Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wawel - przerwana ¿a³oba.

Wawel - przerwana ¿a³oba.

Data: 2010-04-15 15:37:51
Autor: karwanjestkretynem
Wawel - przerwana ¿a³oba.
To nie by³ drugi Katyñ ani Samosierra, ani nawet polski 11 wrze¶nia. ¦mieræ nie by³a wpisana w ich wyprawê.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje siê post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy go skrzywdzili - tak mówi± nawet wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi doceniæ swoich bohaterów? No w³a¶nie, co to za naród

Polska przenios³a siê w sferê sacrum. Ci±gnie nas na place, ulice. Nie chodzi tylko o ¿al. Gdy w jednym miejscu ginie tylu ludzi, w tym g³owa pañstwa, trzeba siê zebraæ, ¿eby jako¶ odzyskaæ równowagê.


Mo¿e te¿ mamy jako naród z tak± histori± szczególn± sk³onno¶æ do prze¿ywania tragedii? Mo¿e odpowiadaj± nam takie zbiorowe prze¿ycia, tak jak Brazylijczykom odpowiada karnawa³?

No to mamy swój ¶miertelny karnawa³ - po zdarzeniu, które nie mia³o prawa siê zdarzyæ.

Wielka dawka emocji, ca³e to rozedrganie, pomieszane z obrzêdowo¶ci±, jest na razie prze¿yciem, chaotycznym ruchem, niepoddanym obróbce intelektu, niezamienionym w poczynania, w szczególno¶ci w ruchy polityczne. Ale ju¿ zaczynaj± siê prace umys³u, wyci±gane s± pierwsze wnioski.

Drugi Katyñ, czyli figura ofiary

Cierpienie szuka uzasadnienia.

Gdy ginie tylu ludzi, zw³aszcza ludzi wa¿nych, chcia³oby siê, by ich ¶mieræ mia³a jaki¶ sens. Oczywi¶cie lot do Smoleñska by³ podró¿± s³u¿bow±, mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e polegli w s³u¿bie publicznej.

Ale to ma³o. Tropy podsuwa ¶wiête polskie miejsce - Katyñ. Na tysi±c sposobów odmieniany jest podwójny sens katastrofy oparty na tym skojarzeniu. Prezydent i jego go¶cie zginêli nieopodal grobów tysiêcy Polaków wymordowanych przez sowiecki totalitaryzm, w drodze na uroczysto¶ci, które mia³y uczciæ pamiêæ ofiar. To fakt. Ale czy to czyni z samolotowej katastrofy kolejn± narodow± ofiarê?

Ofiara z ¿ycia - to brzmi lepiej ni¿ ofiara wypadku. Ale co jest bli¿sze prawdy?

To nie by³ drugi Katyñ ani Termopile, ani Samosierra, ani nawet polski 11 wrze¶nia.

¦mieræ nie by³a w ¿aden sposób wpisana w ich wyprawê.

Nie padli ofiar± ¿adnej ideologii. W ataku na World Trade Center przypadkowi nowojorczycy ginêli w wyniku ob³êdnej wojny, na polsk± delegacjê nikt nie nastawa³.

Serce domaga siê - jak to uj±³ Janusz Majcherek "nienadaremno¶ci ofiar". Ale tak nie by³o. Lecieli na wa¿n± narodow± mszê, ale nie by³o ¿adnego powodu, by sta³a siê to msza ¿a³obna.

Timothy Garton Ash zwraca uwagê, ¿e dziêki katastrofie ¶wiat przypomnia³ sobie o zbrodni w Katyniu i ¿e dosz³o do prze³omu w relacjach z Rosj±. To prawda, to wspania³e wiadomo¶ci. Ale có¿ to by³oby za absurdalne uzasadnienie ¶mierci naszego Prezydenta, naszych rodaków?

Ich ¿ycie mia³o sens, ka¿de z nich szuka³o sensu, czasem odkrywamy to dopiero teraz. ¯ycie sens mia³o, ¶mieræ - nie.

Znajdzie siê winny?

Rozpacz szuka winnych.

Katyñ i Rosja - to dla narodowej wyobra¼ni by³yby sygna³y dostatecznie mocne, by wywo³aæ szept podejrzeñ. Na szczê¶cie rosyjska reakcja jest jednoznaczna - s³owiañskie emocje, szczere wspó³czucie, pomoc na ka¿dym szczeblu. Ani ¶ladu mocarstwowej pychy, pe³ne partnerstwo w nieszczê¶ciu i te wzruszaj±ce przeprosiny, ¿e Polacy zginêli na rosyjskiej ziemi, w rosyjskim samolocie. Jak pisze rosyjski komentator, "poczucie taktu nigdy nie by³o siln± stron± naszej polityki zagranicznej", ale "dzisiejsza tragedia sta³a siê wyj±tkiem".

Ju¿ tylko osoba na pograniczu manii prze¶ladowczej mog³aby uwa¿aæ - jak pose³ PiS Artur Górski - ¿e "Rosjanie matacz±" i "niew±tpliwie Moskwa ponosi tak¿e moraln± odpowiedzialno¶æ za tê katastrofê". Ale pose³ - nawet je¶li wycofa³ siê ze swych podejrzeñ - wyra¿a nastroje Radia Maryja i takich paranoików mo¿e z czasem byæ wiêcej. Zw³aszcza ¿e ich formacja my¶lowa jest oparta na nieufno¶ci - pose³ obawia siê, ¿e "mo¿emy nigdy nie poznaæ prawdy".



Makabryczn± ilustracj± szukania winnego by³a niedzielna homilia pra³ata przemyskiego Zbigniewa Suchego. "To mog³o siê wydarzyæ w ¶rodê" - mówi³ pra³at, obja¶niaj±c Bo¿e zamiary. Ale w ¶rodê Donald Tusk dolecia³ bezpiecznie i jego katyñskie przemówienie - stwierdza kap³an - "wywo³a³o zachwyt". Ma³o tego: "Ju¿ na drugi dzieñ liberalni politycy, opiniotwórczy Michnik od dawna niepisz±cy, zaproponowali posprz±taæ tropy pamiêci z katyñskiego lasu, zapomnieæ ¶lady profanacji znad charkowskich grobów. I mo¿e dlatego Bóg przypomnia³ wczoraj Polakom - po ludzku dramatycznie, nieludzko, ale po bo¿emu - inaczej, po swojemu, te s³owa Psalmu 137 >nad rzekami Babilonu tam ¿e¶my siedzieli, p³akali... <".

Innymi s³owy: Tusk z Michnikiem chcieli zatrzeæ pamiêæ pierwszego Katynia i dlatego Bóg zes³a³ Katyñ drugi - po¶wiêci³ ¿ycie prawdziwych patriotów, by do tego nie dopu¶ciæ. To nadaje sens ofierze i stanowi jasne wskazanie na wroga: libera³owie, atei¶ci, z Rosj± w tle.


Kto¶ powie: ob³êd. Ale ilu ksiê¿y w Ko¶ciele, który czêsto ustawia siê w pozycji oblê¿onej twierdzy, odwo³a siê do mitu narodowej ofiary, sugeruj±c, ¿e byli tacy, którzy zawinili?

Czy winny nie oka¿e siê premier, który wszak dolecia³ bezpiecznie? Dlaczego nie wzi±³ na pok³ad Prezydenta?

Czy ¶mieræ uszlachetnia?

Antyczna zasada, by o umar³ych mówiæ albo wcale, albo dobrze (de mortuis aut bene aut nihil), oznacza, ¿e wspominaj±c, przemilczamy ich s³abo¶ci. To wyraz szacunku dla nich, dla ich bliskich. Ta zasada pomaga prze¿yæ traumê i ³agodzi obyczaje.

Ale mo¿e popychaæ do przesadnej korekty. Nagle okazuje siê, ¿e ofiary wypadku, a zw³aszcza politycy, którzy wspó³tworzyli IV RP, to byli tout court zbawcy ojczyzny, jedyni prawdziwi patrioci i ¿e zginê³a ca³a elita.

Przede wszystkim dotyczy to samego Prezydenta, który - s³yszymy na okr±g³o w telewizji - by³ mê¿em stanu wielkiego formatu, nies³ychanie cenionym za granic± i tylko we w³asnej ojczy¼nie krytykowanym, o¶mieszanym. Idzie za tym pouczenie o postaci inwektywy: jeszcze ci, którzy Go tak traktowali, bêd± przepraszaæ, jeszcze bêd± tego ¿a³owaæ.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje siê post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy Go skrzywdzili - tak mówi± z ekranu wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi doceniæ swoich bohaterów?

Ostatecznym dowodem, ¿e Lech Kaczyñski by³ mê¿em stanu najwy¿szej rangi, który dope³ni³ sw± biografiê, sk³adaj±c ofiarê w Katyniu, jest decyzja, by pochowaæ Go wraz z Mari± Kaczyñsk± u boku marsza³ka Pi³sudskiego na Wawelu. W atmosferze najwiêkszej celebry, na jak± staæ Rzeczpospolit±. Ten akt nast±pi, zanim wyja¶nimy okoliczno¶ci katastrofy, bez debaty o zas³ugach Prezydenta.

Sprawa jest delikatna, bo domy¶lamy siê, ¿e stoi za tym autentyczne uczucie braterskie Jaros³awa Kaczyñskiego. Ale jak by nie by³y czyste motywy, decyzja jest z³a. Bo - jak to uj±³ jeden z protestuj±cych studentów - Prezydent nie pasuje do tego towarzystwa królów, ¶wiêtych i wieszczów.

Moja 91-letnia te¶ciowa, która chcia³a g³osowaæ na Lecha Kaczyñskiego w wyborach 2010, jest wrêcz oburzona. Dla ludzi przedwojennych Wawel to - jak to ujê³a - serce Polski.

Nawet gospodarz Wawelu proponuje teraz, by przenie¶æ na Wawel kolejnych zmar³ych, co robi wra¿enie rozpaczliwego ratowania pochopnego pomys³u, zw³aszcza gdy przypomnimy sobie zapowiedzi Ko¶cio³a, ¿e nowych pogrzebów tam ju¿ nie bêdzie.

Czy mamy powody do dumy?

Demonstracje pod papieskimi oknami pod has³em "Nie na Wawel, na Pow±zki" to sygna³, ¿e decyzja o pochówku naruszy³a sacrum. Pomys³ wyrywa nas ze stanu uniesienia i wspó³czucia, u wielu budzi zdumienie, z³o¶æ. Decyzja dla wielu nieadekwatna, niepowa¿na, czasem budzi nerwowy wybuch ¶miechu.

Rzecz delikatna, a¿ chcia³oby siê j± przemilczeæ. Ale to nie jest rodzinne ¶wiêto. Wawelskie uroczysto¶ci w obecno¶ci przywódców Ameryki, Unii, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec maj± byæ chwil±, gdy Polska przeka¿e ¶wiatu komunikat nie tylko o swym ¿alu, ale mia³a te¿ pokazaæ narodow± godno¶æ, powagê, zdolno¶æ do kompromisu. Czy to bêdzie teraz mo¿liwe? Czy narodowy dramat nie zamieni siê w tragifarsê?

To przecie¿ uderza nie tylko w wizerunek Prezydenta i pamiêæ po Nim. To odwraca uwagê od dostojeñstwa uroczysto¶ci ¿a³obnych po¶wiêconych pamiêci tych wszystkich, których zabra³ w ostatni± podró¿.

Z ca³ym szacunkiem i ¿yczliwo¶ci± dla prezydenckiej pary, wiadomo¶æ o Ich pochówku na Wawelu jest trudna do przyjêcia dla znacznej czê¶ci spo³eczeñstwa. Zdeklarowani admiratorzy zmar³ego Prezydenta, a tak¿e ludzie wyj±tkowo poruszeni jego ¶mierci±, czuj± siê z kolei w obowi±zku broniæ wawelskiej ceremonii, a wszelk± krytykê odczytaj± jako bolesne potwierdzenie, ¿e ich bohater nadal jest niedoceniany i niedoceniana jest ta Polska, któr± chcia³ budowaæ. Ich poczucie krzywdy wzro¶nie.

Zamiast narodowej zgody nad grobem nieszczêsnego Prezydenta bêdziemy mieli konflikt i konfuzjê.

Królewski pochówek Prezydenta w naturalny sposób narzuci jêzyk kampanii wyborczej. Realizacja testamentu politycznego Lecha Kaczyñskiego i dokoñczenie Jego misji przerwanej przez katyñsk± ofiarê, a wszystko ze wzgórzem wawelskim w tle - tak to mo¿e wygl±daæ. Rywalizacja wyborcza zamieni siê w plebiscyt na wierno¶æ narodowej misji na miarê marsza³ka Pi³sudskiego, s±siada Lecha Kaczyñskiego na Wawelu.

Ulecimy w absurd.

***

Z ekranu wci±¿ s³yszê o ¿alu i o dumie. Dumê ma umacniaæ reakcja solidarno¶ci z Polsk± ca³ego niemal globu. Oto prze¿yli¶my co¶ wielkiego, stracili¶my kogo¶ wyj±tkowego i ca³y ¶wiat nas podziwia.

Nie odczuwam dumy. Nie s±dzê, ¿e powinienem. Jestem raczej zrozpaczony z powodu tego nieszczê¶cia i nie mogê pogodziæ siê z tym, ¿e dosz³o do wypadku.

Wbrew tym, którzy mówi± o symbolicznym sensie tej ofiary, nie widzê sensu tej ¶mierci.

Wola³bym widzieæ. £atwiej by³oby mi my¶leæ o tych wszystkich, którzy stracili ¿ycie, których stracili¶my.

Pamiêtajmy o ich dokonaniach. ¯eby nie zniknêli w cieniu wawelskiego wzgórza.




http://wyborcza.pl/1,105841,7773800,Wawel___przerwana_zaloba.html?as=1&startsz=x


Przemys³aw Warzywny
--
"Benedykt XVI, który w Wielki Pi±tek w 2005 r. jeszcze jako kardyna³ wyzna³ "przera¿enie brudem Ko¶cio³a", zmaga siê dzi¶ z najwiêkszym kryzysem swego pontyfikatu sprowokowanym próbami oczyszczenia Ko¶cio³a z grzechów pedofilii."

Data: 2010-04-15 15:44:01
Autor: Tomek
Wawel - przerwana ¿a³oba.
wyborcza

I wszystko jasne...
T.

Data: 2010-04-15 16:40:15
Autor: Tytus
Wawel - przerwana ¿a³oba.
po prostu omijac to GWno, nie czytac tych postow, najlepsze rozwiazanie bo szkoda zdrowia i nerwow... - bo to tak, jakbysmy to GWno kupowali w kiosku...

Data: 2010-04-15 16:54:43
Autor: ColgatesBilly
WON PO-wski APARATCZYKUna fora uGW i inne UBECKIE!!!!
"karwanjestkretynem" <Broñmy RP przed pisem@..pl> wrote in message news:hq74rk$isk$1inews.gazeta.pl...
To nie by³ drugi Katyñ ani Samosierra, ani nawet polski 11 wrze¶nia. ¦mieræ nie by³a wpisana w ich wyprawê.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje siê post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy go skrzywdzili - tak mówi± nawet wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi doceniæ swoich bohaterów? No w³a¶nie, co to za naród

Polska przenios³a siê w sferê sacrum. Ci±gnie nas na place, ulice. Nie chodzi tylko o ¿al. Gdy w jednym miejscu ginie tylu ludzi, w tym g³owa pañstwa, trzeba siê zebraæ, ¿eby jako¶ odzyskaæ równowagê.


Mo¿e te¿ mamy jako naród z tak± histori± szczególn± sk³onno¶æ do prze¿ywania tragedii? Mo¿e odpowiadaj± nam takie zbiorowe prze¿ycia, tak jak Brazylijczykom odpowiada karnawa³?

No to mamy swój ¶miertelny karnawa³ - po zdarzeniu, które nie mia³o prawa siê zdarzyæ.

Wielka dawka emocji, ca³e to rozedrganie, pomieszane z obrzêdowo¶ci±, jest na razie prze¿yciem, chaotycznym ruchem, niepoddanym obróbce intelektu, niezamienionym w poczynania, w szczególno¶ci w ruchy polityczne. Ale ju¿ zaczynaj± siê prace umys³u, wyci±gane s± pierwsze wnioski.

Drugi Katyñ, czyli figura ofiary

Cierpienie szuka uzasadnienia.

Gdy ginie tylu ludzi, zw³aszcza ludzi wa¿nych, chcia³oby siê, by ich ¶mieræ mia³a jaki¶ sens. Oczywi¶cie lot do Smoleñska by³ podró¿± s³u¿bow±, mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e polegli w s³u¿bie publicznej.

Ale to ma³o. Tropy podsuwa ¶wiête polskie miejsce - Katyñ. Na tysi±c sposobów odmieniany jest podwójny sens katastrofy oparty na tym skojarzeniu. Prezydent i jego go¶cie zginêli nieopodal grobów tysiêcy Polaków wymordowanych przez sowiecki totalitaryzm, w drodze na uroczysto¶ci, które mia³y uczciæ pamiêæ ofiar. To fakt. Ale czy to czyni z samolotowej katastrofy kolejn± narodow± ofiarê?

Ofiara z ¿ycia - to brzmi lepiej ni¿ ofiara wypadku. Ale co jest bli¿sze prawdy?

To nie by³ drugi Katyñ ani Termopile, ani Samosierra, ani nawet polski 11 wrze¶nia.

¦mieræ nie by³a w ¿aden sposób wpisana w ich wyprawê.

Nie padli ofiar± ¿adnej ideologii. W ataku na World Trade Center przypadkowi nowojorczycy ginêli w wyniku ob³êdnej wojny, na polsk± delegacjê nikt nie nastawa³.

Serce domaga siê - jak to uj±³ Janusz Majcherek "nienadaremno¶ci ofiar". Ale tak nie by³o. Lecieli na wa¿n± narodow± mszê, ale nie by³o ¿adnego powodu, by sta³a siê to msza ¿a³obna.

Timothy Garton Ash zwraca uwagê, ¿e dziêki katastrofie ¶wiat przypomnia³ sobie o zbrodni w Katyniu i ¿e dosz³o do prze³omu w relacjach z Rosj±. To prawda, to wspania³e wiadomo¶ci. Ale có¿ to by³oby za absurdalne uzasadnienie ¶mierci naszego Prezydenta, naszych rodaków?

Ich ¿ycie mia³o sens, ka¿de z nich szuka³o sensu, czasem odkrywamy to dopiero teraz. ¯ycie sens mia³o, ¶mieræ - nie.

Znajdzie siê winny?

Rozpacz szuka winnych.

Katyñ i Rosja - to dla narodowej wyobra¼ni by³yby sygna³y dostatecznie mocne, by wywo³aæ szept podejrzeñ. Na szczê¶cie rosyjska reakcja jest jednoznaczna - s³owiañskie emocje, szczere wspó³czucie, pomoc na ka¿dym szczeblu. Ani ¶ladu mocarstwowej pychy, pe³ne partnerstwo w nieszczê¶ciu i te wzruszaj±ce przeprosiny, ¿e Polacy zginêli na rosyjskiej ziemi, w rosyjskim samolocie. Jak pisze rosyjski komentator, "poczucie taktu nigdy nie by³o siln± stron± naszej polityki zagranicznej", ale "dzisiejsza tragedia sta³a siê wyj±tkiem".

Ju¿ tylko osoba na pograniczu manii prze¶ladowczej mog³aby uwa¿aæ - jak pose³ PiS Artur Górski - ¿e "Rosjanie matacz±" i "niew±tpliwie Moskwa ponosi tak¿e moraln± odpowiedzialno¶æ za tê katastrofê". Ale pose³ - nawet je¶li wycofa³ siê ze swych podejrzeñ - wyra¿a nastroje Radia Maryja i takich paranoików mo¿e z czasem byæ wiêcej. Zw³aszcza ¿e ich formacja my¶lowa jest oparta na nieufno¶ci - pose³ obawia siê, ¿e "mo¿emy nigdy nie poznaæ prawdy".



Makabryczn± ilustracj± szukania winnego by³a niedzielna homilia pra³ata przemyskiego Zbigniewa Suchego. "To mog³o siê wydarzyæ w ¶rodê" - mówi³ pra³at, obja¶niaj±c Bo¿e zamiary. Ale w ¶rodê Donald Tusk dolecia³ bezpiecznie i jego katyñskie przemówienie - stwierdza kap³an - "wywo³a³o zachwyt". Ma³o tego: "Ju¿ na drugi dzieñ liberalni politycy, opiniotwórczy Michnik od dawna niepisz±cy, zaproponowali posprz±taæ tropy pamiêci z katyñskiego lasu, zapomnieæ ¶lady profanacji znad charkowskich grobów. I mo¿e dlatego Bóg przypomnia³ wczoraj Polakom - po ludzku dramatycznie, nieludzko, ale po bo¿emu - inaczej, po swojemu, te s³owa Psalmu 137 >nad rzekami Babilonu tam ¿e¶my siedzieli, p³akali... <".

Innymi s³owy: Tusk z Michnikiem chcieli zatrzeæ pamiêæ pierwszego Katynia i dlatego Bóg zes³a³ Katyñ drugi - po¶wiêci³ ¿ycie prawdziwych patriotów, by do tego nie dopu¶ciæ. To nadaje sens ofierze i stanowi jasne wskazanie na wroga: libera³owie, atei¶ci, z Rosj± w tle.


Kto¶ powie: ob³êd. Ale ilu ksiê¿y w Ko¶ciele, który czêsto ustawia siê w pozycji oblê¿onej twierdzy, odwo³a siê do mitu narodowej ofiary, sugeruj±c, ¿e byli tacy, którzy zawinili?

Czy winny nie oka¿e siê premier, który wszak dolecia³ bezpiecznie? Dlaczego nie wzi±³ na pok³ad Prezydenta?

Czy ¶mieræ uszlachetnia?

Antyczna zasada, by o umar³ych mówiæ albo wcale, albo dobrze (de mortuis aut bene aut nihil), oznacza, ¿e wspominaj±c, przemilczamy ich s³abo¶ci. To wyraz szacunku dla nich, dla ich bliskich. Ta zasada pomaga prze¿yæ traumê i ³agodzi obyczaje.

Ale mo¿e popychaæ do przesadnej korekty. Nagle okazuje siê, ¿e ofiary wypadku, a zw³aszcza politycy, którzy wspó³tworzyli IV RP, to byli tout court zbawcy ojczyzny, jedyni prawdziwi patrioci i ¿e zginê³a ca³a elita.

Przede wszystkim dotyczy to samego Prezydenta, który - s³yszymy na okr±g³o w telewizji - by³ mê¿em stanu wielkiego formatu, nies³ychanie cenionym za granic± i tylko we w³asnej ojczy¼nie krytykowanym, o¶mieszanym. Idzie za tym pouczenie o postaci inwektywy: jeszcze ci, którzy Go tak traktowali, bêd± przepraszaæ, jeszcze bêd± tego ¿a³owaæ.

Prezydent przeniesiony do sfery narodowego sacrum staje siê post mortem nietykalnym wcieleniem cnót. Polacy Go skrzywdzili - tak mówi± z ekranu wzruszone harcerki. Co to za naród, który nie potrafi doceniæ swoich bohaterów?

Ostatecznym dowodem, ¿e Lech Kaczyñski by³ mê¿em stanu najwy¿szej rangi, który dope³ni³ sw± biografiê, sk³adaj±c ofiarê w Katyniu, jest decyzja, by pochowaæ Go wraz z Mari± Kaczyñsk± u boku marsza³ka Pi³sudskiego na Wawelu. W atmosferze najwiêkszej celebry, na jak± staæ Rzeczpospolit±. Ten akt nast±pi, zanim wyja¶nimy okoliczno¶ci katastrofy, bez debaty o zas³ugach Prezydenta.

Sprawa jest delikatna, bo domy¶lamy siê, ¿e stoi za tym autentyczne uczucie braterskie Jaros³awa Kaczyñskiego. Ale jak by nie by³y czyste motywy, decyzja jest z³a. Bo - jak to uj±³ jeden z protestuj±cych studentów - Prezydent nie pasuje do tego towarzystwa królów, ¶wiêtych i wieszczów.

Moja 91-letnia te¶ciowa, która chcia³a g³osowaæ na Lecha Kaczyñskiego w wyborach 2010, jest wrêcz oburzona. Dla ludzi przedwojennych Wawel to - jak to ujê³a - serce Polski.

Nawet gospodarz Wawelu proponuje teraz, by przenie¶æ na Wawel kolejnych zmar³ych, co robi wra¿enie rozpaczliwego ratowania pochopnego pomys³u, zw³aszcza gdy przypomnimy sobie zapowiedzi Ko¶cio³a, ¿e nowych pogrzebów tam ju¿ nie bêdzie.

Czy mamy powody do dumy?

Demonstracje pod papieskimi oknami pod has³em "Nie na Wawel, na Pow±zki" to sygna³, ¿e decyzja o pochówku naruszy³a sacrum. Pomys³ wyrywa nas ze stanu uniesienia i wspó³czucia, u wielu budzi zdumienie, z³o¶æ. Decyzja dla wielu nieadekwatna, niepowa¿na, czasem budzi nerwowy wybuch ¶miechu.

Rzecz delikatna, a¿ chcia³oby siê j± przemilczeæ. Ale to nie jest rodzinne ¶wiêto. Wawelskie uroczysto¶ci w obecno¶ci przywódców Ameryki, Unii, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec maj± byæ chwil±, gdy Polska przeka¿e ¶wiatu komunikat nie tylko o swym ¿alu, ale mia³a te¿ pokazaæ narodow± godno¶æ, powagê, zdolno¶æ do kompromisu. Czy to bêdzie teraz mo¿liwe? Czy narodowy dramat nie zamieni siê w tragifarsê?

To przecie¿ uderza nie tylko w wizerunek Prezydenta i pamiêæ po Nim. To odwraca uwagê od dostojeñstwa uroczysto¶ci ¿a³obnych po¶wiêconych pamiêci tych wszystkich, których zabra³ w ostatni± podró¿.

Z ca³ym szacunkiem i ¿yczliwo¶ci± dla prezydenckiej pary, wiadomo¶æ o Ich pochówku na Wawelu jest trudna do przyjêcia dla znacznej czê¶ci spo³eczeñstwa. Zdeklarowani admiratorzy zmar³ego Prezydenta, a tak¿e ludzie wyj±tkowo poruszeni jego ¶mierci±, czuj± siê z kolei w obowi±zku broniæ wawelskiej ceremonii, a wszelk± krytykê odczytaj± jako bolesne potwierdzenie, ¿e ich bohater nadal jest niedoceniany i niedoceniana jest ta Polska, któr± chcia³ budowaæ. Ich poczucie krzywdy wzro¶nie.

Zamiast narodowej zgody nad grobem nieszczêsnego Prezydenta bêdziemy mieli konflikt i konfuzjê.

Królewski pochówek Prezydenta w naturalny sposób narzuci jêzyk kampanii wyborczej. Realizacja testamentu politycznego Lecha Kaczyñskiego i dokoñczenie Jego misji przerwanej przez katyñsk± ofiarê, a wszystko ze wzgórzem wawelskim w tle - tak to mo¿e wygl±daæ. Rywalizacja wyborcza zamieni siê w plebiscyt na wierno¶æ narodowej misji na miarê marsza³ka Pi³sudskiego, s±siada Lecha Kaczyñskiego na Wawelu.

Ulecimy w absurd.

***

Z ekranu wci±¿ s³yszê o ¿alu i o dumie. Dumê ma umacniaæ reakcja solidarno¶ci z Polsk± ca³ego niemal globu. Oto prze¿yli¶my co¶ wielkiego, stracili¶my kogo¶ wyj±tkowego i ca³y ¶wiat nas podziwia.

Nie odczuwam dumy. Nie s±dzê, ¿e powinienem. Jestem raczej zrozpaczony z powodu tego nieszczê¶cia i nie mogê pogodziæ siê z tym, ¿e dosz³o do wypadku.

Wbrew tym, którzy mówi± o symbolicznym sensie tej ofiary, nie widzê sensu tej ¶mierci.

Wola³bym widzieæ. £atwiej by³oby mi my¶leæ o tych wszystkich, którzy stracili ¿ycie, których stracili¶my.

Pamiêtajmy o ich dokonaniach. ¯eby nie zniknêli w cieniu wawelskiego wzgórza.




http://wyborcza.pl/1,105841,7773800,Wawel___przerwana_zaloba.html?as=1&startsz=x


Przemys³aw Warzywny
--
"Benedykt XVI, który w Wielki Pi±tek w 2005 r. jeszcze jako kardyna³ wyzna³ "przera¿enie brudem Ko¶cio³a", zmaga siê dzi¶ z najwiêkszym kryzysem swego pontyfikatu sprowokowanym próbami oczyszczenia Ko¶cio³a z grzechów pedofilii."






Wawel - przerwana ¿a³oba.

Nowy film z video.banzaj.pl wiêcej »
Redmi 9A - recenzja bud¿etowego smartfona