Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Wystapienie Zuzanny Kurtyka w PE (08/12/2010)

Wystapienie Zuzanny Kurtyka w PE (08/12/2010)

Data: 2010-12-10 20:18:46
Autor: obserwator
Wystapienie Zuzanny Kurtyka w PE (08/12/2010)


Szanowni Państwo!

10 kwietnia 2010 zginął mój mąż. Razem z Prezydentem RP i jego małżonką
zginęli ojcowie, mężowie, żony, dzieci, osoby bardzo nam bliskie, ale też
osoby publiczne, pełniące główne funkcje w strategicznych instytucjach Państwa
Polskiego. Mój mąż, Janusz Kurtyka był prezesem Instytutu Pamięci Narodowej.
Leciał do Katynia by, tak jak i inne osoby w tym samolocie, zamanifestować
swoją postawą jak ważne jest odkłamywanie historii Polski, jak powinna
wyglądać walka o prawdę historyczną. Przez 70 lat tą walkę dla kolejnych
pokoleń Polaków symbolizował Katyń. Przez całe lata od 1940 roku o tym mordzie
dokonanym przez radzieckie służby bezpieczeństwa na rozkaz najwyższych władz
państwa, zabraniano nam mówić. Początkowo w imię interesu sojuszu państw
alianckich, potem w imię interesu sowieckiej Rosji. Jak trudna jest to walka
do dziś, świadczą dwie wizyty władz polskich- 7 kwietnia i 10 kwietnia 2010.
Pierwsza- na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowaną w Katyniu
cerkiew, na którą poleciał pan premier Tusk, druga by uczcić pomordowanych
polskich oficerów – wizyta polskiej delegacji na czele z prezydentem. O tym,
że to Rosjanie domagali się, by odbyły się dwie różne wizyty dowiedziałam się
wraz z polskim społeczeństwem dopiero po moim powrocie z Katynia – w drugiej
połowie września 2010, o tym, że minister Arabski- szef kancelarii premiera, w
Moskwie 17 i 18 marca 2010 uzgadniał właśnie taki scenariusz z Rosjanami, nie
w ambasadzie RP ani w Ministerstwie Spraw Zagranicznych tylko w restauracji
czego dowiedzieliśmy się dopiero z akt śledztwa.
11 kwietnia pojechałam do Moskwy, pojechały inne rodziny; pojechaliśmy w celu
identyfikacji ciał naszych bliskich. W prosektorium Instytutu Medycyny Sadowej
w Carycynie, spędziłam 3 kolejne dni. Dni ciężkie, pełne strachu, że nie uda
się zidentyfikować ciała, pełne wysiłku, by wśród ogromnego bałaganu rzeczy
ofiar, błędnych opisów ciał, braku zdjęć tych ciał, wykonać zadanie do końca.
W Moskwie razem z nami była minister zdrowia Ewa Kopacz i … minister Arabski .
Przez 3 dni zapewniano nas, że polscy śledczy pracują razem z rosyjskimi , że
polscy prokuratorzy razem z rosyjskimi prowadzą śledztwo, że zabezpieczono
miejsce wypadku, którego teren został przekopany na głębokość 1metra i
wszystkie szczątki ludzkie jak i części samolotu zostały zabezpieczone, że
polskie władze zostaną w Moskwie do końca, dopóki każda część ciała naszych
bliskich nie wróci do kraju.
Czwartego dnia, po powrocie do Polski okazało się, ze wszystko to o czym
mówiono jest kłamstwem.
Rodziny zostały zostawione same sobie, informowano nas za pośrednictwem
mediów. Zaczęliśmy domagać się przyznania statusu pokrzywdzonego.
Żeby się wspierać wzajemnie, a także by prowadzić działalność upamiętniającą
wybitne osoby, które zginęły, w tych dniach ciężkiej żałoby, powstało
Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010. Szybko jednak okazało się, że Stowarzyszenie
musi zająć się prawami rodzin, które wreszcie dostały status pokrzywdzonych,
do udziału w śledztwie. Strona polska, bowiem, wycofała się ze śledztwa
powołując się na konwencję z Chicago z 1944r dotyczącą lotnictwa cywilnego.
Zaczęto wmawiać naszemu społeczeństwu, że lot najwyższych władz naszego kraju
miał charakter cywilny, mimo że samolot Tu 154M był rządowym samolotem
wojskowym, z wojskową załogą, przewożącym prezydenta-zwierzchnika sił
zbrojnych RP będącego jednocześnie głową dużego państwa NATO z delegacją w
skład której wchodzili m.in. generałowie, dowódcy wszystkich rodzajów broni,
szef sztabu generalnego, kapelani wojskowi wszystkich wyznań, szefowie
najwyższych instytucji związanych z przywracaniem pamięci. Wszystkie dokumenty
lotu nosiły symbol M jak Military. Na podstawie mylnych komunikatów wieży
wojskowego lotniska Siewiernyj w Smoleńsku zgodnie z procedurą wojskową załoga
podchodziła do lądowania.
Jako pierwszej instancji śledztwo zostało przekazane do MAKu, instytucji
podlegającej Federacji Rosyjskiej, która jest jednocześnie stroną oskarżoną w
śledztwie, bo opiniuje stan rosyjskiej bazy lotniczej i wystawiła certyfikat
zakładom, które przeprowadzały remont Tu 154. Polskie media, prawie całkowicie
aktualnie upolitycznione i kontrolowane przez rząd, ogłosiły już wtedy
publiczny wyrok, że winę za katastrofę ponoszą piloci i warunki pogodowe tzn.
mgła.

Publicznie podano także informacje:

1. prezydent Lech Kaczyński wywierał naciski na załogę, żeby lądować, dodając
oszczerstwo, że był pijany – informacja okazała się być kłamstwem
2. generał Błasik był w kabinie pilotów i kazał im lądować – kolejne kłamstwo
3. minister Kazana był w kabinie pilotów i kazał im lądować – kolejne kłamstwo
4. samolot 4 razy podchodził do lądowania – kłamstwo
5. samolot wykonał przed upadkiem beczkę, potem zmieniono na półbeczkę –
kłamstwo jedno za drugim
6. samolot rozpadł się na tysiące drobnych części po uderzeniu częścią górną
kabiny w ziemię - kłamstwo
7. identyfikacja genetyczna dotyczyła każdej części ludzkiej – kłamstwo, dużo
części spalono i pochowano jako nieznane
8. przeprowadzono sekcje zwłok każdej z ofiar – kłamstwo. Widziałam ciało
mojego męża ostatniego dnia w Moskwie tuż przed włożeniem do trumny i
jednoznacznie stwierdzam jako lekarz, że nie miało śladów badania sekcyjnego.
9. zabezpieczono wrak i miejsce katastrofy – ewidentne kłamstwo.


Nikt za te kłamstwa nie powiedział nam, rodzinom, żyjącym ciągle w maksymalnym
stresie, nawet przepraszam.

W maju 2010 dziennikarze Gazety Polskiej pojechali do Smoleńska. Na
niezabezpieczonym miejscu katastrofy znaleźli mnóstwo części samolotu i części
ludzkich ciał. Jednocześnie okazało się, że z konta pana Przewoźnika, jednej z
ofiar ktoś w Rosji posługując się jego kartą bankomatową wypłacał pieniądze.
Doszło do kuriozalnej sytuacji gdy w tej sprawie, jakże oczywistej, rzecznik
polskiego rządu Paweł Graś przepraszał Rosjan za podejrzenie. Pojawił się nowy
standard w polskim życiu publicznym kiedy to złodzieja przeprasza się za to,
że ukradł.
Pojawił się paraliżujący strach, że w sprawie katastrofy dzieją się rzeczy,
które przy normalnych czynnościach śledczych nie powinny mieć miejsca.
Przekonani początkowo, że to koszmarne zrządzenie losu, zaczęliśmy powoli, ze
względu na matactwa w śledztwie, podejrzewać, że czynnik ludzki działający
celowo, miał podstawowe znaczenie w tym co się stało i dlatego śledztwo nie
może być transparentne i dlatego celowo jest prowadzona od kwietnia polityka
rządu polskiego by jak najszybciej sprawę zamknąć i o niej zapomnieć.
Tymczasem zaczęły się pojawiać nowe coraz bardziej niepokojące fakty:
- rodzinom i ich pełnomocnikom nie pozwolono kopiować akt jawnych, mogliśmy je
jedynie godzinami przepisywać. Po dużych naciskach wydano chwilową zgodę,
cofając ja natychmiast gdy, prawdopodobnie na zasadzie prowokacji, jakieś
zdjęcia akt ukazały się w prasie. Aktualnie ponownie nie wolno akt kopiować.
- okazało się, że bezprawnie zabroniono nam otwierania naszych trumien po
przylocie do Polski. Polskie prawo na to zezwala. Dziś, przy braku
jakiejkolwiek dokumentacji fotograficznej i medycznej wiele rodzin zastanawia
się kogo i co tak naprawdę pochowało.
- Polska nie dostała oryginałów zapisów czarnych skrzynek. Jedyna przesłana
kopia okazała się być nieudolnym montażem i ma niewiele związku z oryginałem.
Od 4 miesięcy leży w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który poddawany
różnorodnym naciskom, nie wie jaką ostateczną opinię wydać.
- Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 wystąpiło w czerwcu 2010 do rządu RP z
prośbą o domaganie się wydania Polsce wraku samolotu. Po ogromnych protestach
rodzin i polskiej opinii publicznej Rosja nakryła jedynie wrak brezentem i
nadal nie zamierza Polsce zwrócić.
Aktualnie brakuje ok. 40 ton samolotu, brakuje tez kokpitu, podstawowego dla
śledztwa. Obok paru większych części leżą dwie ogromne hałdy bardzo drobnych
fragmentów.
W Smoleńsku byłam 2 razy. Pierwszy raz w połowie września, drugi w połowie
listopada tego roku. Pewne fakty przeraziły mnie.
1. lotnisko. Nie wiedziałam, że lotnisko może tak wyglądać. Baraki i budy,
połamane, powiązane drutami latarnie, niektóre z powybijanymi szkłami.
2. szczątki wraku. We wrześniu leżały nie zabezpieczone na płycie lotniska.
Podeszliśmy do nich na odległość 2 metrów i gdyby nie dzieci, które ze mną
były, podeszłabym bez problemów do samego wraku. Ludność miejscowa mogła przez
7 miesięcy zabierać sobie części w dowolnych celach.
3. miejsce gdzie spadł samolot. To miejsce znajduje się całkiem z boku w
stosunku do pasa lądowania. Nawet przez chwilę nie było szans by ten samolot
wylądował. Podczas gdy w zapisie czarnej skrzynki, którą dostaliśmy ciągle
słychać komunikat, że samolot jest na ścieżce i na kursie. To może zobaczyć
każdy laik, nawet taki jak ja, na własne oczy.
4. drzewo. Nadal stoi tam brzoza, której samolot ściął skrzydłem konar. Widać
to miejsce na wysokości 10 metrów. Jak tak duży samolot mógł się na tej
wysokości obrócić. Jak spadając z tak niewielkiej wysokości mógł rozpaść się w
drobny mak?
Dlaczego podaje się nam rodzinom, nam Polakom do wiadomości takie przerażające
kłamstwa. W jakim celu .
Nękani tego typu pytaniami postanowiliśmy jako Stowarzyszenie Rodzin Katyń
2010 zwrócić się do polskiego rządu z prośbą o powołanie Międzynarodowej
Komisji Śledczej.
Od lipca 2010 zebraliśmy ponad 330 tysięcy podpisów obywateli polskich w kraju
i za granicą i zwróciliśmy się z naszą petycją do Prezesa Rady Ministrów,
Prezydenta, Marszałka Sejmu i Senatu. Podpisy zostały złożone w biurach Sejmu
RP. W październiku 2010 otrzymaliśmy odpowiedź od premiera Donalda Tuska, że
nie widzi potrzeby powołania takiej Komisji. Od tej pory, reprezentując
pozarządową organizację walczącą o prawdę i pamięć a także głos 330000
obywateli UE pozostało nam jedynie apelowanie do międzynarodowej opinii
publicznej, do sumienia ludzi i rządów państw demokratycznych, do struktur
międzypaństwowych, do których należy nasz kraj i których, także my jego
obywatele jesteśmy członkami.




http://www.blogpress.pl/node/6823

--


Data: 2010-12-11 09:02:46
Autor:
Wystapienie Zuzanny Kurtyka w PE (08/12/2010)
 obserwator <darz_bor@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał(a):


Szanowni Państwo!

10 kwietnia 2010 zginął mój mąż. Razem z Prezydentem RP i jego małżonką
zginęli ojcowie, mężowie, żony, dzieci, osoby bardzo nam bliskie, ale też
osoby publiczne, pełniące główne funkcje w strategicznych instytucjach Państwa
Polskiego. Mój mąż, Janusz Kurtyka był prezesem Instytutu Pamięci Narodowej.
Leciał do Katynia by, tak jak i inne osoby w tym samolocie, zamanifestować
swoją postawą jak ważne jest odkłamywanie historii Polski, jak powinna
wyglądać walka o prawdę historyczną. Przez 70 lat tą walkę dla kolejnych
pokoleń Polaków symbolizował Katyń. Przez całe lata od 1940 roku o tym mordzie
dokonanym przez radzieckie służby bezpieczeństwa na rozkaz najwyższych władz
państwa, zabraniano nam mówić. Początkowo w imię interesu sojuszu państw
alianckich, potem w imię interesu sowieckiej Rosji. Jak trudna jest to walka
do dziś, świadczą dwie wizyty władz polskich- 7 kwietnia i 10 kwietnia 2010.
Pierwsza- na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowaną w Katyniu
cerkiew, na którą poleciał pan premier Tusk, druga by uczcić pomordowanych
polskich oficerów &#8211; wizyta polskiej delegacji na czele z prezydentem. O t
ym,
że to Rosjanie domagali się, by odbyły się dwie różne wizyty dowiedziałam się
wraz z polskim społeczeństwem dopiero po moim powrocie z Katynia &#8211; w drug
iej
połowie września 2010, o tym, że minister Arabski- szef kancelarii premiera, w
Moskwie 17 i 18 marca 2010 uzgadniał właśnie taki scenariusz z Rosjanami, nie
w ambasadzie RP ani w Ministerstwie Spraw Zagranicznych tylko w restauracji
czego dowiedzieliśmy się dopiero z akt śledztwa.
11 kwietnia pojechałam do Moskwy, pojechały inne rodziny; pojechaliśmy w celu
identyfikacji ciał naszych bliskich. W prosektorium Instytutu Medycyny Sadowej
w Carycynie, spędziłam 3 kolejne dni. Dni ciężkie, pełne strachu, że nie uda
się zidentyfikować ciała, pełne wysiłku, by wśród ogromnego bałaganu rzeczy
ofiar, błędnych opisów ciał, braku zdjęć tych ciał, wykonać zadanie do końca.
W Moskwie razem z nami była minister zdrowia Ewa Kopacz i &#8230; minister Arab
ski .
Przez 3 dni zapewniano nas, że polscy śledczy pracują razem z rosyjskimi , że
polscy prokuratorzy razem z rosyjskimi prowadzą śledztwo, że zabezpieczono
miejsce wypadku, którego teren został przekopany na głębokość 1metra i
wszystkie szczątki ludzkie jak i części samolotu zostały zabezpieczone, że
polskie władze zostaną w Moskwie do końca, dopóki każda część ciała naszych
bliskich nie wróci do kraju.
Czwartego dnia, po powrocie do Polski okazało się, ze wszystko to o czym
mówiono jest kłamstwem.
Rodziny zostały zostawione same sobie, informowano nas za pośrednictwem
mediów. Zaczęliśmy domagać się przyznania statusu pokrzywdzonego.
Żeby się wspierać wzajemnie, a także by prowadzić działalność upamiętniającą
wybitne osoby, które zginęły, w tych dniach ciężkiej żałoby, powstało
Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010. Szybko jednak okazało się, że Stowarzyszenie
musi zająć się prawami rodzin, które wreszcie dostały status pokrzywdzonych,
do udziału w śledztwie. Strona polska, bowiem, wycofała się ze śledztwa
powołując się na konwencję z Chicago z 1944r dotyczącą lotnictwa cywilnego.
Zaczęto wmawiać naszemu społeczeństwu, że lot najwyższych władz naszego kraju
miał charakter cywilny, mimo że samolot Tu 154M był rządowym samolotem
wojskowym, z wojskową załogą, przewożącym prezydenta-zwierzchnika sił
zbrojnych RP będącego jednocześnie głową dużego państwa NATO z delegacją w
skład której wchodzili m.in. generałowie, dowódcy wszystkich rodzajów broni,
szef sztabu generalnego, kapelani wojskowi wszystkich wyznań, szefowie
najwyższych instytucji związanych z przywracaniem pamięci. Wszystkie dokumenty
lotu nosiły symbol M jak Military. Na podstawie mylnych komunikatów wieży
wojskowego lotniska Siewiernyj w Smoleńsku zgodnie z procedurą wojskową załoga
podchodziła do lądowania.
Jako pierwszej instancji śledztwo zostało przekazane do MAKu, instytucji
podlegającej Federacji Rosyjskiej, która jest jednocześnie stroną oskarżoną w
śledztwie, bo opiniuje stan rosyjskiej bazy lotniczej i wystawiła certyfikat
zakładom, które przeprowadzały remont Tu 154. Polskie media, prawie całkowicie
aktualnie upolitycznione i kontrolowane przez rząd, ogłosiły już wtedy
publiczny wyrok, że winę za katastrofę ponoszą piloci i warunki pogodowe tzn.
mgła.

Publicznie podano także informacje:

1. prezydent Lech Kaczyński wywierał naciski na załogę, żeby lądować, dodając
oszczerstwo, że był pijany &#8211; informacja okazała się być kłamstwem
2. generał Błasik był w kabinie pilotów i kazał im lądować &#8211; kolejne kłam
stwo
3. minister Kazana był w kabinie pilotów i kazał im lądować &#8211; kolejne kła
mstwo
4. samolot 4 razy podchodził do lądowania &#8211; kłamstwo
5. samolot wykonał przed upadkiem beczkę, potem zmieniono na półbeczkę &#8211;
kłamstwo jedno za drugim
6. samolot rozpadł się na tysiące drobnych części po uderzeniu częścią górną
kabiny w ziemię - kłamstwo
7. identyfikacja genetyczna dotyczyła każdej części ludzkiej &#8211; kłamstwo, dużo
części spalono i pochowano jako nieznane
8. przeprowadzono sekcje zwłok każdej z ofiar &#8211; kłamstwo. Widziałam ciało
mojego męża ostatniego dnia w Moskwie tuż przed włożeniem do trumny i
jednoznacznie stwierdzam jako lekarz, że nie miało śladów badania sekcyjnego.
9. zabezpieczono wrak i miejsce katastrofy &#8211; ewidentne kłamstwo.


Nikt za te kłamstwa nie powiedział nam, rodzinom, żyjącym ciągle w maksymalnym
stresie, nawet przepraszam.

W maju 2010 dziennikarze Gazety Polskiej pojechali do Smoleńska. Na
niezabezpieczonym miejscu katastrofy znaleźli mnóstwo części samolotu i części
ludzkich ciał. Jednocześnie okazało się, że z konta pana Przewoźnika, jednej z
ofiar ktoś w Rosji posługując się jego kartą bankomatową wypłacał pieniądze.
Doszło do kuriozalnej sytuacji gdy w tej sprawie, jakże oczywistej, rzecznik
polskiego rządu Paweł Graś przepraszał Rosjan za podejrzenie. Pojawił się nowy
standard w polskim życiu publicznym kiedy to złodzieja przeprasza się za to,
że ukradł.
Pojawił się paraliżujący strach, że w sprawie katastrofy dzieją się rzeczy,
które przy normalnych czynnościach śledczych nie powinny mieć miejsca.
Przekonani początkowo, że to koszmarne zrządzenie losu, zaczęliśmy powoli, ze
względu na matactwa w śledztwie, podejrzewać, że czynnik ludzki działający
celowo, miał podstawowe znaczenie w tym co się stało i dlatego śledztwo nie
może być transparentne i dlatego celowo jest prowadzona od kwietnia polityka
rządu polskiego by jak najszybciej sprawę zamknąć i o niej zapomnieć.
Tymczasem zaczęły się pojawiać nowe coraz bardziej niepokojące fakty:
- rodzinom i ich pełnomocnikom nie pozwolono kopiować akt jawnych, mogliśmy je
jedynie godzinami przepisywać. Po dużych naciskach wydano chwilową zgodę,
cofając ja natychmiast gdy, prawdopodobnie na zasadzie prowokacji, jakieś
zdjęcia akt ukazały się w prasie. Aktualnie ponownie nie wolno akt kopiować.
- okazało się, że bezprawnie zabroniono nam otwierania naszych trumien po
przylocie do Polski. Polskie prawo na to zezwala. Dziś, przy braku
jakiejkolwiek dokumentacji fotograficznej i medycznej wiele rodzin zastanawia
się kogo i co tak naprawdę pochowało.
- Polska nie dostała oryginałów zapisów czarnych skrzynek. Jedyna przesłana
kopia okazała się być nieudolnym montażem i ma niewiele związku z oryginałem.
Od 4 miesięcy leży w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który poddawany
różnorodnym naciskom, nie wie jaką ostateczną opinię wydać.
- Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 wystąpiło w czerwcu 2010 do rządu RP z
prośbą o domaganie się wydania Polsce wraku samolotu. Po ogromnych protestach
rodzin i polskiej opinii publicznej Rosja nakryła jedynie wrak brezentem i
nadal nie zamierza Polsce zwrócić.
Aktualnie brakuje ok. 40 ton samolotu, brakuje tez kokpitu, podstawowego dla
śledztwa. Obok paru większych części leżą dwie ogromne hałdy bardzo drobnych
fragmentów.
W Smoleńsku byłam 2 razy. Pierwszy raz w połowie września, drugi w połowie
listopada tego roku. Pewne fakty przeraziły mnie.
1. lotnisko. Nie wiedziałam, że lotnisko może tak wyglądać. Baraki i budy,
połamane, powiązane drutami latarnie, niektóre z powybijanymi szkłami.
2. szczątki wraku. We wrześniu leżały nie zabezpieczone na płycie lotniska.
Podeszliśmy do nich na odległość 2 metrów i gdyby nie dzieci, które ze mną
były, podeszłabym bez problemów do samego wraku. Ludność miejscowa mogła przez
7 miesięcy zabierać sobie części w dowolnych celach.
3. miejsce gdzie spadł samolot. To miejsce znajduje się całkiem z boku w
stosunku do pasa lądowania. Nawet przez chwilę nie było szans by ten samolot
wylądował. Podczas gdy w zapisie czarnej skrzynki, którą dostaliśmy ciągle
słychać komunikat, że samolot jest na ścieżce i na kursie. To może zobaczyć
każdy laik, nawet taki jak ja, na własne oczy.
4. drzewo. Nadal stoi tam brzoza, której samolot ściął skrzydłem konar. Widać
to miejsce na wysokości 10 metrów. Jak tak duży samolot mógł się na tej
wysokości obrócić. Jak spadając z tak niewielkiej wysokości mógł rozpaść się w
drobny mak?
Dlaczego podaje się nam rodzinom, nam Polakom do wiadomości takie przerażające
kłamstwa. W jakim celu .
Nękani tego typu pytaniami postanowiliśmy jako Stowarzyszenie Rodzin Katyń
2010 zwrócić się do polskiego rządu z prośbą o powołanie Międzynarodowej
Komisji Śledczej.
Od lipca 2010 zebraliśmy ponad 330 tysięcy podpisów obywateli polskich w kraju
i za granicą i zwróciliśmy się z naszą petycją do Prezesa Rady Ministrów,
Prezydenta, Marszałka Sejmu i Senatu. Podpisy zostały złożone w biurach Sejmu
RP. W październiku 2010 otrzymaliśmy odpowiedź od premiera Donalda Tuska, że
nie widzi potrzeby powołania takiej Komisji. Od tej pory, reprezentując
pozarządową organizację walczącą o prawdę i pamięć a także głos 330000
obywateli UE pozostało nam jedynie apelowanie do międzynarodowej opinii
publicznej, do sumienia ludzi i rządów państw demokratycznych, do struktur
międzypaństwowych, do których należy nasz kraj i których, także my jego
obywatele jesteśmy członkami.




http://www.blogpress.pl/node/6823



--


Wystapienie Zuzanny Kurtyka w PE (08/12/2010)

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona