Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   XX - century dream

XX - century dream

Data: 2010-04-08 17:23:19
Autor: Tractus Albus
XX - century dream
Witam!

Onegdaj miałem osobliwy sen. Dziwny, bo historyczny - częściej miewam sny typu Science Fiction z odrobina erotyki, których nie warto tutaj opowiadać.. Lecz ten był zupełnie inny, a więc posłuchajcie:

Otóż z jakichś nieznanych mi powodów trafiłem do stalinowskiego łagru, czy raczej więzienia, bo rzecz działa się w PRL. Ludzi traktowano tam gorzej od zwierząt, zatem nie będę już zdradzał szczegółów. Gdzieś u szczytu swego upodlenia zacząłem błagać o litość. Ktoś musiał się do owego błagania przychylić, bo wkrótce mój los się odmienił.
Trafiłem na salony komunistycznej wierchuszki. Sala była wielka, żółta, w kształcie litery 'L', a w niej wielki elowaty stół. Ja posuwałem się wzdłuż tego stołu w szarym ubraniu, pchając przed sobą jakiś wózek (trochę jak w hipermarkecie). Czyżbym był obsługującym więźniem? Obrus był suto zastawiony. Atmosfera najwyraźniej wesoła. Na stołach mnóstwo jedzenia, alkoholu i najprzeróżniejszych przystawek. Ponad gośćmi unosił się dym z papierosów i beztroski gwar. Na końcu owego długiego stołu biesiadowała młodzież. Luzacko ubrana, prezentująca się dość inteligentnie. Niektórzy mieli okulary w oprawkach z ciemno-kolorowego plastiku. Chłopaki nosili czasem nieco przydługawe fryzury.  Oho! - pomyślałem. - Pewnie przespałem amnestię z 56 roku, bo widać, że mamy już co najmniej końcówkę lat sześćdziesiątych...
Hipisiejaca młodzież kursowała pomiędzy stołem a końcem sali, gdzie na jakichś sofach i fotelach słuchano muzyki. Po podłodze walały się jakieś płyty i czasopisma. Na jednym z nich rozpoznałem kolorowe fotosy z filmu Stanleya Kubricka '2001 Odyseja Kosmiczna'. A więc patrzałem na tylną okładkę poczytnych w ówczesnym PRL 'Perspektyw'. Niektóre egzemplarze wisiały na ścianie - tak jak w czytelni. Lubiłem to pismo (zanim nie polubił go odpowiedni wydział PRL-owskiej
propagandy), wiec podszedłem dyskretnie i delikatnie rozchyliłem kartki. Skąpo odzianych pań jeszcze wtedy nie pokazywano, ale były tam jakieś artykuły, fotografie, rysunki, wśród których zapamiętałem siatkowaną mapę jakiejś antarktycznej wyprawy.
Tymczasem po drugiej stronie wielkiego stołu ruszył piętrowy stolik na kółkach z resztkami jedzenia na pokładzie. Stanąłem ze swoim wózkiem do wielkiego wyścigu. Pamiętam, że najważniejsze było jako pierwszemu dotrzeć na drugi koniec sali, gdzie znajdowały się wielkie drzwi na korytarz. Na owym to korytarzu mógłbym niezauważony już przez nikogo sięgnąć po
jakiś smakołyk jadący na owym stoliczku. Lecz najpierw trzeba było wygrać wyścig, być pierwszym na korytarzu i tam się zaczaić!
Podczas gdy po drugiej stronie rozstępowano się przed jadącymi resztkami, ja ze swoim wózkiem musiałem ostrożnie lawirować wśród beztroskich gości. Jeszcze jeden zakręt i koniec wielkiego stołu rozdzielającego zawodników! Teraz finisz, podczas którego bezceremonialnie położyłem się brzuchem na wózku (jak Małysz w reklamie czekolady) i wpadłem jako zwycięzca w otwarte drzwi mety. Wnet nadjechała moja nagroda. Miała wygląd kawałka chleba, który był kruchy i słodki jak ciasteczko. Lecz smakiem tym nie mogłem się dłużej delektować, gdyż obudził mnie jakiś SMS.

Większość obrazów owego snu wzięła się z migawek zapamiętanych dnia poprzedniego. Łącznie z siatkowaną mapą, którą zobaczyłem w wieczornej Panoramie (omawiano tam przygotowania do rejsu katamaranów wokół Ziemi). Część psychologów jest zdania, że zapamiętane sny powstają w całości w krótkim momencie przebudzenia. Innych snów ponoć nie zapamiętujemy.
j

Data: 2010-04-08 20:33:18
Autor: Wiesiaczek
XX - century dream

Użytkownik "Tractus Albus" <bezadresu@jb.pl> napisał w wiadomości news:hpksi5$a74$1atlantis.news.neostrada.pl...
Witam!

Onegdaj miałem osobliwy sen. Dziwny, bo historyczny - częściej miewam sny typu Science Fiction z odrobina erotyki, których nie warto tutaj opowiadać.. Lecz ten był zupełnie inny, a więc posłuchajcie:

Otóż z jakichś nieznanych mi powodów trafiłem do stalinowskiego łagru, czy raczej więzienia, bo rzecz działa się w PRL. Ludzi traktowano tam gorzej od zwierząt, zatem nie będę już zdradzał szczegółów. Gdzieś u szczytu swego upodlenia zacząłem błagać o litość. Ktoś musiał się do owego błagania przychylić, bo wkrótce mój los się odmienił.
Trafiłem na salony komunistycznej wierchuszki. Sala była wielka, żółta, w kształcie litery 'L', a w niej wielki elowaty stół. Ja posuwałem się wzdłuż tego stołu w szarym ubraniu, pchając przed sobą jakiś wózek (trochę jak w hipermarkecie). Czyżbym był obsługującym więźniem? Obrus był suto zastawiony. Atmosfera najwyraźniej wesoła. Na stołach mnóstwo jedzenia, alkoholu i najprzeróżniejszych przystawek. Ponad gośćmi unosił się dym z papierosów i beztroski gwar. Na końcu owego długiego stołu biesiadowała młodzież. Luzacko ubrana, prezentująca się dość inteligentnie. Niektórzy mieli okulary w oprawkach z ciemno-kolorowego plastiku. Chłopaki nosili czasem nieco przydługawe fryzury.  Oho! - pomyślałem. - Pewnie przespałem amnestię z 56 roku, bo widać, że mamy już co najmniej końcówkę lat sześćdziesiątych...
Hipisiejaca młodzież kursowała pomiędzy stołem a końcem sali, gdzie na jakichś sofach i fotelach słuchano muzyki. Po podłodze walały się jakieś płyty i czasopisma. Na jednym z nich rozpoznałem kolorowe fotosy z filmu Stanleya Kubricka '2001 Odyseja Kosmiczna'. A więc patrzałem na tylną okładkę poczytnych w ówczesnym PRL 'Perspektyw'. Niektóre egzemplarze wisiały na ścianie - tak jak w czytelni. Lubiłem to pismo (zanim nie polubił go odpowiedni wydział PRL-owskiej
propagandy), wiec podszedłem dyskretnie i delikatnie rozchyliłem kartki. Skąpo odzianych pań jeszcze wtedy nie pokazywano, ale były tam jakieś artykuły, fotografie, rysunki, wśród których zapamiętałem siatkowaną mapę jakiejś antarktycznej wyprawy.
Tymczasem po drugiej stronie wielkiego stołu ruszył piętrowy stolik na kółkach z resztkami jedzenia na pokładzie. Stanąłem ze swoim wózkiem do wielkiego wyścigu. Pamiętam, że najważniejsze było jako pierwszemu dotrzeć na drugi koniec sali, gdzie znajdowały się wielkie drzwi na korytarz. Na owym to korytarzu mógłbym niezauważony już przez nikogo sięgnąć po
jakiś smakołyk jadący na owym stoliczku. Lecz najpierw trzeba było wygrać wyścig, być pierwszym na korytarzu i tam się zaczaić!
Podczas gdy po drugiej stronie rozstępowano się przed jadącymi resztkami, ja ze swoim wózkiem musiałem ostrożnie lawirować wśród beztroskich gości. Jeszcze jeden zakręt i koniec wielkiego stołu rozdzielającego zawodników! Teraz finisz, podczas którego bezceremonialnie położyłem się brzuchem na wózku (jak Małysz w reklamie czekolady) i wpadłem jako zwycięzca w otwarte drzwi mety. Wnet nadjechała moja nagroda. Miała wygląd kawałka chleba, który był kruchy i słodki jak ciasteczko. Lecz smakiem tym nie mogłem się dłużej delektować, gdyż obudził mnie jakiś SMS.

Większość obrazów owego snu wzięła się z migawek zapamiętanych dnia poprzedniego. Łącznie z siatkowaną mapą, którą zobaczyłem w wieczornej Panoramie (omawiano tam przygotowania do rejsu katamaranów wokół Ziemi). Część psychologów jest zdania, że zapamiętane sny powstają w całości w krótkim momencie przebudzenia. Innych snów ponoć nie zapamiętujemy.

Daj jakiś namiar na Twojego dilera :)


--
Pozdrawiam - Wiesiaczek

"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma"

XX - century dream

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona