Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy

Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy

Data: 2015-07-08 03:11:38
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W ostatni weekend testowaliśmy odporność na upał na trasie przez Czantorię i Stożek. Oba czubki padły pod bieżnikiem, ale test dał wynik negatywny. Odpuściliśmy w "smażalni" na asfalcie z Jasnowic nad Przełęcz Koniakowską. Z Koniakowa polecieliśmy przez Rupienkę, a do domu wróciliśmy połączeniem o jeden pociąg późniejszym.
Wycieczka widziana przez obiektyw lustrzanki wygląda tak: http://tiny.pl/gxhkr , a przez "obiektywiąteczka" dwóch kamerek - tak: https://www.youtube.com/watch?v=b9jgtI-K1iM .

--
Marek

Data: 2015-07-08 07:05:07
Autor: Ignac
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu środa, 8 lipca 2015 12:11:40 UTC+2 użytkownik Marek Komentarze zdystansowane, fajne, niemniej pod jednym ze zdjęć dałbym to-
wakacyjny kicz, raczył był się czeskim piwem z...uważajcie!

Data: 2015-07-08 07:46:54
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
Ignac napisał:

wakacyjny kicz, raczył był się czeskim piwem z...uważajcie!

Nooo... mi tego nie trzeba powtarzać. Zależności między kontrolą nad ciałem i rowerem, upałem i piwem badam gruntownie od dwóch dekad. Użyty w opisie skrót PPR nie ma związku z komunistami i znaczy Piwna Peregrynacja Rowerowa.
Blizna pod łokciem jest pamiątką z wczesnego etapu badań, czyli "okresu błędów i wypaczeń". Potem udało się wypracować optimum. Dlatego na Czantorii jedynie zauważyłem fakt istnienia w lokalnej czasoprzestrzeni kurków z piwem. Konsumowałem wcześniej i polskie i czeskie, a czekał stromy zjazd po kamolach.

--
Marek

Data: 2015-07-08 09:09:46
Autor: Ignac
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu środa, 8 lipca 2015 16:46:56 UTC+2 użytkownik Marek napisał:
Ignac napisał:

> wakacyjny kicz, raczył był się czeskim piwem z...uważajcie!

Nooo... mi tego nie trzeba powtarzać.

Chodziło mi o opis do tych pluszaków, w tej gablocie szklanej, poprzewracanych do góry "kołami". Tak je określiłeś - wakacyjny kicz.
A piwo nie wiadomo skąd , bo nazwa przysłonięta.

Data: 2015-07-09 00:00:20
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
Ignac napisał:

Tak je określiłeś - wakacyjny kicz.
A piwo nie wiadomo skąd , bo nazwa przysłonięta.

Bez komunikacji zwrotnej często intencje autora są niejasne :). Zrobiłem dwa zdjęcia, bo chciałem mieć oba plany, a GO przy dużym otworze przysłony tego nie ogarnia. Powinno być jedno. A chodziło mi o ten specyficzny wygląd miejsca, w którym bez ładu i składu nagromadzono wyciągacze kasy. Obok stoi jeszcze plastikowa karuzela z konikami i inne, równie kolorowe atrakcje. A do tego pastikowa pop-sieczka z harczących głośników. Ten klimacik znajdziemy od Ustrzyk Górnych do Międzyzdrojów - wszędzie tam, gdzie pojawia się sezonowy wysyp turystów.. I nie ma on nic wspólnego z rzeczywistą atrakcyjnością miejsc, które szpeci.
A piwo... raczej nie wiadomo z czego. Informuję zatem, że z konopi. Jak czeskie, to pewnie z browaru Nova Paka.

--
Marek

Data: 2015-07-08 14:21:52
Autor: bans
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-08 o 12:11, Marek pisze:

Wycieczka widziana przez obiektyw lustrzanki wygląda tak: http://tiny.pl/gxhkr ,

Komentowałbym. Ale nie, nie zmusisz mnie do zapisania się do google+ - no, przynajmniej nie z oficjalnego konta :P


--
bans

Data: 2015-07-08 07:35:30
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
bans napisał:

nie zmusisz mnie do zapisania się do google+ - no, przynajmniej nie z oficjalnego konta :P

Czyli klasycznie. Wszak beton wymyślili Rzymianie ;).
A mi niedawno przybyło kolejne konto z plusem. Na fotki i filmy z pracy. Bo jakość treści na firmowej stronie rzuca na glebę i wolę robić opcję po swojemu. Nie chcę jednak, by "służbowe" treści po mojemu mieszały się z treściami prywatnymi.

--
Marek

Data: 2015-07-08 20:35:16
Autor: Jacek G.
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-08 12:11, Marek napisał(a)::
W ostatni weekend testowaliśmy odporność na upał na trasie przez
Czantorię i Stożek. Oba czubki padły pod bieżnikiem, ale test dał
wynik negatywny. Odpuściliśmy w "smażalni" na asfalcie z Jasnowic nad
Przełęcz Koniakowską. Z Koniakowa polecieliśmy przez Rupienkę, a do
domu wróciliśmy połączeniem o jeden pociąg późniejszym. Wycieczka
widziana przez obiektyw lustrzanki wygląda tak: http://tiny.pl/gxhkr
, a przez "obiektywiąteczka" dwóch kamerek - tak:
https://www.youtube.com/watch?v=b9jgtI-K1iM .

Marek, jakie prędkości osiągałeś na tych zjazdach? Bo momentami, to sam
się trochę bałem :) Ale może to tylko tak wygląda na filmie? Asia też
tak pomyka?
--
Jacek G.

Data: 2015-07-09 00:47:52
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
Jacek G. napisał:

Marek, jakie prędkości osiągałeś na tych zjazdach?

Nie wiem, na licznik patrzę czasem tylko na asfalcie. A w terenie głównie przed przednie koło. Ale czasem widać na filmie licznik. Z Cieśara zjazd jest łatwy, więc na kilku odcinkach można puścić hamulce i lecieć na łaskę tarcia i grawitacji. Wtedy na ekraniku pojawia się czwórka z przodu. Max tej wycieczki na asfalcie to 57,43 km/h.

Ale może to tylko tak wygląda na filmie?

Zgadza się. Szeroki kąt powoduje przerysowanie perspektywy. Rzeczy zbliżajace się do obiektywu pozornie rosną szybciej, niż nam to oko pokazuje. Pewnie stąd wrażenie dużej prędkości. Jeszcze silniej deformacja perspektywy działa w pionie, również dzięki dystorsji beczkowej. Krążył niedawno w sieci filmik z pieszego przejścia turystyczną granią, robiący wrażene, że jest gdzieś góra - brzytwa, co ma pół metra grubości i pionowy luft po obu stronach. A widoczki z kamer uczestników wyścigu Red Bull Rampage podnoszą ciśnienie nawet tym widzom, którzy są świadomi zniekszałcenia przestrzeni przez rybie oko.  Ale przez własne oko, z perspektywy siodełka, to wrażenie też jest silne. Zwłaszcza, gdy droga wąska i nieruchome obiekty wydają sie ocierać o uszy. Zjeżdżałem kiedyś po ciemku do Bielanki. Bez latarki.. Widziałem tylko mrok po bokach i nieco jaśniejszy pas na środku, a o prędkości informowała subiektywnie wysokość świstu powietrza pod kaskiem. Na dole odczytałem max 68. Parę lat później jechałem tamtędy w dzień. Kiedy pojawił się lęk, zacząłem kontrolować prędkość i max wyszedł tylko 55.
Realnie wygląda to dopiero z drugiej strony. Warto, stojąc przy drodze, popatrzeć na twarze cyklistów na szybkich asfaltowych zjazdach. Skupienie, trans, czasem grymas jak u Sylwestra S. (pod publikę), a przecież nawet szosowcy mijają nas wyraźnie wolniej niż samochody.
   
 Asia też tak pomyka?

Aśka jeździ ostrożniej. Nie bawi jej szum powietrza pod kaskiem. I - jak mówi - żal jej skracać czas zjazdu, skoro tyle czasu traci się na podjeździe. Proporcja 1:1 odpada, ale można sączyć sobie tę przyjemność, zamiast brać jednym łykiem.
Za to na podjazdach wpędza mnie w kompleksy :). Ciśnie do oporu, gdy ja już dawno prowadzę rower.

--
Marek

Data: 2015-07-09 13:21:34
Autor: bans
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-09 o 09:47, Marek pisze:

Zgadza się. Szeroki kąt powoduje przerysowanie perspektywy. Rzeczy zbliżajace się do obiektywu pozornie rosną szybciej, niż nam to oko pokazuje. Pewnie stąd wrażenie dużej prędkości.

A jak jeszcze do tego dorzucisz jakąś szybszą, rytmiczna muzyką, to wrażenie dużej prędkości jeszcze bardziej się potęguje :)


--
bans

Data: 2015-07-09 04:03:47
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu środa, 8 lipca 2015 20:35:22 UTC+2 użytkownik Jacek G. napisał:

jakie prędkości

Z ciekawości rzuciłem okiem na stopklatki z Cieślara.
Po przyhamowaniu przed dziurawkami było na liczniku 26 km/h, a pod koniec dziurawek 49. Wyżej, przed zwolnieniem przy piechurach, rower uciągnął 46.

--
Marek

Data: 2015-07-09 05:16:40
Autor: Jacek G.
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
On Thursday, July 9, 2015 at 1:03:49 PM UTC+2, Marek wrote:
W dniu środa, 8 lipca 2015 20:35:22 UTC+2 użytkownik Jacek G. napisał:

> jakie prędkości

Z ciekawości rzuciłem okiem na stopklatki z Cieślara.
Po przyhamowaniu przed dziurawkami było na liczniku 26 km/h, a pod koniec dziurawek 49. Wyżej, przed zwolnieniem przy piechurach, rower uciągnął 46.

Ponad 45 w terenie, to jednak nie jest mało. Zresztą, dla każdego bezpieczna prędkość jest inna. Sprzęt też zaczyna ogrywać rolę - choćby amor i opony.
Ja 45, to w porywach na asfalcie osiągam i mi wystarcza :) W terenie, to może jakieś 30 na dobrej drodze. A nasz wspólny kolega (pewnie wiesz o kim piszę) rozwalił się na zawodach ponoć na łatwym odcinku przy 35 i nie bardzo wie co się stało (koło mu postawiło w poprzek), i sezon ma z głowy.

--
Jacek G.

Data: 2015-07-09 12:30:58
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
Jacek G. napisał:

Ponad 45 w terenie, to jednak nie jest mało. Zresztą, dla każdego bezpieczna prędkość jest inna. Sprzęt też zaczyna ogrywać rolę - choćby amor i opony.

Fakt. Możliwości sprzętu i psycha mają związek z umiarkowanie bezpiecznym limitem prędkości.
Trzeba jeszcze dodać indywidualne predyspozycje... hm... psychomotoryczne? I oczywiście poziom opanowania sprzętu oraz techniki jazdy. I obycie. I zdolność przewidywania skutków działania - to dotyczy głównie jazdy wśród ludzi i zwierząt. Tylko idiota zakłada, że to statyczne słupki, jak tyczki na slalomie. Albo przynajmniej w swym ruchu przewidywalne. I chyba wyczerpaliśmy temat, choć to tylko teoria. A porządną szutrówkę o której mowa wyżej, trudno nazwać terenem :).
Mnie blokuje wyobraźnia i świadomość, że życiem rządzi przypadek, a przypadkiem rządzi prawo Murphy'ego ;). Dlatego staram się jeździć w pewnej odległości od bandy. Swoje życiowe maksy ukręciłem tylko niechcący (utrata kontroli) i drugi raz bym tych zjazdów z taką prędkością nie powtórzył, choć wiem, że można szybciej i inni tak jeżdżą.
Na chłopski rozum, w razie wypadku mniejsze jest ryzyko obrażeń, jeśli mniejszą energię oddamy w glebę, więc jeśli coś ma nam rozwalić dętkę w przednim kole, albo patyk planuje wejść między szprychy, to lepiej przy wolnym turlaniu, niż jeździe po bandzie. Ale prawo Murphy'ego nie działa zawsze i nie działa jednowymiarowo. Przy glebie podczas szybkiej jazdy możemy tę energię wytracić płynnie, koziołkując po łące i tylko trochę się podrapać, a podczas wolniejszej - udarowo, np. na drzewie. Strach myśleć, z jakim skutkiem.
Wniosek - bujna wyobraźnia jest ogranicznikiem mocno na wyrost. Rzeczywistym ograniczeniem jest stan bliski równowagi w grze sił fizycznych z układem rower - rowerzysta (i możliwościami tego układu). A przypadek i tak ma to w nosie i rozdaje karty po swojemu :).

A nasz wspólny kolega (pewnie wiesz o kim piszę) rozwalił się na zawodach ponoć na łatwym odcinku przy 35 i nie bardzo wie co się stało (koło mu postawiło w poprzek), i sezon ma z głowy.

Nie wiem, o kim piszesz. Śliwa? Waldek?
Ot, pech, pewnie bez ścisłego związku z rozwijaną akurat prędkością. Niewiele z tego wynika.
Miałem kiedyś na dwóch obozach (harnasiowych ;) ) kolarza, który był świetnym technikiem i nie bał się prędkości. Wydawał się najsilniejszym ogniwem zespołu, ale był najsłabszym, bo brakowało mu wyobraźni.
W Sudetach najpierw nie zauważył we mgle zakrętu. Wszyscy jechali ostrożnie, ale nie on. Wyhamował go jednak świerkowy młodnik. Parę dni później skasował rower na własne życzenie. Blacha klocka hamulcowego wycięła mu wiór z felgi i zatrzymała koło, gnąc przy tym widelec jak dwie puszki po piwie. Leciał po szosie jak szmata, ale tylko się poobdzierał. A parę hamowań wcześniej jechaliśmy ponad siedemdziesiąt. Farciarz. Do czasu. Zjazd z hałdy na zamarznięty staw mógł mieć tylko jedno zakończenie, choć na szczęście w kilku wariantach i Szymek nie trafił na najgorszy. Ja spadłem kiedyś z rowerem ze ścieżki gdzieś w dolinkach pod Krakowem. Prędkość była żadna, a wylądowałem w pokrzywach. Lecz mimo to miałem wiele szczęścia przy tej glebie, bo chaszcze porastały dzikie wysypisko z takimi kąskami, jak potłuczona ceramika budowlana. Tuż obok było lądowisko na ostrych zębach rozbitej muszli klozetowej. Kolega w podobnej sytuacji, też na Jurze, tylko turlał się po trawiastym zboczu, ale złamał przy tym obojczyk.
To ledwie parę przypadków z życia. Myślę, że każdy, kto trochę jeździ, może sypać podobnymi przypadkami.
Zależność między prędkością a bezpieczeństwem jazdy jest oczywista, ale życie mocno to komplikuje :). Natomast oczywiste jest również, że szybka jazda sprawia więcej frajdy niż wolna.

--
Marek

Data: 2015-07-10 09:11:44
Autor: bans
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-09 o 21:30, Marek pisze:

 Swoje życiowe maksy ukręciłem tylko niechcący (utrata kontroli) i
drugi raz bym tych zjazdów z taką prędkością nie powtórzył, choć wiem, że można szybciej i inni tak jeżdżą.
Na chłopski rozum, w razie wypadku mniejsze jest ryzyko obrażeń, jeśli mniejszą energię oddamy w glebę, więc jeśli coś ma nam rozwalić dętkę w przednim kole, albo patyk planuje wejść między szprychy, to lepiej przy wolnym turlaniu,

Zgadzam się niemal w 100% - niemal, bo np. zjazd z niska prędkością w trudnym terenie, po kamieniach, często luźnych jest bardziej problematyczny niż po przyspieszeniu. Lepiej, jak to kolega ujął "przelecieć po czubkach tych kamieni" niż przy wolnej jeździe wpadać kołem miedzy nie i ryzykować np. postawienie koła w poprzek. Równie dobrze można zejść i pchać, prędkość ta sama, a jeszcze bezpieczniej ;)


--
bans

Data: 2015-07-10 11:18:59
Autor: kawoN
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 10.07.2015 o 09:11, bans pisze:

Zgadzam się niemal w 100% - niemal, bo np. zjazd z niska prędkością w
trudnym terenie, po kamieniach, często luźnych jest bardziej
problematyczny niż po przyspieszeniu. Lepiej, jak to kolega ujął
"przelecieć po czubkach tych kamieni" niż przy wolnej jeździe wpadać
kołem miedzy nie i ryzykować np. postawienie koła w poprzek. Równie
dobrze można zejść i pchać, prędkość ta sama, a jeszcze bezpieczniej ;)

Ano - kto to pojmie ten czerpie radość ze zdjeżdżania - reszta
mówi że nie lubi zjeżdżać i nie lubi prędkości :)

Poza "przelatywaniem" dochodzi jeszcze energia zestawu,
która przy dużej prędkości jest wyższa i wytrącenie
go z równowagi wymaga zdecydowanie większej siły/oporu.

Ciekawe obserwacje można poczynić u dzieci, którym
całkiem nieźle wychodzi "szybkie" zdjeżdżanie z górek
o nierównym podłożu a mogą polec na manewrach przy niskiej prędkości.

pozdr,
kawoN

Data: 2015-07-10 11:04:05
Autor: Andrzej Ozieblo
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-09 o 21:30, Marek pisze:

Mnie blokuje wyobraźnia i świadomość, że życiem rządzi przypadek, a przypadkiem rządzi prawo Murphy'ego ;).

Modre slowa. Ta wyobraznia i swiadomosc zmieniaja sie z wiekiem. Stety lub niestety. Obserwuje to po swojej, przyznaje dosc rzadkiej, jezdzie rowerem w gorach. Lesne, dosc kamieniste miejscami zjazdy w okolicy mojej gorskiej chatki niewiele sie zmieniaja. Moje zwyczaje tak. Jezdzilem tu rowerem gorskim juz na poczatku lat dziewiedziesiatych na lichym, makrokeszowym goralu bez zadnej amortyzacji i ze slabymi hamulcami. Dzis, na w miare przyzwoitym fullu, zsiadam z roweru w niektorych miejscach tam, gdzie kiedys przejezdzalem bez najmniejszych wahan. I nie brakuje mi techniki czy sily. Bo prostu wyobraznia bardziej pracuje. I kilka przykrych doswiadczen sie przypomina.

Podobnie jest z jazda samochodem. Jezdze o wiele ostrozniej niz kiedys, w niektorych sytuacjach, w ktorych kiedys wyprzedzilbym lub pojechal szybciej, zachowuje sie o wiele spokojniej. I to jadac samochodem o wiele mocniejszym i szybszym niz kiedys. Wyobraznia i doswiadczenie podpowiada, ze wyprzedzajac moge nie zdazyc przed samochodem, ktorego jeszcze nie widze, ale moze potencjalnie wylonic sie za odleglym zakretem. Podobnie jadac droga, ktorej poboczem spaceruja ludzie zwalniam istotnie, wiele ponizej dozwolonego limitu. Itd, itd...

Data: 2015-07-09 08:09:15
Autor: bans
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
W dniu 2015-07-08 o 20:35, Jacek G. pisze:

Marek, jakie prędkości osiągałeś na tych zjazdach? Bo momentami, to sam
się trochę bałem :) Ale może to tylko tak wygląda na filmie?

Nie chcę deprecjonować markowych zjazdów, ale raczej to drugie ;)
Z doświadczenia piszę - coś, co w terenie wydaje się spokojnym zjazdem, na filmie robi 3 razy wiesze wrażenie ;)

A zjazdu z Czantorii zazdroszczę, mi się jeszcze nigdy bez podpórki nie udało - choć słyszę w tle "ta droga prowadzi bokiem, nie trzeba jechać po kamieniach" (czy jakoś tak), tez będe musiał kiedyś objechać kamienie ta drogą ;)

--
bans

Data: 2015-07-09 01:04:06
Autor: Marek
Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy
bans napisał:

A zjazdu z Czantorii zazdroszczę, mi się jeszcze nigdy bez podpórki nie udało - choć słyszę w tle "ta droga prowadzi bokiem, nie trzeba jechać po kamieniach" (czy jakoś tak), tez będe musiał kiedyś objechać kamienie ta drogą ;)

Ale pod koniec tego zjazdu słychać też, że droga nie puszcza (czy jakoś tak).
Zjazd z Czantorii mocno nas wymęczył. Jak w końcówce wyhaczyłem łagodne odejście w lewo, pojechałem nim. Szukanie wariantu skończyła po chwili tabliczka, informująca o terenie prywatnym, zakazie przejścia i psie, który tego pilnuje. Droga wraca do szlaku, przecina go i biegnie dalej. Ale, niestety, nie opada, a tylko oddala się od niego. Wróciłem zatem i pojechałem po kamolach. W filmie na dwóch kolejnych ujęciach widać to samo miejsce - przecięcie drogi biegnącej trawersem i szlaku.
Zygzak w lewo, pod tabliczkę, pozwala objechać kilkunastometrowy odcinek kamienistego zjazdu, ale potem i tak trzeba się zmierzyć z resztą.

--
Marek

Z Ustronia do Soli - widok przez trzy obiektywy

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona