Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wiara fa³szywa do piek³a prowadzi

Wiara fa³szywa do piek³a prowadzi

Data: 2012-03-04 14:52:51
Autor: Martwica mózgu
Wiara fa³szywa do piek³a prowadzi



sofu napisa³(a):
" Bestia od wiek�w w Watykanie siedzi i rozkazy swym czarnym s�ugom wydaje.
Dla tego wk�adaj� w usta Boga s�owa przez niego nigdy nie wypowiedziane jako
dogmaty wiary fa�szywej.
Zaste pot�pion na wieki wiek�w b�dzie ten, co si� katolikiem nazywa i wiar�
fa�szyw� wyznaje, a paso�yt�w
odszczepionych od Boga i ludzi tuczy i wspiera "


ODBUDOWYWANIE PIEK£A
I.
Dzia³o siê to w czasach, gdy Chrystus g³osi³ ludziom sw± naukê. Nauka
ta by³a tak zrozumia³a i stosowanie jej w ¿yciu tak ³atwe, tak
widocznie uwalnia³a ludzi od z³a, ¿e nie sposób by³o siê jej oprzeæ.
Nic nie mog³o po³o¿yæ tamy jej rozpowszechnianiu. Belzebub - ojciec i
w³adca wszystkich diab³ów - przestraszy³ siê. Wiedzia³ dobrze, ¿e Jego
w³adza nad lud¼mi skoñczy siê na zawsze, je¶li Chrystus nie wyrzeknie
siê g³oszenia swojej nauki. By³ w strachu, lecz nie traci³ nadziei i
podburza³ pos³usznych mu faryzeuszy i uczonych w pi¶mie, aby mo¿liwie
najdotkliwiej obra¿ali i drêczyli Chrystusa, uczniom za¶ jego radzi³
uciec i zostawiæ go samego. Ufa³, ¿e skazanie na ¶mieræ haniebn±,
naigrywanie siê, opuszczenie przez wszystkich uczniów, wreszcie same
mêki i kara ¶mierci sprawi±, ¿e Chrystus w ostatniej chwili wyrzeknie
siê swojej nauki, a wyrzeczenie zburzy ca³± jej potêgê.
Sprawa rozstrzyga³a siê na krzy¿u. Gdy Chrystus zawo³a³:"Bo¿e mój,
Bo¿e mój, czemu¶ mnie opu¶ci³!". Belzebub wyda³ okrzyk triumfu;
schwyci³ przygotowane kajdany i w³o¿y³ je sobie na nogi, dopasowa³ je
tak, ¿eby nie mog³y byæ zerwane, gdy zostan± za³o¿one Jezusowi. Wtem z
krzy¿a da³y siê s³yszeæ s³owa: "Ojcze przebacz im, bo nie wiedz±, co
czyni±". Zaraz potem Chrystus zawo³a³: "Spe³ni³o siê"i wyzion±³ ducha.
Belzebub zrozumia³, ¿e wszystko stracone. Chcia³ zdj±æ kajdany i
uciekaæ, lecz nie móg³ ruszyæ z miejsca. Kajdany przywar³y do jego
nóg. Chcia³ wznie¶æ siê na skrzyd³ach, lecz nie móg³ ich rozpostrzeæ.
I widzia³ Belzebub jak Chrystus w wielkiej ¶wiat³o¶ci zatrzyma³ siê w
bramie piekie³, widzia³ jak wyszli z piek³a grzesznicy od Adama do
Judasza, widzia³ jak rozbieg³y siê wszystkie diab³y, nawet jak same
¶ciany piekie³ rozpad³y siê bez ha³asu na cztery strony ¶wiata. Nie
móg³ znie¶æ tego widoku, wiêc zarycza³ przera¼liwie i wpad³ w bezdenn±
przepa¶æ przez pêkniêt± posadzkê piekie³.
II.
Up³ynê³o sto, dwie¶cie, trzysta lat. Czasu Belzebub nie liczy³.
Naoko³o by³a zupe³na ciemno¶æ i cisza. Le¿a³ bez ruchu i stara³ siê
nie my¶leæ, o tym co zasz³o, a jednak my¶la³ i pa³a³ bezsiln±
nienawi¶ci± do sprawcy swej zguby.
Nie pamiêta³ ju¿ i nie wiedzia³, ile setek lat up³ynê³o od tamtego
czasu, gdy raptem us³ysza³ nad sob± szmery podobne do tupotu nóg,
stêkania, krzyki i zgrzytanie zêbów. Belzebub podniós³ g³owê i zacz±³
nas³uchiwaæ. W to, ¿e po zwyciêstwie Chrystusa piek³o mog³oby byæ
odbudowane, nie móg³ uwierzyæ, tymczasem za¶ tupot, jêki, krzyki i
zgrzytanie zêbów stawa³y siê coraz wyra¼niejsze. Belzebub podniós³
tu³ów, podci±gn±³ pod siebie kosmate nogi z odro¶niêtymi
kopytami(kajdany ku jego zdziwieniu same z nich opad³y) i
zatrzepotawszy swobodnie rozpostartymi skrzyd³ami, wyda³ zwyk³y
sygna³owy ¶wist, którym dawniej wzywa³ swe s³ugi i pomocników. Nie
zd±¿y³ jeszcze nabraæ tchu, gdy nad jego g³ow± zrobi³ siê
otwór,b³ysn±³ czerwony ogieñ i t³um diab³ów w wielkim ¶cisku wysypa³
siê z otworu w przepa¶æ i na podobieñstwo kruków obsiadaj±cych
padlinê,rozsiad³ siê naoko³o Belzebuba.
Diab³y by³y wielkie i ma³e, grube i chude, z d³ugimi i krótkimi
ogonami, z prostymi i krzywymi rogami.
Jeden z diab³ów, odziany w pelerynkê narzucon± na ramiona, ca³y nagi,
czarny i b³yszcz±cy, z twarz± ogolon± i ogromnym, obwis³ym brzuchem,
siedzia³ w kucki przed samym obliczem Belzebuba i przewracaj±c swymi
ognistymi ¶lepiami, u¶miecha³ siê bezustannie, machaj±c z boku na bok
swym d³ugim, cienkim ogonem.
III.
- Co znaczy ten ha³as?- zapyta³ Belzebub wskazuj±c do góry
- Có¿ tam siê dzieje?
- To, co zawsze - odpowiedzia³ b³yszcz±ccy diabe³ w pelerynce.
- A czy s± jeszcze grzesznicy? - spyta³ Belzebub.
- O tak, wielu - odpar³ b³yszcz±cy.
- Jak tam z nauk± tego, którego imienia nie chcê wymieniaæ? -zapyta³
Belzebub. Diabe³ w pelerynce wyszczerzy³ zêby tak, ¿e pokaza³y siê
wszystkie jego ostre k³y, a przez ca³± zgrajê przeszed³ t³umiony
¶miech.
- Nauka ta ju¿ nam nie przeszkadza. Oni przestali w ni± wierzyæ-
powiedzia³ diabe³ w pelerynce.
- Jak to? Przecie¿ nauka ta, po¶wiadczonna jego w³asn± ¶mierci±, w
sposób oczywisty ratuje ich od nas - rzek³ Belzebub.
- Tak by³o, dopóki jej nie przerobi³em -- odpar³ z dum± diabe³ w
pelerynce, uderzaj±c ogonem o pod³ogê.
- Jak ci siê to uda³o?
- W³a¶ciwie nie musia³em nic robiæ. Trochê tylko pomaga³em.
- Opowiedz w skrócie -rozkaza³ Belzebub.
Diabe³ w pelerynce, spu¶ciwszy g³owê, pomilcza³ chwilê, jakby dla
namys³u, nastêpnie nie spiesz±csiê zacz±³ opowiadaæ:
- Gdy nadszed³ ten straszny czas, ¿e piek³o zosta³o zburzone, a ojca
naszego i w³adcy zabrak³o miêdzy nami,uda³em siê w miejsca gdzie
w³a¶nie g³oszona by³a ta nauka, która o ma³y w³os nie doprowadzi³a nas
do ca³kowitej zguby. Przysz³a mi chêæ zobaczyæ, jak ¿yj± ludzie
stosuj±cy siê do niej. I ujrza³em,¿e ludzie stosuj±cy tê naukê w
¿yciu, byli zupe³nie szczê¶liwi i dla nas niedostêpni. Nie gniewali
siê na siebie, nie ulegali urokowi kobiet i albo nie ¿enili siê, albo
mieli tylko jedn± ¿onê,maj±tku za¶ nie posiadali wcale, wszystko by³o
uwa¿ane za wspóln± w³asno¶æ, nie bronili siê przed tymi, którzy na
nich napadali, a za z³e p³acili dobrem. I ¿ycie ich by³o tak dobre, ¿e
wci±¿ wiêcej i wiêcej ludzi do nich przystawa³o. Widz±c to pomy¶la³em
sobie, ¿e wszystko stracone i chcia³em ju¿ odej¶æ. Oto jednak w tym
czasie zaszed³ incydent sam w sobie b³ahy, lecz mnie wyda³ siê
interesuj±cy i pozosta³em. Zdarzy³o siê bowiem, ¿e w¶ród tych ludzi
jedni byli zdania, i¿ wszyscy powinni ulegaæ obrzezaniu i nie powinni
je¶æ tego co zosta³o z³o¿one w ofierze bogom pogañskim, inni za¶
uwa¿ali, ¿e takie rozgraniczenie jest zbyteczne, i ¿e mo¿na nie
stosowaæ obrzezania i je¶æ wszystko. Zacz±³em wiêc podpowiadaæ jednej
i drugiej stronie, ¿e ta ró¿nica zdañ jest ró¿nic± o pierwszorzêdnym
znaczeniu, i ¿e nie mo¿na ust±piæ, poniewa¿ chodzi tu o rzecz wa¿n± -
o s³u¿enie Bogu. Ludzie uwierzyli mi, a ich k³ótnie przybra³y ostry
charakter. Wiêc i ci i tamci zaczêli gniewaæ siê na siebie wzajemnie,
a wtedy ja zacz±³em im podsuwaæ my¶l, ¿e cudami mog± dowie¶æ
prawdziwo¶ci swojej nauki. Jakkolwiek by³o rzecz± oczywist±, ¿e cuda
prawdziwo¶ci nauki dowie¶æ nie mog±, ludzie zapa³ali tak± ¿±dz±, aby
mieæ racjê, ¿e uwierzyli mi, ja za¶ urz±dzi³em im cuda.
Z urz±dzeniem cudów trudno¶ci nie mia³em. Ludzie wierzyli we wszystko,
co potwierdza³o ich chêæ posiadania prawdy przez nich jedynie. Jedni
utrzymywali, ¿e zst±pi³y na nich ogniste jêzyki, inni zapewniali, ¿e
widzieli samego zmar³ego nauczyciela i wiele innych rzeczy;imaginowali
to,czego nie by³o i niepostrze¿enie k³amali nie gorzej od nas, w imiê
tego, który nas k³amcami nazywa³. Jedni o drugich mówili:
"Wasze cuda nie s± prawdziwe", a tamci odpowiadali: "Nie, to wasze
cuda s± nieprawdziwe, a nasze prawdziwe". Wszystko sz³o dobrze, ale
obawia³em siê, ¿e ludzie mog± rozpoznaæ zbyt ewidentne oszustwo i
wtedy wymy¶li³em ko¶ció³. Kiedy uwierzyli w ko¶ció³, by³em ju¿
spokojny, zrozumia³em, ¿e¶my uratowani, a piek³o odbudowane.
IV.
- Có¿ to takiego"ko¶ció³"? - zapyta³ surowo Belzebub, nie chc±c
uwierzyæ, ¿e jego s³udzy okazali siê m±drzejsi od niego.
- Ko¶ció³ to jest co¶ takiego, ¿e gdy ludzie k³ami± i czuj±, ¿e im siê
nie wierzy, wtedy, powo³uj±c siê na Boga, mówi±: "Jak Boga kocham,
prawd± jest to, co ja mówiê"; to w³a¶nie jest ko¶ció³,z t± tylko
osobliwo¶ci±, ¿e ludzie, którzy uznali siê za ko¶ció³, nabieraj±
przekonania,¿e s± nieomylni, i dlatego nie mog± siê ju¿ pó¼niej wyrzec
¿adnego, choæby raz tylko wypowiedzianego g³upstwa. Tworzy siê za¶
ko¶ció³ w taki sposób: ludzie wmawiaj± w siebie i winnych, ¿e
nauczyciel ich, Bóg, po to, by objawione przez niego ludziom prawo nie
zosta³o fa³szywie wyt³umaczone, wybra³ szczególnych ludzi, i oni to
jedynie, lub ci, na których przelej± t± w³adzê, mog± dok³adnie
t³umaczyæ jego naukê. Ludzie wiêc, którzy nazywaj± siebie ko¶cio³em,
twierdz±, ¿e s± w posiadaniu prawdy nie dlatego, ¿e to, co g³osz± jest
prawd±, a dlatego, i¿ uwa¿aj± siebie za jedynych prawowitych
spadkobierców uczniów samego nauczyciela - Boga.
W manipulacji tej, podobnie jak w cudach, by³a pewna niedogodno¶æ,
taka mianowicie, ¿e ludzie jednocze¶nie mogli utrzymywaæ ka¿dy o
sobie, ¿e s± cz³onkami jedynego prawdziwego ko¶cio³a (dzia³o siê to
zawsze).Nasza wygrana polega³a jednak na tym, ¿e skoro raz tylko
ludzie powiedzieli: "My stanowimy ko¶ció³" i na tym zapewnieniu
zbudowali naukê, wtedy nie mogli ju¿ zrzec siê wypowiedzianych przez
siebie s³ów, niezale¿nie od tego, jak wielkim by³y g³upstwem i
cokolwiek mówiliby inni ludzie.
- Dlaczego jednak ko¶ció³ przekrêci³ naukê na nasz± korzy¶æ? - zapyta³
Belzebub.
- Powód jest prosty - ci±gn±³ dalej diabe³ w pelerynce - ludzie ci
uznawszy siê za jedynych t³umaczy prawa boskiego i przekonawszy o tym
innych ludzi, stali siê tym samym panami ich losu i posiedli nad nimi
w³adzê zwierzchni±. Posiad³szy za¶ tê w³adzê, naturalnie uro¶li w
pychê i w wiêkszo¶ci przypadków ulegli zepsuciu, wskutek czego
wzniecili przeciwko sobie oburzenie i gniew ludzki. W celu pokonania
swych wrogów, nie dysponuj±c innym orê¿em ni¿ przemoc±, zaczêli
prze¶ladowaæ, skazywaæ na ¶mieræ i paliæ na stosie wszystkich, którzy
ich w³adzy nie uznawali. W ten oto sposób samo przyjête stanowisko
zmusza³o ich do przekrêcania nauki tak, aby usprawiedliwia³a ich z³e
¿ycie i okrucieñstwa, które stosowali wobec swych wrogów.
V.
- Nauka jednak by³a tak prosta i zrozumia³a, ¿e nie mo¿na by³o jej
przekrêciæ - upiera³ siê Belzebub, nadal nie mog±cy uwierzyæ, ¿e jego
s³udzy byli sprytniejsi od niego. -"Postêpuj wobec innych tak, jak by¶
chcia³, aby postêpowano wobec ciebie". W jaki sposób mo¿na to
przekrêciæ?
- Stosuj±c siê do mych rad, pos³ugiwano siê w tym celu ró¿nymi
sposobami - kontynuowa³ diabe³ w pelerynce. - Ludzie opowiadaj± bajkê
o tym jak dobry czarodziej, ratuj±c cz³owieka od z³ego czarodzieja,
zamieni³ go w ziarnko kaszy jaglanej i jak z³y czarodziej,
przedzierzgn±wszy siê w koguta, gotów by³ ju¿ zadziobaæ owo ziarnko,
lecz dobry czarodziej wysypa³ na ziarnko ca³± æwieræ tych¿e ziaren. I
z³y czarodziej nie móg³ ju¿ ani zje¶æ wszystkich ziaren, ani znale¼æ
tego, które zje¶æ zamierza³. To samo, id±c za m± rad±, uczynili ci
ludzie z nauk± tego, który naucza³, ¿e ca³e prawo polega na tym, aby
drugiemu czyniæ to, co chcia³by¶, aby i tobie czyniono: og³osili, ¿e
¶wiêtym wyk³adem prawa boskiego jest 49 ksi±g i uznali ka¿de s³owo
wnich zawarte za dzie³o Boga - Ducha ¦wiêtego. Tak wiêc wysypali na
prost±, zrozumia³± prawdê tak± kupê rzekomo ¶wiêtych prawd, ¿e sta³o
siê niemo¿liwo¶ci± przyj±æ je wszystkie i znale¼æ po¶ród nich tê,
która ludziom jest potrzebna. Na tym polega pierwszy sposób.
Drugi sposób, którego oni u¿ywali z dobrym skutkiem przez wiêcej ni¿
tysi±c lat, polega na zabijaniu i paleniu wszystkich tych, którzy chc±
g³osiæ prawdê. Obecnie sposób ten wychodzi z u¿ycia, lecz nie
porzucaj± go ca³kowicie, bo chocia¿ ju¿ nie pal± ludzi próbuj±cych
ujawniæ prawdê, to jednak tak ich szkaluj±, tak zatruwaj± im ¿ycie, ¿e
tylko niewielu odwa¿a siê ich demaskowaæ. Na tym polega drugi sposób.
Trzeci za¶ sposób polega na tym, ¿e uznaj±c siê za ko¶ció³, a wiêc za
nieomylnych, ucz±, gdy im jest to potrzebne, rzeczy wprost sprzecznych
z tym, co jest powiedziane w Pi¶mie:"Ale wy nie nazywajcie siebie
rabbi, albowiem jeden jest nauczyciel wasz, a wy wszyscy jeste¶cie
bracia. I ojcem nie nazywajcie nikogo na ziemi; albowiem jeden jest
ojciec wasz w niebiosach". Oni za¶ mówi±: "My¶my ojcami, my¶my
nauczycielami waszymi". Albowiem powiedziane jest: "Ale ty, gdy siê
bêdziesz modliæ, wejd¼ do komórki swojej i zamkn±wszy j±, módl siê do
ojca twego w ukryciu, a ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda
tobie". Oni za¶ nauczaj±, ¿e trzeba siê modliæ gromadnie, w
¶wi±tyniach, przy d¼wiêkach muzyki i pie¶ni. Albo powiedziane jest w
Pi¶mie: "A ja powiadam wam, aby¶cie zgo³a nie przysiêgali", oni za¶
nauczaj±, ¿e trzeba przysiêgaæ na bezwzglêdne pos³uszeñstwo w³adzom,
nie bacz±c na to, jakie mog³yby byæ ¿±dania tych w³adz. Albo
powiedziane jest: "nie zabijaj", oni za¶ nauczaj±, ¿e zabijaæ mo¿na i
trzeba na wojnie i z wyroku s±dowego - zakoñczy³ diabe³ w pelerynce,
wywróci³ ¶lepia i roze¶mia³ siê, rozwar³szy paszczê po same uszy.
- To bardzo dobrze - rzek³ Belzebub i u¶miechn±³ siê, a wszystkie
diab³y zawtórowa³y mu g³o¶nym ¶miechem.
- Czy¿ tak jak dawniej s± jeszcze rozpustnicy,z³odzieje, zabójcy? -
zapyta³ ju¿ weso³o Belzebub. Diab³y, równie¿ rozweselone, zaczê³y
mówiæ wszystkie razem, chc±c wykazaæ siê przed Belzebubem swoj±
sprawno¶ci±.
- Nie tak jak dawniej, lecz wiêcej ni¿ dawniej- wrzeszcza³ jeden z
nich.
- Rozpustnicy nie mieszcz± siê w dawnych oddzia³ach - piszcza³ drugi.
- Z³odzieje dzisiejsi gorsi s± od dawniejszych - hukn±³ trzeci.
- Brak nam opa³u dla zabójców! - rycza³ czwarty.
- Nie mówcie wszyscy razem, niech odpowiadaj± tylko ci, których
zapytam - rzek³ Belzebub.
-

http://www.eioba.pl/a/1mic/odbudowywanie-piekla-lew-tolstoj-opowiadanie

Wiara fa³szywa do piek³a prowadzi

Nowy film z video.banzaj.pl wiêcej »
Redmi 9A - recenzja bud¿etowego smartfona