Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wy czerwone ateuchy

Wy czerwone ateuchy

Data: 2012-11-10 12:01:51
Autor: Przemysław W
Wy czerwone ateuchy
Największy wróg kościoła? Nieznana twarz generała Jaruzelskiego

Życiorys Wojciecha Jaruzelskiego pełen jest mało chwalebnych epizodów. Jeden z mniej znanych to wojna, jaką generał prowadził z Kościołem katolickim w polskiej armii, gdy sprawował funkcję szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego.

To że Wojciech Jaruzelski jest niewierzący nie stanowi żadnej tajemnicy. Jednak zdawać by się mogło, że to człowiek bardzo tolerancyjny, niemający nic wspólnego z tak zwanym wojującym ateizmem. Sam wszak swego czasu napisał: Szanuje ludzi autentycznie wierzących. Nawet zazdroszczę im religijnej, moralnej przystani – to daje swego rodzaju komfort psychiczny, emocjonalny. O tym, że są to tylko puste słowa możemy się przekonać śledząc jego poczynania na stanowisku, które piastował w latach 1960-1965.
Jaruzelski rusza na wojnę z klerykami

Wszystko zaczęło się od wojny z klerykami. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku wojskowym z dnia 30 stycznia 1950 r. nie mieli oni podstaw do składania wniosków o odroczenia i zwolnienia ze służy. Jednak na mocy porozumienia z 14 kwietnia tego samego roku między Episkopatem a władzami PRL do wojska nie powoływano alumnów Wyższych Seminariów Duchownych. Sytuacja uległa diametralnej zmianie w 1959 r., kiedy to Władysław Gomułka zaostrzył kurs względem Kościoła katolickiego. I tutaj do akcji wkracza towarzysz generał.

Już od pierwszych dni swego urzędowania zaczął on energicznie działać w kierunku zniechęcenia kleryków w mundurach do stanu kapłańskiego. Jaruzelski, jako człowiek inteligentny wiedział, że najskuteczniejsza będzie metoda kija i marchewki. Wraz z silną indoktrynacją ideologiczną wprowadzono program wspierania tych alumnów, którzy zdecydują się na życie świeckie oraz szykanowania „opornych”. Jak pisze Lech Kowalski w swej książce „Jaruzelski. Generał ze skazą” w wypadku tych pierwszych w grę wchodziła pomoc w uzyskaniu dobrej pracy, przyjęciu na studia na wybranym kierunku czy przydział mieszkania. Często dawano również zapomogę bezzwrotną w wysokości 3000 zł. Z kolei drudzy musieli liczyć się ze służbą w najcięższych jednostkach i najmniej atrakcyjnych garnizonach.

Takie metody początkowo wydawały się przynosić pomyśle efekty. W 1961 r. blisko 20% alumnów kończących zasadniczą służbę wojskową deklarowało powrót do życia świeckiego. Jednak było to tylko chwilowe zwycięstwo. Zgodnie z tym, co pisze Katarzyna Ciemięga w artykule „Alumni w Wojsku Polskim w latach 1959-1980 w świetle dokumentów Głównego Zarządu Politycznego” w 1962 r. ze 151 wcielonych do wojska kleryków z powrotu do seminarium zrezygnowało 13, w 1963 r. – 12 ze 160 wcielonych.
Wśród najzagorzalszych wrogów Kościoła katolickiego w Polsce

W zaistniałej sytuacji Jaruzelski przygotował bardziej kompleksowy plan działania. 6 lipca 1964 r. wydano wytyczne w sprawie prowadzenia pracy polityczno-wychowawczej z alumnami seminariów duchownych i zakonnych, odbywających zasadniczą służbę wojskową. Jak zauważa Lech Kowalski, generał tym dokumentem dołączył do grona najzagorzalszych wrogów Kościoła katolickiego w Polsce.

Według wytycznych, alumni mieli być wcielani do jednostek pojedynczo, dodatkowo kierowano ich do garnizonów znajdujących się jak najdalej od ich seminariów, przy czym miały to być regiony i miejscowości mniej podatne na wpływy kleru. Zalecano także, aby klerycy zdobywali w trakcie służby zawody przydatne w życiu cywilnym. W jednostkach do których trafiali alumni miano prowadzić dodatkowe wykłady w trakcie specjalnych zajęć politycznych. Również tamtejsze biblioteki zamierzano odpowiednio zaopatrzyć. Zgodnie z słowami Jaruzelskiego chodziło o książki obalające podstawowe doktryny religii katolickiej, obnażające istotę moralnego i politycznego oblicza kleru. Ponadto na ich półki miały trafić roczniki „Argumentów”, „Faktów i Myśli” oraz szeregu innych laickich periodyków.

Generał jednocześnie polecił wnikliwie rozpoznawać środowisko alumnów, umiejętnie przeciwdziałać ich zorganizowanym kontaktom, a także próbom rozprzestrzeniania przekonań i praktyk religijnych. Dowódcy byli zobowiązani zapobiegać izolowaniu się alumnów od kolektywu żołnierskiego. Jak przewidywano, ten kolektyw powinien utrudnić naukę na zaocznych studiach w seminariach duchownych i zakonnych. Z kolei zastępców dowódców jednostek do spraw politycznych zobligowano do nawiązywania kontaktów z sekretarzami PZPR w garnizonach w celu podejmowania wspólnych działań zmierzających do paraliżowania prób oddziaływania na alumnów przez miejscowy kler.

Jak widać, była to doskonale przemyślana i zorganizowana ofensywa na całym froncie walki z klerykami. Nie wiedzieć jednak czemu Jaruzelski po ledwie czterech miesiącach zmodyfikował część wytycznych. Klerycy wcieleni do wojska jesienią 1964 r. mieli zostać zgrupowani w czterech wyznaczonych jednostkach. Dodatkowo szef GZP WP zadecydował, iż w dwóch spośród nich zostaną wydzielone ponadetatowe kompanie składające się w jednym przypadku ze 100 (2 pułk zmechanizowany ze Skierniewic ) a w drugim 90 (1 pułk pontonowy z Brzegu) procent kleryków. Jak można się domyśleć kładziono tam duży nacisk na szkolenie polityczne – w pierwszym roku służby 480 godzin plus 32 godziny informacji politycznej, w kolejnym 360 godzin i 36 godzin informacji. Jak trafnie zauważa w swej książce Lech Kowalski takiej dawki indoktrynacji nie przewidywano nawet dla Wojskowej Akademii Politycznej.


Mimo wysiłków zakrojonych na tak szeroką skalę, rezultaty walki o dusze alumnów były mizerne. Szczególnie, że seminaria już na wstępie zakładały odsiew w granicach 20%. Co zatem uzyskano? Właściwie tylko – a może aż – widoczną zmianę stosunku kierownictwa seminariów i poszczególnych biskupów do kontroli państwa. Zgodnie z ocenami Jaruzelskiego, znaczna większość zezwalała już na wizytacje, udzielała żądanych informacji i przesyłała wymagane sprawozdania.


W walce o ugruntowanie światopoglądu materialistycznego wśród kadry zawodowej

Rzecz jasna poczynania towarzysza generała na stanowisku szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego nie ograniczały się tylko do utrudniania życia klerykom w mundurach. Dbał on również o „właściwą” postawę światopoglądową kadry zawodowej – oficerów, podoficerów, jak i szeregowych. W jednym z rozporządzeń możemy na przykład przeczytać:

Wyjaśnić oficerom bezpartyjnym, że aktywne, uporczywe uprawianie praktyk religijnych jest sprzeczne z wymaganiami, jakie stawiamy oficerom Ludowego Wojska i nie da się zwłaszcza pogodzić z piastowaniem poważnych i bardzo odpowiedzialnych stanowisk służbowych.
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Lecha Kowalskiego pt. "Jaruzelski. Generał ze skazą" (Zysk i S-ka, 2012)

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Lecha Kowalskiego pt. "Jaruzelski. Generał ze skazą" (Zysk i S-ka, 2012)

Dla jasności należy dodać, że dotyczyło to także najbliższej rodziny (żony, dzieci) wojskowych. W efekcie żołnierze stronili od ślubów kościelnych i chrzczenia dzieci. Same świątynie omijali szerokim łukiem, zaś ślub kościelny córki lub syna mógł oznaczać złamanie kariery w armii.
Kościoły na magazyny a kapelani na zieloną trawkę

Jaruzelski w swej walce z Kościołem nie omieszkał uderzyć również w wojskowych kapelanów. Tych najbardziej niepokornych zwalniano, zaś powstałych wakatów nie pozwalano obsadzić. Także garnizonowe kościoły padły ofiarą zarządzeń generała. Najczęściej sprowadzały się one do „przekwalifikowania” obiektów sakralnych w magazyny (metoda zapożyczona od Wielkiego Brata). Tak stało się między innymi z kaplicami w Krakowie i Tarnowie oraz kościołami w Chełmie Lubelskim, Hrubieszowie czy Kazuniu. Nieco lepszy los spotkał kościół na terenie Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie, który „tylko” zamknięto.

Za podsumowanie całej działalności generała na polu walki z Kościołem w armii niech posłużą słowa cytowanego tutaj już wielokrotnie Lecha Kowalskiego:

Swego czasu Jaruzelski stwierdził jakoby, iż żałuje, że kiedyś objął stanowisko szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego. Ma czego żałować.

--


"Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy
i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15–16 października 2005

Wy czerwone ateuchy

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona