Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Warszawa - Budapeszt 670km

Warszawa - Budapeszt 670km

Data: 2009-09-02 21:20:37
Autor: Bartosz 'Seco' Suchecki
Warszawa - Budapeszt 670km
Michał Wolff pisze:
Zapraszam na krótką relację z mojej rekordowej trasy do Budapesztu

Jak zwykle wielki szacunek! Największy podziw dla psychiki. Bo wytrenowane nogi będą pedałować. Ale zmusić się do tego, aby tyle czasu kręcić samotnie... Niesamowite!

Nie przepadam za jazdą w nocy po szosach więc w tym roku sie nie uda.
Ale w przyszłym chciałbym pobić swój marny rekord z 301 na 400.

Seco

--
Szukam pracy i to pilnie! http://www.goldenline.pl/bartosz-suchecki
Konferencje, eventy, integracja, turystyka.

Data: 2009-09-02 14:32:19
Autor: Michał Wolff
Warszawa - Budapeszt 670km
On 2 Wrz, 21:20, Bartosz 'Seco' Suchecki <pisz...@seco.maupa.tlen.pl>
wrote:

Jak zwykle wielki szacunek! Największy podziw dla psychiki. Bo
wytrenowane nogi będą pedałować. Ale zmusić się do tego, aby tyle czasu
kręcić samotnie... Niesamowite!

Ja akurat długie trasy zdecydowaie wolę jeździć samotnie. Bardzo
trudno jest się tak zgrać z postojami, tempem itd - by wszystkim to
pasowało. W zgranym peletonie pewnie jedzie się szybciej (ze
zmianami), ale to nie dla mnie, po prostu wolę jazdę swoim tempem, a
nie zasuwanie za kimś szybszym czy czekanie na kogoś słabszego.

Nie przepadam za jazdą w nocy po szosach więc w tym roku sie nie uda.
Ale w przyszłym chciałbym pobić swój marny rekord z 301 na 400.

Ty masz tempo sporo wyższe od mojego (koło 30km/h jak pamiętam) - więc
o przejechanie 400km w czerwcu/lipcu mógłbyś się pokusić bez jazdy
nocą, w tym roku to już rzeczywiście byłoby o to trudno.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2009-09-02 23:50:28
Autor: Bartosz 'Seco' Suchecki
Warszawa - Budapeszt 670km
Michał Wolff pisze:
On 2 Wrz, 21:20, Bartosz 'Seco' Suchecki <pisz...@seco.maupa.tlen.pl>
wrote:

Jak zwykle wielki szacunek! Największy podziw dla psychiki. Bo
wytrenowane nogi będą pedałować. Ale zmusić się do tego, aby tyle czasu
kręcić samotnie... Niesamowite!

Ja akurat długie trasy zdecydowaie wolę jeździć samotnie. Bardzo
trudno jest się tak zgrać z postojami, tempem itd - by wszystkim to
pasowało. W zgranym peletonie pewnie jedzie się szybciej (ze
zmianami), ale to nie dla mnie, po prostu wolę jazdę swoim tempem, a
nie zasuwanie za kimś szybszym czy czekanie na kogoś słabszego.

I masz rację. Co prawda nie na takie dystanse, ale najczęściej jeżdżę z Alkiemloco, powinieneś go kojarzyć z precla. Dopasowanie tempa jazdy jest naprawdę niezwykle istotne.



Nie przepadam za jazdą w nocy po szosach więc w tym roku sie nie uda.
Ale w przyszłym chciałbym pobić swój marny rekord z 301 na 400.

Ty masz tempo sporo wyższe od mojego (koło 30km/h jak pamiętam) - więc
o przejechanie 400km w czerwcu/lipcu mógłbyś się pokusić bez jazdy
nocą, w tym roku to już rzeczywiście byłoby o to trudno.

Myślę, że jednak nie będę mógł trzymać średniej 30 km/h na 400 km podczas samotnej jazdy. Co innego krótkie jazdy, tak 70-120 km kiedy sam potrafię wykręcić średnią 33-34 km/h.

Ale tak kombinowałem właśnie czerwiec/lipiec. Najpierw 400 a potem skoczyć do wuja nad morze, ale to podejdzie pod 500 więc jazda nocna będzie konieczna.

A jeśli o tym mowa. Czym sie oświetlasz z tyłu? Bo jak widzę z pokładu samochodu klasyczne lampki, to mi sie odechciewa jazdy nocnej. Takiego rowersa naprawdę kiepsko widać pośród samochodów.

Pozdrawiam

Data: 2009-09-03 02:18:40
Autor: Michał Wolff
Warszawa - Budapeszt 670km
On 2 Wrz, 23:50, Bartosz 'Seco' Suchecki <pisz...@seco.maupa.tlen.pl>
wrote:

A jeśli o tym mowa. Czym sie oświetlasz z tyłu? Bo jak widzę z pokładu
samochodu klasyczne lampki, to mi sie odechciewa jazdy nocnej. Takiego
rowersa naprawdę kiepsko widać pośród samochodów.

Z tyłu używam zwykłej 3-diodowej lampki z półki ok. 30zł, do tego z
reguły jadę w dobrze widocznym pomarańczowym windstoperze z odblaskami
(świetnie oddycha jednocześnie spełniając rolę kamizelki odblaskowej).
Ale myślę, że jeśli ktoś nie jest w stanie dostrzec typowej lampki -
to już niewiele tu pomoże, największym zagrożeniem w nocy tak jak i w
dzień - są kierowcy jadący za szybko, bądź pijani. Jeśli ktoś jedzie
zgodnie z przepisami - to taką lampkę musi dostrzec i zareaguje z
odpowiednim wyprzedzeniem. Oczywiście w nocy margines błędu jest
trochę mniejszy i człowiek jadący szybciej bądź lekko pijany ma nieco
większą szansę potrącenia rowerzysty
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2009-09-03 11:28:34
Autor: Wojtek Paszkowski
Warszawa - Budapeszt 670km
"Michał Wolff" <m-wolff@wp.pl> wrote in message news:2ca54d18-6ec2-4852-8484-f85bb623af39h13g2000yqk.googlegroups.com...

Ale myślę, że jeśli ktoś nie jest w stanie dostrzec typowej lampki -
to już niewiele tu pomoże, największym zagrożeniem w nocy tak jak i w
dzień - są kierowcy jadący za szybko, bądź pijani.

msz (z perspektywy kierowcy i rowerzysty sporo jeżdżącego nocą) największym zagrożeniem jest droga z większym ruchem i autami jadącymi jedno za drugim, a w zasadzie to wybitna niechęć kierowców do odpowiednio wczesnego /albo i w ogóle/ sygnalizowania wyprzedzania rowerzysty. W połączeniu z namiętnością do jazdy "zderzak w zderzak" powoduje to, że nagle jadące 80-100kmh auto trafia niespodziewanie wprost na jadącego kilkukrotnie wolniej rowerzystę - bo auto jadące przed nim wyprzedzało dopiero w ostatniej chwili, bez sygnalizowania i wyraźniejszego zwolnienia.

pozdr

Data: 2009-09-03 11:35:25
Autor: Wojtek Paszkowski
Warszawa - Budapeszt 670km
"Bartosz 'Seco' Suchecki" <pisz_na@seco.maupa.tlen.pl> wrote in message news:h7mpb8$k8o$1achot.icm.edu.pl...

Bo jak widzę z pokładu samochodu klasyczne lampki, to mi sie odechciewa jazdy nocnej.

bo zazwyczaj z pokładu widzisz lampki za 10zł z rocznymi bateriami po 1 zł z kiosku, w którym przeleżały kolejny rok ;)
Smart Superflash + jakaś druga nowoczesna lampka klasy 30zł (przy dłuższej jeździe szosą warto odpalić dwie - licho nie śpi, lampki czasem przypadkowo mogą przestać działać, zimą dość szybko mogą paść baterie itp itd) i powinno być ok. Nowe lampki dynamowe też całkiem nieźle świecą, przyglądałem się ostatnio jakiejś lampce Kellys (wyglądała na oemową wersję starej jarej B&M Selectry) właśnie na tle świateł aut i wyglądało to naprawdę nieźle.

pozdr

Data: 2009-09-03 13:00:46
Autor: Jan Cytawa
Warszawa - Budapeszt 670km
Michał Wolff napisał:

Ja akurat długie trasy zdecydowaie wolę jeździć samotnie. Bardzo
trudno jest się tak zgrać z postojami, tempem itd - by wszystkim to
pasowało. W zgranym peletonie pewnie jedzie się szybciej (ze
zmianami), ale to nie dla mnie, po prostu wolę jazdę swoim tempem, a
nie zasuwanie za kimś szybszym czy czekanie na kogoś słabszego.


Szacunek przede wszystkim. Ja tez samotne trasy jezdze sam i to nie
dlatego, ze wole tylko dlatego, ze trudno mi znalezc kogos w moim wieku,
ktory by po pierwsze mial sily a po drugie czas. Samotna jazda daje
mozliwosci wielu przemyslen i rozwazan na rozne tematy. Wiele pomyslow
programowych wpadlo mi wtedy do glowy. Moj rekord jest o polowe mniejszy
wiec daleko mi jeszcze i raczej nie bede istotnie go poprawial. Przede
wszystkim dlatego, ze nie bardzo chce jezdzic po nocy. Z tego co wiem po
pewnym dystansie czlowiek wpada w trans i moglby tak jechac i jechac.
Oczywiscie pod warunkiem dostaczania energii i nie przekraczania pewnego
poziomu wysilku. Ten poziom ja sobie ustalam pulsometrem. Jade tak by
nie przekraczac istotnie tetna 130.

Mam pytanie. Wyszla ci srednia 24.4 km/h. Rozumiem, ze to srednia
liczona lacznie z odpoczynkami. Mi w takich wypadkach wychodzi lekko
ponad 20. A jaka masz srednia samej jazdy? Toz to musi podchodzic pod
30/h.

Jan Cytawa

Data: 2009-09-03 04:35:46
Autor: Michał Wolff
Warszawa - Budapeszt 670km
On 3 Wrz, 13:00, Jan Cytawa <cyt...@hektor.umcs.lublin.pl> wrote:

Mam pytanie. Wyszla ci srednia 24.4 km/h. Rozumiem, ze to srednia
liczona lacznie z odpoczynkami. Mi w takich wypadkach wychodzi lekko
ponad 20. A jaka masz srednia samej jazdy? Toz to musi podchodzic pod
30/h.

Nie, średnia "licznikowa" z samej jazdy. 30km/h to zupełnie nie mój
poziom, tym bardziej na tak górzystej trasie
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2009-09-03 11:22:07
Autor: piecia aka dracorp
Warszawa - Budapeszt 670km
Dnia Thu, 03 Sep 2009 13:00:46 +0200, Jan Cytawa napisał(a):

Mam pytanie. Wyszla ci srednia 24.4 km/h. Rozumiem, ze to srednia
liczona lacznie z odpoczynkami. Mi w takich wypadkach wychodzi lekko
ponad 20. A jaka masz srednia samej jazdy? Toz to musi podchodzic pod
30/h.

No ale przecież większość liczników nie wlicza 0 prędkości na postojach.



--
piecia aka dracorp

Data: 2009-09-03 13:45:24
Autor: fabian
Warszawa - Budapeszt 670km
Jan Cytawa wrote:
Mam pytanie. Wyszla ci srednia 24.4 km/h. Rozumiem, ze to srednia
liczona lacznie z odpoczynkami. Mi w takich wypadkach wychodzi lekko
ponad 20. A jaka masz srednia samej jazdy? Toz to musi podchodzic pod
30/h.

Błąd, 27h z groszem jazdy, jazda z postojami zabrała od 8 rano do zachodu słońca dnia następnego. Tak wyczytałem ;)

Fabian.

Data: 2009-09-03 14:36:00
Autor: Jan Cytawa
Warszawa - Budapeszt 670km
fabian napisał:

Błąd, 27h z groszem jazdy, jazda z postojami zabrała od 8 rano do zachodu słońca dnia następnego. Tak wyczytałem ;)

Jakos mi to umknelo. W takim razie dla mnie dane wygladaja calkiem
wiarygodnie i sensownie. Moze to byc zacheta dla innych do jezdzenia
duzych dystansow. Moze nie az takich, bo to juz wymaga dlugiego
niespania, ale ze 400 km mysle, jest w zasiegu ambitnych w ciagu jednego
dnia. To i tak 20 godzin jazdy. Moj rekord to 16 godzin od bladego switu
po zmierz.

Ale taka jazda wymaga i tak dluzszego kilkuletniego przygotowywania.


Jan Cytawa

Data: 2009-09-03 14:46:57
Autor: fabian
Warszawa - Budapeszt 670km
Jan Cytawa wrote:
fabian napisał:

Błąd, 27h z groszem jazdy, jazda z postojami zabrała od 8 rano do zachodu słońca dnia następnego. Tak wyczytałem ;)

Jakos mi to umknelo. W takim razie dla mnie dane wygladaja calkiem
wiarygodnie i sensownie. Moze to byc zacheta dla innych do jezdzenia
duzych dystansow. Moze nie az takich, bo to juz wymaga dlugiego
niespania, ale ze 400 km mysle, jest w zasiegu ambitnych w ciagu jednego
dnia. To i tak 20 godzin jazdy. Moj rekord to 16 godzin od bladego switu
po zmierz.

Ale taka jazda wymaga i tak dluzszego kilkuletniego przygotowywania.

Kilkuletniego to chyba przesada. Na 400 km to myślę, że spokojnie 2 lata by wystarczyły jeżdżenia.

Przy tych dystansach, które pokonuje MW trzeba pamiętać, że po drodze są góry, które dla mnie były by pewnie wyzwaniem, bo jeżdżę na Pomorzu ;) Niedawno zrobiłem 187 km, z Gdyni na Hel i z powrotem, w sumie przez przypadek, bo miałem wrócić pociągiem, ale dobrze mi się jechało więc nie ograniczałem się. Nie odczuwałem jakiegoś przesadnego zmęczenia, za to jak pomyślę, że miał bym zrobić jeszcze proporcjonalnie przewyższeń jak na trasie MW czyli ponad 1500 m to wiem, że było by to trudne.

Fabian.

Data: 2009-09-03 15:37:31
Autor: Wojtek Paszkowski
Warszawa - Budapeszt 670km
"fabian" <fabian@niematakiego.adresu.pl> wrote in message news:h7ods7$i89$1opal.futuro.pl...

Przy tych dystansach, które pokonuje MW trzeba pamiętać, że po drodze są góry, które dla mnie były by pewnie wyzwaniem, bo jeżdżę na Pomorzu ;)

eee,tam akurat regularna jazda po Pomorzu świetnie predestynuje to jazdy po górach (no chyba że ograniczasz się do Żuław i dna Pradoliny Łeby-Redy ;). Może wysokości względne nie są oszałamiające, ale wszechobecna pagórzastość robi swoje, a do tego bez liku deniwelacji rzędu 100m z mocno nachylonymi i trudniejszymi drogami i ścieżkami, jest gdzie i technikę poćwiczyć.

Niedawno zrobiłem 187 km, z Gdyni na Hel i z powrotem, w sumie przez przypadek, bo miałem wrócić pociągiem, ale dobrze mi się jechało więc nie ograniczałem się. Nie odczuwałem jakiegoś przesadnego zmęczenia, za to jak pomyślę, że miał bym zrobić jeszcze proporcjonalnie przewyższeń jak na trasie MW czyli ponad 1500 m to wiem, że było by to trudne.

zamiast myśleć, trzeba było na koniec zrobić kilkanaście pętelek na Reja (dla nietubylców - taka fajna leśna asfaltowa pętelka ok. 6km w Sopocie) - akurat półtora km przewyższeń by wyszło ;)

Mi osobiście wydaje się, że przy takich dystansach, zdecydowanie najważniejszą kwestią jest radzenie sobie z sennością, zwłaszcza nocą (oczywiście zakładając jako-takie rozjeżdżenie, bo oczywistym jest, że jak ktoś, kto w życiu jeździł po 100km porwie się na 600, to sobie najprawdopodobniej zrobi krzywdę). Druga sprawa - to sprawdzona pozycja na rowerze. Z obolałym karkiem, lędźwiami i nadgarstkami daleko się nie zajedzie. No i ostatnia, w sumie nie mniej ważna - to twarda d4 (albo wygodne siodełko ;)

pozdr

Data: 2009-09-03 07:08:34
Autor: Stefandora
Warszawa - Budapeszt 670km
On Sep 3, 3:37 pm, "Wojtek Paszkowski" <wo...@nawirtualnej.polsce>
wrote:
Mi osobiście wydaje się, że przy takich dystansach, zdecydowanie
najważniejszą kwestią jest radzenie sobie z sennością

Tak, to istotne. Ale organizm przyzwyczaja się z treningiem. Np. ja co
roku biorę udział w pieszym rajdzie na orientację i muszę maszerować
całą noc. Zawsze miałam kryzys senny trwający całą noc i dopiero od
czwartej edycji się go pozbyłam.

--
Dorota,
Szprota.

Data: 2009-09-03 07:36:06
Autor: Michał Wolff
Warszawa - Budapeszt 670km
On 3 Wrz, 15:37, "Wojtek Paszkowski" <wo...@nawirtualnej.polsce>
wrote:

eee,tam akurat regularna jazda po Pomorzu świetnie predestynuje to jazdy po
górach (no chyba że ograniczasz się do Żuław i dna Pradoliny Łeby-Redy ;).
Może wysokości względne nie są oszałamiające, ale wszechobecna pagórzastość
robi swoje, a do tego bez liku deniwelacji rzędu 100m z mocno nachylonymi i
trudniejszymi drogami i ścieżkami, jest gdzie i technikę poćwiczyć.

Tez myślę, że to starczy. Nie zawsze wysokości pokonywanych gór
świadczą o trudności trasy, np. jazda po Czechach czasem potrafi
bardziej wykończyć niż dwutysięczne Alpy.

Mi osobiście wydaje się, że przy takich dystansach, zdecydowanie
najważniejszą kwestią jest radzenie sobie z sennością, zwłaszcza nocą

A z tym własnie prawie żadnych problemów nie mam w tym roku. Parę razy
na różnych wypadach (normalnie nocując) nie mogłem zasnąć i bez jednej
nocy snu jechałem i nie stanowiło to jakiegos wielkiego problemu. Raz
miałem taką sytuację, że zarwałem jedną noc, przejechałem 200km, potem
drugą  i po tym przejechałem ponad 100km po górach; nawet to dało się
wyrobić, nie miałem sytuacji, żebym zasypiał nad kierownicą, czy
nieświadomie skręcał. No ale to oczywiście różnie u różnych osób
wygląda.

Druga sprawa - to sprawdzona pozycja na
rowerze. Z obolałym karkiem, lędźwiami i nadgarstkami daleko się nie
zajedzie. No i ostatnia, w sumie nie mniej ważna - to twarda d4 (albo
wygodne siodełko ;)

To na pewno. Tylko do końca przewidzieć się nie da, to co się sprawdza
na 200km, na 400km już nie zawsze musi, szczególnie jeśli chodzi o
siodło. Jednak dwa razy 8-10h na rowerze, to nie to samo co raz 16-20h
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2009-09-04 11:12:55
Autor: Jan Cytawa
Warszawa - Budapeszt 670km
fabian napisał:


Kilkuletniego to chyba przesada. Na 400 km to myślę, że spokojnie 2 lata by wystarczyły jeżdżenia.

A ja mysle, ze nie przesada. Trzeba sobie przede wszystkim wzmocnic
miesnie i sciegna. Po drugie trzeba sie nauczyc bardzo ekonomicznej
jazdy. To musi potrwac. Sam wielokrotnie w swoim niekrotkim zyciu i
settysiecy przejechanych km mialem przeforsowane nogi.  I wiem, ze
racjonalny trening pozwala wszelkie bole zlikwidowac. Nie bardzo sobie
wyobrazam kogos mlodego, kto siada nagle na rower zaczyna jezdzic
dluzsze dystanse. Moze sobie zalatwic kolana na cacy. Ale z pewnoscia
ambicja jest rzecza silna czesto silniejsza od rozumu i nie mozna
wykluczyc, ze tacy sie znajda.

Caly czas mowie o normalnych ludziach, ktorzy maja srednio duzo czasu i
nie poswiecaja na trening kilku godzin dziennie i codziennie.


Jan Cytawa

Warszawa - Budapeszt 670km

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona