Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Zabawa w chowanego

Zabawa w chowanego

Data: 2011-08-30 16:44:11
Autor: u2
Zabawa w chowanego
... pewnie każdy z nas w to się bawił w dzieciństwie i każdy ma dobre
rady dla chowającego się. Teraz się chowa przyjaciel Jeruzela niejaki
Muchomor :)

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2177

W poszukiwaniu tyrana

Felieton  •  tygodnik „Nasza Polska”  •  30 sierpnia 2011

Gdzie jest Hitler? Takie pytanie dręczyło cały cywilizowany świat po
zakończeniu wojny w Europie. Wprawdzie w imieniu miłującego pokój
Związku Radzieckiego Ojciec Narodów i Chorąży Pokoju ogłosił, że
„obawiając się sądu zagniewanego ludu” Adolf Hitler popełnił
samoubijstwo, ale ani zagniewany lud, ani nawet szerokie masy nie bardzo
chciały w to wierzyć, podobnie jak dzisiaj nie chcą wierzyć w podawaną
do wierzenia wersję o samobójstwie Andrzeja Leppera. Z tego braku wiary
wszyscy gubili się w domysłach, snując najbardziej fantastyczne
przypuszczenia - od sielankowego: „Może w Jaffie, niepoznany, hoduje
słodkie banany?” - aż do demonicznego: „A być może ręka Boża strąciła go
na dno morza i prosto z zimnej topieli naprawdę go diabli wzięli?”

Zresztą - co tu wspominać wybitnego przywódcę socjalistycznego Adolfa
Hitlera, który tak czy owak dzisiaj musi być już bardzo starym
nieboszczykiem, kiedy przecież całkiem niedawno wszyscy - nie wyłączając
wywiadów całego świata, zachodzili w głowę, gdzież to straszliwy Saddam
Husajn, wróg całej postępowej ludzkości, schował wyprodukowaną przez
swój ohydny reżym broń masowej zagłady? I kiedy brano poważnie pod uwagę
nawet taką wersję puszczoną przez razwiedkę, że owa złowroga broń
została umieszczona na pomalowanym na czarno okręcie, który pod osłoną
nocy pływa po morzach i oceanach - dopiero pan red. Bronisław Wildstein,
nie ruszając się z Warszawy, jednym rzutem oka spenetrował prawdę.
Okazało się, że straszliwy i zatwardziały w swojej perfidii Saddam
Husajn schował wspomnianą broń „w miejscach niemożliwych do wykrycia”.

W takiej sytuacji było oczywiste, że nie ma innego wyjścia, jak tylko
złapać straszliwego Saddama Husajna i go powiesić - zwłaszcza, że na
domiar złego zaczął się odgrażać, że w rozliczeniach za ropę odejdzie od
dolara na rzecz euro. Takiej zbrodni cywilizowany świat nie mógł puścić
płazem, dzięki czemu został powieszony - oczywiście po uprzednim
procesie przed niezawisłym sądem, który - jak to niezawisły sąd -
„powinność swej służby zrozumiał”. Podobno podczas egzekucji Saddam
Husajn wznosił jakieś okrzyki, ale to chyba nieprawda, bo wiadomo, że
okrzyki podczas egzekucji to wznoszą tylko płomienni rewolucjoniści w
rodzaju, dajmy na to, Włodzimierza Lenina, podczas gdy wyrzutki
społeczeństwa otwartego żadnych okrzyków nie wznoszą, a jeśli nawet tu i
ówdzie zdarza się, że wzniosą - to są to okrzyki przerażenia,
ewentualnie „daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia”.

A teraz cywilizowany świat zachodzi w głowę („zachodzim w um z Podgornym
Kolą...”), gdzież mógł schować się straszliwy libijski tyran Muammar
Kaddafi. Wiadomo, że obawia się sądu zagniewanego ludu, więc znając jego
zatwardziałą perfidię można się obawiać, że w razie czego schowa się w
miejscach niemożliwych do wykrycia. Ale nie z nami takie brunnery
Nummer! Przed argusowym okiem zagniewanego ludu nic się nie ukryje,
zatem o ile jeszcze za czasów Saddama Husajna miejsca niemożliwe do
wykrycia jeszcze tu i ówdzie mogły się trafiać, to teraz, gdy demokracja
ludowa poczyniła takie zatrważające postępy, takich miejsc już na
świecie nie ma. Argusowe oko ludu pracującego miast i wsi spenetruje
każde miejsce, „święte pieczęcie złamie, powyskrobuje” - żeby
sprawiedliwości ludowej stało się zadość.

I już mówi się, że straszliwy tyran libijski ma zostać zaciągnięty przed
trybunał w Hadze, gdzie będzie molestowany jurydycznie przez zasłużone
towarzyszki w typie Karoliny del Ponte, stanowiące żywe dowody
prawdziwości teorii reinkarnacji; któż nie dostrzeże podobieństwa,
przynajmniej duchowego z Luną Brystigerową? A skoro już mowa o takich
upiornych stalinówach, to warto zwrócić uwagę, że pułkownika Muammara
Kaddafiego najwyraźniej porzucili Moskalikowie. „Póki gonił zające, póki
kaczki znosił, Kasztan co chciał u pana swojego wyprosił” - pisał
pozbawiony złudzeń biskup Krasicki w bajce „Stary pies i stary sługa”.

Przecież Mumammara Kaddafiego zaszczycał swoją przyjaźnią sam
premier-generał Wojciech Jaruzelski - i kiedy oto libijskiego tyrana
poszukuje nie tylko zagniewany lud, ale i całe NATO, o tyle
premiera-generała nikt nie ośmiela się poszukiwać - ale bo też czy pan
redaktor Michnik kiedykolwiek ujął się za Kaddafim? Nic o tym nie
słyszałem, podczas gdy od premiera-generała kazał się „odpieprzyć” i ten
kategoryczny rozkaz zrozumiały nawet niezawisłe sądy. Ciekawe, czy gdyby
kazał „odpieprzyć się” od Kaddafiego, to prezydent Obama też by się
posłuchał?

Ale mniejsza o premiera-generała, bo znacznie ważniejsze jest to, co
właściwie Moskalikom obiecano za porzucenie libijskiego tyrana i
umożliwienie w ten sposób libijskiemu ludowi pracującemu poznanie
rozkoszy demokracji. Obawiam się, że te obietnice mogą dotyczyć naszego
nieszczęśliwego kraju, bo przecież zryw libijskiego narodu ku demokracji
rozpoczął się wkrótce po tym, jak NATO ogłosiło w Lizbonie strategiczne
partnerstwo z Rosją. Najwyraźniej nasz nieszczęśliwy kraj nie dość, że
nieszczęśliwy w ogóle, to jeszcze nie ma szczęścia do tej Lizbony. Z
takiego podwójnego nieszczęścia, nieszczęścia do kwadratu, nic dobrego
wyniknąć nie może, chociaż minister Sikorski raduje się ze zwycięstwa
niczym żaba podstawiająca nogę, kiedy kują konie - bo najwyraźniej nikt
mu chyba nie powiedział, że siekiera już do pnia przyłożona.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze
tygodnika „Nasza Polska”.

Zabawa w chowanego

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona