Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Walka między picem i pjn trwa nadal.

Walka między picem i pjn trwa nadal.

Data: 2011-01-04 08:42:32
Autor: Azor jest pedałem
Walka między picem i pjn trwa nadal.
Elżbieta Jakubiak: Sukces w kampanii prezydenckiej, choć nie zwycięskiej, stał się przyczyną rozpadu PiS

Polityka miłości przeciw prawdzie - tak według Jacka Kurskiego w wywiadzie dla "Rz" wyglądała kampania prezydencka Jarosława Kaczyńskiego realizowana przez panią i tych sztabowców, którzy dziś tworzą PJN.



Elżbieta Jakubiak, PJN: Jacek Kurski miesza tu pojęcia: polityczną poprawność z oczywistą w czasie żałoby po katastrofie smoleńskiej delikatnością i kulturą osobistą. On sam z domu jest dobrze wychowanym człowiekiem, więc to rozumie, ale jednocześnie stał się maczugą do wynajęcia.

Minęło już ponad pół roku od kampanii prezydenckiej, a politycy PiS i PJN ciągle przerzucają się oskarżeniami z nią związanymi.

Bo ewidentny sukces w kampanii, choć nie zwycięskiej, stał się przyczyną rozpadu PiS. Kurski ma pełną świadomość tego, że wraz ze swymi zwolennikami doprowadził do rozpadu partii. Chce zrzucić z siebie odpowiedzialność. Ale my nie przyjmiemy na siebie grzechu innych.

Innych, czyli kogo?

Jacka, Zbyszka Ziobry, wreszcie samego Jarosława Kaczyńskiego. To oni dzisiaj muszą w tej sprawie zmierzyć się ze swoją partią i wyborcami, a nie my.

Cała wina spada na nich?

Po kampanii prezydenckiej bardzo się przestraszyli wzrostu wpływów naszej grupy. Zacytuję esemesa, który kilka dni przed naszym wyrzuceniem Beata Kempa wysłała do Joanny Kluzik-Rostkowskiej: "Chcieliście przejąć partię, musieliśmy się bronić". Spór toczy się o to, czy przez wyrzucenie nas nie zabito partii jako wielkiego ruchu społecznego. Uważam, że w ten sposób zabito. To zresztą zaczęło się w czasie kampanii prezydenckiej. Dostałam od Kaczyńskiego plenipotencje, aby zakładać komitety poparcia dla niego. Wtedy zaczęła się wojna ze mną, bo komitety wykraczały poza strukturę partii.

Kto zaczął wojnę?

Aparat partii. Komitety zagrażały lokalnym bonzom - w tym Jackowi Kurskiemu czy Zbigniewowi Ziobrze.

Ale Kurski zarzuca wam to samo, np. że nie wysłano podziękowań do ludzi, którzy podpisali się na listach poparcia dla Kaczyńskiego.

Jacek myśli kategoriami z początku lat 90. Wtedy listy były jedyną formą kontaktu. Teraz załatwia się to e-mailami albo dziękuje się w Internecie. To zrobiono. Poza tym podpisy zbierał aparat partii, a nie sztab, i to tam były dane osób popierających.

Jacek Kurski buduje dziś opowieść o trzech bohaterach i tchórzliwym sztabie. To obraz nieprawdziwy, ale dla niego wygodny. Rozbawia mnie ta historia pt. "My z Jarkiem wiedzieliśmy, co się stanie.". Tak jest zawsze, kiedy nie bierze się odpowiedzialności. To niezbyt męska cecha Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobry. Pamiętam, że jego jedynymi propozycjami było "czarne miasteczko" albo wręczanie Bronisławowi Komorowskiemu zdjęć słynnych kaszalotów.

Zdjęcia kaszalotów? Ale Komorowski przecież chlapnął o tym.

Wyśmiewanie się z urody kobiet było sprzeczne z wizerunkiem naszego kandydata. Nawet jeśli dzisiejszy prezydent wypowiadał się tak niegrzecznie, to dalsze podkręcanie tego było działaniem obraźliwym dla kobiet.

A "czarne miasteczko"?

Jacek miał pomysł, by rozbić namioty koło Kancelarii Premiera. Mieli tam być jacyś ludzie, którzy mieli protestować przeciw temu, że rząd nie zajmuje się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy. Ale nie wiadomo było, skąd mieli się wziąć ci ludzie. Powiedzieliśmy Jackowi: rób to, jeśli jesteś w stanie to zorganizować.

Kurski mówi, że sztab z "jakichś absurdalnych, politycznie poprawnych powodów" zrezygnował w kampanii z wątku smoleńskiego.

Po katastrofie wiele osób z mojego środowiska zastanawiało się, jak ją wyjaśniać. W jednej z rozmów omawiałam z Jarosławem Kaczyńskim, jak się tym zająć. Proponowałam znaleźć kancelarię prawną, która ma doświadczenie w wyjaśnianiu katastrof lotniczych. Są takie w USA. Używałam argumentu, że Kaczyński osobiście zna bardzo dobrego amerykańskiego prawnika, kolegę jeszcze ze szkoły...

Lejb Fogelman?

Tak. Myślę, że mógłby pomóc.

Ale jak to miało się do kampanii wyborczej?

To się ściśle z nią wiązało. Chcieliśmy, aby kancelaria zaczęła pracować już w czasie jej trwania. Pomagać w stawianiu pytań, wręcz żądań wobec rządu. Merytorycznie i w poważny, propaństwowy sposób, bo katastrofa ujawniła słabość państwa i strach u wielu ludzi. Mogliśmy nadać impet działaniom rządu. PiS stać na najlepszą grupę ekspertów w tej sprawie. Decyzja jednak nie została podjęta.

Dlaczego?

Myślę, że nie podjął jej Jarosław Kaczyński. Nie wiem dlaczego. Tak jest do dzisiaj. Wtedy mówiliśmy też, aby zająć się tym w Sejmie. Powołać komisję albo - jeśli Sejm by się nie zgodził - specjalny zespół prowadzony przez naszego wicemarszałka Sejmu, myślałam o Joannie Kluzik-Rostkowskiej. To ją Jarek znał lepiej, był z nią zaprzyjaźniony, ta koncepcja wydawała mi się naturalna.

Tyle że nic z tego nie zrealizowaliście.

Koncepcja jest realizowana, tyle że bez nas. Niczym nieuprawnione jest stawianie nam zarzutów, że sztab zlekceważył sprawę katastrofy.

Kurski mówi, że Kaczyński skłaniał się do jego koncepcji prowadzenia kampanii, a nie waszych: "nie godził się na obsadzenie go w roli skruszonego grzesznika".

To jest wymyślanie post factum. Sztab dostawał badania nastrojów wyborców zamawiane Przez partię. Kaczyński uczestniczył w posiedzeniach sztabu...

Ale, jak sam powiedział, był na lekach.

Mam nadzieję, że to poważna rozmowa. Kampania - także jego zdaniem - zdezorganizowała pracę sztabu PO. Oni nie wiedzieli, jak polemizować z językiem naszego kandydata. Wróciliśmy wtedy do prawdziwej polityki, czego Jarosław bardzo chciał. To była poważna rozmowa o Polsce. Zaś budowanie "czarnych miasteczek" nie było prawdziwą polityką. Wręczanie zdjęć, biało-czerwonych róż, "czarne miasteczko" właśnie było postpolityką, którą tak ostro teraz krytykuje Kurski, choć sam wcześniej ją proponował.

Kurski mówi w wywiadzie, że powstanie PJN było inspirowane z zewnątrz. W interesie PO.

Rozumiem, że to cały Komitet Polityczny PiS był inspirowany z zewnątrz. Tam zapadły decyzje o zawieszeniu mnie, o wyrzuceniu nas z PiS. Uważam, że Kaczyński był w tej sprawie inspirowany. Tyle że przez Kurskiego, Ziobrę, Macierewicza. Jacek jasno stwierdził, że Jarosław im powiedział: "Mogę wybrać albo ich, albo was".

PJN według niego jest rządzony przez Michała Kamińskiego i Adama Bielana. A Kluzik-Rostkowska jest tylko dekoracją.

To budowanie naszej czarnej legendy. Jacek wie doskonale, że dla każdej partii bardzo ważny jest tzw. mit założycielski. W przypadku PJN była to niezgoda na agresywny, nieskuteczny język w polityce oraz niezgoda na bierne przyjęcie założenia, że i tak jesteśmy skazani na przegraną w kolejnych wyborach. Jacek teraz próbuje przedstawić, że wszystko zaczęło się od ambicji Bielana i Kamińskiego. To obraz całkowicie fałszywy, ale wiem, że w ten sposób będziemy atakowani ze strony PiS.

Macie też problem z nazwą.

Nie. PJN, czyli Polska Jest Najważniejsza. Nie było partii, która ma taką nazwę.

Rozumiem, że wychodzicie z założenia, iż stowarzyszenie PJN i partia to coś innego?

Tak reguluje to polskie prawo.

Więc zostaje nazwa PJN?

To ładna nazwa.

rozmawiał Piotr Gursztyn



http://www.rp.pl/artykul/16,588426-Zabito-PiS-jako-wielki-ruch-- .html



Przemysław Warzywny


--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

Walka między picem i pjn trwa nadal.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona