Data: 2016-06-27 06:27:13 | |
Autor: Wenek | |
Wypadek przy pracy nad Polską. | |
Jerzy Bahr: Wypadek przy pracy nad Polską Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń 04.06.2016 01:04 Naprzeciw nas są już całe cywilizacje: chińska, indyjska, muzułmańska. Europa też musi funkcjonować jak cywilizacja, a nie poszczególne państwa. Chyba że chcemy skończyć jak starożytny Rzym. Socjologowie uważają, że Jarosław Kaczyński, manipulując kilkoma milionami ludzi, może rządzić bez końca. Pomoże mu w tym frekwencja wyborcza, a także możliwa inna ordynacja. Z Jerzym Bahrem*, byłym dyplomatą i byłym szefem BBN, rozmawiają Andrzej Brzeziecki i Małgorzata Nocuń. Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń: Kilka lat temu osiadł pan pod Krakowem w swoim Bahraku, ale zamiast cieszyć się zasłużonym spokojem, zmartwiony patrzy pan na to, co dzieje się w Polsce. Jerzy Bahr: Jednak mam pewien luksus, jak ten Czech, który w 1968 r. wołał: "Ja sem ne boim, ja mam rakovinu". Jestem w tej samej sytuacji ze świadomością terminalnego charakteru mojej choroby. To oczywiście niesympatyczne i narastające obciążenie, ale z drugiej strony pozwala pewne rzeczy zobaczyć wyraźniej. Uczy też pokory. Łudziłem się, że umrę w takiej Polsce, jaka była jeszcze do niedawna. Chyba będzie inaczej i w pewnym momencie strasznie się zacząłem nad sobą wzruszać i użalać. A potem przyszło mi do głowy, że nie mam prawa narzekać, bo nieskończenie lepsi ludzie ode mnie, bardziej wartościowi i bohaterscy, nigdy się nie doczekali niepodległości i nie przeżyli tych 25 lat, które mamy za sobą. Jako ktoś, kto na swój sposób ożenił się z Rzeczpospolitą i uznał, że to jest udane małżeństwo, jestem dobrej myśli, że sobie z obecną sytuacją poradzimy. Mówiąc banalnie - życie jest bardzo krótkie. U Fryderyka Nietzschego jest opis człowieka, który siedzi pod drzewem. On jest niecierpliwy, a drzewo spokojnie trwa. Oczywiście informacji o tym nie należy przekazywać obecnemu ministrowi środowiska, bo mogłoby się to źle skończyć nawet dla nietzscheańskiego drzewa. Utrzymuje pan kontakt z pracownikami MSZ? - Różni ludzie przewijają się przez mój dom. Nie śledzę tego, co się dzieje w ministerstwie, ale dzięki wizytom wiem, jak jest. Skarżą się? - Niektórzy. Ale na Radosława Sikorskiego czy Grzegorza Schetynę też się skarżyli. Minister Waszczykowski ma złą opinię nawet w PiS i ponoć po szczycie NATO i Światowych Dniach Młodzieży może zostać usunięty. Choć jeszcze niedawno na łamach "Nowej Europy Wschodniej" prof. Andrzej Nowak mówił, że to najbardziej kompetentny szef dyplomacji po 1989 r. - Ministrowi dobrze życzę, ale zbyt wiele ma na swoim koncie zawodowych błędów i potknięć, bym mógł go dobrze oceniać. To jest trudne stanowisko, jednak zajmując je, nie należy formułować wypowiedzi, które może są dobre do wywiadów wspomnieniowych, lecz zupełnie inaczej brzmią, gdy się jest ministrem. Waszczykowski do końca kariery pozostanie już specjalistą od wegetarian i cyklistów. CZYTAJ TEŻ: Witold Waszczykowski: Mam być nudny jak paru przede mną? Radykałowie mają do niego pretensje, że za delikatnie "czyści" MSZ. - Specjalnością polityki kadrowej tego rządu jest wielokrotne strzelanie sobie w stopę. Tymczasem każdy, kto ma minimalną wiedzę o służbie zagranicznej, zdaje sobie sprawę z korzyści wynikających z kontynuacji. Czyli korzystania z doświadczenia ludzi. Służba zagraniczna i dyplomacja w każdym demokratycznym kraju są chronione, żeby przy zmieniających się rządach można było użyć tych samych ludzi. Dyplomaci powinni być wychowywani jako państwowcy, a nie jako dodatki do rządzącej partii. Wymienionych ma być około 30 ambasadorów. - Nie wszystkie wymiany są sobie równe. To zależy od kraju. Niebezpieczna może być skala. Na razie jeszcze nic tragicznego się nie stało. Owszem, odwołano ambasadora Marka Prawdę, ale okazało się, że jak ktoś jest dobry, to poradzi sobie w każdych warunkach i może być z pożytkiem dla Polski wykorzystany gdzie indziej. Ma pan poczucie, że PiS potrzebuje państwowców? - Nie. Nawet odwrotnie: mam poczucie, że PiS ich nie potrzebuje. Państwowiec musi mieć takie moralne i profesjonalne podejście, żeby odnaleźć się w różnych sytuacjach i przy różnych rządach. Polityka zagraniczna musi być kontynuowana niezależnie od tego, kto akurat rządzi. Aktualny rząd powinien szanować ludzi z innego nadania. PiS ma jednak wpisaną w swój etos ideologię, która odrzuca możliwość utraty władzy. Nie ma więc zapotrzebowania na inaczej myślących. MSZ i służba zagraniczna najmniej się jednak nadają do tego, żeby oczekiwać takiej ideowej jednolitości. Nawet jeśliby się ją osiągnęło na poziomie alei Szucha 23, na placówkach to nierealne. Gdy dyplomaci rozjadą się po świecie, nagle widzą, że z innej perspektywy sprawy wyglądają zupełnie odmiennie. Świat jest bardziej skomplikowany. Jeżeli za granicą nasz dyplomata ogłosi, że Polska ma powstać z kolan, to wszyscy potraktują to jako figurę stylistyczną albo żart. CZYTAJ TEŻ: Christian Davies. Jak spiskowcy zagarnęli Polskę Rząd traktuje to poważnie. - Porównania z PRL są oczywiste. Różnica polega na tym, że istotą tamtego systemu był strach, a tego jest bezwstyd. Strach został zwyciężony przez pozbycie się strachu. Czy mówimy o Janie Pawle II, który nas wewnętrznie wyzwolił i sprawił, że przestaliśmy się po prostu lękać, czy też głównym motorem była "Solidarność", to nagle poczuliśmy się tak bardzo razem, że tamci, ci rządzący, stali się dodatkiem do nas. Dziś bezwstyd jest rozbudowany i wszechstronny - powstaje pytanie, za pomocą czego można go pokonać. Na razie trudno o odpowiedź. Jak by pan ten bezwstyd opisał? - Bezwstydem było wmawianie obywatelom, że żyją w kraju, który jest ruiną, w chwili gdy kraj ten przeżywał największy rozwój gospodarczy. Bezwstydem jest używanie języka wziętego z PRL. Bo czym się różni określenie "grupa kolesi" w stosunku do przedstawicieli jednej z najważniejszych instytucji państwowych od komunistycznego hasła "zapluty karzeł reakcji" wypowiadanego na temat AK? Wstawanie z kolan - tę retorykę słyszał pan już w Moskwie. - Mam nadzieję, że ci, którzy mówią w Polsce o wstawaniu z kolan, nie kierują się rosyjskim wzorcem. Wstawania z kolan nie traktuję w kategoriach politycznych, ale psychiatrycznych. Wmawianie własnemu społeczeństwu, że znajduje się w sytuacji o wiele gorszej, niż jest, może wychodzić tylko od ludzi z kompleksami. A o kompleksach wykładają na psychologii i psychiatrii. Jestem przedstawicielem społeczeństwa, które nie musi wstawać z kolan. I jeszcze do tego zaproponowano to nam, rzekomo jako coś dobrego, dokładnie w momencie, gdy Polska nieomal zaczęła latać. Rzecz nie sprowadza się do tego, by padać na kolana przed tymi 25 latami, ale trzeba mieć świadomość, że to, ku czemu nas pchają, będzie o wiele gorsze. CZYTAJ TEŻ: Polska z głowy Kaczyńskiego Wanda Półtawska, odbierając Order Orła Białego, dopiero teraz poczuła, że wraca prawdziwa Polska. - Każdy może wygłaszać własne poglądy, nawet najbardziej absurdalne. W jakim kraju żyła pani Półtawska i co się z nią działo przez ostatnie ćwierć wieku? Samopoczucie jest oczywiście czymś indywidualnym, a to oznacza, że można się także źle czuć w kraju, który daje wolność, uczy wolności i ją rozszerza. Gdy myślę o wolności w dzisiejszym świecie, to powiedziałbym, że jest ona wartością tak nierozpoznaną przez Polaków, że można się było gdzieniegdzie pogubić w całym procesie transformacji. Można było tej wolności nie unieść na swoich barkach. I są tacy, którzy w związku z tym od niej uciekają. W takich okolicznościach rodzi się oczekiwanie, że pojawi się ten jedyny, który zbawi zbiorowość. Jestem na to, i mam nadzieję, że także miliony Polaków, totalnie immunizowany. Prowadzenie zbiorowości za rączkę przez jednostkę mnie śmieszy, choć należy się też tego obawiać. Ale dłużej klasztora niźli przeora. Socjologowie uważają, że Jarosław Kaczyński, manipulując kilkoma milionami ludzi, może rządzić bez końca. Pomoże mu w tym frekwencja wyborcza, a także możliwa inna ordynacja. - Nie wiem, ile potrwają rządy PiS - wszystkie obliczenia to wróżenie z fusów. Wiem tylko, czym się skończą. Koszty będą duże i wielorakie, a największym przegranym będzie Kościół. Mówię to z bólem jako człowiek wierzący. Kościół instytucjonalny zapłaci ogromną cenę. Przyłożył rękę do psucia państwa i wprost popchnął wielu ludzi do zmiany na gorsze. Co mnie jednak dziś zajmuje, to to, żeby przy następnym zakręcie historycznym nie wypchnąć ludzi, którzy się nadają do dalszej pracy. Taka "gruba kreska"? - Już teraz trzeba się spokojnie zastanawiać, jak to wszystko odbudować. Obecna sytuacja, którą można określić jako wypadek przy pracy nad Polską, z czasem przeminie i musimy być sprawiedliwi, także wobec tych, którzy teraz rządzą, aby nie wyrzucić ich na śmietnik historii. Będzie trzeba im powiedzieć, że czymś nas przestraszyli, a czegoś nauczyli. Jednym z pożytków obecnej sytuacji powinna być refleksja nad tym, dlaczego tak się stało. Jeśli wrócimy do normalności, to nie do tego samego punktu, w którym byliśmy. Weźmy słynne umowy śmieciowe. To oczywiście tylko część składowa obecnej sytuacji. O pewnych ludziach w Polsce zapomniano. Pan też? Już wszyscy w ślad za Michałem Bonim doszukują się win III Rzeczypospolitej, jakby to miało wszystko wyjaśnić. - Boni pełnił konkretne funkcje i ma powody, żeby się odkryć i poskarżyć. Kilka jego dobrych pomysłów zaprzepaszczono. Rządząca wówczas partia żyła w świecie, który coraz bardziej oddalał się od rzeczywistości. Symbolem tego było stwierdzenie, że nie ma z kim przegrać. No i poległa na wszystkich frontach. Gdyby nie porażka w wyborach prezydenckich, może kohabitacja byłaby dziś trudna, ale nie byłaby to jazda bez trzymanki. Tymczasem całą władzę oddano w ręce ekipy, z której kilku osobom specjaliści postawiliby czysto psychiatryczną diagnozę. Inni są zaś niekompetentni - żeby wspomnieć tylko Ministerstwo Rolnictwa. CZYTAJ TEŻ: Michał Boni: Byliśmy głusi Pan krytykuje obecną sytuację, bo w III RP robił pan świetną karierę - może także dla pana była to "ojczyzna dojna". - Gdyby nie Rok Miłosierdzia, który do czegoś zobowiązuje, tobym tego sformułowania prezydentowi nie darował. Jest ono niegodne obywatela Rzeczypospolitej, nie tylko prezydenta. Bo to my, kiedy on był dzieckiem, śpiewaliśmy "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Wychodziliśmy z kościołów i nas bito albo chciano nas bić. Więc jeśli odnośnie do słów prezydenta użyję słowa "kompromitacja", to jest minimum tego, co mogę powiedzieć, i dlatego spuśćmy na to zasłonę milczenia. Jak wielu ludzi przeżywam dramat: z jednej strony jako obywatel chciałbym, żeby stanowisko prezydenta miało odpowiednią rangę. A z drugiej - powiedziałbym: "Na Boga, panie prezydencie, niech pan zrobi coś, żeby się dało pana szanować! I jak pan znowu spotka jakiegoś prorosyjskiego prezydenta - już nie z Czech, to proszę mu nie dawać najwyższego polskiego odznaczenia - Orderu Orła Białego". Znajomi ze świata pytają pana o to, co się w Polsce dzieje? - Zdarzają się niedoinformowani, to najczęściej moi znajomi ze Wschodu. Ci z krajów, w których mam najwięcej kontaktów - z Ameryki czy Niemiec - mają dobre rozeznanie. Doprawdy nie trzeba być senatorem Johnem McCainem, żeby wiedzieć, co się nad Wisłą dzieje. Niektórzy porównują Polskę do Białorusi. To chyba jednak przesada. - Owszem, choć jedno nas upodabnia: wejście na ścieżkę lat straconych. Ostatnie dwie dekady są stracone dla Białorusi - przy tych czystych ulicach, które oni tam mają. Czyste ulice nie przeszkadzają nieczystym rękom, które rządzą. Opozycja ma problem z dyskusją w świecie na temat Polski. Nie chce źle mówić o swoim kraju, bo to psuje nasz wizerunek. I agencje ratingowe mogą nas źle ocenić. - Ratingi zależą od czynników obiektywnych, a nie od tego, co ktoś powiedział. Kiedy człowiek odpowiedzialny za finanse próbuje zwalić całą sprawę na głowę szefa instytucji sądowniczej, jest to po prostu dziecinne. Pamiętajmy też, że ci, którzy dziś tak przestrzegają przed mówieniem na zewnątrz o Polsce, sami to niedawno robili - choćby prezydent Andrzej Duda. Rządzącym zależy na tym, żeby zamknąć nam usta. Tymczasem jest naturalne, że jak się weszło do Unii Europejskiej i NATO, to jest się poddanym pewnym zasadom. I do tych zasad należy to, że każdy może spytać: co się u was dzieje? I my, jako wolni obywatele, mamy nie tylko prawo, ale również obowiązek mówienia prawdy. Mamy prawo chodzić ze swoimi problemami do innych. Czyli jednak targowica. - Abp Józef Michalik zapomniał, że przystąpiła do niej część biskupów? Naprawdę jesteśmy w sytuacji, której nie załatwi okładanie się takimi czy innymi obelgami. Targowica jest tylko kawałkiem nowej rzeczywistości. Gdybym był językoznawcą, byłoby to dla mnie fascynujące, ale miałbym też powody, by się martwić. Obecny język to kolejny element bezwstydu, jest bardziej brutalny i chamski. Druga strona też gra ostro. Oskarża Kaczyńskiego, że działa na korzyść Rosji. - Wykluczam świadome działanie, ale nie ulega wątpliwości, że to, co się dzieje w Polsce, służy Rosji. Znaczenie Polski maleje w świecie. A to już jest czymś pozytywnym z punktu widzenia interesów Kremla. Zupełnie nieprawdopodobna jest postawa wobec kryzysu uchodźczego. Nie podpisuję się pod całą unijną polityką, ale to niewyobrażalne, żeby nie uczestniczyć w największym po II wojnie światowej wyzwaniu, jakie spadło na kontynent. Odwracanie się tyłem i wzbudzanie w społeczeństwie polskim nastrojów "anty" jest czymś podobnym do tego, co zrobiły Wielka Brytania i Francja, nie walcząc w 1939 r. o Gdańsk. Nie można sobie założyć, że wokół nas są sami idioci, a my jesteśmy tacy sprytni. Tak się myślało w PRL: my ich wszystkich "przecwanimy". Za to, że się prowadzi taką politykę, trzeba będzie zapłacić. W asertywnej polityce wobec starych państw Unii mają nam pomóc nowe sojusze i Międzymorze, któremu Polska ma przewodzić. - To absurdalna idea. Bycie liderem nie polega na tym, że się samemu za takiego uważa, jednak na tym, że inni nas tak postrzegają. Przykład: Niemcy. W polityce zagranicznej Berlin nie głosił, że chce być liderem, ale dziś żadne państwo europejskie nie może od tego abstrahować. Polska także. Nie mam zielonego pojęcia o tysiącach rzeczy, ale znam się na wschodzie Europy i wiem, że jeżeli nam przytakują, gdy mówimy o Międzymorzu, to tylko przez grzeczność. Rumunia widzi siebie jako lidera, Litwini nie po to się od nas wyzwolili, żeby się znów kłaniać przed "polskim panem" - pamiętamy transparent ze stadionu w Poznaniu. Estonia wpatrzona jest w Skandynawię. Orbán już ograł Kaczyńskiego jak dziecko. Ukraina to kraj połamany, którego przyszłości nie znamy. Budowa Międzymorza ma być kontynuacją polityki wschodniej Lecha Kaczyńskiego. Gdy wyjeżdżał pan na placówkę do Moskwy, to właśnie on podpisywał panu listy uwierzytelniające. - Mam dużo serdecznej pamięci o tym człowieku. Nigdy nie odczułem z jego strony niechęci. Był to ciepły wewnętrznie i błyskotliwy rozmówca. Nie znał się na Rosji i na Wschodzie. Z czasem miałem coraz większą świadomość, że wielu spraw nie uda mi się załatwić. Zwłaszcza że dochodził drugi element - rzekomo na wszystko mieliśmy dużo czasu. Czułem, że dla prezydenta Wschód nie miał wielkiego znaczenia. Miał przecież ambicję kreowania polityki wschodniej. Mówiono wtedy o polityce jagiellońskiej. - To był jakiś spóźniony mit, za którym nie szły czyny. Owszem, autentycznym bohaterstwem była wyprawa do Tbilisi, która powinna zostać w naszej pamięci i która pokazała skalę tego człowieka. Z drugiej strony nie widziałem, żebyśmy w tamtym czasie intensywnie pracowali nad tym, by np. lepiej zrozumieć Kaukaz. Jeśli się traktuje określoną część świata jako ważną, powinno się o niej nieskończenie więcej wiedzieć. W Polsce wzrastają nastroje nacjonalistyczne, ale premier Beata Szydło właśnie zlikwidowała radę do walki z rasizmem i ksenofobią. Natomiast minister Zbigniew Ziobro wstrzymał karę więzienia dla kibica nacjonalisty, który skopał policjanta. - Koń jaki jest, każdy widzi. System sprawiedliwości jest podporządkowany interesom partii, która celuje w pewne grupy społeczne: prawicowe, nacjonalistyczne, kibicowskie. CZYTAJ TEŻ: Zbigniew Ziobro. Od delfina do rekina Ci ludzie mówią o sobie, że są patriotami. Furorę robią koszulki z "żołnierzami wyklętymi", naklejki i inne gadżety. Popularne są grupy rekonstrukcyjne. - W skrajnej formie przybiera to postać kibica z opaską Polski Walczącej na ramieniu i tatuażem SS na szyi, który na Powązkach wygwizduje Władysława Bartoszewskiego. Oby nie powstały z tego bojówki. Bo wtedy trzeba by je ubrać w mundury i prawdopodobnie miałyby na pasach napis: "Kott mit uns"... Musimy mieć świadomość, że na naszej drodze znalazła się mina i trzeba ją będzie rozbroić. Potrzeba edukacji i sądownictwa, które karze za przestępstwa rasistowskie. Niestety, nie widzę działań państwa, by przeciwstawić się fali nienawiści rasowej. Kościół dopiero ostatnio włączył się w walkę z tymi problemami. Potrzeba było nieprawdopodobnych wydarzeń, np. z księdzem Międlarem, który zamiast Ewangelii uczył nienawiści... CZYTAJ TEŻ: Ksiądz Jacek Międlar. Kapłan od nienawiści Co robić? - Najważniejsze to zachować zdolność bycia Europejczykami. Mówienie, że bez integracji europejskiej damy sobie radę, jest kłamstwem. A już na pewno w tej części Europy. Niektórzy mówią, że grozi nam wojna. Nie mam przed oczyma konfliktu na wielką skalę, choć fakt wojny nie został przecież wypisany z historii ludzkości. Weźmy Węgry i Rumunię - te puszczone samopas państwa wyskakujące z Unii Europejskiej mają szanse konfliktu w dającej się przewidzieć przyszłości. Zwłaszcza jeśli ktoś trzeci by je do tego popychał. Biorąc pod uwagę, że działoby się to na małej przestrzeni i sytuacja mogłaby się wymknąć spod kontroli, to jakie mamy gwarancje, że konflikt miałby jedynie regionalny charakter? Takich miejsc w tej części Europy może być więcej i Unia, przy wszystkich niedoskonałościach, jest jednak remedium na te problemy. Ale proces integracji musi iść dalej. To kwestia większego oddania suwerenności poszczególnych państw. Właśnie, tymczasem w Polakach biorą górę nastroje nacjonalistyczne. - W niepewnym świecie część naszego społeczeństwa cofa się w kierunku tego, co zna. Nie można mieć o to pretensji, choć jest to zjawisko negatywne i niebezpieczne dla nas samych. Polakom nie można niczego narzucać, ale program zjednoczenia Europy musi wykraczać wielokrotnie dalej poza to, co mamy dziś. Chyba że chcemy się przygotować na klęskę, bo naprawdę może stać się tak, że przestaniemy być Europą chrześcijańską i demokratyczną. Bez dalszej integracji wszyscy będziemy w Europie słabsi i może się z nami stać to, co kiedyś stało się z Rzymem. Naprzeciw nas, jako konkurenci lub sojusznicy, są już całe cywilizacje: chińska, indyjska, muzułmańska - musimy funkcjonować nie jako poszczególne państwa, ale jako cywilizacja, wspólny system wartości. Razem z USA. Jestem jednak optymistą. Duża część społeczeństwa podczas ostatnich demonstracji w Warszawie opowiedziała się za przynależnością do Europy, ze świadomością, że polega ona nie tylko na tym, by brać, ale by z siebie też coś dawać. Polska jest wspaniałym miejscem w Europie - będzie jeszcze wspanialszym, ponieważ klimat się ociepla. Jeśli nie ma powrotu do III RP, którą znaliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze, to jakiej Polski chciałby pan jednak doczekać? - Kiedyś spytano mnie, jaka Polska mnie interesuje. Powiedziałem - nie wiedząc wtedy, że nastaną takie czasy - że chcę Polski, w której wszyscy, ale to wszyscy: każdy oddział, każdy pododdział, wszyscy, którzy uczestniczyli w narodowych zrywach, będą mieli własne pomniki i tablice na wszystkich możliwych placach, ulicach i kościołach. I jak nie zostanie nam już nikt do nagradzania orderami, to wtenczas przypomnijmy sobie słynny wiersz Słowackiego z pytaniem "jaka?" o Ojczyźnie. Chodzi o to, żeby Polacy zebrali te wszystkie doświadczenia pokoleń i żebyśmy byli mądrzejsi. Mądrzejsi także o to, co teraz przeżywamy. *Jerzy Bahr - ur. w 1944 r., z wykształcenia socjolog. W stanie wojennym rzucił pracę w dyplomacji i został bibliotekarzem. W 1983 r. poprosił o azyl w Austrii, był analitykiem w Szwajcarskim Instytucie Wschodnim. Od 1991 r. znów w MSZ. Był ambasadorem na Litwie, w Rosji, Turkmenistanie i na Ukrainie. W 2005 r. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego http://wyborcza.pl/magazyn/1,152666,20179119,jerzy-bahr-wypadek-przy-pracy-nad-polska.html |
|
Data: 2016-06-27 17:22:30 | |
Autor: Marek Czaplicki | |
Wypadek przy pracy nad Polską. | |
Wenek pisze na pl.soc.polityka w poniedziałek, 27 czerwca 2016 06:27 :
http://wyborcza.pl/magazyn/1,152666,20179119,jerzy-bahr-wypadek-przy-pracy-nad-polska.html A Twoje zdanie na ten temat? |
|
Data: 2016-06-27 18:53:11 | |
Autor: andal | |
Wypadek przy pracy nad Polską. | |
benek nie spamuj
|