Od niedawna TŻ ma prawo jazdy, dodatkowo zmieniliśmy samochód na passata kombi (z myślą o rowerach właśnie) i teraz jeździ mi się rowerem dużo spokojniej, tzn. wiem, że mogę wybrać się w nowe okolice dalej niż dotychczas, a w razie potrzeby wystarczy jeden telefon, a będę miał zapewniony transport. Normalnie zawsze istniała taka obawa, że 50km od domu coś pójdzie nie tak i nie będę mógł tego naprawić, a powrót do domu... gdy znajomych z transportem brak, a szukanie czegoś na miejscu stanowi problem, może być nieciekawie. Dlatego też samotne wycieczki np w Bory Tucholskie albo na Kaszuby dotychczas sobie odpuszczałem... teraz będę nadrabiał.
A jak Wy robicie jadąc dalszą trasę (nie mam na myśli turystyki, a rekreacyjnie gdzieś na odludzie). Zapewniacie sobie jakąś inną możliwość powrotu, czy raczej z komórką zamierzacie martwić się jak już się stanie?

ikov pisze:

A jak Wy robicie jadąc dalszą trasę (nie mam na myśli turystyki, a
rekreacyjnie gdzieś na odludzie). Zapewniacie sobie jakąś inną możliwość
powrotu, czy raczej z komórką zamierzacie martwić się jak już się stanie?

Rzadko zdarza się taka awaria, abym nie mógł dojechać do domu o własnych
siłach. Ostatnio kiedy samochód przejechał mi przednie koło. Ostatecznie
znam parę osób, które jak bym poprosił to by mnie poratowały - ale
zostawiam to jako ostateczność, w końcu to też wyrzeczenie tłuc się 100+
km za miasto tylko, żeby kogoś przywieść z powrotem.

Z innych opcji to moĹźna:
 - łapać stopa
 - komunikacja zbiorowa, pkp czy jakiś bus - tylko trzeba mieć kasę,
zawsze zabieram tyle aby nie zabrakło (ale na taxi zabraknie ;)

Jak często Ci się zdarzają awarię, które uniemożliwiają Ci powrót do
domu na kołach?

Fabian.

Jak często Ci się zdarzają awarię, które uniemożliwiają Ci powrót do
domu na kołach?

To jest raczej sytuacja hipotetyczna z tą poważniejsza awarią, ale dwukrotnie mi się zdarzyło, tzn. raz pękła oś w tylnym kole (pojęcia nie mam jak to się stało) i w temp. poniżej 10°C miałem spacerek ok 10-15 km, innym razem na głównej drodze (berlince) wjechałem na śrubę, która przeszła na wylot dętki; oczywiście miałem łatki, ale klej się wziął i wysechł - 10 km spaceru. Gdyby wcześniej taka sytuacja miała miejsce daleko od domu, a najlepiej jeszcze późnym popołudniem/wieczorem, to byłoby mało przyjemnie.

ikov wrote:

Jak często Ci się zdarzają awarię, które uniemożliwiają Ci powrót do
domu na kołach?

To jest raczej sytuacja hipotetyczna z tą poważniejsza awarią, ale dwukrotnie mi się zdarzyło, tzn. raz pękła oś w tylnym kole (pojęcia nie mam jak to się stało) i w temp. poniżej 10°C miałem spacerek ok 10-15 km, innym razem na głównej drodze (berlince) wjechałem na śrubę, która przeszła na wylot dętki; oczywiście miałem łatki, ale klej się wziął i wysechł - 10 km spaceru. Gdyby wcześniej taka sytuacja miała miejsce daleko od domu, a najlepiej jeszcze późnym popołudniem/wieczorem, to byłoby mało przyjemnie.

Bez latek tez bys dojechal na kolach: przecinasz detke w miejscu przebicia (niestety przy samym zaworze nie da rady) zwiazujesz wezlem plaskim dwa konce z cale sily zakladasz detke, pompujesz i jedziesz. Da sie wyczuc minimalne wybrzyszenie ale bez przesady.

--
PoZdR
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
"A properly shaped leather saddle is an excellent
choice for the high-mileage rider who doesn't mind
the fact that it is a bit heavier than a plastic saddle."
Sheldon Brown: 1944 - 2008
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Fabian pisze:

ikov pisze:

A jak Wy robicie jadąc dalszą trasę (nie mam na myśli turystyki, a
rekreacyjnie gdzieś na odludzie). Zapewniacie sobie jakąś inną możliwość
powrotu, czy raczej z komórką zamierzacie martwić się jak już się stanie?

Rzadko zdarza się taka awaria, abym nie mógł dojechać do domu o własnych
siłach.

Rzadko =/= nigdy. Niestety, awarie sprzętu się zdarzają i zdarzać się będą. U mnie było np. pęknięcie osi suportowej ( na szczęście niedaleko od domu ), beznadziejne przebicie koła grubym gwoździem na wylot, wydarcie zaworu z dętki, pęknięcie ramy. Kończyło się na łapaniu stopa albo przesiadka na pociąg.

--
P. Jankisz
O rowerach: http://coogee.republika.pl/pj/pj.html
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest
tylu idiotów" Stanisław Lem

Dnia 26.05.2010 ikov <ikov1@tlen.pl> napisał:

[...]
A jak Wy robicie jadąc dalszą trasę (nie mam na myśli turystyki, a rekreacyjnie gdzieś na odludzie). Zapewniacie sobie jakąś inną możliwość powrotu, czy raczej z komórką zamierzacie martwić się jak już się stanie?

Zawsze mi się jakoś udawało.

Najbardziej poważne jakie pamiętam to w niedzielę około jedenastej wyłamało mi
tylną przeżutkę w http://maps.google.com/maps?q=51.986632,+21.418698 a dom był
http://maps.google.com/maps?q=52.204486,+21.049781 . Do osiecka doszedłem
piechotą półniosąc rower. W osiecku u jakiejś biednej rodziny pożyczyłem klucze
i zdemontowałem przeżutkę, poczekałem na rynku na PKS do Wsiawki i po kłopocie.

KAcper

ikov pisze:

A jak Wy robicie jadąc dalszą trasę (nie mam na myśli turystyki, a rekreacyjnie gdzieś na odludzie). Zapewniacie sobie jakąś inną możliwość powrotu, czy raczej z komórką zamierzacie martwić się jak już się stanie?

Narzędzia + rezerwa, by dotrzeć do domu:
Multi-tool ze skuwaczem do łańcucha.
Łyżki (ParkTool, od kiedy mam porządną obręcz, wcześniej - stalowe
z multitoola).
Zapasowa dętka (regularnie sprawdzana).
Zapas łatek (rekord zużycia 4 łatki dziennie).
Kilka ogniwek z łańcucha + zapasowa spinka (udało mi się zerwać łańcuch oraz tak pogiąć blaszki, że nie dało się jechać).
Taśma izolacyjna, kawałek sznurka

Generalnie skapitulowałem raz (powrót z buta, na szczęście tylko 3km),
po złamaniu tylnej osi. Zwykle jeżdżę w trasy typu pętla 50-90km.

Pozdrawiam
Wojtek

Jakieś 3 tyg temu pojechałem nad Wislę (przed powodzią) koło
Konstancina i dalej wałem .. zjechałem zobaczyć jak chłopaki łowią
rybki i .. kicha!! No to spokojnie koło umyłem w Wiśle i zakładam nową
dętkę (wożę zabezpieczoną aby nie obtarła się od kluczy itp) ... a ona
k#$$%% dziurawa !!! Łatek oczywiście nie miałem tym razem a patentu na
zawiązanie też nie znałem (daje to radę??) i już miałem dzwonić aby
mnie ktoś zabrał .. ale jeden problem - nie wiedziałem gdzie jestem!
Znaczy jak dojechać samochodem w to miejsce.
I wtedy jeden rybak mówi - nie biorą, jadę do domu, gdzie cię zabrać.
I miałem transport pod domek (bo akurat mieszkał koło mnie). Duża dla
niego dziękówa. Są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie.

pzdr,.
drops