Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wojna i polityka II

Wojna i polityka II

Data: 2013-01-16 01:10:08
Autor: Jacek Biały
Wojna i polityka II

Losy narodu są takie, jaka jest mądrość jego polityków. Spróbujmy zagłębić się w czasy przed Drugą Wojną Światową w poszukiwaniu czegoś, co można by nazwać polską inteligencją polityczną.
Niejeden chciałby powiedzieć, że wielkim polskim mężem stanu był Józef Piłsudski. Kto jednak czytał jego wspomnienia, odkryje fakt, że Piłsudski sam nigdy za polityka się nie uważał. Pisał o sobie, że jest tylko żołnierzem, który tworzy polską armię na użytek polskich polityków (uważał na przykład, że w jego wojsku nie ma miejsca na politykę, która demoralizuje żołnierzy i niszczy ducha żołnierskiego koleżeństwa). Swoim przekonaniom dał wyraz po wygranej wojnie z bolszewikami, kiedy odsunął się od władzy. Wrócił do polityki kilka lat później, gdy okazało się, że odrodzona Polska nie posiada klasy politycznej.
Piłsudski był dobrym żołnierzem, ale i kiepskim politykiem. Gdyby koncepcja federacyjna była jego własną, doprowadziłby ją do końca. Dla porównania pozwolę sobie na krótką dygresję na temat ówczesnych Niemiec. W roku 1918 wybuchła w Niemczech rewolucja, w obliczu której niemal każdy niemiecki żołnierz stawał się potencjalnym bolszewikiem. Dlatego wycofujący się ze Wschodniej Europy Niemcy pozostawiły za sobą kordon państw buforowych. Dlatego garnizony niemieckie w Warszawie tak chętnie oddawały broń nastoletnim Polakom. Restytucja Polski groziła Niemcom poświęceniem niektórych wschodnich landów, lecz polityka jest także sztuką poświęceń.
Polscy politycy nie znali tej sztuki u progu swojej niepodległości. Gdy Piłsudski zajął Kijów, witali go w Warszawie jako drugiego Chrobrego, co zraziło do nas Ukrainę. W czasach Łokietka Kraków był miastem w większości niemieckojęzycznym. Jak czułby się Łokietek, gdyby jacyś Niemcy najechali na jego stolicę? Mniej więcej tak musieli się czuć Litwini, gdy Piłsudski wysłał Żeligowskiego na Wilno. Na ówczesnej Wileńszczyźnie Polacy stanowili najbogatszą i najbardziej wykształconą warstwę społeczną. Czy faktu tego nie można było politycznie wykorzystać? Czy wraz z restytucją Polski nie powinna była nastąpić jakaś forma restytucji Wielkiego Księstwa Litewskiego w postaci federacji jego dawnych ziem?
Myśląc o dawnych kresach założyciele odrodzonej Polski powinni byli stać na gruncie minimum jakiegoś legalizmu. Warto zauważyć, że osiemnastowieczne rozbiory Polski dokonały się w majestacie prawa. Za tym prawem stał oręż rosyjski, lecz Rosja z początków XX wieku nie była już Rosją carycy Katarzyny. Przegrana wojna z Japonią, później klęski pod Tannenbergiem i Gorlicami zmusiły Rosjan do demokratycznych reform. Mordowana przez bolszewików biała Rosja wygrażała odrodzonej Polsce, że nie odda jej 'ni piędzi ruskiej ziemi'. Brzmiało to trochę jak ten guzik od polskiego munduru z 1939 roku. A gdyby tak zawrzeć sojusz Denikinem, zgodzić jego postulaty, na kadłubkową Polskę do linii Curzona, a później spokojnie obserwować, co za ta linią się dzieje?
Lenin nie groził Polsce odebraniem Kresów, za to Stalin doszedł do Łaby. Biała Rosja chciała granicy na Bugu, lecz nie miała szans utrzymać w ryzach nawet Ukrainy! Warto tu zauważyć, że rewolucja Lenina szła z zachodu na wschód karmiona nacjonalizmem wszystkich tych, dla których carska była więzieniem. Pozbawiona carów Rosja miała wybór pomiędzy bolszewią a demokracją. Zaś demokratyczna Rosja nie mogła spacyfikować tych ruchów chociażby z jednego powodu: Groźba recydywy bolszewizmu na swoich rubieżach. W efekcie powstałe pod niemieckim jeszcze patronatem państwa na wschodzie Europy same dążyłyby do jakiejś federacji z Polską.

* *
Zamiast koncepcji federacyjnej zwyciężyła koncepcja Dmowskiego, która zakładała polsko-rosyjską granicę ponad głowami innych narodów. Ironią losu jest to, że Traktat Ryski mający być ucieleśnieniem endeckiej wizji polsko-rosyjskiej przyjaźni podpisano ze strachu przed... Rosją! Skoro biała Rosja nie chciała nam oddać Kresów Wschodnich, zawarliśmy pokój ze zbiorowym obłędem, dla którego polskie kresy nie wyróżniały się niczym szczególnym na ogólnej mapie świata. Wybierając Rosję Lenina i Dzierżyńskiego, pozostawiliśmy za progiem nowo zbudowanego domu wściekłego psa.
Czy ojcowie II RP mogli przewidzieć, jakie konsekwencje dla Polski i świata przyniesie uznanie państwa bolszewików i podpisanie z nimi Traktatu Ryskiego? Dla Polski oznaczało to podpisanie wyroku śmierci na siebie, tyle że z odroczonym wykonaniem. Inni nawet tej łaski nie zaznali, ponieważ Ryga pogrzebała wolność wszystkich, którzy wpadli w sieć antyludzkiego systemu. Dla nich traktat ten był czymś gorszym niż dla nas późniejsza Jałta.
Sytuacja Polski w czasach międzywojnia również nie była najlepsza: Źle zagospodarowane zwycięstwo z 1920 roku, zdradzeni sojusznicy przeradzający się we wroga wewnętrznego, a na zewnątrz granic szalejąca epidemia totalitarnej wścieklizny. W takim układzie przyjacielem powinien być każdy sąsiad, który tą wścieklizną nie został jeszcze zarażony (bolszewikom oddaliśmy w Rydze pół Białorusi, Czechom nie umieliśmy darować Zaolzia). W tym czasie mocarstwowe ambicje naszych polityków drażniły nie tylko małych sąsiadów Polski, ale też na przykład francuskich ministrów (zatarg o kolonie).
Od lat uważamy się za niewinną ofiarę wojen, przedmiot zdrady wielkich mocarstw i tak dalej. Wyrzucamy Anglikom, że po wojnie źle traktowali naszych żołnierzy. A co byśmy powiedzieli, gdyby na przykład Anglicy polskich lotników internowali? Już widzę nasze święte oburzenie na wieść powiedzmy taką, że na żądanie Stalina generał Anders został wydalony z Wielkiej Brytanii.. Czy nie inaczej II RP postąpiła atamanem Petlurą i jego żołnierzami? Każdy kraj, który chce zawrzeć sojusze dobrze się przygląda u czyjego boku przyjdzie mu walczyć. Polska swoich sojuszników zdradziła w Rydze. Jakich mogła się spodziewać w przyszłości?

Pozdrawiam
Jacek

Wojna i polityka II

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona