Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Większość polskich mediów to tuba pro pagandowa PO i Tuska

Większość polskich mediów to tuba pro pagandowa PO i Tuska

Data: 2012-11-12 22:33:07
Autor: u2
Większość polskich mediów to tuba pro pagandowa PO i Tuska
.... ja określam te tuby krótko jako merdia :

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ewa-stankiewicz-wiekszosc-polskich-mediow-to-tuba-propagandowa-po-i-tuska



- Zwolnienie z „RP” autora artykułu o środkach wybuchowych w szczątkach
Tupolewa pokazuje, że panują u nas standardy rodem z Białorusi i
najczarniejszych czasów komunistycznych - mówi Ewa Stankiewicz,
dziennikarka i reżyserka, mająca na koncie m.in. film „Solidarni 2010”.

Ewa Stankiewicz, fot. SDP

- Cezary Gmyz - jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski
dziennikarz śledczy - opisał w swoim artykule opublikowanym na łamach
„Rzeczpospolitej” po prostu fakty. Został zwolniony, ponieważ
przedstawione przez niego informacje nie zgadzały się z oficjalną linią
propagandy rządowej, dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej,
lansowaną przez premiera Donalda Tuska i jego „dwór” - podkreśla w
rozmowie z Wirtualnemedia.pl Ewa Stankiewicz.

Cezary Gmyz zwolniony z ”Rzeczpospolitej”

- Mamy w tej chwili kuriozalną sytuację. Gmyz napisał, że w szczątkach
Tupolewa znaleziono ślady środków wybuchowych, a Prokuratura Wojskowa
podaje sprzeczne informacje. Najpierw twierdzi, że tych śladów nie ma,
potem mówi, że te, które są, mogą pochodzić z czasów wojny, czyli de
facto nie potwierdza ani nie zaprzecza… Najpierw „szczuje” się na
Cezarego Gmyza (choć de facto nie zaprzecza się jego doniesieniom), a
potem całą ekipę odpowiedzialną za tę publikację spektakularnie wyrzuca.
To wszystko ma również funkcję „prewencyjną”, żeby inni dziennikarze
przypadkiem nie próbowali prowadzić w sprawie katastrofy smoleńskiej
samodzielnych śledztw - uważa Ewa Stankiewicz.

Ewę Stankiewicz zapytaliśmy m.in. o jej generalną opinię na temat tego,
co dzieje się obecnie w polskich mediach.

- Uważam, że obecnie główne media są tubą propagandową premiera Tuska i
PO i to jest główny problem. Platforma Obywatelska rządzi manipulując
ludźmi, żerując na ich strachu i kompleksach, z drugiej strony
wytwarzając złudne wrażenie, że w Polsce nie ma żadnych problemów i
idziemy w dobrą stronę - wyjaśnia Ewa Stankiewicz.

Dla prawie połowy Polaków zwolnienia w "Rzeczpospolitej" to zamach
na wolność słowa

Reżyserka i dziennikarka dodaje: „Dzięki burzy wokół artykułu Czarka
Gmyza ta konstrukcja została rozszczelniona. Mam nadzieję, że teraz te
informacje, które były ukrywane, będą sukcesywnie docierać do opinii
publicznej. Cezary Gmyz jest bardzo dobrym dziennikarzem śledczym.
Przypomnę, że to on odkrył m.in. aferę hazardową. Bardzo niedobrze, że
został zwolniony. Wolałabym, żeby dochodzenie do prawdy nie wymagało
takich ofiar”.

Stankiewicz przyznaje, że niektóre media internetowe „próbują zachować
godność i starają się mówić o różnych kwestiach w sposób w miarę
obiektywny”. - Np. portal wpolityce.pl informuje o takich kwestiach,
które w głównych mediach są przemilczane. Po operacji przeprowadzonej na
„Rzeczpospolitej”, najpierw po jej wykupieniu, a potem po zniszczeniu
jej niezależności, nie widzę teraz medium, które byłoby w pełni
niezależne i obiektywne… - mówi Ewa Stankiewicz.

- Radio Maryja zyskało przydomek „toruńskiej rozgłośni Radia Wolna
Europa”. Chciałabym tutaj bardzo mocno podkreślić, że przez całe lata
nie byłam jakąś wielką entuzjastką mediów Ojca Rydzyka, ale po
katastrofie smoleńskiej dostrzegłam ich wielką wartość. Właściwie
bezcenną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i w pracy na
rzecz wolności słowa, suwerenności Polski. Popularne określenie
„toruńska rozgłośnia Radia Wolna Europa” nie pozostaje w obecnej
rzeczywistości bez sensu… I za to autentycznie szanuję twórcę tych
mediów - przyznaje Ewa Stankiewicz.

Reżyserkę zapytaliśmy także m.in. o jej zdanie na temat pozycji takich
mediów, jak „Gazeta Polska”, Gazeta Polska Codziennie” oraz portal
niezalezna.pl (Ewa Stankiewicz jest dziennikarką publikująca na łamach
tych mediów - przyp. red.). - Są to duże niezależne media starające się
rzetelnie opisać polską rzeczywistość - co dziś w Polsce „zniewolonych
umysłów” jest bezcenne. Dlatego bez przesady sądzę, że wraz z innymi
niezależnymi mediami - „Gazeta Polska Codziennie” odgrywa rolę nie tylko
szerzenia wolnego słowa, ale rolę stanowiącą dla zaczynu demokracji w
Polsce - mówi Stankiewicz.

Z Ewą Stankiewicz rozmawialiśmy o jej ocenie tego, co dzieje się w
mediach publicznych.
 - Uważam, że media publiczne to swoista Stajnia Augiasza i nikomu
jeszcze nie udało się uporządkować tego, co się tam dzieje. Próbował to
zrobić Bronisław Wildstein, ale bardzo szybko się go pozbyto. TVP jest
pewnego rodzaju skansenem i powiem szczerze, że nie wiem, czy w ogóle
jest możliwe uporządkowanie tego, co się tam dzieje - zauważa Stankiewicz.

Reżyserka przyznaje, że - jej zdaniem - najbardziej praktycznym
rozwiązaniem, dającym gwarancję pluralizmu w każdych warunkach byłby
jawny i przejrzysty podział wpływów w telewizji publicznej. - Np.
środowisko rządzące odpowiadałoby za Jedynkę, a największa siła
opozycyjna za Dwójkę - proponuje Ewa Stankiewicz.

- Zauważam jednak tutaj jeszcze jeden problem. Wszyscy mówią o TVP,
tymczasem mamy jeszcze dwie duże prywatne telewizje, które mówią tym
samym fałszywym tonem, ponieważ powstały ze środków postkomunistycznych
służb. To też jest wielki problem. Potrzebujemy w tym momencie nowej
prywatnej telewizji (nie jednej), która zrównoważyłaby ten monopol
informacyjny (spójną manipulację), jaki panuje obecnie na polskim rynku.
Na pewno powinna to być duża, profesjonalna, rzetelna telewizja
informacyjna - powiedziała nam Ewa Stankiewicz.

 Z Ewą Stankiewicz, polską reżyserką, scenarzystką i dziennikarką
rozmawiamy m.in. o wpływach politycznych w polskich mediach, podejściu
dziennikarzy do kwestii wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej oraz jej
planach dotyczących realizacji nowych reportaży i filmów dokumentalnych
oraz fabularnych.

Krzysztof Lisowski: Na początek chciałbym Pani pogratulować Nagrody im.
Jacka Maziarskiego, którą otrzymała Pani niedawno za film dokumentalny
„Krzyż. Solidarni 2010 część druga”. Jest Pani zadowolona z tej nagrody?

Ewa Stankiewicz: Oczywiście! Jestem szczęśliwa. Ma dla mnie znaczenie,
czyjego imienia jest ta nagroda, jak wielkie osobowości były w jury i w
gronie kandydatów (więcej na ten temat).

Jury napisało w swoim uzasadnieniu, że nagrodę otrzymała Pani m.in. za
„heroiczną walkę o wolność słowa oraz budzenie narodowej solidarności w
oporze przeciwko kłamstwu smoleńskiemu”. Jak Pani ocenia w tym świetle
nagonkę na dziennikarza Cezarego Gmyza, który na łamach
„Rzeczpospolitej” opublikował artykuł o obecności środków wybuchowych na
pokładzie Tupolewa, a potem został zwolniony?

Cezary Gmyz – jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski
dziennikarz śledczy – opisał po prostu fakty. Został zwolniony, ponieważ
przedstawione przez niego informacje nie zgadzały się z oficjalną linią
propagandy rządowej, dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej,
lansowaną przez premiera Donalda Tuska i jego „dwór”. Mamy w tej chwili
kuriozalną sytuację. Gmyz napisał, że w szczątkach Tupolewa znaleziono
ślady środków wybuchowych, a Prokuratura Wojskowa podaje sprzeczne
informacje. Najpierw twierdzi, że tych śladów nie ma, potem mówi, że te,
które są, mogą pochodzić z czasów wojny, czyli de facto nie potwierdza
ani nie zaprzecza… Najpierw „szczuje” się na Cezarego Gmyza (choć de
facto nie zaprzecza się jego doniesieniom), a potem całą ekipę
odpowiedzialną za tę publikację spektakularnie wyrzuca. To są standardy
rodem z Białorusi i najczarniejszych czasów komunistycznych. To wszystko
ma również funkcję „prewencyjną”, żeby inni dziennikarze przypadkiem nie
próbowali prowadzić w sprawie katastrofy smoleńskiej samodzielnych śledztw.

W ciągu ostatnich dni wydano m.in. kilka oświadczeń (choćby SDP), w
których wyraża się oburzenie z powodu zwolnień w „Rzeczpospolitej”. Jaki
długofalowy wpływ na media będzie miała ta sytuacja?

Myślę, że w perspektywie długofalowej artykuł Czarka Gmyza przyczyni się
do wyjaśnienia zagadki katastrofy smoleńskiej. Uważam, że obecnie główne
media są tubą propagandową premiera Tuska i PO i to jest główny problem.
Platforma Obywatelska rządzi manipulując ludźmi, żerując na ich strachu
i kompleksach, z drugiej strony wytwarzając złudne wrażenie, że w Polsce
nie ma żadnych problemów i idziemy w dobrą stronę. Dzięki burzy wokół
artykułu Czarka Gmyza ta konstrukcja została rozszczelniona. Mam
nadzieję, że teraz te informacje, które były ukrywane, będą sukcesywnie
docierać do opinii publicznej. Cezary Gmyz jest bardzo dobrym
dziennikarzem śledczym. Przypomnę, że to on odkrył m.in. aferę
hazardową. Bardzo niedobrze, że został zwolniony. Wolałabym, żeby
dochodzenie do prawdy nie wymagało takich ofiar.

Jest Pani postrzegana jako osoba, która w bardzo krytyczny sposób patrzy
na otaczający nas świat i dokumentuje Pani to m.in. w swoich filmach.
Jak Pani ocenia aktualną polską rzeczywistość?

Wielu Polaków budzi się codziennie rano i stwierdza, że w Polsce
wszystko jest w porządku, ponieważ w sklepach mamy pełne półki, a
pięknie ubrani w garnitury i uśmiechnięci panowie z telewizji
utwierdzają ich w przekonaniu, że jako kraj nie mamy żadnych problemów.
Tymczasem według mnie, rządy Tuska są niezwykle groźne dla naszego
państwa, dla ekonomii i bezpieczeństwa obywateli. Na naszych oczach
dokonuje się sukcesywna utrata suwerenności Polski. Po katastrofie
smoleńskiej, która – nie możemy tego wykluczyć – była zamachem i atakiem
na Państwo Polskie wraz z eliminacją głowy państwa, nastąpiło gwałtowne
poszerzenie wpływów rosyjskich w naszym kraju, w tym swego rodzaju
sowietyzacja naszego życia. Nagle mamy jakąś niepokojącą liczbę
samobójstw ludzi, którzy krytykują władzę. Ta sowietyzacja życia dotyczy
również mediów.

Co Pani ma dokładnie na myśli mówiąc o sowietyzacji naszego życia oraz
sowietyzacji mediów?

Sowietyzacja to pewien rodzaj terroru umysłowego i fizycznego. Już
mówiłam o znikających ludziach niewygodnych dla władzy – w Rosji to jest
na porządku dziennym – tam morduje się masowo dziennikarzy niewygodnych
dla władzy – społeczeństwo na to pozwala, bo samo jest sterroryzowane. W
Polsce wszystkich przeszkolonych przez NATO dowódców armii naszego
państwa, którzy zginęli w Smoleńsku, zastąpiono dowódcami przeszkolonymi
w ZSSR. Tam przecież nie szkolono ludzi, aby kierowali suwerenną armią –
tylko skolonizowanym wojskiem. Sowietyzacją jest także brak szacunku dla
życia ludzkiego, dla wartości i autentycznych autorytetów. Barbarzyństwo
i przemoc wobec słabszych, wobec osób w żałobie, sikanie na znicze. Brak
odpowiedzialności ludzi władzy przed prawem, brak przejrzystości życia
publicznego, skorumpowanie sądów na rzecz usług wobec władzy. Wreszcie
cenzura w mediach.

Twierdzi Pani, że w naszym kraju prawie w ogóle nie ma mediów
niezależnych. Dlaczego?

Niektóre media internetowe próbują zachować godność i starają się mówić
o różnych kwestiach w sposób w miarę obiektywny. Np. portal wpolityce.pl
informuje o takich kwestiach, które w głównych mediach są przemilczane.
Po operacji przeprowadzonej na „Rzeczpospolitej”, najpierw po jej
wykupieniu, a potem po zniszczeniu jej niezależności, nie widzę teraz
medium, które byłoby w pełni niezależne i obiektywne… Nie wiem, czy Pan
wie o tym, że Radio Maryja zyskało przydomek „toruńskiej rozgłośni Radia
Wolna Europa”. Chciałabym tutaj bardzo mocno podkreślić, że przez całe
lata nie byłam jakąś wielką entuzjastką mediów Ojca Rydzyka, ale po
katastrofie smoleńskiej dostrzegłam ich wielką wartość. Właściwie
bezcenną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i w pracy na
rzecz wolności słowa, suwerenności Polski. Popularne określenie
„toruńska rozgłośnia Radia Wolna Europa” nie pozostaje w obecnej
rzeczywistości bez sensu… I za to autentycznie szanuję twórcę tych mediów.

Powiedziała Pani o tym, że obecnie główne media są tubą propagandową
premiera Tuska i PO. Tymczasem kilka lat temu, kiedy u władzy był PiS,
wielokrotnie pojawiały się opinie, a nawet kłótnie o to, jakoby główne
stanowiska np. w mediach publicznych miały być obsadzane z rozdania
tamtej partii… Mieliśmy więc też swego rodzaju tubę propagandową...

Absolutnie bym tego nie porównywała i nie mówię tego z powodu moich
przekonań lub poglądów politycznych, ale na podstawie obserwacji i
faktów. Wbrew oficjalnej propagandzie, która chce usprawiedliwić swoje
panoszenie się, nie ma najmniejszej nawet analogii pomiędzy tym, co się
działo za rządów PiS a tym, z czym mamy do czynienia za rządów PO. W tym
momencie przytłaczająca większość polskich dziennikarzy to osoby będące
tubą propagandową PO i premiera Tuska. Naczelny propagandzista 3.
Rzeczpospolitej (to jest oczywiście moje zdanie) – Tomasz Lis – pracuje
w telewizji publicznej teraz, ale pracował tam też za czasów tzw.
„prawicowej władzy”. To jest jeden z koronnych dowodów na to, że za
rządów PiS nie mieliśmy do czynienia z tak dramatyczną sytuacją, jak
obecnie. Obecnie mamy rzeczywistość, kiedy dziennikarstwo stało się
narzędziem władzy.

Ale np. zapewne pamięta Pani sytuację z początku 2010 roku, kiedy
funkcję szefa radiowej Trójki objął prawicowy Jacek Sobala. Po tym, jak
zwolnił część dziennikarzy został oskarżony o czystki oraz o to, że
próbuje zrobić z Trójki tubę propagandową dla PiS-u…

Tu trzeba by wymienić nazwiska – kogo on zwolnił. Nie chcę wypowiadać
się na temat Trójki, jednak spora część obecnych gwiazd dziennikarstwa
to funkcjonariusze ideologiczni, którzy z dziennikarzami nie mają nic
wspólnego. Generalnie chybiony jest podział na dziennikarzy prawicowych
czy lewicowych. Dziennikarze to tacy, którzy albo patrzą na ręce władzy
albo tacy, którzy na te ręce nie patrzą, a czasem przekupieni
(niekoniecznie bezpośrednio pieniędzmi) promują nieuczciwe posunięcia
władzy. W tej chwili mamy do czynienia z propagandzistami, a nie z
dziennikarzami… Rządzą nami skorumpowani gangsterzy – którzy zapewniają
bezkarność mafiozom (co widać po głośnych wyrokach sądowych ostatnich
tygodni). Nasza rzeczywistość aż roi się od afer. Prawdziwi
dziennikarze, którzy rzetelnie opisują rzeczywistość, starają się tropić
kolejne afery i patrzą krytycznym okiem na władze, zostali z tego
mainstreamu zwolnieni. I jeśli chodzi o proporcje, czy skalę zjawiska –
to tak wielka cenzura nie miała chyba w Polsce po 1989 roku precedensu.
Obecnie niemal wszyscy ci dziennikarze, którzy próbowali być niezależni
i przygotowywali materiały różniące się od opinii władzy, zostali
powyrzucani… Ze wszystkich mediów głównego nurtu, z prasy, radia i z
telewizji.

Jak Pani postrzega takie media, jak „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska
Codziennie” oraz np. portal niezalezna.pl? Przeciwnicy tych mediów od
zawsze uważają, że pracują tam nie dziennikarze, tylko propagandziści...

Jak to w propagandzie bywa – zamienia się pojęcia i odwraca znaczenia.
Pełen nienawiści Urban przed laty z uśmiechem oskarżał o nienawiść
księdza Popiełuszkę. Rzeczywistość była taka, że ksiądz wierny był takim
wartościom, jak miłość i szacunek do drugiego człowieka. Zginął,
zamordowany przez chorych z nienawiści mocodawców Urbana. Teraz też: ci,
którzy do bólu uprawiają propagandę – zwalczają jednocześnie wszelkie
przejawy niezależności i... także odwracają pojęcia. A kiedy słowa tracą
sens, ludzie tracą wolność... „Gazeta Polska” i Gazeta Polska
Codziennie”, portal niezalezna.pl to duże niezależne media starające się
rzetelnie opisać polską rzeczywistość – co dziś w Polsce „zniewolonych
umysłów” jest bezcenne. Dlatego bez przesady sądzę, że wraz z innymi
niezależnymi mediami – „Gazeta Polska Codziennie” odgrywa rolę nie tylko
szerzenia wolnego słowa, ale rolę stanowiącą dla zaczynu demokracji w
Polsce.

Polski rynek mediów to nie tylko media publiczne, ale także wiele mediów
prywatnych, które z zasady są pozbawione wpływów politycznych. Co Pani
myśli o mediach prywatnych?

Nigdy duże prywatne media nie są pozbawione wpływów politycznych. Ważne
jest jednak, żeby zachować przyzwoitość (nie wciskać bezczelnej ściemy –
jak w przypadku relacjonowania katastrofy smoleńskiej i śledztwa) oraz
żeby te wpływy polityczne były zrównoważone wieloma stronami. Wszystkie
największe prywatne polskie telewizje wywodzą się ze środków finansowych
pokomunistycznych służb. Nie wiem, czy Pan zauważył, ale obecnie wielkie
prywatne telewizje i rozgłośnie radiowe oraz media publiczne jakoś
„dziwnym trafem” mówią jednym głosem… Wystarczy włączyć i porównać
wiadomości z jednego dnia z mediów mainstreamowych, publicznych i
prywatnych oraz we wspomnianych wcześniej Radiu Maryja i TV Trwam.
Zachęcam do eksperymentu przez kilka dni i do samodzielnego wyciągnięcia
wniosków. Okazuje się, że w tych głównych mediach pewne bardzo ważne
tematy oraz zjawiska społeczne na dużą skalę zostają całkowicie
przemilczane… Spójnie przemilczane! A pewne zdumiewająco mało znaczące
fakty są spójnie pompowane. Przykłady można mnożyć, choćby kwestia
wyjazdu kilku tysięcy osób z Polski na Węgry, o tym się nie mówiło
wcale… Uważam, że w najbogatszych mediach prywatnych od samego początku
znaleźli się ludzie z rozdania po Okrągłym Stole i tak jest do dziś. Ci
ludzie zawsze będą bronić swoich interesów. Telewizja publiczna jest tak
naprawdę też od samego początku w rękach ludzi z układu, który
kolaborował z komunistami za czasów Okrągłego Stołu. Z nielicznymi
krótkimi okresami, które były próbą zrównoważenia, wprowadzenia do
mediów cywilizowanych standardów – co zawsze kończyło się wielkim
wrzaskiem propagandzistów walczących o swoje interesy.

A media publiczne? Jak Pani je postrzega? Co Pani zdaniem należałoby
zrobić, aby uporządkować tam sytuację?

Uważam, że media publiczne to swoista Stajnia Augiasza i nikomu jeszcze
nie udało się uporządkować tego, co się tam dzieje. Próbował to zrobić
Bronisław Wildstein, ale bardzo szybko się go pozbyto. TVP jest pewnego
rodzaju skansenem i powiem szczerze, że nie wiem, czy w ogóle jest
możliwe uporządkowanie tego, co się tam dzieje. Być może najbardziej
praktycznym rozwiązaniem – dającym gwarancję pluralizmu w każdych
warunkach byłby jawny i przejrzysty podział wpływów w telewizji
publicznej. Np. środowisko rządzące odpowiadałoby za Jedynkę, a
największa siła opozycyjna za Dwójkę. TVP zawsze była strefą wpływów
postkomunistów oraz już od wielu lat ludzi Platformy Obywatelskiej
(kontynuatorki Unii Wolności – według wielu świadectw – siedliska
tajnych współpracowników komunistycznej SB). Zauważam jednak tutaj
jeszcze jeden problem. Wszyscy mówią o TVP, tymczasem mamy jeszcze dwie
duże prywatne telewizje, które mówią tym samym fałszywym tonem, ponieważ
powstały ze środków postkomunistycznych służb. To też jest wielki
problem. Potrzebujemy w tym momencie nowej prywatnej telewizji (nie
jednej), która zrównoważyłaby ten monopol informacyjny (spójną
manipulację), jaki panuje obecnie na polskim rynku. Na pewno powinna to
być duża, profesjonalna, rzetelna telewizja informacyjna.

Ma Pani na koncie wiele filmów dokumentalnych, jak choćby uhonorowany
ogromną liczbą nagród film „Trzech kumpli”, „Solidarni 2010” czy też
filmy fabularne, takie, jak „Dotknij mnie”. Nad czym Pani teraz pracuje?

Kończę w tej chwili film dotyczący wielkiej wyprawy Polaków na Węgry.
Pracuję także nad scenariuszem filmu fabularnego o katastrofie pod
Smoleńskiem, ale na ten temat nie chcę na razie mówić.

Może Pani powiedzieć kilka zdań o filmie dotyczącym wyprawy Polaków na
Węgry?

To było wydarzenie, o którym dzieciaki będą uczyć się w podręcznikach
historii. Coś, czego nie da się opisać słowami. Spróbuję obrazem...

Zrealizowany przez Panią w 2010 roku film „Solidarni 2010” wzbudził
wiele kontrowersji (zarzucano mu m.in. brak obiektywizmu, selektywne
wybieranie wypowiedzi czy np. podpowiadanie rozmówcom). Rada Etyki
Mediów uznała, że Jan Pospieszalski w prowadzonych przez siebie
relacjach przeżyć ludzi przychodzących w dniach żałoby pod Pałac
Prezydencki naruszył wszelkie zasady. Patrząc na sprawę z perspektywy
czasu czy uważa Pani, że te zarzuty były słuszne?

Film „Solidarni 2010” był przedmiotem nagonki mainstreamowych mediów i
środowisk związanych z reżimową władzą. Oceniała nas Rada Etyki TVP, w
skład której wchodzili dziennikarze zatrudnieni w TVP w stanie wojennym!
Tu wszystko jest postawione na głowie! Film oddaje wiernie nastrój
tamtych dni. Montaż był jak najbardziej reprezentatywny wobec nagranego
materiału. Cały problem polega na tym, że ludzie w filmie nie mówili
tego, „co trzeba” tylko to, co myśleli.

Moje ostatnie pytanie: uważa Pani siebie za dziennikarkę obiektywną?

Rzetelną, subiektywną i indywidualną

O rozmówcy
Ewa Stankiewicz – polska reżyserka, scenarzystka i dziennikarka.
Absolwentka Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi i polonistyki na
Uniwersytecie Wrocławskim. Jej film „Dotknij mnie” otrzymał główną
nagrodę w Konkursie Polskiego Filmu Niezależnego na 28. Festiwalu
Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 2008 roku zrealizowała film
dokumentalny „Trzech kumpli”, za który otrzymała szereg nagród, w tym
m.in. Nagrodę Główną Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy
Polskich, a także nagrody im. Dariusza Fikusa oraz im. Andrzeja
Woyciechowskiego. Jest autorką kontrowersyjnego filmu dokumentalnego
„Solidarni 2010”, dokumentującego reakcje Polaków po katastrofie
smoleńskiej. Założycielka i prezes Fundacji „Dobrzem że jesteś”,
pomagającej osobom ciężko chorym i umierającym, prezes Stowarzyszenia
Solidarni 2010. Dziennikarsko związana obecnie m.in. z „Gazetą Polską
Codziennie” oraz z portalem niezależna.pl

Większość polskich mediów to tuba pro pagandowa PO i Tuska

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona