Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wielka tajemnica wsi Mała

Wielka tajemnica wsi Mała

Data: 2012-07-18 21:15:59
Autor: Przemysław W
Wielka tajemnica wsi Mała
Dwunastoletnia Kasia śpiewała w przykościelnym chórze, sprzątała kościół i plebanię, była oczkiem w głowie księdza proboszcza. Gdy się powiesiła, znaleziono przy niej puste opakowanie po leku uspokajającym, który lekarka zapisała dziecku wcześniej, bez zbędnych pytań.

CZĘŚĆ I

HODOWCA WĘŻA

- On bardziej przysłużył się piekłu niż niebu - Ewa jest matką Marty i Pauliny, które miały status pokrzywdzonych w procesie księdza Romana J., sądzonego za molestowanie seksualne. Zgadza się na rozmowę, ale stanowczo broni przed dziennikarzami córki. Przyjmuje mnie w pokoju gościnnym, z obrazem Chrystusa na ścianie. Ubrana w dresowe spodnie i białą koszulkę.

Ksiądz J. był przez dziesięć lat proboszczem parafii Mała na Podkarpaciu. Został właśnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery.

To Judasz przeklęty

Groziło mu 12 lat odsiadki. Wyrok w zawieszeniu 26 czerwca br. wydał Sąd Apelacyjny w Rzeszowie. Złagodził grudniowy werdykt sądu okręgowego, który posłał duchownego na dwa i pół roku do więzienia. Cały proces był utajniony. Nie poznamy też uzasadnienia obu wyroków.

Wieś Mała jest naprawdę mała: 280 domów, niecałe 1400 ludzi. I pomnik Chrystusa Króla. Wygląda niczym ten z Rio de Janeiro. Tylko że niższy, siedemnastometrowy. Parafianie postawili go w 1937 r. w podzięce za ocalenie wioski od gradobicia.

Poza tym, trzy sklepy i jedna szkoła. Dyrektor szkoły Stanisław Strzałka w każdą niedzielę siada w kościele za organami. A sama wieś jak wieś: tu odrapane chałupy, przy których biegają kury, tu nowe budownictwo. Na tablicach ogłoszenia o skupie cieląt na eksport. Na pierwszym przystanku, zaraz za granicą Małej, napisy: "To Judasz". "Przeklęty na 100 lat", "To świnia przeklęta". W głębi wioski nie inaczej: "to Judasz, świr, gwałciciel, pijak". Wszystkie o ojcu Marty i Pauliny.

- Pierwsze pojawiły się w kwietniu. Kilka razy dzwoniłam do gminy, żeby zamalowali - mówi Ewa.



Szkoda chłopiska

Dwa lata temu, kiedy rozpoczynało się prokuratorskie śledztwo, pojechałem do Małej. Sołtys Stanisław Madeja dołączył wtedy do ponad 700 osób, które podpisały list w obronie księdza J.

Wróciłem tam w ostatni piątek. Dziś sołtys nie jest już tak pewny niewinności byłego proboszcza: - Wtedy człowieka trzeba było ratować. A teraz ten wyrok... No, wydał go sąd Rzeczypospolitej. Nie mam prawa bronić księdza. Jest teraz sto razy gorzej: wieś skłócona, młodzież i dorośli podzieleni. Pół wieku zajmie leczenie tej nienawiści.

Na drodze spotykam 77-letnią panią Natalię:

- Całą rentę bym oddała, żeby ksiądz do nas wrócił. Szkoda chłopiska - wzdycha. Opiera się o kij, jest zmęczona. Kilka godzin spędziła na grzybach, a w reklamówce tylko dwa kozaki.

- Na kilka godzin przed ogłoszeniem prawomocnego wyroku obecny proboszcz zarządził, by modlić się za pomyślny dla księdza J. wyrok. Rozumie pan? Pomyślny, nie sprawiedliwy - 16-letni Patryk, syn Ewy, nie może tego zrozumieć.

- Są ludzie, do których nie trafiają argumenty. Tak jak do tych, co wierzą w zamach w Smoleńsku - mówi Ryszard Świstak, adwokat rodziny Marty i Pauliny.

To walka z Kościołem

Może dzieje się tak, bo ks. J. nie był zwyczajnym proboszczem? Zakładał katolickie Radio Via. Organizował w Małej Międzynarodowe Zloty Motocyklistów. W kwietniu 2009 r. przyjechało tu ich siedem tysięcy - z kilku krajów. Do dziś na stronie internetowej nowiny24.pl można znaleźć entuzjastyczny artykuł na jego temat pt. "Gazu, proszę księdza".

Z fotografii uśmiecha się muskularny, krótko ostrzyżony mężczyzna w podkoszulku. Siedzi na potężnej hondzie. Tłumaczy, że parafianie już przywykli do tego, że ma niezwykłe hobby. Kiedyś hodował żaby i węża boa, teraz trzyma dogi niemieckie. O motocyklu mówił, że jadąc nim, czuje się wszystkie zapachy świata, że na trasie do Rzeszowa wie, gdzie jest piekarnia, gdzie dojrzewa zboże, a gdzie leży zdechły pies.

Więc gdy pod koniec kwietnia 2010 r. przyszła po księdza policja i po parafii gruchnęło, że podejrzewany jest o przestępstwa na tle seksualnym, głośniejsi byli jego obrońcy. - Sam biskup rzeszowski Kazimierz Górny zaapelował o zbieranie podpisów w jego obronie - mówi Ewa.


Bo przecież chłop w areszcie psychicznie wysiądzie, a remont kościoła trzeba dokończyć - tłumaczyli sobie ludzie i podpisywali apel.

Do walki włączył się też popularny w kręgach kościelnych, częsty gość Radia Maryja senator z rzeszowszczyzny Kazimierz Jaworski. Wtedy pod sztandarem PiS, dziś Solidarna Polska. Po aresztowaniu księdza napisał do prokuratura generalnego Andrzeja Seremeta: "Wysoce niepożądanym wydaje się być rodzenie wrażenia, iż instytucja państwowa podejmuje walkę z Kościołem i wiernymi".



Lokalne fora internetowe zapełniły się opiniami na temat Marty i Pauliny:

"Potraktować je tak jak Jagnę z Chłopów. Na furę z gnojem i poza granicę Małej", "Te dziewczyny nie mają wstydu", "Te dziewczynki to zwykłe kurwy, tego nikt nie widzi", "Te dziewczyny jak dawały, tak dają - na prawo i lewo", "Cała wieś cię nienawidzi, ty podła szmato".

Patryk: - W szkole koleżanki mówiły, że śmierdzę. Jak ktoś kogoś szturchnął na korytarzu, od razu był komentarz, żeby uważać, bo to może być molestowanie.

Nic się nie martw

Pierwsza przerwała milczenie Karolina, koleżanka Marty. To było jesienią 2009 r. - Zostałam wykorzystana seksualnie przez proboszcza - powiedziała znajomemu policjantowi. Policja rozpoczęła śledztwo.

Karolina zwierzyła się też Marcie. Opowiedziała, że ksiądz ją napastował, gdy miała 16 lat. Marta pokiwała głową. Że rozumie, bo też ją to spotkało. Ona miała wtedy niecałe 15.

Mama Marty już w gimnazjum widziała, że z córką jest coś nie tak, że jest za bardzo zamknięta. - Lepiej żebyś nie wiedziała - odpowiadała dziewczynka. Ale w 2009 r., kiedy była już licealistką, a Karolina poszła na policję, Marta też opowiedziała o sobie.

- Pytałam córki, czy na pewno wie, co mówi. Że to poważna sprawa - wspomina Ewa.

W ich domu tyle problemów, mąż wciąż w delegacji. "Może mu nie mówić?" - zastanawiała się. Ale jak nie powiedzieć, kiedy przychodzi wezwanie z policji na przesłuchanie Marty? A ksiądz z ambony powtarza: "Z wrogami sobie poradzę".

- Mąż poszedł do księdza na męską rozmowę - wspomina Ewa. - Zapytał: "Czy było coś między tobą i Martą?" Ksiądz na to: "Absolutnie nic, wszystko jest OK. Paweł, nie masz się o co martwić".

Bo wykorzystał zaufanie

Marta na policji zeznaje: w lipcu 2007 r. ksiądz Roman J. zabrał ją i jeszcze jedną uczennicę do Krynicy. W nagrodę za udzielanie się na rzecz parafii, sprzątanie kościoła i śpiewanie w chórze. W Krynicy wkładał jej ręce w miejsca intymne.

Podczas policyjnego śledztwa wyszło na jaw, że także rok młodsza siostra Marty - Paulina - ma coś do opowiedzenia. W 2007 r., gdy miała 15 lat, ksiądz zafundował jej fryzjera, kupił sukienkę i zabrał na przejażdżkę motocyklem do Sandomierza. Matka kazała jej wtedy oddać pieniądze za fryzurę, a sukienkę zwrócić. Paulina zeznała, że ksiądz dotykał ją na plebani. Przytulił, masował plecy, pośladki... i wtedy zadzwonił telefon.

- To chyba uratowało moją córkę, bo Paulina uciekła - mówi Ewa.

Prokurator zakwalifikował ten czyn jako molestowanie, ale sąd uznał, że to najwyżej "naruszenie nietykalności cielesnej". A za to oskarżonego nie można skazać, bo przestępstwo ścigane jest maksymalnie rok od popełnienia.

W przypadku Karoliny ksiądz został jednak oskarżony. O "doprowadzenie do obcowania płciowego przy wykorzystaniu zaufania" (był katechetą dziewczynki).

Wyrok trudny do zaakceptowania

Ks. Roman wyszedł z aresztu po czterech miesiącach śledztwa (wpłacił 20 tys. kaucji). Do Małej już nie wrócił. Kuria odwołała go z funkcji proboszcza. A prokuratura w Rzeszowie ustaliła, że jego ofiarą była jeszcze jedna nastolatka, która nie miała skończonych 15 lat. W sumie były zatem cztery ofiary. Zbiorczy akt oskarżenia powstał w grudniu 2010 r.

Proces trwał rok.

Duchowny stawiał się na rozprawy zawsze modnie ubrany, z koloratką pod szyją. Po tym, jak prokurator zażądał dla niego czterech lat więzienia, wyszedł do dziennikarzy.

- Sąd podważył wszystko - mówił. Dotknął ramienia dziennikarki TVP Rzeszów i zapytał: - Też by pani uznała, że to molestowanie?

Dzień przed Wigilią, w ubiegłym roku, zapadł pierwszy wyrok: sąd uznał, że duchowny molestował Martę. Trzy pozostałe przypadki umorzył. Adwokat księdza, były minister sprawiedliwości Aleksander Bentkowski, złożył apelację. Sąd Apelacyjny złagodził wyrok do dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Też uznał, że ksiądz molestował Martę. W przypadku Pauliny utrzymało się "naruszenie nietykalności". Od oskarżenia o skrzywdzenie Karoliny i czwartej z dziewcząt ksiądz został uwolniony.

- Pewna satysfakcja jest, bo ksiądz został uniewinniony od dwóch zarzutów. Niemniej jednak wyrok jest skazujący i trudny do zaakceptowania - skomentował dyplomatycznie Bentkowski.

Ksiądz - dziś 53-letni - zamieszkał w domu księdza seniora w Rzeszowie. Ma czteroletni zakaz uczenia religii i kontaktu z dziećmi.


Imiona pokrzywdzonych dziewczyn i ich matki zostały zmienione



http://wyborcza.pl/1,82709,12147195,Wielka_tajemnica_wsi_Mala.html?as=1&startsz=x



Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."

Wielka tajemnica wsi Mała

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona