Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wychowane w rodzinach dziaaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB

Wychowane w rodzinach dziaaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB

Data: 2014-01-06 04:16:24
Autor: Mark Woydak
Wychowane w rodzinach dziaaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB



Wychowane w rodzinach działaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB. Niebezpieczne,
bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, w telewizji i radiach.

Marek Niedźwiecki zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Bera”. Eugeniusz
Smolar figurujący w archiwach komunistycznej bezpieki jako KO „Korzec”.
Krystyna Kurczab-Redlich zarejestrowana jako współpracownik SB o ps.
Violetta, Daniel Passent, Ernest Skalski, Aleksander Kwaśniewski, Jerzy
Baczyński, Krzysztof Teodor Toeplitz, Mariusz Walter, to tylko niektórzy
bohaterowie książki.

ONE. RESORTOWE DZIECI. Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy
KPP, PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB. Doskonale
ustawione potem w życiu, dzięki koneksjom, a potem pieniądzom i „grubej
kresce”. Czasem, choć wywodzą się z niekomunistyczych środowisk, związane
ideologicznie oraz materialnie z byłą władzą i bezpieką. Za młodu aktywiści
komunistycznych organizacji młodzieżowych, potem biznesmeni, właściciele i
zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak zdecydowanie przeciwne
dekomunizacji i lustracji, szydzący z patriotyzmu, polskich tradycji i w
ogóle z polskości. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, a
przede wszystkim w telewizji i stacjach radiowych. Obecne w nich od stanu
wojennego – do dziś.

ONE. RESORTOWE DZIECI. „Violetty”, „Kowalscy”, Literaci”, „Poeci”,
„Daniele” i inni. Połączeni solidarnością grupową i interesami, posługujący
się wprawnie relatywizmem moralnym, szyderstwem i ośmieszaniem. Często, w
razie pilnej potrzeby, pełniące rolę „dyżurnych autorytetów moralnych”,
szczujących przeciw zbyt niepokornym, zbyt dociekliwym – myślącym, ponad
ICH miarę, po prostu inaczej.

***

Jednym z najważniejszych „żołnierzy” medialnego frontu walczącego z ideą IV
RP okazał się Andrzej Morozowski (rocznik 1957), były dziennikarz Radia
Zet, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły
Teatralnej w Warszawie.

Morozowski jest synem Mieczysława Morozowskiego, przedwojennego komunisty,
od roku 1947 związanego z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego.
Mieczysław Morozowski (właśc. Mozes Mordka, syn Judka i Maszy) urodził się
w wielodzietnej rodzinie piekarza z Mińska Mazowieckiego. W 1928 r., po
aresztowaniu za działalność komunistyczną starszego brata, Mieczysław
(Mozes) wstąpił do pionierów.

„W 1933 r. zostaję przeniesiony do KZMP (Komunistyczny Związek Młodzieży
Polskiej – przyp. red.), gdzie pełnię funkcję technika. […] W 1936 mój brat
wyjeżdża do Hiszpanii Republikańskiej, gdzie walczy w oddziałach
Dąbrowszczaków. W 1937 r. na własne życzenie KZMP wysyła mnie do Hiszpanii
Republikańskiej. Dojechaliśmy tylko do Pragi Czeskiej, musieliśmy wracać,
gdyż Partia nie dała mi dalej jechać, bo nie służyłem jeszcze w wojsku” –
czytamy w życiorysie złożonym 30 listopada 1949 r. w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego przez Mieczysława Morozowskiego. Z dokumentów
komunistycznej bezpieki dowiadujemy się, że Mozes Mordka został powołany do
wojska w 1938 r.

Wojna zastała go we wsi Wizna nad Narwią – po przegranej walce z Niemcami
pod Małkinią jego jednostka została rozproszona, a on sam przedostał się do
rodzinnego Mińska Mazowieckiego. Zdumienie może budzić reakcja ojca
przyszłej gwiazdy TVN na agresję sowiecką 17 września 1939 r.: „W Mińsku
Maz. wraz z tow.[arzyszem] Dąbrowskim Stanisławem i innymi tow.[arzyszami]
robiliśmy przygotowania do uroczystego przyjęcia Czerwonej Armii, nie
doczekaliśmy się tego zaszczytu, bo dowiedzieliśmy się, że Armia Czerwona
oswobadza tylko teren do rzeki Bug. W następnym dniu wyszedłem piechotą do
Siedlec, gdzie natknąłem się jeszcze na patrole Armii Czerwonej. Z Siedlec
dostałem się do Brześcia, a stamtąd do Lwowa”.

Ze znajdujących się w IPN dokumentów wynika, że Mozes Mordka starał się o
przyjęcie do Armii Czerwonej, ale ostatecznie trafił do armii gen.
Władysława Andersa, z którą wyjechał do Dżalalabadu w południowej Kirgizji.
„Tu zorientowałem się, że armia ta nie jest demokratyczna i nawiązałem
kontakt z oficerem Armii Czerwonej, który był łącznikiem między 5-tą
dywizją a Armią Czerwoną. […] Z armią gen. Andersa wyjechałem do Iranu, nie
wiedząc, że pozostał gen. Berling. Dopiero będąc w Iranie dowiedziałem się,
że Wasilewska i Lampe (komuniści, członkowie Związku Patriotów Polskich w
ZSRS będącego pod całkowitą kontrolą Sowietów – przyp. aut.) stworzyli
dywizję im. Kościuszki.

Będąc w Iraku zebrało się kilku naszych tow.[arzyszy], między innymi Web
Szmul, radzić, jak się dostać do dywizji im. Kościuszki. W 1943 r.
przyjechaliśmy do Palestyny, tu ostatecznie wystąpiłem z armii gen.
Andersa. […] W Palestynie zorganizowaliśmy Związek Uchodźców
Demokratycznych zorganizowany przy pomocy ZPP. Oprócz tego brałem udział w
KP [Komunistycznej Partii] Palestyny. […] W 1946 roku pierwszym transportem
wracam do kraju, gdzie zatrzymałem się u rodziny. Wstępuję do PPR [Polskiej
Partii Robotniczej] w Mińsku Mazowieckim i tu biorę udział w akcji
przedwyborczej”.

Rok później Mozes Mordka już jako Mieczysław Morozowski rozpoczyna
współpracę z MBP. 15 października 1948 r. podpisuje zobowiązanie
współpracownika MBP. Pozytywną opinię dał mu gen. Wacław Komar (właśc.
Mendel Kossoj), enkawudzista mianowany szefem Oddziału II Sztabu
Generalnego, czyli wywiadu wojskowego. 19 lutego 1949 r. Morozowski złożył
ślubowanie w Departamencie V ds. polityczno-społecznych MBP, którego
dyrektorem była Julia Brystiger – „Krwawa Luna”. Funkcjonariusze
Departamentu V znani byli ze stosowania wyrafinowanych tortur wobec ludzi
uznanych za wrogów ludu i członków podziemia antyniemieckiego i
antykomunistycznego. Kazimierz Moczarski wyliczył 49 sposobów torturowania
i znęcania się nad więźniami w Departamencie, gdzie utrwalał władzę ludową
Mieczysław Morozowski.

W listopadzie 1954 r., a więc w okresie, kiedy w Polsce zaczęła się krytyka
aparatu bezpieczeństwa i destalinizacja, Morozowski pracował już w
Centralnym Archiwum MBP. Wiadomo o tym dzięki podaniu, jakie złożył do
swoich przełożonych – była to prośba o wyrażenie zgody na zawarcie związku
małżeńskiego z Marią Kozubal, b. towarzyszką z PPR. Zgoda taka została
udzielona zarówno przez władze partyjne, jak i resortowe. Mieczysław
Morozowski miał przerwę w służbie w resorcie – przeszedł szkolenie zawodowe
w Zasadniczej Szkole Metalowo-Elektrycznej Ministerstwa Przemysłu
Ciężkiego. Po jej ukończeniu napisał podanie o ponowne przyjęcie do pracy w
organach bezpieczeństwa, które włączone już zostały do Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych. Podanie rozpatrzono pozytywnie i Mieczysław Morozowski
doczekał się resortowej emerytury.

Dzieci Mieczysława Morozowskiego utrzymywały ciągłość ideologiczną z ojcem
– córka Krystyna Morozowska w latach 80. była pracownikiem politycznym
Zarządu Głównego ZSMP, a wcześniej sekretarzem Zespołu przy Zarządzie
Głównym ZSMP.Z kolei poglądy Andrzeja Morozowskiego można było poznać już
na początku lat 90. – podczas rządów Jana Olszewskiego był zagorzałym
przeciwnikiem lustracji.

zobacz: Andrzej Morozowski . Dokumenty w archiwach IPN

Na szerokie wody Morozowski wypłynął w TVN. W programie „Teraz My” był
współautorem m.in. programu o „taśmach Beger”. We wrześniu 2006 r.
wyemitowano taśmy z rozmów Renaty Beger, posłanki Samoobrony, z politykami
PiS, które nagrano w porozumieniu z Beger, a w tajemnicy przed jej
rozmówcami. Do nagrania doszło w pokoju poselskim Beger w czasie rozmów
prowadzonych po zerwaniu koalicji Samoobrona–LPR–PiS. Wyemitowane nagrania,
które miały pokazać „polityczną korupcję”, w rzeczywistości były rozmowami
koalicyjnymi. Program wywołał kryzys polityczny, który miał doprowadzić do
wcześniejszych wyborów parlamentarnych, ale tak się nie stało. W
październiku 2006 r. „Gazeta Polska” ujawniła, że Konstanty Malejczyk, były
szef Wojskowych Służb Informacyjnych, kilka dni przed programem „Teraz My”
spotkał się z posłem Samoobrony Januszem Maksymiukiem, dyrektorem Biura
Krajowego tej partii, byłym członkiem PZPR i SLD. To Maksymiuk przyznał się
później do zorganizowania prowokacji, a dziennikarze TVN publicznie
stwierdzili, że zgłosili się w sprawie jej przygotowania do Maksymiuka.
Według dokumentów SB przechowywanych w IPN Janusz Maksymiuk, zaciekły
krytyk rozwiązania WSI, został zarejestrowany jako TW „Roman” (numer
rejestrowy 46 734).

Partnerem Morozowskiego w programie „Teraz My” był pochodzący z Bydgoszczy
Tomasz Sekielski. Jego ojciec Krzysztof Sekielski, po ukończeniu filologii
rosyjskiej na UW, był nauczycielem rosyjskiego w liceum w Bydgoszczy, a
później kolejno zastępcą komendanta Ochotniczych Hufców Pracy i
kierownikiem hotelu robotniczego Bydgoskiego Kombinatu Budowlanego
„Wschód”. Służba Bezpieczeństwa planowała pozyskać go jako tajnego
współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób
zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono, by doszło do
rejestracji ojca przyszłego dziennikarza. Być może miała na to wpływ
aktywność Krzysztofa Sekielskiego, który – jak wynika z dokumentów
archiwalnych – sam przekazywał m.in. swoim przełożonym interesujące
bezpiekę informacje.

Tomasz Sekielski rozpoczynał karierę na początku lat 90. w radiu w
Bydgoszczy – jego przełożonym był Michał Kamiński. Po odejściu z
bydgoskiego radia Sekielski pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie,
TVN, a obecnie jest zatrudniony w TVP. Ostatnio głośno było o nim przy
okazji ataku na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza.

***

Olejnik pisze donos na męża

Prowadząca „Kropkę nad i” Monika Olejnik zaczynała karierę dziennikarska w
1981 r. w redakcji rolnej I Programu Polskiego Radia, skąd w stanie
wojennym trafiła do radiowej Trójki. W dokumentach Instytutu Pamięci
Narodowej zachowały się na jej temat dokumenty komunistycznej bezpieki, z
których wynika, że od momentu uzyskania pełnoletności wyjeżdżała do krajów
kapitalistycznych, co było wówczas rzadkością. Ojciec Moniki Olejnik był
wysoko postawionym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa i zgłaszał
każdorazowo przełożonym wyjazd córki za granicę. Jeden z pierwszych
dokumentów paszportowych obecnej gwiazdy TVN był wystawiony na nazwisko
Monika Praczuk – co ciekawe, zachowała się jedynie obwoluta tych akt.

Pierwszy mąż późniejszej dziennikarki nazywał się Mateusz Praczuk. Z zawodu
inżynier elektryk, zajmował się m.in. budową elektrowni w krajach dawnego
bloku wschodniego i z racji wykonywanego zawodu często wyjeżdżał za
granicę. W archiwalnych dokumentach zachowało się pismo skierowane do służb
specjalnych PRL podpisane przez Monikę Olejnik. Przyszła dziennikarka
składa wniosek o uniemożliwienie wyjazdu za granicę Mateuszowi Praczukowi,
z którym wówczas była w trakcie rozwodu. Szczegółowo opisała powody, dla
których służby powinny mu zabrać paszport. Z dokumentów wynika jednak, że
mimo donosu Mateusz Praczuk nadal wyjeżdżał za granicę, a kilka lat później
został dyrektorem jednego z państwowych przedsiębiorstw strategicznych.

Monika Olejnik po rozwodzie zaczęła robić karierę w dziennikarstwie, a jej
zainteresowania skoncentrowały się na polityce i służbach specjalnych.
Miała przy tym świetne kontakty w tych środowiskach, o czym w swojej
książce pt. „Rosyjska ruletka” pisał były szpieg PRL Marian Zacharski.

„W niedzielę zatelefonował Henryk Jasik (funkcjonariusz SB, później UOP –
przyp. red.) z informacją, że redaktor Olejnik chciałaby w poniedziałek 29
kwietnia w swoim programie o godz. 17.30 przeprowadzić ze mną wywiad.
Henryk zaprosił mnie do siebie do domu, a tam już czekała Monika Olejnik.
[...] Z kolei w niedzielę, na prośbę Adama Michnika, spotkałem się u niego
w domu z redaktor Agnieszką Kublik. [...] przyjechałem tam w towarzystwie
gen. Jasika” – czytamy w książce Zacharskiego.

Monika Olejnik w programie III PR pracowała do 2000 r., a od początku lat
90. była również związana z TVP, później zaś z TVN. Utrzymywała kontakty z
politykami, m.in. z Lechem Wałęsą – bywała nawet na jego urodzinach; widać
ją na zdjęciach m.in. obok Donalda Tuska. Na sześćdziesiąte urodziny Wałęsy
przyjechała w towarzystwie Gromosława Czempińskiego, byłego funkcjonariusza
SB, a później szefa Urzędu Ochrony Państwa.

TVP – propaganda w natarciu

Jesienią 1989 r. jedną z pierwszych decyzji nowo powstałego rządu Tadeusza
Mazowieckiego było odwołanie z funkcji szefa Komitetu ds. Radia i Telewizji
Jerzego Urbana, znienawidzonego rzecznika rządu Jaruzelskiego. W tym czasie
trwało w najlepsze niszczenie akt komunistycznej bezpieki. Wśród nich były
materiały dotyczące Jerzego Urbana. Zachowały się jedynie akta paszportowe
oraz zapisy rejestracyjne, z których wynika, że Departament II MSW
prowadził sprawę, w której Jerzy Urban występuje pod pseudonimem Buran.
Dotyczyła ona „kontaktów obywateli polskich z Ośrodkiem Wywiadu
Izraelskiego w Wiedniu w latach 1958–1964”.

Nowym szefem TVP został Andrzej Drawicz; z dokumentów komunistycznej
bezpieki wynika, że był zarejestrowany jako TW „Kowalski”, a następnie jako
TW „Zbigniew”.

Mimo pozornych zmian sytuacja w telewizji publicznej niewiele się zmieniła
– swoje programy mieli tam ludzie, którzy w archiwach figurowali jako tajni
współpracownicy komunistycznej bezpieki lub byli aktywistami partyjnymi.

W 1990 r. korespondentką TVP w Moskwie została Krystyna Kurczab-Redlich.
Według znajdujących się w IPN dokumentów została ona zarejestrowana jako
tajny współpracownik – kontakt operacyjny „Violetta”. Dokumenty wskazują,
że do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa została pozyskana w roku 1978, a
z wywiadem PRL – w grudniu 1982 r. Kolejna rejestracja – także przez wywiad
komunistyczny – nastąpiła 13 grudnia 1984 r. Krystyna Kurczab pracowała
wówczas w biurze rzecznika prasowego Ministerstwa Oświaty i Wychowania.

„W niedługim czasie zamierza wyjść za mąż za Jerzego Redlicha. Powinna mieć
nadal dotarcie do znanych działaczy emigracyjnych: Pomianowskiego,
Kołakowskiego, Grudzińskiego i innych, o których informowała mnie w
poprzednim okresie. Oceniając swoje aktualne możliwości dla naszej Służby,
stwierdziła, że nadal pozostaje w dobrych stosunkach z Wilhelminą Skulską
oraz Stefanem Bratkowskim, który powierzył jej pod opiekę swoje archiwum.
Po śmierci J. Popiełuszki proponowano jej pełnienie dyżuru w kościele św.
St. Kostki na Żoliborzu, gdzie przebywali znani działacze opozycji: Kuroń,
Onyszkiewicz, Jaworski. Odmówiła, uważając, że całość to zwykła maskarada
niemająca sensu. Ocenia jednak, że istnieją duże szanse, aby dotarła do
czołowych działaczy opozycji oraz nowo powołanych Komitetów Obrony Praw
Człowieka. Jeśli jesteśmy zainteresowani, może podjąć taką próbę” – pisał
29 listopada 1989 r. ppor. Krzysztof Sałański, inspektor Wydziału XI
Departamentu I w raporcie do swojego przełożonego płk. Henryka Bosaka.

Z dokumentów IPN dowiadujemy się, że Krystyna Kurczab znała dziennikarzy
włoskich oraz Jeana Roberta Suessera, przedstawiciela trockistowskiej IV
Międzynarodówki:

„Wyjeżdżając za granicę, jest w stanie odnowić dawne znajomości. Z
przedstawicielami emigracji we Włoszech, działaczami IV Międzynarodówki w
Paryżu oraz przy sprzyjających okolicznościach z pracownikami Watykanu
(przez siostrę)” – czytamy w dokumentach IPN.

Funkcjonariusz komunistycznej bezpieki podkreślał: „»Violetta« jest chętna
do współpracy z naszą Służbą. W dn. 27 i 28 listopada br. »V« przekazała mi
taśmy z nagranymi gazetkami St. Bratkowskiego, które kolportowane są w
różnych częściach kraju. »V« posiada obecnie duże możliwości dotarcia do
czołowych działaczy opozycji politycznej w kraju. Stwarza to szansę
rozpoznania planów tych ugrupowań, szczególnie pod kątem organizowania
nowych akcji wymierzonych w politykę kierownictwa partii i państwa” –
meldował przełożonym ppor. Sałański.

W meldunku gen. Zdzisława Sarewicza, dyrektora Departamentu I, czyli
wywiadu, czytamy, że „Violetta” na terenie Włoch spotykała się m.in. z
Jerzym Pomianowskim, Leszkiem Kołakowskim oraz Marią i Jerzym Kuncewiczami.
„Na obecnym etapie TW otrzymała zadanie dalszego rozpracowywania
działalności Stefana Bratkowskiego oraz dotarcia do aktywistów Komitetu
Obrony Praw Człowieka w Warszawie” – pisał gen. Sarewicz.

Z dokumentów bezpieki wynika, że sprawa Krystyny Kurczab została zakończona
i przekazana do archiwum 2 listopada 1989 r., a więc już po utworzeniu
rządu Tadeusza Mazowieckiego.

Na początku lat 90. w TVP pojawił się Jerzy Baczyński, redaktor naczelny
tygodnika „Polityka”, który według akt IPN został zarejestrowany jako tajny
współpracownik „Bogusław”. Baczyński był współredaktorem programu „Listy o
gospodarce”, a także „Gorącej linii” prowadzonej przez jego redakcyjną
koleżankę Janinę Paradowską.

Na antenie telewizji publicznej można było zobaczyć także Grzegorza Cydejkę
(późniejszego szefa warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy
Polskich), który specjalizował się w dziennikarstwie ekonomicznym. Cydejko
studiował na Uniwersytecie Warszawskim, a praktyki odbył na Uniwersytecie
im. Łomonosowa w Moskwie w roku 1986. W TVP pracowała nadal Wanda
Konarzewska, członkini Komitetu Zakładowego PZPR, współautorka programów
dokumentalnych m.in. na temat zjawisk paranormalych. Z Radiokomitetem
współpracowała również Olga Braniecka-Moskwiczenko (jej mąż, Rosjanin, na
stałe mieszkał w Moskwie), działaczka Związku Socjalistycznej Młodzieży
Polskiej, w latach 70. delegowana z ramienia PRiTV m.in. do Etiopii. Cała
trójka po 1989 r. znalazła się we władzach warszawskiego oddziału
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

***

Żakowski szkolony przez kontrwywiad wojskowy PRL

Jacek Żakowski odbył specjalistyczne przeszkolenie w Wojskowej Służbie
Wewnętrznej w czasach PRL-u. Dziś m.in. wspólnie z dawnymi żołnierzami WSW,
którzy trafili do WSI atakuje Antoniego Macierewicza.

W IPN znajduje się teczka Ministerstwa Obrony Narodowej – Wojskowej Służby
Wewnętrznej oddziału WSW Modlin dotycząca materiałów podchorążego „Ż.” –
Żakowskiego Jacka. Arkusz kwalifikacyjny do szkoły Oficerów Rezerwy został
sporządzony 12 lutego 1980 roku. Podpułkownik Władysław Majdak z Zarządu
Wojskowego WSW Warszawskiego Okręgu Wojskowego pozytywnie zatwierdził w nim
skierowanie do SOR (Szkoła Oficerów Rezerwy) Jacka Żakowskiego, wówczas
studenta nauk politycznych i dziennikarstwa. Służbę w SOR Żakowski odbył w
stanie wojennym w 1982 roku.

Jacek Żakowski

Wcześniej, bo w październiku 1981 r. jako początkujący dziennikarz chwalił
przemówienie premiera Wojciecha Jaruzelskiego. Zgadzał się z generałem co
do „narodowego pojednania i spokoju społecznego” w kontekście strajków
„Solidarności”.

Zanim przyszły publicysta „Polityki” został powołany do wojska w WSW,
zdążył zwiedzić kawałek  świata. Był m.in. w ZSRS, Algierii, Iraku
(informacja o jego pobycie w tym kraju została opisana w tajnej notatce do
szefa Wydziału V Zarządu WSW), Anglii, Holandii, Kanadzie. Akta paszportowe
Jacka  Żakowskiego są imponujące – rzadko można trafić na podróżnika tej
klasy. W 1983 roku Żakowski, ubiegając się o kolejny paszport, otrzymał
decyzję odmowną.

Paszport jednak otrzymał rok później i ponownie zaczął wyjeżdżać. W
Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się akta Jacka Żakowskiego – teczka
personalna (pseudonim „Żak”), dokumenty paszportowe oraz wspomniane
archiwalia WSW188.W dokumentach Służby Bezpieczeństwa przyszły publicysta
„Polityki” został zarejestrowany przez Departament III MSW pod dwoma
numerami – 28 grudnia 1983 roku pod numerem 39 596  i 15 stycznia 1986 roku
pod numerem 94 977.

W związku z zapisem z 1983 roku przez Wydział III (wydawnictwa i redakcje
prasowe) Departamentu III MSW w IPN zachowała się niekompletna teczka
personalna – brak jest informacji o zakończeniu sprawy i skierowaniu jej do
archiwum, natomiast odnośnie do drugiej rejestracji zachował się jedynie
numer – brakuje pozostałych dokumentów.Wniosek o opracowanie Jacka
Żakowskiego jako kandydata na tajnego współpracownika sporządził 27
stycznia 1983 roku ppor. K. Honkisz – inspektor prowadzący sprawę w
Departamencie III MSW189.

„Z uzyskanych informacji operacyjnych wynika,  że utrzymuje kontakty z
osobami czynnie zaangażowanymi w podziemną działalność, a zwłaszcza
odpowiedzialnymi za redagowanie i drukowanie nielegalnych pism sygnowanych
przez «S»” – pisał ppor. K. Honkisz. Jako sposób opracowania wskazał m.in.
zebranie opinii w miejscu pracy i zamieszkania oraz zastosowanie  środków
techniki operacyjnej. Z notatki służbowej sporządzonej 20 grudnia 1983 roku
wynika, że Jacek  Żakowski miał uczestniczyć w redagowaniu nielegalnego
pisma „Kos”190. Celem pozyskania Żakowskiego do współpracy miał być dopływ
informacji ze  środowisk związanych z działalnością „Solidarności” Regionu
Mazowsze i dotarcie do osób aktywnie działających w nie-legalnych
strukturach „S”. Według SB Jacek Żakowski jako sekretarz prasowy Regionu
Mazowsze miał naturalne możliwości docierania do działaczy „S”. Motywem
pozyskania miała być współodpowiedzialność obywatelska. Kolejny dokument SB
dotyczący Jacka  Żakowskiego pochodzi z kwietnia 1988 roku. Wcześniej, bo w
1986 roku, Żakowski został zarejestrowany przez MSW pod numerem 94 977
przez Wydział II (środowiska m.in. nielegalnych wydawnictw i ROPCiO)
Departamentu III MSW. Czego dotyczyła rejestracja – nie wiadomo, ponieważ
do tej pory w IPN nie odnalazły się żadne dokumenty dotyczące tej sprawy.

Po 1989 r. Żakowski został zwolennikiem III RP. Swoje sympatie lokował
najpierw w Unii Demokratycznej, następnie w Unii Wolności a po jej upadku
stał się zwolennikiem SLD. Gdy nastąpił zmierzch tej partii jako gwaranta
III RP, akowski wszystkie swe nadzieje obrócił ku PO. W jego oczach w 2007
roku zbawcą III RP został Donald Tusk. W czasie kampanii wyborczej 2007
roku Żakowski rzucił hasło: „Tusku musisz!”, które „Polityka” umieściła na
okładce.


***

Fragment poświęcony małżeństwu Hanny i Tomasza Lisów.

4 czerwca 1992 roku. W Sejmie od rana kłębi się tłum dziennikarzy. Od kilku
dni trwa antylustracyjna histeria wywołana uchwałą zobowiązującą ministra
spraw wewnętrznych do podania pełnej informacji na temat urzędników
państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także posłów, senatorów,
adwokatów i sędziów, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w
latach 1945–1990. Rano Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych,
przekazuje w zaklejonych kopertach tajny wykaz osób – posłów, senatorów i
urzędników państwowych, którzy w dokumentach figurują jako tajni
współpracownicy SB. Koperty trafiają do szefów klubów parlamentarnych i kół
poselskich, marszałków Sejmu i Senatu, prezesa Sądu Najwyższego, prezesa
Trybunału Konstytucyjnego, premiera i prezydenta. Ubrany w białą koszulę i
czerwony krawat młody mężczyzna przypominający działacza Związku
Socjalistycznej Młodzieży Polskiej nerwowo rozmawia z posłem KLD Andrzejem
Zarębskim. Tym młodym człowiekiem jest Tomasz Lis, wschodząca gwiazda
„Wiadomości” TVP. Po schodach wchodzi prezydent Lech Wałęsa. Lis mówi do
dziennikarzy: „Trzeba było krzyknąć: Prezydencie, Polska z tobą”.
Zaaferowany Lis opowiada, że budzi się rano, odsłania okno. „Słyszę
śmigłowce, przejeżdżające ciężarówki. Mówię, o k…wa, zaczęło się”.

Sceny z filmu „Nocna zmiana” pokazały kondycję telewizji publicznej
początku lat 90. i dziennikarzy pracujących w „nowych” mediach.

Olejnik [Monika – aut.] szybko staje się też duszą towarzystwa przy tzw.
sejmowym stoliku, gdzie Lis z TVP, Barbara Górska z radia Zet, Maria
Bnińska z «Głosu Ameryki» byli wzorem do naśladowania dla dziennikarskiej
młodzieży. Tu decydowano, z kogo w sejmie należy kpić, a kogo traktować z
nabożnym szacunkiem.

(…)

Fox TV

Tak została nazwana telewizja publiczna po ponownym przyjściu do niej
Tomasza Lisa i jego żony Hanny Lis.

Po upadku rządu Jana Olszewskiego zawieszony zostaje „Reflex” – jeden z
najlepszych w historii TVP programów politycznych (po paru miesiącach
program zostanie ostatecznie zlikwidowany). Pracujący w „Wiadomościach”
dziennikarze o konserwatywnych poglądach są całkowicie marginalizowani, na
skutek czego część z nich rezygnuje z pracy w TVP. W tym samym czasie
kariera Tomasza Lisa rozwija się błyskawicznie – jest gwiazdą numer jeden
„Wiadomości”, ówczesnego monopolisty informacyjnego, a w 1994 roku wyjeżdża
do USA jako korespondent TVP. Po trzech latach rozstaje się z telewizją
publiczną w atmosferze konfliktu i bardzo szybko znajduje pracę w TVN –
wówczas siermiężnej, niszowej stacji. Jako współtwórca „Faktów” Tomasz Lis
ma ambicję, by zdetronizować „Wiadomości”, ale to się nie udaje. W 2004
roku, gdy TVN ma już mocną pozycję na rynku, Lis popada w konflikt z
szefami stacji i kontrakt z nim zostaje rozwiązany.

„To był konflikt z człowiekiem chorobliwie ambitnym i egocentrycznym” – tak
o Tomaszu Lisie mówi współwłaściciel TVN Mariusz Walter w wywiadzie dla
„Przekroju”. Wywiad przeprowadza Piotr Najsztub, który obecnie pracuje dla
„Wprost”. Prawie rok po odejściu z TVN Tomasz Lis zostaje członkiem zarządu
i dyrektorem programowym Polsatu, prowadzi też autorski program „Co z tą
Polską”. Ze stacją Zygmunta Solorza, także w atmosferze konfliktu, Tomasz
Lis rozstaje się w 2007 roku. Kilka miesięcy później pomaga mu ówczesny
prezes TVP Andrzej Urbański – Lis dostaje własny program w godzinach
najlepszej oglądalności: „Tomasz Lis na żywo”. W środowisku dziennikarzy
krążyła wówczas anegdota, jak Urbański tłumaczył się kolegom z „prawej
strony”. Pytany, dlaczego to zrobił, Andrzej miał mówić: „Wiecie, Tomek ma
kredyt, bo kupił dom w Konstancinie i jeszcze płaci alimenty” – opowiada
jeden ze znajomych Andrzeja Urbańskiego.

Przez dłuższy czas wysokość kontraktu, jaki TVP zawarła z Tomaszem Lisem,
pozostawała tajemnicą. W marcu 2012 roku „Gazeta Polska”, która dotarła do
dokumentów finansowych TVP, ujawniła, że za odcinek programu „Tomasz Lis na
żywo” firmie Lisa Deadline Productions wypłacano ponad 92 tys. zł brutto,
dodatkowe honorarium tylko dla publicysty wynosiło 20 tys. zł, a na ponad
drugie tyle opiewały koszty producenckie, co w sumie dawało blisko 300 tys.
zł z państwowych pieniędzy.

W maju 2010 roku Tomasz Lis został redaktorem naczelnym „Wprost” –
wcześniej spekulowano, że ma zastąpić Adama Michnika w fotelu redaktora
naczelnego „Gazety Wyborczej”. Tak się nie stało i póki co Tomaszowi Lisowi
pozostaje stałe komentowanie wydarzeń w piątkowych porankach TOK FM, radiu
należącym do Agory, w programie prowadzonym przez Jacka Żakowskiego. Przez
20 lat Trzeciej RP można było zaobserwować krystalizowanie się poglądów
Lisa, z których przebija autentyczna nienawiść do konserwatyzmu pod wszelką
postacią.

Dlaczego Tomasz Lis tak nienawidzi prawicy? Być może wynika to z jego
rodzinnych uwarunkowań i osobistych doświadczeń. Tomasz Lis – syn
prominentnego działacza PZPR-u, dyrektora Stacji Hodowli Zwierząt, jest –
jak wynika z dokumentów IPN-u – najbliższym krewnym jednego z tajnych
współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej. Przez lata w środowisku
dziennikarskim krążyła informacja, że ojciec Tomasza Lisa był żołnierzem
Ludowego Wojska Polskiego. Błąd najprawdopodobniej wziął się stąd, że
żołnierzem LWP był stryj Tomasza Lisa, Włodzimierz Lis, który według
znajdujących się w IPN dokumentów komunistycznej bezpieki został
zarejestrowany jako tajny współpracownik wojskowej bezpieki – Wojskowej
Służby Wewnętrznej o pseudonimie „Klosz”.

Tomasz Lis w latach 80. w ramach praktyk studenckich był w NRD na
Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku. Tam u „przyjaciół” poznawał
tajniki dziennikarstwa i nauk politycznych. Lis jako dziennikarz debiutował
w listopadzie 1984 roku w dziale miejskim „Sztandaru Młodych” tekstem o
skomplikowanej sytuacji warszawskich barów mlecznych.

Nie krył, że od małego ubóstwiał „Dziennik Telewizyjny”. „Kochałem Dziennik
Telewizyjny” – napisał Lis. „Brzmi to dziś bardziej jak deklaracja
polityczna niż deklaracja preferencji widza. Ale nic na to nie poradzę” –
dodawał.

Już w wieku 7 lat nie podarował sobie „Dziennika Telewizyjnego” nawet na
wczasach w Dziwnówku – maszerował do sali telewizyjnej o 19.30. Wpatrzony
był w Andrzeja Kozerę, Wojciecha Zymsa czy Karola Małcużyńskiego.

Lis opisał w swojej książce, jak Sławomir Zieliński miał zakazać mówienia
na antenie w czasie papieskiej pielgrzymki: „Ojciec Święty”.

Prawdę mówiąc, w późniejszych latach też tego zakazywałem, choć z zupełnie
innych względów. Uważałem po prostu, że możemy kochać papieża, ale mówiąc
«Ojciec Święty» manifestujemy, że jesteśmy członkami religijnej wspólnoty,
wychodzimy więc z roli dziennikarzy.

Tomasz Lis serwuje nam dziennikarstwo, które do złudzenia przypomina
zamierzchłe czasy PRL. Nie dziwi więc „ugrzeczniony” wywiad Lisa
przeprowadzony pół roku po katastrofie smoleńskiej z prezydentem Rosji
Dmitrijem Miedwiediewem w jego podmoskiewskiej rezydencji.

Sześć dni przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku Lis zaprosił lidera
PiS Jarosława Kaczyńskiego. To, że w czasie rządów PiS nastąpił wzrost
gospodarczy, Lis skwitował stwierdzeniem, że to zasługa poprzedników.

„Nie używam przymiotników, podaję liczby” – odrzucił zarzut stronniczości
skierowany przez prezesa PiS. A chwilę później atakował Kaczyńskiego: „Mówi
pan o ubogich ludziach w Polsce, których jest bardzo wielu, ale jak był pan
premierem, troszczył się pan głównie o bogatych”.

Upomniał też publiczność, która klaskała liderowi PiS. Uznał, że klaszcząc
zagłusza wypowiedzi.

„Ja muszę odwołać się do interesu widzów, a nie tylko państwa” – mówił.

„Pan obrażał Ślązaków. Czy śląskość to zakamuflowana opcja niemiecka?” –
oburzał się redaktor, choć prezes PiS wyjaśnił, że to cytat mówiący o RAŚ,
a nie o Ślązakach.

„Dlaczego pan mówi o Donaldzie Tusku «ten pan», a nie «premier»?” –
dociekał Lis.

Natomiast w grudniu 2011 roku, gdy gościem był premier Donald Tusk:

„Kryzys gospodarczy, rząd Tuska wprowadza reformy. Polacy mają obawy, ale
miliony Polaków czekają na nadchodzący rok z pewną nadzieją” – zaczął Lis.

Po powołaniu rządu Tuska w 2011 roku Lis rozpoczął rozmowę z ministrem
Michałem Bonim: „Jak się słuchało exposé premiera, to widać było w
premierze i w tym, co mówił, troskę, żeby cięcia, które będą, nie bolały”.

Do TVP razem z mężem wróciła Hanna Lis, córka Waldemara i Aleksandry
Kedajów, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego „Kisiela”
opublikowanej w 1984 roku i obejmującej najgorliwszych dziennikarzy
reżimowych PRL-u.

Waldemar Kedaj w czasach PRL udzielał się jako korespondent PAP skierowany
tam przez Zarząd Główny ZMS. W roku 1974, przed oddelegowaniem na
korespondenta PAP w Rzymie, Kedaj został zarejestrowany przez wywiad SB
jako kontakt operacyjny „Mento”. Udał się do Rzymu wraz z żoną i córką
Hanną. Nie był opłacany, ale refundowano mu koszty wynikające z realizacji
zadań nałożonych przez SB. „Mento” przekazał 31 donosów, z czego
wykorzystano 25. Bezpieka za jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach
rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL i o tym, co dzieje się na
bieżąco w Watykanie. Po zakończeniu przez „Mento” pracy w Rzymie SB
pozytywnie podsumowała współpracę z nim. W 1980 roku złożono jego sprawę do
archiwum MSW. Kedaj, członek egzekutywy PZPR w PAP, był również
korespondentem agencji w Hanoi. Matka prezenterki Aleksandra Kedaj była
korespondentką „Życia Warszawy”, a dziadkiem Stanisław Stampf’l –
dziennikarz Polskiego Radia, współtwórca słuchowiska „Matysiakowie”.

Hanna Lis, primo voto Smoktunowicz, zadebiutowała na antenie TVP w 1992
roku. O jej „fachowości” krążą legendy w świecie mediów. Gdy pracowała w
„Teleexpressie”, do harmonogramu planowanych tematów wpisano nazwisko:
„Kutschera”, co zapowiadało materiał z okazji rocznicy zastrzelenia kata
Warszawy Franza Kutschery.

Lis biegała po newsroomie, gorączkowo pytając: «Kim jest ten Kutscher? Kto
to jest Kutscher?»

– ujawniła dziennikarka Luiza Zalewska, która opisała też inną anegdotę.
Gdy Lis pracowała w Polsacie, zdawała relację na żywo z Watykanu.
Wielojęzyczne rzesze pielgrzymów, które przybyły do Stolicy Apostolskiej,
skojarzyły się jej z wieżą Babilon, zamiast z wieżą Babel.

Hanna Lis po przyjęciu do programu „Wiadomości” w 2008 roku zaledwie po
trzech dniach została odsunięta od dalszego ich prowadzenia. Odmawiała
udziału w programie ze względu na materiał o zaniechanej reprywatyzacji
rządu. Według niej miał być stronniczo nieprzychylny wobec ekipy Donalda
Tuska. Z kolei do innego materiału w „Wiadomościach” dodała swoją zapowiedź
zmieniając całkowicie wydźwięk informacji dotyczącej przeszłości Lecha
Wałęsy na tle jego kontaktów z SB78. Manipulacja dotycząca materiałów IPN
polegała na wygłoszeniu przez Lis w programie zapowiedzi, iż „dokument
znaleziony w archiwum mówi o niewinności Lecha Wałęsy”, podczas gdy przez
historyków interpretowany był inaczej. Dziennikarka dodała także, że
jeszcze trudniej będzie wobec tego wykazać agenturalną przeszłość byłego
lidera „Solidarności”. Za to zachowanie zawieszono ją w obowiązkach.
Wyrzucono ją z TVP jednak za co innego. Bez wiedzy kierownictwa TVP w
materiale o raporcie Instytutu Spraw Publicznych na temat europosłów
przychylnym Platformie Obywatelskiej Lis pominęła informację, że szefową
Instytutu jest Lena Kolarska-Bobińska, która jest kandydatką PO do
europarlamentu. Władze TVP uznały, że Lis dopuściła się „poważnego
naruszenia zasad rzetelności dziennikarskiej oraz współpracy”.

Również w atmosferze skandalu Lis opuszczała wcześniej telewizję Polsat.
Gdy w 2007 roku odsunięto od kierowania programem „Wydarzenia” jej męża
Tomasza Lisa, odeszła ze stacji wraz z nim atakując PiS. Głosiła opinię, iż
decyzja prezesa Solorza była wyłącznie efektem nacisków ze strony PiS, do
których rzekomo dochodziło od momentu wygrania wyborów przez tę partię.

W 2007 roku, gdy trwały rządy Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarka Hanna
Lis opowiadała w wywiadzie dla „Gali”, jak bardzo źle się wówczas czuła w
Polsce:

Jestem zasmucona, kiedy słyszę premiera, który mówi, że jeśli opozycja
wygra wybory, to będziemy mieli powtórkę z 13 grudnia. Jestem przerażona,
gdy Jarosław Kaczyński oznajmia, iż nie rozumie decyzji niezawisłego sądu o
wypuszczeniu na wolność doktora G., i zaraz potem dodaje, że prawo nie
powinno przeszkadzać w działaniu. […] Jeśli takie są standardy Czwartej RP,
to ja poproszę o Piątą.

Hanna Lis po raz kolejny powróciła do TVP w roku 2012. Władze telewizji
publicznej, mimo szalejącego kryzysu i kłopotów finansowych, podpisały z
nią kontrakt na kilka programów: w maju 2012 została prowadzącą „Panoramę”
w TVP 2, a we wrześniu 2012 – programu „Kobiecy punkt widzenia”. Rok
później, we wrześniu 2013 roku, została prowadzącą „Panoramę dnia” w TVP
Info. Media pisały o gwiazdorskim kontrakcie zawartym z Hanną Lis – tego
„zaszczytu” dostępują nieliczni – m.in. prezenterka „Wiadomości” Dorota
Wysocka-Schnepf, żona Ryszarda Schnepfa, polityka Platformy Obywatelskiej i
współpracownika Radosława Sikorskiego, czy też Barbara Czajkowska, bliska
znajoma prezesa TVP Juliusza Brauna, która po objęciu przez Brauna
prezesury zaczęła prowadzić w TVP Info autorski program „Kod dostępu”.

Data: 2014-01-06 13:47:15
Autor: Mark Woydak
Wychowane w rodzinach działaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru
denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly
calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego
ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do
zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten
posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i
znów zasrywa grupę z rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry!
Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest
niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek! Wnośmy
modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu ma w
opiece jego bliskich!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości news:1wfzc8evxnjw4$.1tbfz268080ac.dlg40tude.net...



Wychowane w rodzinach działaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB. Niebezpieczne,
bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, w telewizji i radiach.

Marek Niedźwiecki zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Bera”. Eugeniusz
Smolar figurujący w archiwach komunistycznej bezpieki jako KO „Korzec”.
Krystyna Kurczab-Redlich zarejestrowana jako współpracownik SB o ps.
Violetta, Daniel Passent, Ernest Skalski, Aleksander Kwaśniewski, Jerzy
Baczyński, Krzysztof Teodor Toeplitz, Mariusz Walter, to tylko niektórzy
bohaterowie książki.

ONE. RESORTOWE DZIECI. Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy
KPP, PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB. Doskonale
ustawione potem w życiu, dzięki koneksjom, a potem pieniądzom i „grubej
kresce”. Czasem, choć wywodzą się z niekomunistyczych środowisk, związane
ideologicznie oraz materialnie z byłą władzą i bezpieką. Za młodu aktywiści
komunistycznych organizacji młodzieżowych, potem biznesmeni, właściciele i
zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak zdecydowanie przeciwne
dekomunizacji i lustracji, szydzący z patriotyzmu, polskich tradycji i w
ogóle z polskości. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, a
przede wszystkim w telewizji i stacjach radiowych. Obecne w nich od stanu
wojennego – do dziś.

ONE. RESORTOWE DZIECI. „Violetty”, „Kowalscy”, Literaci”, „Poeci”,
„Daniele” i inni. Połączeni solidarnością grupową i interesami, posługujący
się wprawnie relatywizmem moralnym, szyderstwem i ośmieszaniem. Często, w
razie pilnej potrzeby, pełniące rolę „dyżurnych autorytetów moralnych”,
szczujących przeciw zbyt niepokornym, zbyt dociekliwym – myślącym, ponad
ICH miarę, po prostu inaczej.

***

Jednym z najważniejszych „żołnierzy” medialnego frontu walczącego z ideą IV
RP okazał się Andrzej Morozowski (rocznik 1957), były dziennikarz Radia
Zet, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły
Teatralnej w Warszawie.

Morozowski jest synem Mieczysława Morozowskiego, przedwojennego komunisty,
od roku 1947 związanego z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego.
Mieczysław Morozowski (właśc. Mozes Mordka, syn Judka i Maszy) urodził się
w wielodzietnej rodzinie piekarza z Mińska Mazowieckiego. W 1928 r., po
aresztowaniu za działalność komunistyczną starszego brata, Mieczysław
(Mozes) wstąpił do pionierów.

„W 1933 r. zostaję przeniesiony do KZMP (Komunistyczny Związek Młodzieży
Polskiej – przyp. red.), gdzie pełnię funkcję technika. […] W 1936 mój brat
wyjeżdża do Hiszpanii Republikańskiej, gdzie walczy w oddziałach
Dąbrowszczaków. W 1937 r. na własne życzenie KZMP wysyła mnie do Hiszpanii
Republikańskiej. Dojechaliśmy tylko do Pragi Czeskiej, musieliśmy wracać,
gdyż Partia nie dała mi dalej jechać, bo nie służyłem jeszcze w wojsku” –
czytamy w życiorysie złożonym 30 listopada 1949 r. w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego przez Mieczysława Morozowskiego. Z dokumentów
komunistycznej bezpieki dowiadujemy się, że Mozes Mordka został powołany do
wojska w 1938 r.

Wojna zastała go we wsi Wizna nad Narwią – po przegranej walce z Niemcami
pod Małkinią jego jednostka została rozproszona, a on sam przedostał się do
rodzinnego Mińska Mazowieckiego. Zdumienie może budzić reakcja ojca
przyszłej gwiazdy TVN na agresję sowiecką 17 września 1939 r.: „W Mińsku
Maz. wraz z tow.[arzyszem] Dąbrowskim Stanisławem i innymi tow.[arzyszami]
robiliśmy przygotowania do uroczystego przyjęcia Czerwonej Armii, nie
doczekaliśmy się tego zaszczytu, bo dowiedzieliśmy się, że Armia Czerwona
oswobadza tylko teren do rzeki Bug. W następnym dniu wyszedłem piechotą do
Siedlec, gdzie natknąłem się jeszcze na patrole Armii Czerwonej. Z Siedlec
dostałem się do Brześcia, a stamtąd do Lwowa”.

Ze znajdujących się w IPN dokumentów wynika, że Mozes Mordka starał się o
przyjęcie do Armii Czerwonej, ale ostatecznie trafił do armii gen.
Władysława Andersa, z którą wyjechał do Dżalalabadu w południowej Kirgizji.
„Tu zorientowałem się, że armia ta nie jest demokratyczna i nawiązałem
kontakt z oficerem Armii Czerwonej, który był łącznikiem między 5-tą
dywizją a Armią Czerwoną. […] Z armią gen. Andersa wyjechałem do Iranu, nie
wiedząc, że pozostał gen. Berling. Dopiero będąc w Iranie dowiedziałem się,
że Wasilewska i Lampe (komuniści, członkowie Związku Patriotów Polskich w
ZSRS będącego pod całkowitą kontrolą Sowietów – przyp. aut.) stworzyli
dywizję im. Kościuszki.

Będąc w Iraku zebrało się kilku naszych tow.[arzyszy], między innymi Web
Szmul, radzić, jak się dostać do dywizji im. Kościuszki. W 1943 r.
przyjechaliśmy do Palestyny, tu ostatecznie wystąpiłem z armii gen.
Andersa. […] W Palestynie zorganizowaliśmy Związek Uchodźców
Demokratycznych zorganizowany przy pomocy ZPP. Oprócz tego brałem udział w
KP [Komunistycznej Partii] Palestyny. […] W 1946 roku pierwszym transportem
wracam do kraju, gdzie zatrzymałem się u rodziny. Wstępuję do PPR [Polskiej
Partii Robotniczej] w Mińsku Mazowieckim i tu biorę udział w akcji
przedwyborczej”.

Rok później Mozes Mordka już jako Mieczysław Morozowski rozpoczyna
współpracę z MBP. 15 października 1948 r. podpisuje zobowiązanie
współpracownika MBP. Pozytywną opinię dał mu gen. Wacław Komar (właśc.
Mendel Kossoj), enkawudzista mianowany szefem Oddziału II Sztabu
Generalnego, czyli wywiadu wojskowego. 19 lutego 1949 r. Morozowski złożył
ślubowanie w Departamencie V ds. polityczno-społecznych MBP, którego
dyrektorem była Julia Brystiger – „Krwawa Luna”. Funkcjonariusze
Departamentu V znani byli ze stosowania wyrafinowanych tortur wobec ludzi
uznanych za wrogów ludu i członków podziemia antyniemieckiego i
antykomunistycznego. Kazimierz Moczarski wyliczył 49 sposobów torturowania
i znęcania się nad więźniami w Departamencie, gdzie utrwalał władzę ludową
Mieczysław Morozowski.

W listopadzie 1954 r., a więc w okresie, kiedy w Polsce zaczęła się krytyka
aparatu bezpieczeństwa i destalinizacja, Morozowski pracował już w
Centralnym Archiwum MBP. Wiadomo o tym dzięki podaniu, jakie złożył do
swoich przełożonych – była to prośba o wyrażenie zgody na zawarcie związku
małżeńskiego z Marią Kozubal, b. towarzyszką z PPR. Zgoda taka została
udzielona zarówno przez władze partyjne, jak i resortowe. Mieczysław
Morozowski miał przerwę w służbie w resorcie – przeszedł szkolenie zawodowe
w Zasadniczej Szkole Metalowo-Elektrycznej Ministerstwa Przemysłu
Ciężkiego. Po jej ukończeniu napisał podanie o ponowne przyjęcie do pracy w
organach bezpieczeństwa, które włączone już zostały do Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych. Podanie rozpatrzono pozytywnie i Mieczysław Morozowski
doczekał się resortowej emerytury.

Dzieci Mieczysława Morozowskiego utrzymywały ciągłość ideologiczną z ojcem
– córka Krystyna Morozowska w latach 80. była pracownikiem politycznym
Zarządu Głównego ZSMP, a wcześniej sekretarzem Zespołu przy Zarządzie
Głównym ZSMP.Z kolei poglądy Andrzeja Morozowskiego można było poznać już
na początku lat 90. – podczas rządów Jana Olszewskiego był zagorzałym
przeciwnikiem lustracji.

zobacz: Andrzej Morozowski . Dokumenty w archiwach IPN

Na szerokie wody Morozowski wypłynął w TVN. W programie „Teraz My” był
współautorem m.in. programu o „taśmach Beger”. We wrześniu 2006 r.
wyemitowano taśmy z rozmów Renaty Beger, posłanki Samoobrony, z politykami
PiS, które nagrano w porozumieniu z Beger, a w tajemnicy przed jej
rozmówcami. Do nagrania doszło w pokoju poselskim Beger w czasie rozmów
prowadzonych po zerwaniu koalicji Samoobrona–LPR–PiS. Wyemitowane nagrania,
które miały pokazać „polityczną korupcję”, w rzeczywistości były rozmowami
koalicyjnymi. Program wywołał kryzys polityczny, który miał doprowadzić do
wcześniejszych wyborów parlamentarnych, ale tak się nie stało. W
październiku 2006 r. „Gazeta Polska” ujawniła, że Konstanty Malejczyk, były
szef Wojskowych Służb Informacyjnych, kilka dni przed programem „Teraz My”
spotkał się z posłem Samoobrony Januszem Maksymiukiem, dyrektorem Biura
Krajowego tej partii, byłym członkiem PZPR i SLD. To Maksymiuk przyznał się
później do zorganizowania prowokacji, a dziennikarze TVN publicznie
stwierdzili, że zgłosili się w sprawie jej przygotowania do Maksymiuka.
Według dokumentów SB przechowywanych w IPN Janusz Maksymiuk, zaciekły
krytyk rozwiązania WSI, został zarejestrowany jako TW „Roman” (numer
rejestrowy 46 734).

Partnerem Morozowskiego w programie „Teraz My” był pochodzący z Bydgoszczy
Tomasz Sekielski. Jego ojciec Krzysztof Sekielski, po ukończeniu filologii
rosyjskiej na UW, był nauczycielem rosyjskiego w liceum w Bydgoszczy, a
później kolejno zastępcą komendanta Ochotniczych Hufców Pracy i
kierownikiem hotelu robotniczego Bydgoskiego Kombinatu Budowlanego
„Wschód”. Służba Bezpieczeństwa planowała pozyskać go jako tajnego
współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób
zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono, by doszło do
rejestracji ojca przyszłego dziennikarza. Być może miała na to wpływ
aktywność Krzysztofa Sekielskiego, który – jak wynika z dokumentów
archiwalnych – sam przekazywał m.in. swoim przełożonym interesujące
bezpiekę informacje.

Tomasz Sekielski rozpoczynał karierę na początku lat 90. w radiu w
Bydgoszczy – jego przełożonym był Michał Kamiński. Po odejściu z
bydgoskiego radia Sekielski pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie,
TVN, a obecnie jest zatrudniony w TVP. Ostatnio głośno było o nim przy
okazji ataku na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza.

***

Olejnik pisze donos na męża

Prowadząca „Kropkę nad i” Monika Olejnik zaczynała karierę dziennikarska w
1981 r. w redakcji rolnej I Programu Polskiego Radia, skąd w stanie
wojennym trafiła do radiowej Trójki. W dokumentach Instytutu Pamięci
Narodowej zachowały się na jej temat dokumenty komunistycznej bezpieki, z
których wynika, że od momentu uzyskania pełnoletności wyjeżdżała do krajów
kapitalistycznych, co było wówczas rzadkością. Ojciec Moniki Olejnik był
wysoko postawionym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa i zgłaszał
każdorazowo przełożonym wyjazd córki za granicę. Jeden z pierwszych
dokumentów paszportowych obecnej gwiazdy TVN był wystawiony na nazwisko
Monika Praczuk – co ciekawe, zachowała się jedynie obwoluta tych akt.

Pierwszy mąż późniejszej dziennikarki nazywał się Mateusz Praczuk. Z zawodu
inżynier elektryk, zajmował się m.in. budową elektrowni w krajach dawnego
bloku wschodniego i z racji wykonywanego zawodu często wyjeżdżał za
granicę. W archiwalnych dokumentach zachowało się pismo skierowane do służb
specjalnych PRL podpisane przez Monikę Olejnik. Przyszła dziennikarka
składa wniosek o uniemożliwienie wyjazdu za granicę Mateuszowi Praczukowi,
z którym wówczas była w trakcie rozwodu. Szczegółowo opisała powody, dla
których służby powinny mu zabrać paszport. Z dokumentów wynika jednak, że
mimo donosu Mateusz Praczuk nadal wyjeżdżał za granicę, a kilka lat później
został dyrektorem jednego z państwowych przedsiębiorstw strategicznych.

Monika Olejnik po rozwodzie zaczęła robić karierę w dziennikarstwie, a jej
zainteresowania skoncentrowały się na polityce i służbach specjalnych.
Miała przy tym świetne kontakty w tych środowiskach, o czym w swojej
książce pt. „Rosyjska ruletka” pisał były szpieg PRL Marian Zacharski.

„W niedzielę zatelefonował Henryk Jasik (funkcjonariusz SB, później UOP –
przyp. red.) z informacją, że redaktor Olejnik chciałaby w poniedziałek 29
kwietnia w swoim programie o godz. 17.30 przeprowadzić ze mną wywiad.
Henryk zaprosił mnie do siebie do domu, a tam już czekała Monika Olejnik.
[...] Z kolei w niedzielę, na prośbę Adama Michnika, spotkałem się u niego
w domu z redaktor Agnieszką Kublik. [...] przyjechałem tam w towarzystwie
gen. Jasika” – czytamy w książce Zacharskiego.

Monika Olejnik w programie III PR pracowała do 2000 r., a od początku lat
90. była również związana z TVP, później zaś z TVN. Utrzymywała kontakty z
politykami, m.in. z Lechem Wałęsą – bywała nawet na jego urodzinach; widać
ją na zdjęciach m.in. obok Donalda Tuska. Na sześćdziesiąte urodziny Wałęsy
przyjechała w towarzystwie Gromosława Czempińskiego, byłego funkcjonariusza
SB, a później szefa Urzędu Ochrony Państwa.

TVP – propaganda w natarciu

Jesienią 1989 r. jedną z pierwszych decyzji nowo powstałego rządu Tadeusza
Mazowieckiego było odwołanie z funkcji szefa Komitetu ds. Radia i Telewizji
Jerzego Urbana, znienawidzonego rzecznika rządu Jaruzelskiego. W tym czasie
trwało w najlepsze niszczenie akt komunistycznej bezpieki. Wśród nich były
materiały dotyczące Jerzego Urbana. Zachowały się jedynie akta paszportowe
oraz zapisy rejestracyjne, z których wynika, że Departament II MSW
prowadził sprawę, w której Jerzy Urban występuje pod pseudonimem Buran.
Dotyczyła ona „kontaktów obywateli polskich z Ośrodkiem Wywiadu
Izraelskiego w Wiedniu w latach 1958–1964”.

Nowym szefem TVP został Andrzej Drawicz; z dokumentów komunistycznej
bezpieki wynika, że był zarejestrowany jako TW „Kowalski”, a następnie jako
TW „Zbigniew”.

Mimo pozornych zmian sytuacja w telewizji publicznej niewiele się zmieniła
– swoje programy mieli tam ludzie, którzy w archiwach figurowali jako tajni
współpracownicy komunistycznej bezpieki lub byli aktywistami partyjnymi.

W 1990 r. korespondentką TVP w Moskwie została Krystyna Kurczab-Redlich.
Według znajdujących się w IPN dokumentów została ona zarejestrowana jako
tajny współpracownik – kontakt operacyjny „Violetta”. Dokumenty wskazują,
że do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa została pozyskana w roku 1978, a
z wywiadem PRL – w grudniu 1982 r. Kolejna rejestracja – także przez wywiad
komunistyczny – nastąpiła 13 grudnia 1984 r. Krystyna Kurczab pracowała
wówczas w biurze rzecznika prasowego Ministerstwa Oświaty i Wychowania.

„W niedługim czasie zamierza wyjść za mąż za Jerzego Redlicha. Powinna mieć
nadal dotarcie do znanych działaczy emigracyjnych: Pomianowskiego,
Kołakowskiego, Grudzińskiego i innych, o których informowała mnie w
poprzednim okresie. Oceniając swoje aktualne możliwości dla naszej Służby,
stwierdziła, że nadal pozostaje w dobrych stosunkach z Wilhelminą Skulską
oraz Stefanem Bratkowskim, który powierzył jej pod opiekę swoje archiwum.
Po śmierci J. Popiełuszki proponowano jej pełnienie dyżuru w kościele św.
St. Kostki na Żoliborzu, gdzie przebywali znani działacze opozycji: Kuroń,
Onyszkiewicz, Jaworski. Odmówiła, uważając, że całość to zwykła maskarada
niemająca sensu. Ocenia jednak, że istnieją duże szanse, aby dotarła do
czołowych działaczy opozycji oraz nowo powołanych Komitetów Obrony Praw
Człowieka. Jeśli jesteśmy zainteresowani, może podjąć taką próbę” – pisał
29 listopada 1989 r. ppor. Krzysztof Sałański, inspektor Wydziału XI
Departamentu I w raporcie do swojego przełożonego płk. Henryka Bosaka.

Z dokumentów IPN dowiadujemy się, że Krystyna Kurczab znała dziennikarzy
włoskich oraz Jeana Roberta Suessera, przedstawiciela trockistowskiej IV
Międzynarodówki:

„Wyjeżdżając za granicę, jest w stanie odnowić dawne znajomości. Z
przedstawicielami emigracji we Włoszech, działaczami IV Międzynarodówki w
Paryżu oraz przy sprzyjających okolicznościach z pracownikami Watykanu
(przez siostrę)” – czytamy w dokumentach IPN.

Funkcjonariusz komunistycznej bezpieki podkreślał: „»Violetta« jest chętna
do współpracy z naszą Służbą. W dn. 27 i 28 listopada br. »V« przekazała mi
taśmy z nagranymi gazetkami St. Bratkowskiego, które kolportowane są w
różnych częściach kraju. »V« posiada obecnie duże możliwości dotarcia do
czołowych działaczy opozycji politycznej w kraju. Stwarza to szansę
rozpoznania planów tych ugrupowań, szczególnie pod kątem organizowania
nowych akcji wymierzonych w politykę kierownictwa partii i państwa” –
meldował przełożonym ppor. Sałański.

W meldunku gen. Zdzisława Sarewicza, dyrektora Departamentu I, czyli
wywiadu, czytamy, że „Violetta” na terenie Włoch spotykała się m.in. z
Jerzym Pomianowskim, Leszkiem Kołakowskim oraz Marią i Jerzym Kuncewiczami.
„Na obecnym etapie TW otrzymała zadanie dalszego rozpracowywania
działalności Stefana Bratkowskiego oraz dotarcia do aktywistów Komitetu
Obrony Praw Człowieka w Warszawie” – pisał gen. Sarewicz.

Z dokumentów bezpieki wynika, że sprawa Krystyny Kurczab została zakończona
i przekazana do archiwum 2 listopada 1989 r., a więc już po utworzeniu
rządu Tadeusza Mazowieckiego.

Na początku lat 90. w TVP pojawił się Jerzy Baczyński, redaktor naczelny
tygodnika „Polityka”, który według akt IPN został zarejestrowany jako tajny
współpracownik „Bogusław”. Baczyński był współredaktorem programu „Listy o
gospodarce”, a także „Gorącej linii” prowadzonej przez jego redakcyjną
koleżankę Janinę Paradowską.

Na antenie telewizji publicznej można było zobaczyć także Grzegorza Cydejkę
(późniejszego szefa warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy
Polskich), który specjalizował się w dziennikarstwie ekonomicznym. Cydejko
studiował na Uniwersytecie Warszawskim, a praktyki odbył na Uniwersytecie
im. Łomonosowa w Moskwie w roku 1986. W TVP pracowała nadal Wanda
Konarzewska, członkini Komitetu Zakładowego PZPR, współautorka programów
dokumentalnych m.in. na temat zjawisk paranormalych. Z Radiokomitetem
współpracowała również Olga Braniecka-Moskwiczenko (jej mąż, Rosjanin, na
stałe mieszkał w Moskwie), działaczka Związku Socjalistycznej Młodzieży
Polskiej, w latach 70. delegowana z ramienia PRiTV m.in. do Etiopii. Cała
trójka po 1989 r. znalazła się we władzach warszawskiego oddziału
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

***

Żakowski szkolony przez kontrwywiad wojskowy PRL

Jacek Żakowski odbył specjalistyczne przeszkolenie w Wojskowej Służbie
Wewnętrznej w czasach PRL-u. Dziś m.in. wspólnie z dawnymi żołnierzami WSW,
którzy trafili do WSI atakuje Antoniego Macierewicza.

W IPN znajduje się teczka Ministerstwa Obrony Narodowej – Wojskowej Służby
Wewnętrznej oddziału WSW Modlin dotycząca materiałów podchorążego „Ż.” –
Żakowskiego Jacka. Arkusz kwalifikacyjny do szkoły Oficerów Rezerwy został
sporządzony 12 lutego 1980 roku. Podpułkownik Władysław Majdak z Zarządu
Wojskowego WSW Warszawskiego Okręgu Wojskowego pozytywnie zatwierdził w nim
skierowanie do SOR (Szkoła Oficerów Rezerwy) Jacka Żakowskiego, wówczas
studenta nauk politycznych i dziennikarstwa. Służbę w SOR Żakowski odbył w
stanie wojennym w 1982 roku.

Jacek Żakowski

Wcześniej, bo w październiku 1981 r. jako początkujący dziennikarz chwalił
przemówienie premiera Wojciecha Jaruzelskiego. Zgadzał się z generałem co
do „narodowego pojednania i spokoju społecznego” w kontekście strajków
„Solidarności”.

Zanim przyszły publicysta „Polityki” został powołany do wojska w WSW,
zdążył zwiedzić kawałek  świata. Był m.in. w ZSRS, Algierii, Iraku
(informacja o jego pobycie w tym kraju została opisana w tajnej notatce do
szefa Wydziału V Zarządu WSW), Anglii, Holandii, Kanadzie. Akta paszportowe
Jacka  Żakowskiego są imponujące – rzadko można trafić na podróżnika tej
klasy. W 1983 roku Żakowski, ubiegając się o kolejny paszport, otrzymał
decyzję odmowną.

Paszport jednak otrzymał rok później i ponownie zaczął wyjeżdżać. W
Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się akta Jacka Żakowskiego – teczka
personalna (pseudonim „Żak”), dokumenty paszportowe oraz wspomniane
archiwalia WSW188.W dokumentach Służby Bezpieczeństwa przyszły publicysta
„Polityki” został zarejestrowany przez Departament III MSW pod dwoma
numerami – 28 grudnia 1983 roku pod numerem 39 596  i 15 stycznia 1986 roku
pod numerem 94 977.

W związku z zapisem z 1983 roku przez Wydział III (wydawnictwa i redakcje
prasowe) Departamentu III MSW w IPN zachowała się niekompletna teczka
personalna – brak jest informacji o zakończeniu sprawy i skierowaniu jej do
archiwum, natomiast odnośnie do drugiej rejestracji zachował się jedynie
numer – brakuje pozostałych dokumentów.Wniosek o opracowanie Jacka
Żakowskiego jako kandydata na tajnego współpracownika sporządził 27
stycznia 1983 roku ppor. K. Honkisz – inspektor prowadzący sprawę w
Departamencie III MSW189.

„Z uzyskanych informacji operacyjnych wynika,  że utrzymuje kontakty z
osobami czynnie zaangażowanymi w podziemną działalność, a zwłaszcza
odpowiedzialnymi za redagowanie i drukowanie nielegalnych pism sygnowanych
przez «S»” – pisał ppor. K. Honkisz. Jako sposób opracowania wskazał m.in.
zebranie opinii w miejscu pracy i zamieszkania oraz zastosowanie  środków
techniki operacyjnej. Z notatki służbowej sporządzonej 20 grudnia 1983 roku
wynika, że Jacek  Żakowski miał uczestniczyć w redagowaniu nielegalnego
pisma „Kos”190. Celem pozyskania Żakowskiego do współpracy miał być dopływ
informacji ze  środowisk związanych z działalnością „Solidarności” Regionu
Mazowsze i dotarcie do osób aktywnie działających w nie-legalnych
strukturach „S”. Według SB Jacek Żakowski jako sekretarz prasowy Regionu
Mazowsze miał naturalne możliwości docierania do działaczy „S”. Motywem
pozyskania miała być współodpowiedzialność obywatelska. Kolejny dokument SB
dotyczący Jacka  Żakowskiego pochodzi z kwietnia 1988 roku. Wcześniej, bo w
1986 roku, Żakowski został zarejestrowany przez MSW pod numerem 94 977
przez Wydział II (środowiska m.in. nielegalnych wydawnictw i ROPCiO)
Departamentu III MSW. Czego dotyczyła rejestracja – nie wiadomo, ponieważ
do tej pory w IPN nie odnalazły się żadne dokumenty dotyczące tej sprawy.

Po 1989 r. Żakowski został zwolennikiem III RP. Swoje sympatie lokował
najpierw w Unii Demokratycznej, następnie w Unii Wolności a po jej upadku
stał się zwolennikiem SLD. Gdy nastąpił zmierzch tej partii jako gwaranta
III RP, akowski wszystkie swe nadzieje obrócił ku PO. W jego oczach w 2007
roku zbawcą III RP został Donald Tusk. W czasie kampanii wyborczej 2007
roku Żakowski rzucił hasło: „Tusku musisz!”, które „Polityka” umieściła na
okładce.


***

Fragment poświęcony małżeństwu Hanny i Tomasza Lisów.

4 czerwca 1992 roku. W Sejmie od rana kłębi się tłum dziennikarzy. Od kilku
dni trwa antylustracyjna histeria wywołana uchwałą zobowiązującą ministra
spraw wewnętrznych do podania pełnej informacji na temat urzędników
państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także posłów, senatorów,
adwokatów i sędziów, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w
latach 1945–1990. Rano Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych,
przekazuje w zaklejonych kopertach tajny wykaz osób – posłów, senatorów i
urzędników państwowych, którzy w dokumentach figurują jako tajni
współpracownicy SB. Koperty trafiają do szefów klubów parlamentarnych i kół
poselskich, marszałków Sejmu i Senatu, prezesa Sądu Najwyższego, prezesa
Trybunału Konstytucyjnego, premiera i prezydenta. Ubrany w białą koszulę i
czerwony krawat młody mężczyzna przypominający działacza Związku
Socjalistycznej Młodzieży Polskiej nerwowo rozmawia z posłem KLD Andrzejem
Zarębskim. Tym młodym człowiekiem jest Tomasz Lis, wschodząca gwiazda
„Wiadomości” TVP. Po schodach wchodzi prezydent Lech Wałęsa. Lis mówi do
dziennikarzy: „Trzeba było krzyknąć: Prezydencie, Polska z tobą”.
Zaaferowany Lis opowiada, że budzi się rano, odsłania okno. „Słyszę
śmigłowce, przejeżdżające ciężarówki. Mówię, o k…wa, zaczęło się”.

Sceny z filmu „Nocna zmiana” pokazały kondycję telewizji publicznej
początku lat 90. i dziennikarzy pracujących w „nowych” mediach.

Olejnik [Monika – aut.] szybko staje się też duszą towarzystwa przy tzw.
sejmowym stoliku, gdzie Lis z TVP, Barbara Górska z radia Zet, Maria
Bnińska z «Głosu Ameryki» byli wzorem do naśladowania dla dziennikarskiej
młodzieży. Tu decydowano, z kogo w sejmie należy kpić, a kogo traktować z
nabożnym szacunkiem.

(…)

Fox TV

Tak została nazwana telewizja publiczna po ponownym przyjściu do niej
Tomasza Lisa i jego żony Hanny Lis.

Po upadku rządu Jana Olszewskiego zawieszony zostaje „Reflex” – jeden z
najlepszych w historii TVP programów politycznych (po paru miesiącach
program zostanie ostatecznie zlikwidowany). Pracujący w „Wiadomościach”
dziennikarze o konserwatywnych poglądach są całkowicie marginalizowani, na
skutek czego część z nich rezygnuje z pracy w TVP. W tym samym czasie
kariera Tomasza Lisa rozwija się błyskawicznie – jest gwiazdą numer jeden
„Wiadomości”, ówczesnego monopolisty informacyjnego, a w 1994 roku wyjeżdża
do USA jako korespondent TVP. Po trzech latach rozstaje się z telewizją
publiczną w atmosferze konfliktu i bardzo szybko znajduje pracę w TVN –
wówczas siermiężnej, niszowej stacji. Jako współtwórca „Faktów” Tomasz Lis
ma ambicję, by zdetronizować „Wiadomości”, ale to się nie udaje. W 2004
roku, gdy TVN ma już mocną pozycję na rynku, Lis popada w konflikt z
szefami stacji i kontrakt z nim zostaje rozwiązany.

„To był konflikt z człowiekiem chorobliwie ambitnym i egocentrycznym” – tak
o Tomaszu Lisie mówi współwłaściciel TVN Mariusz Walter w wywiadzie dla
„Przekroju”. Wywiad przeprowadza Piotr Najsztub, który obecnie pracuje dla
„Wprost”. Prawie rok po odejściu z TVN Tomasz Lis zostaje członkiem zarządu
i dyrektorem programowym Polsatu, prowadzi też autorski program „Co z tą
Polską”. Ze stacją Zygmunta Solorza, także w atmosferze konfliktu, Tomasz
Lis rozstaje się w 2007 roku. Kilka miesięcy później pomaga mu ówczesny
prezes TVP Andrzej Urbański – Lis dostaje własny program w godzinach
najlepszej oglądalności: „Tomasz Lis na żywo”. W środowisku dziennikarzy
krążyła wówczas anegdota, jak Urbański tłumaczył się kolegom z „prawej
strony”. Pytany, dlaczego to zrobił, Andrzej miał mówić: „Wiecie, Tomek ma
kredyt, bo kupił dom w Konstancinie i jeszcze płaci alimenty” – opowiada
jeden ze znajomych Andrzeja Urbańskiego.

Przez dłuższy czas wysokość kontraktu, jaki TVP zawarła z Tomaszem Lisem,
pozostawała tajemnicą. W marcu 2012 roku „Gazeta Polska”, która dotarła do
dokumentów finansowych TVP, ujawniła, że za odcinek programu „Tomasz Lis na
żywo” firmie Lisa Deadline Productions wypłacano ponad 92 tys. zł brutto,
dodatkowe honorarium tylko dla publicysty wynosiło 20 tys. zł, a na ponad
drugie tyle opiewały koszty producenckie, co w sumie dawało blisko 300 tys.
zł z państwowych pieniędzy.

W maju 2010 roku Tomasz Lis został redaktorem naczelnym „Wprost” –
wcześniej spekulowano, że ma zastąpić Adama Michnika w fotelu redaktora
naczelnego „Gazety Wyborczej”. Tak się nie stało i póki co Tomaszowi Lisowi
pozostaje stałe komentowanie wydarzeń w piątkowych porankach TOK FM, radiu
należącym do Agory, w programie prowadzonym przez Jacka Żakowskiego. Przez
20 lat Trzeciej RP można było zaobserwować krystalizowanie się poglądów
Lisa, z których przebija autentyczna nienawiść do konserwatyzmu pod wszelką
postacią.

Dlaczego Tomasz Lis tak nienawidzi prawicy? Być może wynika to z jego
rodzinnych uwarunkowań i osobistych doświadczeń. Tomasz Lis – syn
prominentnego działacza PZPR-u, dyrektora Stacji Hodowli Zwierząt, jest –
jak wynika z dokumentów IPN-u – najbliższym krewnym jednego z tajnych
współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej. Przez lata w środowisku
dziennikarskim krążyła informacja, że ojciec Tomasza Lisa był żołnierzem
Ludowego Wojska Polskiego. Błąd najprawdopodobniej wziął się stąd, że
żołnierzem LWP był stryj Tomasza Lisa, Włodzimierz Lis, który według
znajdujących się w IPN dokumentów komunistycznej bezpieki został
zarejestrowany jako tajny współpracownik wojskowej bezpieki – Wojskowej
Służby Wewnętrznej o pseudonimie „Klosz”.

Tomasz Lis w latach 80. w ramach praktyk studenckich był w NRD na
Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku. Tam u „przyjaciół” poznawał
tajniki dziennikarstwa i nauk politycznych. Lis jako dziennikarz debiutował
w listopadzie 1984 roku w dziale miejskim „Sztandaru Młodych” tekstem o
skomplikowanej sytuacji warszawskich barów mlecznych.

Nie krył, że od małego ubóstwiał „Dziennik Telewizyjny”. „Kochałem Dziennik
Telewizyjny” – napisał Lis. „Brzmi to dziś bardziej jak deklaracja
polityczna niż deklaracja preferencji widza. Ale nic na to nie poradzę” –
dodawał.

Już w wieku 7 lat nie podarował sobie „Dziennika Telewizyjnego” nawet na
wczasach w Dziwnówku – maszerował do sali telewizyjnej o 19.30. Wpatrzony
był w Andrzeja Kozerę, Wojciecha Zymsa czy Karola Małcużyńskiego.

Lis opisał w swojej książce, jak Sławomir Zieliński miał zakazać mówienia
na antenie w czasie papieskiej pielgrzymki: „Ojciec Święty”.

Prawdę mówiąc, w późniejszych latach też tego zakazywałem, choć z zupełnie
innych względów. Uważałem po prostu, że możemy kochać papieża, ale mówiąc
«Ojciec Święty» manifestujemy, że jesteśmy członkami religijnej wspólnoty,
wychodzimy więc z roli dziennikarzy.

Tomasz Lis serwuje nam dziennikarstwo, które do złudzenia przypomina
zamierzchłe czasy PRL. Nie dziwi więc „ugrzeczniony” wywiad Lisa
przeprowadzony pół roku po katastrofie smoleńskiej z prezydentem Rosji
Dmitrijem Miedwiediewem w jego podmoskiewskiej rezydencji.

Sześć dni przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku Lis zaprosił lidera
PiS Jarosława Kaczyńskiego. To, że w czasie rządów PiS nastąpił wzrost
gospodarczy, Lis skwitował stwierdzeniem, że to zasługa poprzedników.

„Nie używam przymiotników, podaję liczby” – odrzucił zarzut stronniczości
skierowany przez prezesa PiS. A chwilę później atakował Kaczyńskiego: „Mówi
pan o ubogich ludziach w Polsce, których jest bardzo wielu, ale jak był pan
premierem, troszczył się pan głównie o bogatych”.

Upomniał też publiczność, która klaskała liderowi PiS. Uznał, że klaszcząc
zagłusza wypowiedzi.

„Ja muszę odwołać się do interesu widzów, a nie tylko państwa” – mówił.

„Pan obrażał Ślązaków. Czy śląskość to zakamuflowana opcja niemiecka?” –
oburzał się redaktor, choć prezes PiS wyjaśnił, że to cytat mówiący o RAŚ,
a nie o Ślązakach.

„Dlaczego pan mówi o Donaldzie Tusku «ten pan», a nie «premier»?” –
dociekał Lis.

Natomiast w grudniu 2011 roku, gdy gościem był premier Donald Tusk:

„Kryzys gospodarczy, rząd Tuska wprowadza reformy. Polacy mają obawy, ale
miliony Polaków czekają na nadchodzący rok z pewną nadzieją” – zaczął Lis.

Po powołaniu rządu Tuska w 2011 roku Lis rozpoczął rozmowę z ministrem
Michałem Bonim: „Jak się słuchało exposé premiera, to widać było w
premierze i w tym, co mówił, troskę, żeby cięcia, które będą, nie bolały”.

Do TVP razem z mężem wróciła Hanna Lis, córka Waldemara i Aleksandry
Kedajów, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego „Kisiela”
opublikowanej w 1984 roku i obejmującej najgorliwszych dziennikarzy
reżimowych PRL-u.

Waldemar Kedaj w czasach PRL udzielał się jako korespondent PAP skierowany
tam przez Zarząd Główny ZMS. W roku 1974, przed oddelegowaniem na
korespondenta PAP w Rzymie, Kedaj został zarejestrowany przez wywiad SB
jako kontakt operacyjny „Mento”. Udał się do Rzymu wraz z żoną i córką
Hanną. Nie był opłacany, ale refundowano mu koszty wynikające z realizacji
zadań nałożonych przez SB. „Mento” przekazał 31 donosów, z czego
wykorzystano 25. Bezpieka za jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach
rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL i o tym, co dzieje się na
bieżąco w Watykanie. Po zakończeniu przez „Mento” pracy w Rzymie SB
pozytywnie podsumowała współpracę z nim. W 1980 roku złożono jego sprawę do
archiwum MSW. Kedaj, członek egzekutywy PZPR w PAP, był również
korespondentem agencji w Hanoi. Matka prezenterki Aleksandra Kedaj była
korespondentką „Życia Warszawy”, a dziadkiem Stanisław Stampf’l –
dziennikarz Polskiego Radia, współtwórca słuchowiska „Matysiakowie”.

Hanna Lis, primo voto Smoktunowicz, zadebiutowała na antenie TVP w 1992
roku. O jej „fachowości” krążą legendy w świecie mediów. Gdy pracowała w
„Teleexpressie”, do harmonogramu planowanych tematów wpisano nazwisko:
„Kutschera”, co zapowiadało materiał z okazji rocznicy zastrzelenia kata
Warszawy Franza Kutschery.

Lis biegała po newsroomie, gorączkowo pytając: «Kim jest ten Kutscher? Kto
to jest Kutscher?»

– ujawniła dziennikarka Luiza Zalewska, która opisała też inną anegdotę.
Gdy Lis pracowała w Polsacie, zdawała relację na żywo z Watykanu.
Wielojęzyczne rzesze pielgrzymów, które przybyły do Stolicy Apostolskiej,
skojarzyły się jej z wieżą Babilon, zamiast z wieżą Babel.

Hanna Lis po przyjęciu do programu „Wiadomości” w 2008 roku zaledwie po
trzech dniach została odsunięta od dalszego ich prowadzenia. Odmawiała
udziału w programie ze względu na materiał o zaniechanej reprywatyzacji
rządu. Według niej miał być stronniczo nieprzychylny wobec ekipy Donalda
Tuska. Z kolei do innego materiału w „Wiadomościach” dodała swoją zapowiedź
zmieniając całkowicie wydźwięk informacji dotyczącej przeszłości Lecha
Wałęsy na tle jego kontaktów z SB78. Manipulacja dotycząca materiałów IPN
polegała na wygłoszeniu przez Lis w programie zapowiedzi, iż „dokument
znaleziony w archiwum mówi o niewinności Lecha Wałęsy”, podczas gdy przez
historyków interpretowany był inaczej. Dziennikarka dodała także, że
jeszcze trudniej będzie wobec tego wykazać agenturalną przeszłość byłego
lidera „Solidarności”. Za to zachowanie zawieszono ją w obowiązkach.
Wyrzucono ją z TVP jednak za co innego. Bez wiedzy kierownictwa TVP w
materiale o raporcie Instytutu Spraw Publicznych na temat europosłów
przychylnym Platformie Obywatelskiej Lis pominęła informację, że szefową
Instytutu jest Lena Kolarska-Bobińska, która jest kandydatką PO do
europarlamentu. Władze TVP uznały, że Lis dopuściła się „poważnego
naruszenia zasad rzetelności dziennikarskiej oraz współpracy”.

Również w atmosferze skandalu Lis opuszczała wcześniej telewizję Polsat.
Gdy w 2007 roku odsunięto od kierowania programem „Wydarzenia” jej męża
Tomasza Lisa, odeszła ze stacji wraz z nim atakując PiS. Głosiła opinię, iż
decyzja prezesa Solorza była wyłącznie efektem nacisków ze strony PiS, do
których rzekomo dochodziło od momentu wygrania wyborów przez tę partię.

W 2007 roku, gdy trwały rządy Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarka Hanna
Lis opowiadała w wywiadzie dla „Gali”, jak bardzo źle się wówczas czuła w
Polsce:

Jestem zasmucona, kiedy słyszę premiera, który mówi, że jeśli opozycja
wygra wybory, to będziemy mieli powtórkę z 13 grudnia. Jestem przerażona,
gdy Jarosław Kaczyński oznajmia, iż nie rozumie decyzji niezawisłego sądu o
wypuszczeniu na wolność doktora G., i zaraz potem dodaje, że prawo nie
powinno przeszkadzać w działaniu. […] Jeśli takie są standardy Czwartej RP,
to ja poproszę o Piątą.

Hanna Lis po raz kolejny powróciła do TVP w roku 2012. Władze telewizji
publicznej, mimo szalejącego kryzysu i kłopotów finansowych, podpisały z
nią kontrakt na kilka programów: w maju 2012 została prowadzącą „Panoramę”
w TVP 2, a we wrześniu 2012 – programu „Kobiecy punkt widzenia”. Rok
później, we wrześniu 2013 roku, została prowadzącą „Panoramę dnia” w TVP
Info. Media pisały o gwiazdorskim kontrakcie zawartym z Hanną Lis – tego
„zaszczytu” dostępują nieliczni – m.in. prezenterka „Wiadomości” Dorota
Wysocka-Schnepf, żona Ryszarda Schnepfa, polityka Platformy Obywatelskiej i
współpracownika Radosława Sikorskiego, czy też Barbara Czajkowska, bliska
znajoma prezesa TVP Juliusza Brauna, która po objęciu przez Brauna
prezesury zaczęła prowadzić w TVP Info autorski program „Kod dostępu”.

Wychowane w rodzinach dziaaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona