Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wpółpraca Żydów z Niemcami

Wpółpraca Żydów z Niemcami

Data: 2012-11-16 08:17:49
Autor: mkarwan
Wpółpraca Żydów z Niemcami
W getcie łódzkim przewodniczącym Judenratu był Chaim Rumkowski kolaborant
niemiecki.
Chaim Mordechaj Rumkowski (ur. 27 lutego 1877 w Ilinie, powiat ostrogski,
zm. 1944 w Auschwitz-Birkenau) - przemysłowiec, działacz syjonistyczny,
przewodniczący Judenratu w łódzkim getcie, kolaborant pod okupacją
hitlerowską, dla większości ocalonych z Zagłady Żydów przestępca wojenny.

4 września 1943 roku Chaim Rumkowski wygłosił na placu budzące grozę
przemówienie wzywające mieszkańców do oddania dzieci.
Rozpoczął się jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów historii
łódzkiego getta, który przeszedł do historii pod nazwą "wielka szpera".

Rumkowski urodził się w 1877, w rodzinie kupieckiej na Wołyniu.
Na początku XX wieku prowadził w Łodzi razem z Abem Neimanem zakład
produkcji tkanin pluszowych, po I wojnie światowej pracował jako agent
ubezpieczeniowy.
Od 1921 był członkiem Gminy Żydowskiej, mieszkał przy ulicy Południowej 26
(dziś ul. Rewolucji 1905 r.).
Pełnił m.in. funkcję kierownika domu dla sierot "Helenówek".

13 października 1939 r. został mianowany przez okupacyjne władze niemieckie
na przewodniczącego Judenratu w getcie łódzkim.
Nominacja ta była związana z tym, iż Chaim Rumkowski był jedynym członkiem
przedwojennej Gminy Żydowskiej w Łodzi, który pozostał w mieście.
Jego działalność na tym stanowisku budziła i wywołuje do dziś wielkie
kontrowersje.
Krytycy zarzucają mu wręcz współpracę z Niemcami, która miała się wyrażać w
zmuszaniu Żydów do wyniszczającej pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy i - w
odróżnieniu np. od Adama Czerniakowa z warszawskiego getta - milczącej
zgodzie na eksterminację osób "nieprzydatnych dla gospodarki" (głównie
starców i dzieci).

Nazwa szpera pochodzi od niemieckiego określenia Allgemeine Gehsperre, które
oznaczało wprowadzony wówczas zakaz opuszczania domów.
Mieszkańcy getta nie mogli wychodzić z mieszkań, a żydowscy policjanci pod
nadzorem niemieckich żandarmów przeszukiwali dom po domu.
Zabierali ludzi starych, chorych, zniedołężniałych, a także dzieci poniżej
10 lat, po drodze pałowanych niemiłosiernie.

Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów
na byłych wschodnich kresach Rzeczypospolitej (woj. lwowskie i
tarnopolskie):
"W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia
Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są "Gestapo na żydowskiej
ulicy".
Powołano Ordnungsdienst (służbę porządkową) jako organ wykonawczy składający
się z najgorszych elementów (...).
W gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu
napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i
Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny.
Nie znam ani jednego wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś
Żydowi (...).
Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i
nałożonych kontrybucji, łapania do łagrów i napadów na domy żydowskie,
Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci
ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny
sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną
bezwzględnością". (Por. B. Milch: "Testament", Warszawa 2001, s. 106-107).

Pytanie, czemu Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej
przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na
Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu?
Czyż to kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa
nawet cienia elementarnej uczciwości intelektualnej?
Nie pisze o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została
wspomniana w "naukowych dziełach" Grossa.
W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127:

"(...) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im
żądane trzysta osób.
Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy
stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych
przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...).

Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku
Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach,
jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...).
Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".

Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć
odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta
łódzkiego na usługach Niemców.
Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze
"chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną.
Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne
kobiety.
W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta
gorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią
większość swych żydowskich umęczonych poddanych do obozów zagłady.

W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia.
Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie
zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go
żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik
żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).

Żydowscy policjanci byli okrutniejsi od Niemców.

Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum patron
Żydowskiego Instytutu Historycznego tak pisał:
Dzieci wydawały na śmierć rodziców, rodzice dzieci.

Nader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w
Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek
Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem
bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona
nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...).

Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto
jak banda dzikich zwierząt.
Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski
przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji.

Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych,
nawet członków najbliższej rodziny.
Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z
usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą" (Por. B. Goldstein: "The Star
Bear Witness", New York 1949, s. 66, 106, 129).

Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych
wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych
przedstawicieli środowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała następującą
historię:
"Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców
na śmierć.
Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec.
On miał go powiesić w ciągu kilku minut.
Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony.
Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy.
Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia
miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna.
Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej
scenie Żydów:

"No, prędko rozbieraj buty!
No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże" (Wg K. Mirska: "W cieniu
wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447).

W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku
wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do
transportu śmierci.

Calek Perechodnik "Spowiedź" wyd. Karta Warszawa 2004.

I wydanie książki "Calek Perechodnik" zostało sfałszowane przez Żydowski
Instytut Historyczny.
Fałszerstwo odkrył prof. David Engel mieszkający w USA badacz stosunków
polsko-żydowskich- (czasopismo "Polin" nr 12, 1999 r. ).

Czemu o takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów i fałszerstwach
publicystycznych nie informuje Amerykanów Jan Tomasz Gross , tak gorliwie
rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków?

Warto przytoczyć, co ten sam Calek Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez
reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej
policji:
"Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie
(...).
Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia.
Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali.
Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców,
bardziej niż Ukraińców" (Calek Perechodnik: "Czy ja jestem mordercą?",
Warszawa 1993, s. 112-113).

Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w
dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana.
W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty "hańbą społeczności
warszawskiej" wielokrotnie piętnując zbrodniczą działalność policji
żydowskiej, pisząc:

"Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów,
dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było w normie, do
której zobowiązała się Rada Żydowska (...).
Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą
niezbędną efektywnością.
Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers)
(...).

To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (...).
Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi
żydowskiego organizmu (...).
Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...).
SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na
dziedzińcach.

To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i
niemowląt.
Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of
Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386,
389, 399).

Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski.
Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów,
tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta".
Żydowski Instytut Historyczny obrał za patrona Emanuela Ringelbluma
polskiego historyka, pedagoga i działacza społecznego pochodzenia
żydowskiego, twórcy podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego.
Tako oto ich patron pisze:

"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem.
W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach
do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą.
Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją.
Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia.
Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji,
polegającej na prowadzeniu swych braci żydowskich na rzeź.
Żydowska policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego
gorliwie ją wykonała.
Jak to się wydarzyło, iż przeważnie inteligenci, żydowscy adwokaci, lekarze,
inżynierowie (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami
przykładali rękę do zagłady swych braci.
Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i
chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (...).
Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców,
Ukraińców, czy Łotyszy.
Niejedna kryjówka została "nakryta" przez policję żydowską, która zawsze
chciała być plus catholique que le pape, by przypodobać się okupantowi.
Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...).
Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności.
Skąd taka wściekłość u naszych Żydów?
Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci,
ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag?
Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi
wrzucali kobiety na wozy (...).
Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów
nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej" (E. Ringelblum:
"Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988,
s. 426, 427, 428).

Dlaczego opinia publiczna nie została powiadomiona o fałszerstwach
dotyczących "Spowiedzi" Calka Perechodnika?

Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i
wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników.
W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na
ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów
na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich).

Z ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska
myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie"
(Kraków 1987).

Napisała tam m.in. (s. 151):
"Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego
narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii".
źródło http://www.kontrowersje.net/tresc/ministerstwo_hanby_narodowej

Data: 2012-11-19 18:59:04
Autor: Dariusz Laskowski
Wpółpraca Żydów z Niemcami
On Fri, 16 Nov 2012 09:30:52 +0100, Kapibara wrote:

[ciach!]

Czytasz wszystkie artykuły "od deski do deski", których linki tutaj
wklejasz? ;-)

Nie wiem czy czyta, ale tematy, które nadaje wiadomościom,
a zwłaszcza komentarz lub częściej jego brak śmierdzą
na odległość manipulacją (a może tylko ignorancją?).
W takim np. wątku zatytułowanym „Manipulacja” właśnie,
zupełnie bez sensu usiłował się powoływać na eksperyment Milgrama,
ktĂłry nie dotyczy niczego innego jak po prostu *ulegania autorytetom*,
a nie manipulacji jako takiej (autorytet nie musi nami manipulować,
wystarczy, Ĺźe jest autorytetem)...
Facet albo nie rozumie co czyta (wątpię) albo nie czyta (możliwe)
albo brzydko manipuluje (IMHO najbardziej prawdopodobne).
O stopniu manipulacji świadczy zazwyczaj to czy ogranicza się
tylko do podania takiego czy innego linka czy jednak dodatkowo
wkleja wybrane "wygodne" fragmenty. (Koniec dygresji.)

W tym wątku, „Wpółpraca Żydów z Niemcami”, a zwłaszca po przeczytaniu
wklejonych fragmentów na temat życia ludzi (tutaj Żydów) _wewnątrz_
skrajnie ekstremalnej sytuacji, rodzi się pytanie jak to możliwe,
że facet (który już pokazał, że potrafi lub wydaje mu się,
że _potrafi sięgać do psychologii społecznej_) nie powołał się
i nie podał linków ;-) do eksperymentu Philipa Zimbardo?
Do eksperymentu, ktĂłry pokazuje jak dobrzy... albo moĹźe lepiej,
jak zwykli ludzie czynią zło? Ciekawe... Albo ignorancja
albo *manipulacja*. Myślę, że w przypadku mkarwana
odpowiedź jest raczej dość oczywista... :-)

<http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Zimbardo>

--
Dariusz Laskowski            Telewizja nauczyła całe pokolenia AmerykanĂłw,
darlas at post.pl            Ĺźe normalnym sposobem reagowania na jakiś
                             drobiazg jest walnięcie kogoś w twarz.
                                                            Norman Cousins

Data: 2012-11-20 11:00:14
Autor: Sevek
Wpółpraca Żydów z Niemcami
On 19/11/12 17:59, Dariusz Laskowski wrote:
ale tematy, które nadaje wiadomościom,
a zwłaszcza komentarz lub częściej jego brak śmierdzą
na odległość manipulacją

To jest jeden z tych ludzi oszalalych z nienawisci. Cos mu w zyciu nie
wyszlo i ciezko sie przyznac ze to byl pech, albo dalo sie normalnie
dupy. Szukaja tacy wtedy kogos, na kogo sie latwo projektuje frustracje.
Przeciez nie bedzie kolezka kotestowal hamstwa kierowcow tramwajow bo
nie znajdzie takiej grupy poparcia jak w temacie zydow. 19 wiek jeszcze
w niektorych glowach mieszka. Jak domieszasz do tego chrobe nerwowa to
wypisz wymaluj Kurwana masz.

--
Sevek

Wpółpraca Żydów z Niemcami

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona