Bogdan Idzikowski pisze na pl.soc.polityka w dniu piątek 09 listopad 2012 16:00:
Tomasz Wróblewski w dość nietypowej formie postanowił opowiedzieć o
kulisach publikacji artykułu "Trotyl na wraku tupolewa" w
"Rzeczpospolitej". Były już redaktor naczelny dziennika w trwającym ponad
20 minut wystąpieniu zamieszczonym na YouTube opisuje swe spotkanie z
Andrzejem Seremetem i rozmowy z wydawcą. Mówi również o popełnionych przez
niego błędach.
Wystąpienie zatytułowane "Mniejsza o trotyl" ma być, jak mówi sam były
naczelny "Rz", nauką dla innych. Wróblewski zdecydował się opisać w nim
cały proces powstawania tekstu, którego autorem był Cezary Gmyz.
Podkreśla, że informacje o wynikach badań materiałów znalezionych na wraku
redakcja miała tydzień przed publikacją. Nie ujawniając nazwisk, mówi, że
informatorami dziennikarza byli prokuratorzy oraz jedna osoba spoza
prokuratury - wszyscy mieli mieć wgląd w akta sprawy.
więcej: http://tiny.pl/hkfpj
===============================
I już w drugim akapicie Wróblewski kłamie. Nie ma wyników badań materiałów
znalezionych na wraku. Będą dopiero za pół roku - o takim terminie mówił
prokurator.
Jeśli mówi się o tak ważkich zdarzeniach, należy być precyzyjnym aż do
bólu. I tak zachowywał się prokurator na konferencji prasowej.
Profesjonalnie i precyzyjnie opisał sprawę pobranych próbek, nie
pozostawiając pola na domysły.
Redaktor naczelny i dziennikarz okazali się być amatorami i ignorantami w
opisywaniu i rozumieniu tego zdarzenia. I nadal nie rozumieją. Nie nadają
się do pełnienia takich funkcji. Ich miejsce w maglu. I teraz też
zachowują się jak w maglu.
zirytowany
No cóż. Pogoń za sensacją i za tym aby bardziej okazać się szybszym od konkurencji, niż rzetelniejszym od niej. Na rynku prasowym musi trwać prawdziwa wojna na noże, skoro dopuszcza się do publikacji materiał otrzymany ledwo tydzień przed. Regan bodajże miał takie powiedzenie, ufaj ale sprawdzaj wszystko.
|