Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wypadek przy pracy nad Polską.

Wypadek przy pracy nad Polską.

Data: 2016-06-27 06:27:13
Autor: Wenek
Wypadek przy pracy nad Polską.

Jerzy Bahr: Wypadek przy pracy nad Polską
Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń
04.06.2016 01:04

Naprzeciw nas są już całe cywilizacje: chińska, indyjska, muzułmańska.
Europa też musi funkcjonować jak cywilizacja, a nie poszczególne państwa.
Chyba że chcemy skończyć jak starożytny Rzym.

Socjologowie uważają, że Jarosław Kaczyński, manipulując kilkoma milionami
ludzi, może rządzić bez końca. Pomoże mu w tym frekwencja wyborcza, a także
możliwa inna ordynacja.

 Z Jerzym Bahrem*, byłym
dyplomatą i byłym szefem BBN, rozmawiają Andrzej Brzeziecki i Małgorzata
Nocuń.

Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń: Kilka lat temu osiadł pan pod Krakowem
w swoim Bahraku, ale zamiast cieszyć się zasłużonym spokojem, zmartwiony
patrzy pan na to, co dzieje się w Polsce.

Jerzy Bahr: Jednak mam pewien luksus, jak ten Czech, który w 1968 r. wołał:
"Ja sem ne boim, ja mam rakovinu". Jestem w tej samej sytuacji ze
świadomością terminalnego charakteru mojej choroby. To oczywiście
niesympatyczne i narastające obciążenie, ale z drugiej strony pozwala pewne
rzeczy zobaczyć wyraźniej. Uczy też pokory. Łudziłem się, że umrę w takiej
Polsce, jaka była jeszcze do niedawna. Chyba będzie inaczej i w pewnym
momencie strasznie się zacząłem nad sobą wzruszać i użalać. A potem przyszło
mi do głowy, że nie mam prawa narzekać, bo nieskończenie lepsi ludzie ode
mnie, bardziej wartościowi i bohaterscy, nigdy się nie doczekali
niepodległości i nie przeżyli tych 25 lat, które mamy za sobą.

Jako ktoś, kto na swój sposób ożenił się z Rzeczpospolitą i uznał, że to
jest udane małżeństwo, jestem dobrej myśli, że sobie z obecną sytuacją
poradzimy. Mówiąc banalnie - życie jest bardzo krótkie. U Fryderyka
Nietzschego jest opis człowieka, który siedzi pod drzewem. On jest
niecierpliwy, a drzewo spokojnie trwa. Oczywiście informacji o tym nie
należy przekazywać obecnemu ministrowi środowiska, bo mogłoby się to źle
skończyć nawet dla nietzscheańskiego drzewa.

Utrzymuje pan kontakt z pracownikami MSZ?

- Różni ludzie przewijają się przez mój dom. Nie śledzę tego, co się dzieje
w ministerstwie, ale dzięki wizytom wiem, jak jest.

Skarżą się?

- Niektórzy. Ale na Radosława Sikorskiego czy Grzegorza Schetynę też się
skarżyli.

Minister Waszczykowski ma złą opinię nawet w PiS i ponoć po szczycie NATO i
Światowych Dniach Młodzieży może zostać usunięty. Choć jeszcze niedawno na
łamach "Nowej Europy Wschodniej" prof. Andrzej Nowak mówił, że to
najbardziej kompetentny szef dyplomacji po 1989 r.

- Ministrowi dobrze życzę, ale zbyt wiele ma na swoim koncie zawodowych
błędów i potknięć, bym mógł go dobrze oceniać. To jest trudne stanowisko,
jednak zajmując je, nie należy formułować wypowiedzi, które może są dobre do
wywiadów wspomnieniowych, lecz zupełnie inaczej brzmią, gdy się jest
ministrem. Waszczykowski do końca kariery pozostanie już specjalistą od
wegetarian i cyklistów.


CZYTAJ TEŻ: Witold Waszczykowski: Mam być nudny jak paru przede mną?



Radykałowie mają do niego pretensje, że za delikatnie "czyści" MSZ.

- Specjalnością polityki kadrowej tego rządu jest wielokrotne strzelanie
sobie w stopę. Tymczasem każdy, kto ma minimalną wiedzę o służbie
zagranicznej, zdaje sobie sprawę z korzyści wynikających z kontynuacji.
Czyli korzystania z doświadczenia ludzi. Służba zagraniczna i dyplomacja w
każdym demokratycznym kraju są chronione, żeby przy zmieniających się
rządach można było użyć tych samych ludzi. Dyplomaci powinni być wychowywani
jako państwowcy, a nie jako dodatki do rządzącej partii.

Wymienionych ma być około 30 ambasadorów.

- Nie wszystkie wymiany są sobie równe. To zależy od kraju. Niebezpieczna
może być skala. Na razie jeszcze nic tragicznego się nie stało. Owszem,
odwołano ambasadora Marka Prawdę, ale okazało się, że jak ktoś jest dobry,
to poradzi sobie w każdych warunkach i może być z pożytkiem dla Polski
wykorzystany gdzie indziej.

Ma pan poczucie, że PiS potrzebuje państwowców?

- Nie. Nawet odwrotnie: mam poczucie, że PiS ich nie potrzebuje. Państwowiec
musi mieć takie moralne i profesjonalne podejście, żeby odnaleźć się w
różnych sytuacjach i przy różnych rządach. Polityka zagraniczna musi być
kontynuowana niezależnie od tego, kto akurat rządzi. Aktualny rząd powinien
szanować ludzi z innego nadania. PiS ma jednak wpisaną w swój etos
ideologię, która odrzuca możliwość utraty władzy. Nie ma więc
zapotrzebowania na inaczej myślących.

MSZ i służba zagraniczna najmniej się jednak nadają do tego, żeby oczekiwać
takiej ideowej jednolitości. Nawet jeśliby się ją osiągnęło na poziomie alei
Szucha 23, na placówkach to nierealne. Gdy dyplomaci rozjadą się po świecie,
nagle widzą, że z innej perspektywy sprawy wyglądają zupełnie odmiennie.
Świat jest bardziej skomplikowany. Jeżeli za granicą nasz dyplomata ogłosi,
że Polska ma powstać z kolan, to wszyscy potraktują to jako figurę
stylistyczną albo żart.


CZYTAJ TEŻ: Christian Davies. Jak spiskowcy zagarnęli Polskę



Rząd traktuje to poważnie.

- Porównania z PRL są oczywiste. Różnica polega na tym, że istotą tamtego
systemu był strach, a tego jest bezwstyd. Strach został zwyciężony przez
pozbycie się strachu. Czy mówimy o Janie Pawle II, który nas wewnętrznie
wyzwolił i sprawił, że przestaliśmy się po prostu lękać, czy też głównym
motorem była "Solidarność", to nagle poczuliśmy się tak bardzo razem, że
tamci, ci rządzący, stali się dodatkiem do nas.


Dziś bezwstyd jest rozbudowany i wszechstronny - powstaje pytanie, za pomocą
czego można go pokonać. Na razie trudno o odpowiedź.

Jak by pan ten bezwstyd opisał?

- Bezwstydem było wmawianie obywatelom, że żyją w kraju, który jest ruiną, w
chwili gdy kraj ten przeżywał największy rozwój gospodarczy. Bezwstydem jest
używanie języka wziętego z PRL. Bo czym się różni określenie "grupa kolesi"
w stosunku do przedstawicieli jednej z najważniejszych instytucji
państwowych od komunistycznego hasła "zapluty karzeł reakcji" wypowiadanego
na temat AK?

Wstawanie z kolan - tę retorykę słyszał pan już w Moskwie.

- Mam nadzieję, że ci, którzy mówią w Polsce o wstawaniu z kolan, nie
kierują się rosyjskim wzorcem. Wstawania z kolan nie traktuję w kategoriach
politycznych, ale psychiatrycznych. Wmawianie własnemu społeczeństwu, że
znajduje się w sytuacji o wiele gorszej, niż jest, może wychodzić tylko od
ludzi z kompleksami. A o kompleksach wykładają na psychologii i psychiatrii.
Jestem przedstawicielem społeczeństwa, które nie musi wstawać z kolan. I
jeszcze do tego zaproponowano to nam, rzekomo jako coś dobrego, dokładnie w
momencie, gdy Polska nieomal zaczęła latać. Rzecz nie sprowadza się do tego,
by padać na kolana przed tymi 25 latami, ale trzeba mieć świadomość, że to,
ku czemu nas pchają, będzie o wiele gorsze.


CZYTAJ TEŻ: Polska z głowy Kaczyńskiego



Wanda Półtawska, odbierając Order Orła Białego, dopiero teraz poczuła, że
wraca prawdziwa Polska.

- Każdy może wygłaszać własne poglądy, nawet najbardziej absurdalne. W jakim
kraju żyła pani Półtawska i co się z nią działo przez ostatnie ćwierć wieku?
Samopoczucie jest oczywiście czymś indywidualnym, a to oznacza, że można się
także źle czuć w kraju, który daje wolność, uczy wolności i ją rozszerza.

Gdy myślę o wolności w dzisiejszym świecie, to powiedziałbym, że jest ona
wartością tak nierozpoznaną przez Polaków, że można się było gdzieniegdzie
pogubić w całym procesie transformacji. Można było tej wolności nie unieść
na swoich barkach. I są tacy, którzy w związku z tym od niej uciekają. W
takich okolicznościach rodzi się oczekiwanie, że pojawi się ten jedyny,
który zbawi zbiorowość. Jestem na to, i mam nadzieję, że także miliony
Polaków, totalnie immunizowany. Prowadzenie zbiorowości za rączkę przez
jednostkę mnie śmieszy, choć należy się też tego obawiać. Ale dłużej
klasztora niźli przeora.

Socjologowie uważają, że Jarosław Kaczyński, manipulując kilkoma milionami
ludzi, może rządzić bez końca. Pomoże mu w tym frekwencja wyborcza, a także
możliwa inna ordynacja.

- Nie wiem, ile potrwają rządy PiS - wszystkie obliczenia to wróżenie z
fusów. Wiem tylko, czym się skończą. Koszty będą duże i wielorakie, a
największym przegranym będzie Kościół. Mówię to z bólem jako człowiek
wierzący. Kościół instytucjonalny zapłaci ogromną cenę. Przyłożył rękę do
psucia państwa i wprost popchnął wielu ludzi do zmiany na gorsze.

Co mnie jednak dziś zajmuje, to to, żeby przy następnym zakręcie
historycznym nie wypchnąć ludzi, którzy się nadają do dalszej pracy.

Taka "gruba kreska"?

- Już teraz trzeba się spokojnie zastanawiać, jak to wszystko odbudować.
Obecna sytuacja, którą można określić jako wypadek przy pracy nad Polską, z
czasem przeminie i musimy być sprawiedliwi, także wobec tych, którzy teraz
rządzą, aby nie wyrzucić ich na śmietnik historii. Będzie trzeba im
powiedzieć, że czymś nas przestraszyli, a czegoś nauczyli.

Jednym z pożytków obecnej sytuacji powinna być refleksja nad tym, dlaczego
tak się stało. Jeśli wrócimy do normalności, to nie do tego samego punktu, w
którym byliśmy. Weźmy słynne umowy śmieciowe. To oczywiście tylko część
składowa obecnej sytuacji. O pewnych ludziach w Polsce zapomniano.

Pan też? Już wszyscy w ślad za Michałem Bonim doszukują się win III
Rzeczypospolitej, jakby to miało wszystko wyjaśnić.

- Boni pełnił konkretne funkcje i ma powody, żeby się odkryć i poskarżyć.
Kilka jego dobrych pomysłów zaprzepaszczono. Rządząca wówczas partia żyła w
świecie, który coraz bardziej oddalał się od rzeczywistości. Symbolem tego
było stwierdzenie, że nie ma z kim przegrać. No i poległa na wszystkich
frontach. Gdyby nie porażka w wyborach prezydenckich, może kohabitacja
byłaby dziś trudna, ale nie byłaby to jazda bez trzymanki. Tymczasem całą
władzę oddano w ręce ekipy, z której kilku osobom specjaliści postawiliby
czysto psychiatryczną diagnozę. Inni są zaś niekompetentni - żeby wspomnieć
tylko Ministerstwo Rolnictwa.


CZYTAJ TEŻ: Michał Boni: Byliśmy głusi



Pan krytykuje obecną sytuację, bo w III RP robił pan świetną karierę - może
także dla pana była to "ojczyzna dojna".

- Gdyby nie Rok Miłosierdzia, który do czegoś zobowiązuje, tobym tego
sformułowania prezydentowi nie darował. Jest ono niegodne obywatela
Rzeczypospolitej, nie tylko prezydenta. Bo to my, kiedy on był dzieckiem,
śpiewaliśmy "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Wychodziliśmy z
kościołów i nas bito albo chciano nas bić. Więc jeśli odnośnie do słów
prezydenta użyję słowa "kompromitacja", to jest minimum tego, co mogę
powiedzieć, i dlatego spuśćmy na to zasłonę milczenia.


Jak wielu ludzi przeżywam dramat: z jednej strony jako obywatel chciałbym,
żeby stanowisko prezydenta miało odpowiednią rangę. A z drugiej -
powiedziałbym: "Na Boga, panie prezydencie, niech pan zrobi coś, żeby się
dało pana szanować! I jak pan znowu spotka jakiegoś prorosyjskiego
prezydenta - już nie z Czech, to proszę mu nie dawać najwyższego polskiego
odznaczenia - Orderu Orła Białego".

Znajomi ze świata pytają pana o to, co się w Polsce dzieje?

- Zdarzają się niedoinformowani, to najczęściej moi znajomi ze Wschodu. Ci z
krajów, w których mam najwięcej kontaktów - z Ameryki czy Niemiec - mają
dobre rozeznanie. Doprawdy nie trzeba być senatorem Johnem McCainem, żeby
wiedzieć, co się nad Wisłą dzieje.

Niektórzy porównują Polskę do Białorusi. To chyba jednak przesada.

- Owszem, choć jedno nas upodabnia: wejście na ścieżkę lat straconych.
Ostatnie dwie dekady są stracone dla Białorusi - przy tych czystych ulicach,
które oni tam mają. Czyste ulice nie przeszkadzają nieczystym rękom, które
rządzą.

Opozycja ma problem z dyskusją w świecie na temat Polski. Nie chce źle mówić
o swoim kraju, bo to psuje nasz wizerunek. I agencje ratingowe mogą nas źle
ocenić.

- Ratingi zależą od czynników obiektywnych, a nie od tego, co ktoś
powiedział. Kiedy człowiek odpowiedzialny za finanse próbuje zwalić całą
sprawę na głowę szefa instytucji sądowniczej, jest to po prostu dziecinne.
Pamiętajmy też, że ci, którzy dziś tak przestrzegają przed mówieniem na
zewnątrz o Polsce, sami to niedawno robili - choćby prezydent Andrzej Duda.

Rządzącym zależy na tym, żeby zamknąć nam usta. Tymczasem jest naturalne, że
jak się weszło do Unii Europejskiej i NATO, to jest się poddanym pewnym
zasadom. I do tych zasad należy to, że każdy może spytać: co się u was
dzieje? I my, jako wolni obywatele, mamy nie tylko prawo, ale również
obowiązek mówienia prawdy. Mamy prawo chodzić ze swoimi problemami do
innych.

Czyli jednak targowica.

- Abp Józef Michalik zapomniał, że przystąpiła do niej część biskupów?
Naprawdę jesteśmy w sytuacji, której nie załatwi okładanie się takimi czy
innymi obelgami. Targowica jest tylko kawałkiem nowej rzeczywistości. Gdybym
był językoznawcą, byłoby to dla mnie fascynujące, ale miałbym też powody, by
się martwić. Obecny język to kolejny element bezwstydu, jest bardziej
brutalny i chamski.

Druga strona też gra ostro. Oskarża Kaczyńskiego, że działa na korzyść
Rosji.

- Wykluczam świadome działanie, ale nie ulega wątpliwości, że to, co się
dzieje w Polsce, służy Rosji. Znaczenie Polski maleje w świecie. A to już
jest czymś pozytywnym z punktu widzenia interesów Kremla.

Zupełnie nieprawdopodobna jest postawa wobec kryzysu uchodźczego. Nie
podpisuję się pod całą unijną polityką, ale to niewyobrażalne, żeby nie
uczestniczyć w największym po II wojnie światowej wyzwaniu, jakie spadło na
kontynent. Odwracanie się tyłem i wzbudzanie w społeczeństwie polskim
nastrojów "anty" jest czymś podobnym do tego, co zrobiły Wielka Brytania i
Francja, nie walcząc w 1939 r. o Gdańsk.

Nie można sobie założyć, że wokół nas są sami idioci, a my jesteśmy tacy
sprytni. Tak się myślało w PRL: my ich wszystkich "przecwanimy". Za to, że
się prowadzi taką politykę, trzeba będzie zapłacić.

W asertywnej polityce wobec starych państw Unii mają nam pomóc nowe sojusze
i Międzymorze, któremu Polska ma przewodzić.

- To absurdalna idea. Bycie liderem nie polega na tym, że się samemu za
takiego uważa, jednak na tym, że inni nas tak postrzegają. Przykład: Niemcy.
W polityce zagranicznej Berlin nie głosił, że chce być liderem, ale dziś
żadne państwo europejskie nie może od tego abstrahować. Polska także.

Nie mam zielonego pojęcia o tysiącach rzeczy, ale znam się na wschodzie
Europy i wiem, że jeżeli nam przytakują, gdy mówimy o Międzymorzu, to tylko
przez grzeczność. Rumunia widzi siebie jako lidera, Litwini nie po to się od
nas wyzwolili, żeby się znów kłaniać przed "polskim panem" - pamiętamy
transparent ze stadionu w Poznaniu. Estonia wpatrzona jest w Skandynawię.
Orbán już ograł Kaczyńskiego jak dziecko. Ukraina to kraj połamany, którego
przyszłości nie znamy.

Budowa Międzymorza ma być kontynuacją polityki wschodniej Lecha
Kaczyńskiego. Gdy wyjeżdżał pan na placówkę do Moskwy, to właśnie on
podpisywał panu listy uwierzytelniające.

- Mam dużo serdecznej pamięci o tym człowieku. Nigdy nie odczułem z jego
strony niechęci. Był to ciepły wewnętrznie i błyskotliwy rozmówca. Nie znał
się na Rosji i na Wschodzie. Z czasem miałem coraz większą świadomość, że
wielu spraw nie uda mi się załatwić. Zwłaszcza że dochodził drugi element -
rzekomo na wszystko mieliśmy dużo czasu. Czułem, że dla prezydenta Wschód
nie miał wielkiego znaczenia.


Miał przecież ambicję kreowania polityki wschodniej. Mówiono wtedy o
polityce jagiellońskiej.

- To był jakiś spóźniony mit, za którym nie szły czyny. Owszem, autentycznym
bohaterstwem była wyprawa do Tbilisi, która powinna zostać w naszej pamięci
i która pokazała skalę tego człowieka. Z drugiej strony nie widziałem,
żebyśmy w tamtym czasie intensywnie pracowali nad tym, by np. lepiej
zrozumieć Kaukaz. Jeśli się traktuje określoną część świata jako ważną,
powinno się o niej nieskończenie więcej wiedzieć.

W Polsce wzrastają nastroje nacjonalistyczne, ale premier Beata Szydło
właśnie zlikwidowała radę do walki z rasizmem i ksenofobią. Natomiast
minister Zbigniew Ziobro wstrzymał karę więzienia dla kibica nacjonalisty,
który skopał policjanta.

- Koń jaki jest, każdy widzi. System sprawiedliwości jest podporządkowany
interesom partii, która celuje w pewne grupy społeczne: prawicowe,
nacjonalistyczne, kibicowskie.


CZYTAJ TEŻ: Zbigniew Ziobro. Od delfina do rekina



Ci ludzie mówią o sobie, że są patriotami. Furorę robią koszulki z
"żołnierzami wyklętymi", naklejki i inne gadżety. Popularne są grupy
rekonstrukcyjne.

- W skrajnej formie przybiera to postać kibica z opaską Polski Walczącej na
ramieniu i tatuażem SS na szyi, który na Powązkach wygwizduje Władysława
Bartoszewskiego. Oby nie powstały z tego bojówki. Bo wtedy trzeba by je
ubrać w mundury i prawdopodobnie miałyby na pasach napis: "Kott mit uns"...

Musimy mieć świadomość, że na naszej drodze znalazła się mina i trzeba ją
będzie rozbroić. Potrzeba edukacji i sądownictwa, które karze za
przestępstwa rasistowskie. Niestety, nie widzę działań państwa, by
przeciwstawić się fali nienawiści rasowej. Kościół dopiero ostatnio włączył
się w walkę z tymi problemami. Potrzeba było nieprawdopodobnych wydarzeń,
np. z księdzem Międlarem, który zamiast Ewangelii uczył nienawiści...


CZYTAJ TEŻ: Ksiądz Jacek Międlar. Kapłan od nienawiści



Co robić?

- Najważniejsze to zachować zdolność bycia Europejczykami. Mówienie, że bez
integracji europejskiej damy sobie radę, jest kłamstwem. A już na pewno w
tej części Europy. Niektórzy mówią, że grozi nam wojna. Nie mam przed oczyma
konfliktu na wielką skalę, choć fakt wojny nie został przecież wypisany z
historii ludzkości. Weźmy Węgry i Rumunię - te puszczone samopas państwa
wyskakujące z Unii Europejskiej mają szanse konfliktu w dającej się
przewidzieć przyszłości. Zwłaszcza jeśli ktoś trzeci by je do tego popychał.
Biorąc pod uwagę, że działoby się to na małej przestrzeni i sytuacja mogłaby
się wymknąć spod kontroli, to jakie mamy gwarancje, że konflikt miałby
jedynie regionalny charakter? Takich miejsc w tej części Europy może być
więcej i Unia, przy wszystkich niedoskonałościach, jest jednak remedium na
te problemy. Ale proces integracji musi iść dalej. To kwestia większego
oddania suwerenności poszczególnych państw.

Właśnie, tymczasem w Polakach biorą górę nastroje nacjonalistyczne.

- W niepewnym świecie część naszego społeczeństwa cofa się w kierunku tego,
co zna. Nie można mieć o to pretensji, choć jest to zjawisko negatywne i
niebezpieczne dla nas samych.

Polakom nie można niczego narzucać, ale program zjednoczenia Europy musi
wykraczać wielokrotnie dalej poza to, co mamy dziś. Chyba że chcemy się
przygotować na klęskę, bo naprawdę może stać się tak, że przestaniemy być
Europą chrześcijańską i demokratyczną. Bez dalszej integracji wszyscy
będziemy w Europie słabsi i może się z nami stać to, co kiedyś stało się z
Rzymem. Naprzeciw nas, jako konkurenci lub sojusznicy, są już całe
cywilizacje: chińska, indyjska, muzułmańska - musimy funkcjonować nie jako
poszczególne państwa, ale jako cywilizacja, wspólny system wartości. Razem z
USA.

Jestem jednak optymistą. Duża część społeczeństwa podczas ostatnich
demonstracji w Warszawie opowiedziała się za przynależnością do Europy, ze
świadomością, że polega ona nie tylko na tym, by brać, ale by z siebie też
coś dawać. Polska jest wspaniałym miejscem w Europie - będzie jeszcze
wspanialszym, ponieważ klimat się ociepla.

Jeśli nie ma powrotu do III RP, którą znaliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze,
to jakiej Polski chciałby pan jednak doczekać?

- Kiedyś spytano mnie, jaka Polska mnie interesuje. Powiedziałem - nie
wiedząc wtedy, że nastaną takie czasy - że chcę Polski, w której wszyscy,
ale to wszyscy: każdy oddział, każdy pododdział, wszyscy, którzy
uczestniczyli w narodowych zrywach, będą mieli własne pomniki i tablice na
wszystkich możliwych placach, ulicach i kościołach. I jak nie zostanie nam
już nikt do nagradzania orderami, to wtenczas przypomnijmy sobie słynny
wiersz Słowackiego z pytaniem "jaka?" o Ojczyźnie.

Chodzi o to, żeby Polacy zebrali te wszystkie doświadczenia pokoleń i
żebyśmy byli mądrzejsi. Mądrzejsi także o to, co teraz przeżywamy.

*Jerzy Bahr - ur. w 1944 r., z wykształcenia socjolog. W stanie wojennym
rzucił pracę w dyplomacji i został bibliotekarzem. W 1983 r. poprosił o azyl
w Austrii, był analitykiem w Szwajcarskim Instytucie Wschodnim. Od 1991 r.
znów w MSZ. Był ambasadorem na Litwie, w Rosji, Turkmenistanie i na
Ukrainie. W 2005 r. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego

http://wyborcza.pl/magazyn/1,152666,20179119,jerzy-bahr-wypadek-przy-pracy-nad-polska.html

Data: 2016-06-27 17:22:30
Autor: Marek Czaplicki
Wypadek przy pracy nad Polską.
Wenek pisze na pl.soc.polityka w poniedziałek, 27 czerwca 2016 06:27 :

http://wyborcza.pl/magazyn/1,152666,20179119,jerzy-bahr-wypadek-przy-pracy-nad-polska.html

A Twoje zdanie na ten temat?

Data: 2016-06-27 18:53:11
Autor: andal
Wypadek przy pracy nad Polską.
benek nie spamuj

Wypadek przy pracy nad Polską.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona