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje się post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy Go skrzywdzili - tak mówią z ekranu wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi docenić swoich bohaterów?

Ostatecznym dowodem, że Lech Kaczyński był mężem stanu najwyższej rangi, który dopełnił swą biografię, składając ofiarę w Katyniu, jest decyzja, by pochować Go wraz z Marią Kaczyńską u boku marszałka Piłsudskiego na Wawelu. W atmosferze największej celebry, na jaką stać Rzeczpospolitą. Ten akt nastąpi, zanim wyjaśnimy okoliczności katastrofy, bez debaty o zasługach Prezydenta.

Sprawa jest delikatna, bo domyślamy się, że stoi za tym autentyczne uczucie braterskie Jarosława Kaczyńskiego. Ale jak by nie były czyste motywy, decyzja jest zła. Bo - jak to ujął jeden z protestujących studentów - Prezydent nie pasuje do tego towarzystwa królów, świętych i wieszczów.

Moja 91-letnia teściowa, która chciała głosować na Lecha Kaczyńskiego w wyborach 2010, jest wręcz oburzona. Dla ludzi przedwojennych Wawel to - jak to ujęła - serce Polski.

Nawet gospodarz Wawelu proponuje teraz, by przenieść na Wawel kolejnych zmarłych, co robi wrażenie rozpaczliwego ratowania pochopnego pomysłu, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie zapowiedzi Kościoła, że nowych pogrzebów tam już nie będzie.

Czy mamy powody do dumy?

Demonstracje pod papieskimi oknami pod hasłem "Nie na Wawel, na Powązki" to sygnał, że decyzja o pochówku naruszyła sacrum. Pomysł wyrywa nas ze stanu uniesienia i współczucia, u wielu budzi zdumienie, złość. Decyzja dla wielu nieadekwatna, niepoważna, czasem budzi nerwowy wybuch śmiechu.

Rzecz delikatna, aż chciałoby się ją przemilczeć. Ale to nie jest rodzinne święto. Wawelskie uroczystości w obecności przywódców Ameryki, Unii, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec mają być chwilą, gdy Polska przekaże światu komunikat nie tylko o swym żalu, ale miała też pokazać narodową godność, powagę, zdolność do kompromisu. Czy to będzie teraz możliwe? Czy narodowy dramat nie zamieni się w tragifarsę?

To przecież uderza nie tylko w wizerunek Prezydenta i pamięć po Nim. To odwraca uwagę od dostojeństwa uroczystości żałobnych poświęconych pamięci tych wszystkich, których zabrał w ostatnią podróż.

Z całym szacunkiem i życzliwością dla prezydenckiej pary, wiadomość o Ich pochówku na Wawelu jest trudna do przyjęcia dla znacznej części społeczeństwa. Zdeklarowani admiratorzy zmarłego Prezydenta, a także ludzie wyjątkowo poruszeni jego śmiercią, czują się z kolei w obowiązku bronić wawelskiej ceremonii, a wszelką krytykę odczytają jako bolesne potwierdzenie, że ich bohater nadal jest niedoceniany i niedoceniana jest ta Polska, którą chciał budować. Ich poczucie krzywdy wzrośnie.

Zamiast narodowej zgody nad grobem nieszczęsnego Prezydenta będziemy mieli konflikt i konfuzję.

Królewski pochówek Prezydenta w naturalny sposób narzuci język kampanii wyborczej. Realizacja testamentu politycznego Lecha Kaczyńskiego i dokończenie Jego misji przerwanej przez katyńską ofiarę, a wszystko ze wzgórzem wawelskim w tle - tak to może wyglądać. Rywalizacja wyborcza zamieni się w plebiscyt na wierność narodowej misji na miarę marszałka Piłsudskiego, sąsiada Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.

Ulecimy w absurd.

***

Z ekranu wciąż słyszę o żalu i o dumie. Dumę ma umacniać reakcja solidarności z Polską całego niemal globu. Oto przeżyliśmy coś wielkiego, straciliśmy kogoś wyjątkowego i cały świat nas podziwia.

Nie odczuwam dumy. Nie sądzę, że powinienem. Jestem raczej zrozpaczony z powodu tego nieszczęścia i nie mogę pogodzić się z tym, że doszło do wypadku.

Wbrew tym, którzy mówią o symbolicznym sensie tej ofiary, nie widzę sensu tej śmierci.

Wolałbym widzieć. Łatwiej byłoby mi myśleć o tych wszystkich, którzy stracili życie, których straciliśmy.

Pamiętajmy o ich dokonaniach. Żeby nie zniknęli w cieniu wawelskiego wzgórza.




http://wyborcza.pl/1,105841,7773800,Wawel___przerwana_zaloba.html?as=1&startsz=x


Przemysław Warzywny
--
"Benedykt XVI, który w Wielki Piątek w 2005 r. jeszcze jako kardynał wyznał "przerażenie brudem Kościoła", zmaga się dziś z największym kryzysem swego pontyfikatu sprowokowanym próbami oczyszczenia Kościoła z grzechów pedofilii."






WON PO-wski APARATCZYKUna fora uGW i inne UBECKIE!!!!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona