Data: 2014-01-06 04:16:24 | |
Autor: Mark Woydak | |
Wychowane w rodzinach dziaaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB | |
Wychowane w rodzinach działaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, w telewizji i radiach. Marek Niedźwiecki zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Bera”. Eugeniusz Smolar figurujący w archiwach komunistycznej bezpieki jako KO „Korzec”. Krystyna Kurczab-Redlich zarejestrowana jako współpracownik SB o ps. Violetta, Daniel Passent, Ernest Skalski, Aleksander Kwaśniewski, Jerzy Baczyński, Krzysztof Teodor Toeplitz, Mariusz Walter, to tylko niektórzy bohaterowie książki. ONE. RESORTOWE DZIECI. Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy KPP, PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB. Doskonale ustawione potem w życiu, dzięki koneksjom, a potem pieniądzom i „grubej kresce”. Czasem, choć wywodzą się z niekomunistyczych środowisk, związane ideologicznie oraz materialnie z byłą władzą i bezpieką. Za młodu aktywiści komunistycznych organizacji młodzieżowych, potem biznesmeni, właściciele i zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak zdecydowanie przeciwne dekomunizacji i lustracji, szydzący z patriotyzmu, polskich tradycji i w ogóle z polskości. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, a przede wszystkim w telewizji i stacjach radiowych. Obecne w nich od stanu wojennego – do dziś. ONE. RESORTOWE DZIECI. „Violetty”, „Kowalscy”, Literaci”, „Poeci”, „Daniele” i inni. Połączeni solidarnością grupową i interesami, posługujący się wprawnie relatywizmem moralnym, szyderstwem i ośmieszaniem. Często, w razie pilnej potrzeby, pełniące rolę „dyżurnych autorytetów moralnych”, szczujących przeciw zbyt niepokornym, zbyt dociekliwym – myślącym, ponad ICH miarę, po prostu inaczej. *** Jednym z najważniejszych „żołnierzy” medialnego frontu walczącego z ideą IV RP okazał się Andrzej Morozowski (rocznik 1957), były dziennikarz Radia Zet, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Morozowski jest synem Mieczysława Morozowskiego, przedwojennego komunisty, od roku 1947 związanego z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego. Mieczysław Morozowski (właśc. Mozes Mordka, syn Judka i Maszy) urodził się w wielodzietnej rodzinie piekarza z Mińska Mazowieckiego. W 1928 r., po aresztowaniu za działalność komunistyczną starszego brata, Mieczysław (Mozes) wstąpił do pionierów. „W 1933 r. zostaję przeniesiony do KZMP (Komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej – przyp. red.), gdzie pełnię funkcję technika. […] W 1936 mój brat wyjeżdża do Hiszpanii Republikańskiej, gdzie walczy w oddziałach Dąbrowszczaków. W 1937 r. na własne życzenie KZMP wysyła mnie do Hiszpanii Republikańskiej. Dojechaliśmy tylko do Pragi Czeskiej, musieliśmy wracać, gdyż Partia nie dała mi dalej jechać, bo nie służyłem jeszcze w wojsku” – czytamy w życiorysie złożonym 30 listopada 1949 r. w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego przez Mieczysława Morozowskiego. Z dokumentów komunistycznej bezpieki dowiadujemy się, że Mozes Mordka został powołany do wojska w 1938 r. Wojna zastała go we wsi Wizna nad Narwią – po przegranej walce z Niemcami pod Małkinią jego jednostka została rozproszona, a on sam przedostał się do rodzinnego Mińska Mazowieckiego. Zdumienie może budzić reakcja ojca przyszłej gwiazdy TVN na agresję sowiecką 17 września 1939 r.: „W Mińsku Maz. wraz z tow.[arzyszem] Dąbrowskim Stanisławem i innymi tow.[arzyszami] robiliśmy przygotowania do uroczystego przyjęcia Czerwonej Armii, nie doczekaliśmy się tego zaszczytu, bo dowiedzieliśmy się, że Armia Czerwona oswobadza tylko teren do rzeki Bug. W następnym dniu wyszedłem piechotą do Siedlec, gdzie natknąłem się jeszcze na patrole Armii Czerwonej. Z Siedlec dostałem się do Brześcia, a stamtąd do Lwowa”. Ze znajdujących się w IPN dokumentów wynika, że Mozes Mordka starał się o przyjęcie do Armii Czerwonej, ale ostatecznie trafił do armii gen. Władysława Andersa, z którą wyjechał do Dżalalabadu w południowej Kirgizji. „Tu zorientowałem się, że armia ta nie jest demokratyczna i nawiązałem kontakt z oficerem Armii Czerwonej, który był łącznikiem między 5-tą dywizją a Armią Czerwoną. […] Z armią gen. Andersa wyjechałem do Iranu, nie wiedząc, że pozostał gen. Berling. Dopiero będąc w Iranie dowiedziałem się, że Wasilewska i Lampe (komuniści, członkowie Związku Patriotów Polskich w ZSRS będącego pod całkowitą kontrolą Sowietów – przyp. aut.) stworzyli dywizję im. Kościuszki. Będąc w Iraku zebrało się kilku naszych tow.[arzyszy], między innymi Web Szmul, radzić, jak się dostać do dywizji im. Kościuszki. W 1943 r. przyjechaliśmy do Palestyny, tu ostatecznie wystąpiłem z armii gen. Andersa. […] W Palestynie zorganizowaliśmy Związek Uchodźców Demokratycznych zorganizowany przy pomocy ZPP. Oprócz tego brałem udział w KP [Komunistycznej Partii] Palestyny. […] W 1946 roku pierwszym transportem wracam do kraju, gdzie zatrzymałem się u rodziny. Wstępuję do PPR [Polskiej Partii Robotniczej] w Mińsku Mazowieckim i tu biorę udział w akcji przedwyborczej”. Rok później Mozes Mordka już jako Mieczysław Morozowski rozpoczyna współpracę z MBP. 15 października 1948 r. podpisuje zobowiązanie współpracownika MBP. Pozytywną opinię dał mu gen. Wacław Komar (właśc. Mendel Kossoj), enkawudzista mianowany szefem Oddziału II Sztabu Generalnego, czyli wywiadu wojskowego. 19 lutego 1949 r. Morozowski złożył ślubowanie w Departamencie V ds. polityczno-społecznych MBP, którego dyrektorem była Julia Brystiger – „Krwawa Luna”. Funkcjonariusze Departamentu V znani byli ze stosowania wyrafinowanych tortur wobec ludzi uznanych za wrogów ludu i członków podziemia antyniemieckiego i antykomunistycznego. Kazimierz Moczarski wyliczył 49 sposobów torturowania i znęcania się nad więźniami w Departamencie, gdzie utrwalał władzę ludową Mieczysław Morozowski. W listopadzie 1954 r., a więc w okresie, kiedy w Polsce zaczęła się krytyka aparatu bezpieczeństwa i destalinizacja, Morozowski pracował już w Centralnym Archiwum MBP. Wiadomo o tym dzięki podaniu, jakie złożył do swoich przełożonych – była to prośba o wyrażenie zgody na zawarcie związku małżeńskiego z Marią Kozubal, b. towarzyszką z PPR. Zgoda taka została udzielona zarówno przez władze partyjne, jak i resortowe. Mieczysław Morozowski miał przerwę w służbie w resorcie – przeszedł szkolenie zawodowe w Zasadniczej Szkole Metalowo-Elektrycznej Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego. Po jej ukończeniu napisał podanie o ponowne przyjęcie do pracy w organach bezpieczeństwa, które włączone już zostały do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Podanie rozpatrzono pozytywnie i Mieczysław Morozowski doczekał się resortowej emerytury. Dzieci Mieczysława Morozowskiego utrzymywały ciągłość ideologiczną z ojcem – córka Krystyna Morozowska w latach 80. była pracownikiem politycznym Zarządu Głównego ZSMP, a wcześniej sekretarzem Zespołu przy Zarządzie Głównym ZSMP.Z kolei poglądy Andrzeja Morozowskiego można było poznać już na początku lat 90. – podczas rządów Jana Olszewskiego był zagorzałym przeciwnikiem lustracji. zobacz: Andrzej Morozowski . Dokumenty w archiwach IPN Na szerokie wody Morozowski wypłynął w TVN. W programie „Teraz My” był współautorem m.in. programu o „taśmach Beger”. We wrześniu 2006 r. wyemitowano taśmy z rozmów Renaty Beger, posłanki Samoobrony, z politykami PiS, które nagrano w porozumieniu z Beger, a w tajemnicy przed jej rozmówcami. Do nagrania doszło w pokoju poselskim Beger w czasie rozmów prowadzonych po zerwaniu koalicji Samoobrona–LPR–PiS. Wyemitowane nagrania, które miały pokazać „polityczną korupcję”, w rzeczywistości były rozmowami koalicyjnymi. Program wywołał kryzys polityczny, który miał doprowadzić do wcześniejszych wyborów parlamentarnych, ale tak się nie stało. W październiku 2006 r. „Gazeta Polska” ujawniła, że Konstanty Malejczyk, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, kilka dni przed programem „Teraz My” spotkał się z posłem Samoobrony Januszem Maksymiukiem, dyrektorem Biura Krajowego tej partii, byłym członkiem PZPR i SLD. To Maksymiuk przyznał się później do zorganizowania prowokacji, a dziennikarze TVN publicznie stwierdzili, że zgłosili się w sprawie jej przygotowania do Maksymiuka. Według dokumentów SB przechowywanych w IPN Janusz Maksymiuk, zaciekły krytyk rozwiązania WSI, został zarejestrowany jako TW „Roman” (numer rejestrowy 46 734). Partnerem Morozowskiego w programie „Teraz My” był pochodzący z Bydgoszczy Tomasz Sekielski. Jego ojciec Krzysztof Sekielski, po ukończeniu filologii rosyjskiej na UW, był nauczycielem rosyjskiego w liceum w Bydgoszczy, a później kolejno zastępcą komendanta Ochotniczych Hufców Pracy i kierownikiem hotelu robotniczego Bydgoskiego Kombinatu Budowlanego „Wschód”. Służba Bezpieczeństwa planowała pozyskać go jako tajnego współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono, by doszło do rejestracji ojca przyszłego dziennikarza. Być może miała na to wpływ aktywność Krzysztofa Sekielskiego, który – jak wynika z dokumentów archiwalnych – sam przekazywał m.in. swoim przełożonym interesujące bezpiekę informacje. Tomasz Sekielski rozpoczynał karierę na początku lat 90. w radiu w Bydgoszczy – jego przełożonym był Michał Kamiński. Po odejściu z bydgoskiego radia Sekielski pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie, TVN, a obecnie jest zatrudniony w TVP. Ostatnio głośno było o nim przy okazji ataku na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. *** Olejnik pisze donos na męża Prowadząca „Kropkę nad i” Monika Olejnik zaczynała karierę dziennikarska w 1981 r. w redakcji rolnej I Programu Polskiego Radia, skąd w stanie wojennym trafiła do radiowej Trójki. W dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się na jej temat dokumenty komunistycznej bezpieki, z których wynika, że od momentu uzyskania pełnoletności wyjeżdżała do krajów kapitalistycznych, co było wówczas rzadkością. Ojciec Moniki Olejnik był wysoko postawionym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa i zgłaszał każdorazowo przełożonym wyjazd córki za granicę. Jeden z pierwszych dokumentów paszportowych obecnej gwiazdy TVN był wystawiony na nazwisko Monika Praczuk – co ciekawe, zachowała się jedynie obwoluta tych akt. Pierwszy mąż późniejszej dziennikarki nazywał się Mateusz Praczuk. Z zawodu inżynier elektryk, zajmował się m.in. budową elektrowni w krajach dawnego bloku wschodniego i z racji wykonywanego zawodu często wyjeżdżał za granicę. W archiwalnych dokumentach zachowało się pismo skierowane do służb specjalnych PRL podpisane przez Monikę Olejnik. Przyszła dziennikarka składa wniosek o uniemożliwienie wyjazdu za granicę Mateuszowi Praczukowi, z którym wówczas była w trakcie rozwodu. Szczegółowo opisała powody, dla których służby powinny mu zabrać paszport. Z dokumentów wynika jednak, że mimo donosu Mateusz Praczuk nadal wyjeżdżał za granicę, a kilka lat później został dyrektorem jednego z państwowych przedsiębiorstw strategicznych. Monika Olejnik po rozwodzie zaczęła robić karierę w dziennikarstwie, a jej zainteresowania skoncentrowały się na polityce i służbach specjalnych. Miała przy tym świetne kontakty w tych środowiskach, o czym w swojej książce pt. „Rosyjska ruletka” pisał były szpieg PRL Marian Zacharski. „W niedzielę zatelefonował Henryk Jasik (funkcjonariusz SB, później UOP – przyp. red.) z informacją, że redaktor Olejnik chciałaby w poniedziałek 29 kwietnia w swoim programie o godz. 17.30 przeprowadzić ze mną wywiad. Henryk zaprosił mnie do siebie do domu, a tam już czekała Monika Olejnik. [...] Z kolei w niedzielę, na prośbę Adama Michnika, spotkałem się u niego w domu z redaktor Agnieszką Kublik. [...] przyjechałem tam w towarzystwie gen. Jasika” – czytamy w książce Zacharskiego. Monika Olejnik w programie III PR pracowała do 2000 r., a od początku lat 90. była również związana z TVP, później zaś z TVN. Utrzymywała kontakty z politykami, m.in. z Lechem Wałęsą – bywała nawet na jego urodzinach; widać ją na zdjęciach m.in. obok Donalda Tuska. Na sześćdziesiąte urodziny Wałęsy przyjechała w towarzystwie Gromosława Czempińskiego, byłego funkcjonariusza SB, a później szefa Urzędu Ochrony Państwa. TVP – propaganda w natarciu Jesienią 1989 r. jedną z pierwszych decyzji nowo powstałego rządu Tadeusza Mazowieckiego było odwołanie z funkcji szefa Komitetu ds. Radia i Telewizji Jerzego Urbana, znienawidzonego rzecznika rządu Jaruzelskiego. W tym czasie trwało w najlepsze niszczenie akt komunistycznej bezpieki. Wśród nich były materiały dotyczące Jerzego Urbana. Zachowały się jedynie akta paszportowe oraz zapisy rejestracyjne, z których wynika, że Departament II MSW prowadził sprawę, w której Jerzy Urban występuje pod pseudonimem Buran. Dotyczyła ona „kontaktów obywateli polskich z Ośrodkiem Wywiadu Izraelskiego w Wiedniu w latach 1958–1964”. Nowym szefem TVP został Andrzej Drawicz; z dokumentów komunistycznej bezpieki wynika, że był zarejestrowany jako TW „Kowalski”, a następnie jako TW „Zbigniew”. Mimo pozornych zmian sytuacja w telewizji publicznej niewiele się zmieniła – swoje programy mieli tam ludzie, którzy w archiwach figurowali jako tajni współpracownicy komunistycznej bezpieki lub byli aktywistami partyjnymi. W 1990 r. korespondentką TVP w Moskwie została Krystyna Kurczab-Redlich. Według znajdujących się w IPN dokumentów została ona zarejestrowana jako tajny współpracownik – kontakt operacyjny „Violetta”. Dokumenty wskazują, że do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa została pozyskana w roku 1978, a z wywiadem PRL – w grudniu 1982 r. Kolejna rejestracja – także przez wywiad komunistyczny – nastąpiła 13 grudnia 1984 r. Krystyna Kurczab pracowała wówczas w biurze rzecznika prasowego Ministerstwa Oświaty i Wychowania. „W niedługim czasie zamierza wyjść za mąż za Jerzego Redlicha. Powinna mieć nadal dotarcie do znanych działaczy emigracyjnych: Pomianowskiego, Kołakowskiego, Grudzińskiego i innych, o których informowała mnie w poprzednim okresie. Oceniając swoje aktualne możliwości dla naszej Służby, stwierdziła, że nadal pozostaje w dobrych stosunkach z Wilhelminą Skulską oraz Stefanem Bratkowskim, który powierzył jej pod opiekę swoje archiwum. Po śmierci J. Popiełuszki proponowano jej pełnienie dyżuru w kościele św. St. Kostki na Żoliborzu, gdzie przebywali znani działacze opozycji: Kuroń, Onyszkiewicz, Jaworski. Odmówiła, uważając, że całość to zwykła maskarada niemająca sensu. Ocenia jednak, że istnieją duże szanse, aby dotarła do czołowych działaczy opozycji oraz nowo powołanych Komitetów Obrony Praw Człowieka. Jeśli jesteśmy zainteresowani, może podjąć taką próbę” – pisał 29 listopada 1989 r. ppor. Krzysztof Sałański, inspektor Wydziału XI Departamentu I w raporcie do swojego przełożonego płk. Henryka Bosaka. Z dokumentów IPN dowiadujemy się, że Krystyna Kurczab znała dziennikarzy włoskich oraz Jeana Roberta Suessera, przedstawiciela trockistowskiej IV Międzynarodówki: „Wyjeżdżając za granicę, jest w stanie odnowić dawne znajomości. Z przedstawicielami emigracji we Włoszech, działaczami IV Międzynarodówki w Paryżu oraz przy sprzyjających okolicznościach z pracownikami Watykanu (przez siostrę)” – czytamy w dokumentach IPN. Funkcjonariusz komunistycznej bezpieki podkreślał: „»Violetta« jest chętna do współpracy z naszą Służbą. W dn. 27 i 28 listopada br. »V« przekazała mi taśmy z nagranymi gazetkami St. Bratkowskiego, które kolportowane są w różnych częściach kraju. »V« posiada obecnie duże możliwości dotarcia do czołowych działaczy opozycji politycznej w kraju. Stwarza to szansę rozpoznania planów tych ugrupowań, szczególnie pod kątem organizowania nowych akcji wymierzonych w politykę kierownictwa partii i państwa” – meldował przełożonym ppor. Sałański. W meldunku gen. Zdzisława Sarewicza, dyrektora Departamentu I, czyli wywiadu, czytamy, że „Violetta” na terenie Włoch spotykała się m.in. z Jerzym Pomianowskim, Leszkiem Kołakowskim oraz Marią i Jerzym Kuncewiczami. „Na obecnym etapie TW otrzymała zadanie dalszego rozpracowywania działalności Stefana Bratkowskiego oraz dotarcia do aktywistów Komitetu Obrony Praw Człowieka w Warszawie” – pisał gen. Sarewicz. Z dokumentów bezpieki wynika, że sprawa Krystyny Kurczab została zakończona i przekazana do archiwum 2 listopada 1989 r., a więc już po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Na początku lat 90. w TVP pojawił się Jerzy Baczyński, redaktor naczelny tygodnika „Polityka”, który według akt IPN został zarejestrowany jako tajny współpracownik „Bogusław”. Baczyński był współredaktorem programu „Listy o gospodarce”, a także „Gorącej linii” prowadzonej przez jego redakcyjną koleżankę Janinę Paradowską. Na antenie telewizji publicznej można było zobaczyć także Grzegorza Cydejkę (późniejszego szefa warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich), który specjalizował się w dziennikarstwie ekonomicznym. Cydejko studiował na Uniwersytecie Warszawskim, a praktyki odbył na Uniwersytecie im. Łomonosowa w Moskwie w roku 1986. W TVP pracowała nadal Wanda Konarzewska, członkini Komitetu Zakładowego PZPR, współautorka programów dokumentalnych m.in. na temat zjawisk paranormalych. Z Radiokomitetem współpracowała również Olga Braniecka-Moskwiczenko (jej mąż, Rosjanin, na stałe mieszkał w Moskwie), działaczka Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, w latach 70. delegowana z ramienia PRiTV m.in. do Etiopii. Cała trójka po 1989 r. znalazła się we władzach warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. *** Żakowski szkolony przez kontrwywiad wojskowy PRL Jacek Żakowski odbył specjalistyczne przeszkolenie w Wojskowej Służbie Wewnętrznej w czasach PRL-u. Dziś m.in. wspólnie z dawnymi żołnierzami WSW, którzy trafili do WSI atakuje Antoniego Macierewicza. W IPN znajduje się teczka Ministerstwa Obrony Narodowej – Wojskowej Służby Wewnętrznej oddziału WSW Modlin dotycząca materiałów podchorążego „Ż.” – Żakowskiego Jacka. Arkusz kwalifikacyjny do szkoły Oficerów Rezerwy został sporządzony 12 lutego 1980 roku. Podpułkownik Władysław Majdak z Zarządu Wojskowego WSW Warszawskiego Okręgu Wojskowego pozytywnie zatwierdził w nim skierowanie do SOR (Szkoła Oficerów Rezerwy) Jacka Żakowskiego, wówczas studenta nauk politycznych i dziennikarstwa. Służbę w SOR Żakowski odbył w stanie wojennym w 1982 roku. Jacek Żakowski Wcześniej, bo w październiku 1981 r. jako początkujący dziennikarz chwalił przemówienie premiera Wojciecha Jaruzelskiego. Zgadzał się z generałem co do „narodowego pojednania i spokoju społecznego” w kontekście strajków „Solidarności”. Zanim przyszły publicysta „Polityki” został powołany do wojska w WSW, zdążył zwiedzić kawałek świata. Był m.in. w ZSRS, Algierii, Iraku (informacja o jego pobycie w tym kraju została opisana w tajnej notatce do szefa Wydziału V Zarządu WSW), Anglii, Holandii, Kanadzie. Akta paszportowe Jacka Żakowskiego są imponujące – rzadko można trafić na podróżnika tej klasy. W 1983 roku Żakowski, ubiegając się o kolejny paszport, otrzymał decyzję odmowną. Paszport jednak otrzymał rok później i ponownie zaczął wyjeżdżać. W Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się akta Jacka Żakowskiego – teczka personalna (pseudonim „Żak”), dokumenty paszportowe oraz wspomniane archiwalia WSW188.W dokumentach Służby Bezpieczeństwa przyszły publicysta „Polityki” został zarejestrowany przez Departament III MSW pod dwoma numerami – 28 grudnia 1983 roku pod numerem 39 596 i 15 stycznia 1986 roku pod numerem 94 977. W związku z zapisem z 1983 roku przez Wydział III (wydawnictwa i redakcje prasowe) Departamentu III MSW w IPN zachowała się niekompletna teczka personalna – brak jest informacji o zakończeniu sprawy i skierowaniu jej do archiwum, natomiast odnośnie do drugiej rejestracji zachował się jedynie numer – brakuje pozostałych dokumentów.Wniosek o opracowanie Jacka Żakowskiego jako kandydata na tajnego współpracownika sporządził 27 stycznia 1983 roku ppor. K. Honkisz – inspektor prowadzący sprawę w Departamencie III MSW189. „Z uzyskanych informacji operacyjnych wynika, że utrzymuje kontakty z osobami czynnie zaangażowanymi w podziemną działalność, a zwłaszcza odpowiedzialnymi za redagowanie i drukowanie nielegalnych pism sygnowanych przez «S»” – pisał ppor. K. Honkisz. Jako sposób opracowania wskazał m.in. zebranie opinii w miejscu pracy i zamieszkania oraz zastosowanie środków techniki operacyjnej. Z notatki służbowej sporządzonej 20 grudnia 1983 roku wynika, że Jacek Żakowski miał uczestniczyć w redagowaniu nielegalnego pisma „Kos”190. Celem pozyskania Żakowskiego do współpracy miał być dopływ informacji ze środowisk związanych z działalnością „Solidarności” Regionu Mazowsze i dotarcie do osób aktywnie działających w nie-legalnych strukturach „S”. Według SB Jacek Żakowski jako sekretarz prasowy Regionu Mazowsze miał naturalne możliwości docierania do działaczy „S”. Motywem pozyskania miała być współodpowiedzialność obywatelska. Kolejny dokument SB dotyczący Jacka Żakowskiego pochodzi z kwietnia 1988 roku. Wcześniej, bo w 1986 roku, Żakowski został zarejestrowany przez MSW pod numerem 94 977 przez Wydział II (środowiska m.in. nielegalnych wydawnictw i ROPCiO) Departamentu III MSW. Czego dotyczyła rejestracja – nie wiadomo, ponieważ do tej pory w IPN nie odnalazły się żadne dokumenty dotyczące tej sprawy. Po 1989 r. Żakowski został zwolennikiem III RP. Swoje sympatie lokował najpierw w Unii Demokratycznej, następnie w Unii Wolności a po jej upadku stał się zwolennikiem SLD. Gdy nastąpił zmierzch tej partii jako gwaranta III RP, akowski wszystkie swe nadzieje obrócił ku PO. W jego oczach w 2007 roku zbawcą III RP został Donald Tusk. W czasie kampanii wyborczej 2007 roku Żakowski rzucił hasło: „Tusku musisz!”, które „Polityka” umieściła na okładce. *** Fragment poświęcony małżeństwu Hanny i Tomasza Lisów. 4 czerwca 1992 roku. W Sejmie od rana kłębi się tłum dziennikarzy. Od kilku dni trwa antylustracyjna histeria wywołana uchwałą zobowiązującą ministra spraw wewnętrznych do podania pełnej informacji na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także posłów, senatorów, adwokatów i sędziów, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w latach 1945–1990. Rano Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych, przekazuje w zaklejonych kopertach tajny wykaz osób – posłów, senatorów i urzędników państwowych, którzy w dokumentach figurują jako tajni współpracownicy SB. Koperty trafiają do szefów klubów parlamentarnych i kół poselskich, marszałków Sejmu i Senatu, prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego, premiera i prezydenta. Ubrany w białą koszulę i czerwony krawat młody mężczyzna przypominający działacza Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej nerwowo rozmawia z posłem KLD Andrzejem Zarębskim. Tym młodym człowiekiem jest Tomasz Lis, wschodząca gwiazda „Wiadomości” TVP. Po schodach wchodzi prezydent Lech Wałęsa. Lis mówi do dziennikarzy: „Trzeba było krzyknąć: Prezydencie, Polska z tobą”. Zaaferowany Lis opowiada, że budzi się rano, odsłania okno. „Słyszę śmigłowce, przejeżdżające ciężarówki. Mówię, o k…wa, zaczęło się”. Sceny z filmu „Nocna zmiana” pokazały kondycję telewizji publicznej początku lat 90. i dziennikarzy pracujących w „nowych” mediach. Olejnik [Monika – aut.] szybko staje się też duszą towarzystwa przy tzw. sejmowym stoliku, gdzie Lis z TVP, Barbara Górska z radia Zet, Maria Bnińska z «Głosu Ameryki» byli wzorem do naśladowania dla dziennikarskiej młodzieży. Tu decydowano, z kogo w sejmie należy kpić, a kogo traktować z nabożnym szacunkiem. (…) Fox TV Tak została nazwana telewizja publiczna po ponownym przyjściu do niej Tomasza Lisa i jego żony Hanny Lis. Po upadku rządu Jana Olszewskiego zawieszony zostaje „Reflex” – jeden z najlepszych w historii TVP programów politycznych (po paru miesiącach program zostanie ostatecznie zlikwidowany). Pracujący w „Wiadomościach” dziennikarze o konserwatywnych poglądach są całkowicie marginalizowani, na skutek czego część z nich rezygnuje z pracy w TVP. W tym samym czasie kariera Tomasza Lisa rozwija się błyskawicznie – jest gwiazdą numer jeden „Wiadomości”, ówczesnego monopolisty informacyjnego, a w 1994 roku wyjeżdża do USA jako korespondent TVP. Po trzech latach rozstaje się z telewizją publiczną w atmosferze konfliktu i bardzo szybko znajduje pracę w TVN – wówczas siermiężnej, niszowej stacji. Jako współtwórca „Faktów” Tomasz Lis ma ambicję, by zdetronizować „Wiadomości”, ale to się nie udaje. W 2004 roku, gdy TVN ma już mocną pozycję na rynku, Lis popada w konflikt z szefami stacji i kontrakt z nim zostaje rozwiązany. „To był konflikt z człowiekiem chorobliwie ambitnym i egocentrycznym” – tak o Tomaszu Lisie mówi współwłaściciel TVN Mariusz Walter w wywiadzie dla „Przekroju”. Wywiad przeprowadza Piotr Najsztub, który obecnie pracuje dla „Wprost”. Prawie rok po odejściu z TVN Tomasz Lis zostaje członkiem zarządu i dyrektorem programowym Polsatu, prowadzi też autorski program „Co z tą Polską”. Ze stacją Zygmunta Solorza, także w atmosferze konfliktu, Tomasz Lis rozstaje się w 2007 roku. Kilka miesięcy później pomaga mu ówczesny prezes TVP Andrzej Urbański – Lis dostaje własny program w godzinach najlepszej oglądalności: „Tomasz Lis na żywo”. W środowisku dziennikarzy krążyła wówczas anegdota, jak Urbański tłumaczył się kolegom z „prawej strony”. Pytany, dlaczego to zrobił, Andrzej miał mówić: „Wiecie, Tomek ma kredyt, bo kupił dom w Konstancinie i jeszcze płaci alimenty” – opowiada jeden ze znajomych Andrzeja Urbańskiego. Przez dłuższy czas wysokość kontraktu, jaki TVP zawarła z Tomaszem Lisem, pozostawała tajemnicą. W marcu 2012 roku „Gazeta Polska”, która dotarła do dokumentów finansowych TVP, ujawniła, że za odcinek programu „Tomasz Lis na żywo” firmie Lisa Deadline Productions wypłacano ponad 92 tys. zł brutto, dodatkowe honorarium tylko dla publicysty wynosiło 20 tys. zł, a na ponad drugie tyle opiewały koszty producenckie, co w sumie dawało blisko 300 tys. zł z państwowych pieniędzy. W maju 2010 roku Tomasz Lis został redaktorem naczelnym „Wprost” – wcześniej spekulowano, że ma zastąpić Adama Michnika w fotelu redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Tak się nie stało i póki co Tomaszowi Lisowi pozostaje stałe komentowanie wydarzeń w piątkowych porankach TOK FM, radiu należącym do Agory, w programie prowadzonym przez Jacka Żakowskiego. Przez 20 lat Trzeciej RP można było zaobserwować krystalizowanie się poglądów Lisa, z których przebija autentyczna nienawiść do konserwatyzmu pod wszelką postacią. Dlaczego Tomasz Lis tak nienawidzi prawicy? Być może wynika to z jego rodzinnych uwarunkowań i osobistych doświadczeń. Tomasz Lis – syn prominentnego działacza PZPR-u, dyrektora Stacji Hodowli Zwierząt, jest – jak wynika z dokumentów IPN-u – najbliższym krewnym jednego z tajnych współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej. Przez lata w środowisku dziennikarskim krążyła informacja, że ojciec Tomasza Lisa był żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego. Błąd najprawdopodobniej wziął się stąd, że żołnierzem LWP był stryj Tomasza Lisa, Włodzimierz Lis, który według znajdujących się w IPN dokumentów komunistycznej bezpieki został zarejestrowany jako tajny współpracownik wojskowej bezpieki – Wojskowej Służby Wewnętrznej o pseudonimie „Klosz”. Tomasz Lis w latach 80. w ramach praktyk studenckich był w NRD na Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku. Tam u „przyjaciół” poznawał tajniki dziennikarstwa i nauk politycznych. Lis jako dziennikarz debiutował w listopadzie 1984 roku w dziale miejskim „Sztandaru Młodych” tekstem o skomplikowanej sytuacji warszawskich barów mlecznych. Nie krył, że od małego ubóstwiał „Dziennik Telewizyjny”. „Kochałem Dziennik Telewizyjny” – napisał Lis. „Brzmi to dziś bardziej jak deklaracja polityczna niż deklaracja preferencji widza. Ale nic na to nie poradzę” – dodawał. Już w wieku 7 lat nie podarował sobie „Dziennika Telewizyjnego” nawet na wczasach w Dziwnówku – maszerował do sali telewizyjnej o 19.30. Wpatrzony był w Andrzeja Kozerę, Wojciecha Zymsa czy Karola Małcużyńskiego. Lis opisał w swojej książce, jak Sławomir Zieliński miał zakazać mówienia na antenie w czasie papieskiej pielgrzymki: „Ojciec Święty”. Prawdę mówiąc, w późniejszych latach też tego zakazywałem, choć z zupełnie innych względów. Uważałem po prostu, że możemy kochać papieża, ale mówiąc «Ojciec Święty» manifestujemy, że jesteśmy członkami religijnej wspólnoty, wychodzimy więc z roli dziennikarzy. Tomasz Lis serwuje nam dziennikarstwo, które do złudzenia przypomina zamierzchłe czasy PRL. Nie dziwi więc „ugrzeczniony” wywiad Lisa przeprowadzony pół roku po katastrofie smoleńskiej z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem w jego podmoskiewskiej rezydencji. Sześć dni przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku Lis zaprosił lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. To, że w czasie rządów PiS nastąpił wzrost gospodarczy, Lis skwitował stwierdzeniem, że to zasługa poprzedników. „Nie używam przymiotników, podaję liczby” – odrzucił zarzut stronniczości skierowany przez prezesa PiS. A chwilę później atakował Kaczyńskiego: „Mówi pan o ubogich ludziach w Polsce, których jest bardzo wielu, ale jak był pan premierem, troszczył się pan głównie o bogatych”. Upomniał też publiczność, która klaskała liderowi PiS. Uznał, że klaszcząc zagłusza wypowiedzi. „Ja muszę odwołać się do interesu widzów, a nie tylko państwa” – mówił. „Pan obrażał Ślązaków. Czy śląskość to zakamuflowana opcja niemiecka?” – oburzał się redaktor, choć prezes PiS wyjaśnił, że to cytat mówiący o RAŚ, a nie o Ślązakach. „Dlaczego pan mówi o Donaldzie Tusku «ten pan», a nie «premier»?” – dociekał Lis. Natomiast w grudniu 2011 roku, gdy gościem był premier Donald Tusk: „Kryzys gospodarczy, rząd Tuska wprowadza reformy. Polacy mają obawy, ale miliony Polaków czekają na nadchodzący rok z pewną nadzieją” – zaczął Lis. Po powołaniu rządu Tuska w 2011 roku Lis rozpoczął rozmowę z ministrem Michałem Bonim: „Jak się słuchało exposé premiera, to widać było w premierze i w tym, co mówił, troskę, żeby cięcia, które będą, nie bolały”. Do TVP razem z mężem wróciła Hanna Lis, córka Waldemara i Aleksandry Kedajów, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego „Kisiela” opublikowanej w 1984 roku i obejmującej najgorliwszych dziennikarzy reżimowych PRL-u. Waldemar Kedaj w czasach PRL udzielał się jako korespondent PAP skierowany tam przez Zarząd Główny ZMS. W roku 1974, przed oddelegowaniem na korespondenta PAP w Rzymie, Kedaj został zarejestrowany przez wywiad SB jako kontakt operacyjny „Mento”. Udał się do Rzymu wraz z żoną i córką Hanną. Nie był opłacany, ale refundowano mu koszty wynikające z realizacji zadań nałożonych przez SB. „Mento” przekazał 31 donosów, z czego wykorzystano 25. Bezpieka za jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL i o tym, co dzieje się na bieżąco w Watykanie. Po zakończeniu przez „Mento” pracy w Rzymie SB pozytywnie podsumowała współpracę z nim. W 1980 roku złożono jego sprawę do archiwum MSW. Kedaj, członek egzekutywy PZPR w PAP, był również korespondentem agencji w Hanoi. Matka prezenterki Aleksandra Kedaj była korespondentką „Życia Warszawy”, a dziadkiem Stanisław Stampf’l – dziennikarz Polskiego Radia, współtwórca słuchowiska „Matysiakowie”. Hanna Lis, primo voto Smoktunowicz, zadebiutowała na antenie TVP w 1992 roku. O jej „fachowości” krążą legendy w świecie mediów. Gdy pracowała w „Teleexpressie”, do harmonogramu planowanych tematów wpisano nazwisko: „Kutschera”, co zapowiadało materiał z okazji rocznicy zastrzelenia kata Warszawy Franza Kutschery. Lis biegała po newsroomie, gorączkowo pytając: «Kim jest ten Kutscher? Kto to jest Kutscher?» – ujawniła dziennikarka Luiza Zalewska, która opisała też inną anegdotę. Gdy Lis pracowała w Polsacie, zdawała relację na żywo z Watykanu. Wielojęzyczne rzesze pielgrzymów, które przybyły do Stolicy Apostolskiej, skojarzyły się jej z wieżą Babilon, zamiast z wieżą Babel. Hanna Lis po przyjęciu do programu „Wiadomości” w 2008 roku zaledwie po trzech dniach została odsunięta od dalszego ich prowadzenia. Odmawiała udziału w programie ze względu na materiał o zaniechanej reprywatyzacji rządu. Według niej miał być stronniczo nieprzychylny wobec ekipy Donalda Tuska. Z kolei do innego materiału w „Wiadomościach” dodała swoją zapowiedź zmieniając całkowicie wydźwięk informacji dotyczącej przeszłości Lecha Wałęsy na tle jego kontaktów z SB78. Manipulacja dotycząca materiałów IPN polegała na wygłoszeniu przez Lis w programie zapowiedzi, iż „dokument znaleziony w archiwum mówi o niewinności Lecha Wałęsy”, podczas gdy przez historyków interpretowany był inaczej. Dziennikarka dodała także, że jeszcze trudniej będzie wobec tego wykazać agenturalną przeszłość byłego lidera „Solidarności”. Za to zachowanie zawieszono ją w obowiązkach. Wyrzucono ją z TVP jednak za co innego. Bez wiedzy kierownictwa TVP w materiale o raporcie Instytutu Spraw Publicznych na temat europosłów przychylnym Platformie Obywatelskiej Lis pominęła informację, że szefową Instytutu jest Lena Kolarska-Bobińska, która jest kandydatką PO do europarlamentu. Władze TVP uznały, że Lis dopuściła się „poważnego naruszenia zasad rzetelności dziennikarskiej oraz współpracy”. Również w atmosferze skandalu Lis opuszczała wcześniej telewizję Polsat. Gdy w 2007 roku odsunięto od kierowania programem „Wydarzenia” jej męża Tomasza Lisa, odeszła ze stacji wraz z nim atakując PiS. Głosiła opinię, iż decyzja prezesa Solorza była wyłącznie efektem nacisków ze strony PiS, do których rzekomo dochodziło od momentu wygrania wyborów przez tę partię. W 2007 roku, gdy trwały rządy Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarka Hanna Lis opowiadała w wywiadzie dla „Gali”, jak bardzo źle się wówczas czuła w Polsce: Jestem zasmucona, kiedy słyszę premiera, który mówi, że jeśli opozycja wygra wybory, to będziemy mieli powtórkę z 13 grudnia. Jestem przerażona, gdy Jarosław Kaczyński oznajmia, iż nie rozumie decyzji niezawisłego sądu o wypuszczeniu na wolność doktora G., i zaraz potem dodaje, że prawo nie powinno przeszkadzać w działaniu. […] Jeśli takie są standardy Czwartej RP, to ja poproszę o Piątą. Hanna Lis po raz kolejny powróciła do TVP w roku 2012. Władze telewizji publicznej, mimo szalejącego kryzysu i kłopotów finansowych, podpisały z nią kontrakt na kilka programów: w maju 2012 została prowadzącą „Panoramę” w TVP 2, a we wrześniu 2012 – programu „Kobiecy punkt widzenia”. Rok później, we wrześniu 2013 roku, została prowadzącą „Panoramę dnia” w TVP Info. Media pisały o gwiazdorskim kontrakcie zawartym z Hanną Lis – tego „zaszczytu” dostępują nieliczni – m.in. prezenterka „Wiadomości” Dorota Wysocka-Schnepf, żona Ryszarda Schnepfa, polityka Platformy Obywatelskiej i współpracownika Radosława Sikorskiego, czy też Barbara Czajkowska, bliska znajoma prezesa TVP Juliusza Brauna, która po objęciu przez Brauna prezesury zaczęła prowadzić w TVP Info autorski program „Kod dostępu”. |
|
Data: 2014-01-06 13:47:15 | |
Autor: Mark Woydak | |
Wychowane w rodzinach działaczy KPP, PZPR. MBP, a potem SB | |
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika 40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i znów zasrywa grupę z rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu ma w opiece jego bliskich! MW -- Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości news:1wfzc8evxnjw4$.1tbfz268080ac.dlg40tude.net...
|
|