Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   ZYDOKOMUNA - FAKTY czy MITY?

ZYDOKOMUNA - FAKTY czy MITY?

Data: 2011-02-08 14:45:54
Autor: obserwator
ZYDOKOMUNA - FAKTY czy MITY?

...za nowym polskim portalem http://www.nowyekran.pl/ redagowanym przez
Polakow dla Polakow, przytaczam bardzo wartosciowy tekst:

 Tak jak wiecznym i fałszywym mitem ma być teza o istnieniu w Polsce
„Żydokomuny” tak bezspornym faktem istniejącym w świadomości światowej opinii
publicznej ma być polski zwierzęcy antysemityzm oraz współudział w Holokauście. Zbliża się kolejna rocznica wydarzeń marcowych z 1968 roku, co po raz kolejny
pozwoli załadować armaty antypolską amunicją i oddać tradycyjną salwę z ulicy
Czerskiej skierowaną w tubylczą, antysemicką, prymitywną i krwiożerczą
nadwiślańską gawiedź.

Dlatego też warto na spokojnie zastanowić się nad tym czy ta cała Żydokomuna
to fakt czy mit?

Do bicia się we własne antysemickie piersi będzie w najbliższym czasie
niejedna okazja.

Może 1 marca podczas pierwszych obchodów  Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy
Wyklętych" uderzy się w pierś ktoś jeszcze?   Oczywiście przekonywującymi i decydującymi dowodami na istnienie Żydokomuny
nie mogą być słowa świadków tamtych czasów, którzy ową  „Żydokomunę”
dostrzegali, ale mimo to je przytoczę.

Maria Dąbrowska w swoich dziennikach pisała pod datą 17 czerwca 1947 r.: "UB,
sądownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani
jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

A pod datą 27 maja 1956 r. ta sama Dąbrowska pisała: "Ostatnimi tygodniami
byłam w Nieborowie w towarzystwie samych Żydów oprócz Anny i Bogusia. Częste
ich rozmowy o wzrastaniu antysemityzmu. Czemu dziś sami są częściowo winni -
bo jak można było dać sobą obsadzić wszystkie 'kluczowe pozycje' życia Polski:
prokuratury, wydawnictwa, ministerstwa, władze partii, redakcje, film, radio itp."

Jedną z żydowskich emigrantek 1968 roku i niezłomną tropicielką polskiego
antysemityzmu była Alina Grabowska. Mimo to sama przyznała na łamach paryskiej
Kultury z grudnia 1969 roku: "W pierwszych latach powojennych (a nawet i
później) znakomitą, niestety, większość pracowników UB stanowili Żydzi".

Dzienniki prowadził również nieodżałowany Stefan Kisielewski. Oto zapisek z 18
października 1968 roku:

"Dwadzieścia lat temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się
na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy
mało, kto chciał się tego podjąć z 'gojów' (...)".

 4 listopada 1968 roku pisał tak:

"Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali
komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego, że
komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała.
Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (...)".

Oczywiście mogą to być subiektywne, nie mające związku z rzeczywistością
opinie cytowanych osób.

Wielki żal, jaki do ubowców, sędziów i prokuratorów żydowskiego pochodzenia
czuła zmarła niedawno Maria Fieldorf-Czarska też był zapewne nieuzasadniony i
wynikał z tego antysemityzmu zrodzonego z europejskiej ciemnoty. Mówienie, że
za zbrodnią sądową jej ojca, polskiego bohatera i patrioty od początku do
końca stali Żydzi razi salonowców. Fakt, nie ma w tym za grosz wyczucia
politycznej poprawności choć jest to stuprocentowa prawda.

Teraz od cytatów i osobistych odczuć wymienionych wyżej zwierzęcych
antysemitów przejdźmy do suchych liczb i cyfr.

Po zakończeniu drugiej wojny światowej liczba ludności polskiej zamieszkałej w
PRL wynosiła 24 miliony, a ilość ludności pochodzenia żydowskiego w latach
1947-49 ustabilizowała się na poziomie 100 000 osób. Łatwo obliczyć, że
stanowiło to 0, 42% ogółu mieszkańców Polski.

W 1989 roku sprytnego zabiegu dokonała Krystyna Kersten w pracy „Żydzi-władza
komunistów”. Zsumowała ona wszystkich zatrudnionych w MBP pracowników w
liczbie 25, 6 tys. i ogłosiła upadek mitu o Żydokomunie, gdyż w tej liczbie
znalazło się 438 osób pochodzenia żydowskiego. Wyszło jej, że stanowili oni 1,
7% ogółu zatrudnionych. Tylko czterokrotna nadreprezentacja, czyli nic.

Cały sens tej manipulacji polegał na tym, aby uniknąć wykazywania procentowego
udziału Żydów w aparacie represji, na najwyższych, kierowniczych stanowiskach.
A to właśnie tam zapadały decyzje o fingowanych procesach polskich patriotów i
mordowaniu „żołnierzy niezłomnych”.

Warto tu przytoczyć diametralnie inne dane podawane przez sowieckiego doradcę
MBP płk Sieliwanowskiego w raporcie skierowanym do Berii z 20 października
1945 roku:

„[…] W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego pracuje 18, 7 proc. Żydów, 50
proc. stanowisk kierowniczych zajmują Żydzi.

W I Departamencie tego Ministerstwa pracuje 27 proc. Żydów. Zajmują oni
wszystkie stanowiska kierownicze. W Wydziale Personalnym – 23 proc. Żydów, na
stanowiskach kierowniczych – 7 osób. W Wydziale ds. Funkcjonariuszy (inspekcja
specjalna) –33,3 proc. Żydów, wszyscy zajmują odpowiedzialne stanowiska. W
Wydziale Sanitarnym MBP – 49,1 proc. Żydów, w Wydziale Finansowym – 29,9 proc.
Żydów”.

Jeszcze dalej poszedł w 1949 roku ambasador Wiktor Lebiediew:

„[...] w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów,
nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami”

Ostatnia praca na ten temat, której wiarygodności do dziś nikt nie podważył,
to opracowanie Krzysztofa Szwagrzyka z Wrocławskiego IPN zatytułowane „Żydzi w
kierownictwie UB. Stereotyp czy rzeczywistość?”

Oto fragment

„Analizie poddano zawartość Informatora MSW oraz akt osobowych 450 osób
zajmujących kierownicze stanowiska w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
oraz 249 z Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego, uzupełnioną o dane
zaczerpnięte z innych źródeł.

Jak pokazują jej wyniki, w latach 1944–1954 na 450 osób pełniących najwyższe
funkcje w MBP (od naczelnika wydziału wzwyż) 167 było pochodzenia żydowskiego
(37,1 proc.).”

Przypominam jeszcze raz, że ludności pochodzenia żydowskiego było w Polsce w
tym okresie 0,42%. Dlatego nie dziwi końcowy wniosek autora pracy, który pisze:

„W świetle zaprezentowanych danych statystycznych teza o dużym udziale Żydów i
osób pochodzenia żydowskiego w kierownictwie UB sformułowana została na
podstawie prawdziwych przesłanek i jako taka odzwierciedla fakt historyczny.”

Oczywiście można tak jak pseudo-historyk Gross powiedzieć, że: „Komuniści
pochodzenia żydowskiego [...] pracowali w bezpieczeństwie, jako komuniści, a
nie, jako Żydzi”,ale wtedy Pani Alina Cała, sam Gross i cała reszta tropicieli
polskiego zwierzęcego antysemityzmu nie powinni winić całego polskiego narodu
za udział w holokauście i antysemityzm i przyjąć, że na przykład Polak, z
chwilą podjęcia się obrzydliwego procederu szmalcownictwa przestawał być
Polakiem i działał już nie jako Polak ale szmalcownik.

Jak to jest, że pseudo-historyczne prace Grossa zdobywają rozgłos na całym
świecie, a świetne historyczne opracowanie Szwagrzyka nie przebiło się nawet
do polskiej opinii publicznej?

Myślę, że wpisuje się to wszystko w proces pisania historii na nowo.

Można, a nawet trzeba mówić głośno o Polakach jako zbrodniarzach i
antysemitach, lecz już Niemców, głównych sprawców zbrodni nazywa się dziś
nazistami.

Żyd w momencie kiedy stawał się komunistycznym zbrodniarzem przestawał być
Żydem, zaś Niemiec mordujący Żydów, z Niemca stawał się automatycznie nazistą.

Ciekawy jestem ile kosztowałoby Polskę to aby zostać objętym tym wymyślnym i
pomysłowym mechanizmem zdejmowania odpowiedzialności z narodów zgodnie z
aktualną „mądrością etapu”?

65 miliardów, czy więcej?






http://kokos26.nowyekran.pl/post/1816,zydokomuna-fakty-czy-mity

--


ZYDOKOMUNA - FAKTY czy MITY?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona