Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Zabrać się do pracy, a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!

Zabrać się do pracy, a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!

Data: 2018-03-29 20:36:44
Autor: boukun
Zabrać się do pracy, a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!
Nie pamiętałeś o rodzicach? Zapomnij o spadku. Przełomowy wyrok sądu

Kto zrywa relacje rodzinne, niezależnie od powodu, ryzykuje utratę spadku. Przekonali się o tym dwaj synowie, którzy wydziedziczeni przez "złego" ojca poszli walczyć o - ich zdaniem - "swoje" w sądzie. Dwie instancje przyznały im rację, ale polegli w Sądzie Najwyższym.
Nietrudno znaleźć rodzinę, do której pasuje powiedzenie, że jej członkowie dobrze wychodzą ze sobą tylko na zdjęciu. O narastających przez lata problemach nie do rozwiązania wiele powiedzieć mogą sędziowie, którzy rozsądzają sprawy spadkowe.

Tak właśnie było w sprawie, której przyjrzał się Sąd Najwyższy. W testamencie ojciec wydziedziczył dwóch synów, a jako przyczynę swojej decyzji wskazał złe relacje i to, że synowie zaniedbują go, nie udzielają pomocy i oskarżają o kradzież.

Cały swój majątek, wart blisko 600 tys. zł, zapisał partnerce. Mężczyzna zmarł w 2007 r.
Kto pierwszy kogo zawiódł?

Gdyby zmarły nie pominął synów w testamencie, każdy z nich mógłby dostać po 300 tys. zł (byli jedynymi spadkobiercami). Zdaniem synów ojciec nie miał powodów, by ich wydziedziczyć. Faktycznie, relacje w rodzinie były napięte, ale ojciec też święty nie był: nadużywał alkoholu, bywał agresywny. Trudno oczekiwać, by w tej sytuacji dzieci na każdym kroku okazywały mu miłość i wdzięczność.

Synowie wystąpili do sądu, by udowodnić swoje racje. Pozwaną była partnerka zmarłego, której przypadł cały spadek.

Adwokaci obu stron próbowali udowodnić, kto (ojciec czy dzieci) ponosi większą winę za pogorszenie relacji rodzinnych, kto zaczął, a kto tylko się bronił. Bo jeśli to ojciec sprowokował trudne relacje, dowodził pełnomocnik synów, to później nie ma prawa karać poprzez wydziedziczenie.

Z kolei pełnomocnik byłej partnerki zmarłego podniósł, że ojciec nie mógł liczyć na wsparcie dzieci nawet w ostatnich miesiącach przed śmiercią. Mieszkał w trudnych warunkach i był do tego stopnia osamotniony, że jego ciało zostało znalezione dopiero dwa dni po śmierci.

Mimo to Sąd Okręgowy zasądził zachowek na rzecz synów. Była partnerka odwołała się od wyroku, ale Sąd Apelacyjny podtrzymał to rozstrzygnięcie.
Inne zdanie Sądu Najwyższego

Ostatecznie sprawie przyjrzał się Sąd Najwyższy, który doszedł do zupełnie innych wniosków niż niższe instancje. Uznał, że trwałe zerwanie więzi rodzinnych uzasadnia wydziedziczenie.

"Najbliżsi mają obowiązek troszczyć się o krewnego. Rodzice i dzieci są obowiązani do wzajemnego szacunku i wspierania się" - czytamy w uzasadnieniu. Sąd przypomniał, że krewni, a zwłaszcza dzieci, muszą dostarczać potrzebującym członkom rodziny środki utrzymania.

Oznacza to, że kto zerwał kontakty z najbliższymi, musi się liczyć z wydziedziczeniem - nawet jeśli sytuację zaognił spadkodawca.

Pominięcie w testamencie to jeszcze nie wydziedziczenie

Jeśli spadkodawca jest skłócony z bliskim członkiem swojej rodziny i nie chce, by ten cokolwiek po nim dziedziczył, może napisać testament, w którym pominie swoje dziecko czy małżonka. Jeśli tego nie uczyni, dziedziczyć będą określeni w ustawie członkowie rodziny.

Sporządzający testament nie musi tłumaczyć, dlaczego pomija bliskiego w ostatniej woli. Może swoim majątkiem dysponować dowolnie. Nic nie stoi na przeszkodzie ani temu, by uwzględnił w nim osobę niespokrewnioną (sąsiadkę, koleżankę, ale też na przykład fundację lub jakąś instytucję kultury), albo pominął nawet jedyne dziecko.

Samo nieuwzględnienie bliskiego w testamencie nie oznacza jednak, że ten nie otrzyma żadnych pieniędzy ze spadku. W polskim prawie obowiązuje zasada, że najbliżsi (a bardziej precyzyjnie: ci bliscy, którzy dziedziczyliby ustawowo, gdyby nie było testamentu) mogą liczyć na zachowek.

Jest to rodzaj zabezpieczenia dla pominiętych w testamencie członków rodziny. Mamy tutaj dwie racje: z jednej strony wspomniane prawo spadkodawcy do swobodnego decydowania, co się stanie z majątkiem po jego śmierci, ale z drugiej - osoby najbliższe, które mają prawo oczekiwać, że jednak jakiś udział w tym majątku będą miały.

Zachowek ma zapobiegać takim sytuacjom, jak przepisanie całego majątku ojca rodziny na kochankę przy zupełnym pominięciu dzieci i żony. Inny przykład: ojciec przepisują cały majątek dzieciom z drugiego małżeństwa, pomijając przy tym dzieci z pierwszego związku.

Aby do takich roszad nie dochodziło, przepisy stanowią, że jeśli pominięte w testamencie zostało małoletnie dziecko, może wystąpić o zachowek w wysokości 2/3 tego, co by uzyskał, gdyby następowało dziedziczenie ustawowe. W pozostałych przypadkach może liczyć na 1/2 tego udziału.

Aby uniemożliwić członkowi rodziny dziedziczenie, spisujący testament musi nie tylko go pominąć, ale wyraźnie wydziedziczyć.

Wystarczy odrobina empatii, by zrozumieć, że wydziedziczenie to bardzo radykalny krok, który powinien być traktowany jako ostateczność. Przepisy bardzo wyraźnie określają sytuacje, w jakich jest ono dopuszczalne.
Wydziedziczenie to nie może być kaprys

Po pierwsze, jest to możliwe, gdy najbliższy członek rodziny wbrew woli spadkodawcy postępuje w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego (np. jest alkoholikiem, narkomanem, popełnia przestępstwa). Przepisy mówią, że musi to robić w sposób uporczywy. Nie uzasadnia wydziedziczenia jednorazowe upicie się. Do tego wydziedziczony musi mieć świadomość, że jego zachowanie nie jest przez spadkodawcę akceptowane. Jeśli ten mu tego nie zakomunikował, nie może następnie karać wydziedziczeniem.

Wyobraźmy sobie, że córka spotyka się z chłopakiem, którego nie lubią jej rodzice. Gdy któregoś dnia informuje ich, że wyjeżdża z nimi na weekend, dają jej ultimatum: albo rezygnujesz z tego wyjazdu (i związku), albo nie masz po co wracać. Dziewczyna nic sobie z tego nie robi i jedzie, za co rodzice nie tylko wystawiają jej rzeczy za drzwi, ale też spisują testamenty, w których ją wydziedziczają (każdy musi napisać własny testament, polskie prawo nie zna czegoś takiego jak testamenty wspólne).

Złość nie trwała długo, dziewczyna wróciła do domu, związek się rozpadł i nikt już nigdy do tematu nie wracał.

Po latach dziewczyna będzie mogła argumentować w sądzie, że wydziedziczenie nie było skuteczne, gdyż jej zachowanie było jednorazowe.


Druga sytuacja uzasadniająca wydziedziczenie polega na tym, że niedoszły spadkobierca dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci. Pobicie, publiczne ubliżanie czy groźby mogą więc skutkować pozbawieniem prawa do zachowku.

I wreszcie trzeci powód, który miał miejsce w omawianej sprawie. Można wydziedziczyć osobę, która w sposób uporczywy (a więc powtarzający się) odmawia swojemu bliskiemu pomocy, nie interesuje się nim, ignoruje. Przepisy wrzucają to do kategorii "niedopełniania obowiązków rodzinnych". Kto latami unika kontaktów, nie odbiera telefonów, ignoruje matkę czy ojca, musi liczyć się z tym, że żadnego spadku nie dostanie.
Wydziedziczony może dochodzić swoich racji

Nie można wydziedziczyć, jeśli wcześniej spadkodawca wybaczył swojemu bliskiemu. Jeśli więc ojciec wydziedziczył syna, który nadużywał alkoholu i prowadził tryb życia, który rodzicowi nie pasował, ale w pewnym momencie zmienił się, ustatkował i relacje rodzinne się poprawiły - a ojciec mu wybaczył, to nawet jeśli nie zmienił testamentu, to syn będzie mógł się domagać zachowku.

Jak widać, wydziedziczenie nie jest jakimś widzimisię spadkodawcy, który może swobodnie podejmować decyzje. Jeśli wydziedziczony członek rodziny uzna, że został pozbawiony prawa do zachowku niesłusznie, może dochodzić swoich racji przed sądem. Ten zbada wszystkie okoliczności i jeśli przyzna mu rację, zobowiąże spadkobiercę do wypłaty należnego zachowku.

W money.pl pisaliśmy już o tym, że dzieci mają szereg obowiązków alimentacyjnych wobec rodziców, z których nie zwalnia ich nawet okoliczność, że ojciec czy matka przez lata ignorowali ich, a być może nawet porzucili, umieścili w domu dziecka. Jeśli na stare lata nie są w stanie opłacić pobytu w domu pomocy społecznej, rachunek za utrzymywanie rodzica trafi właśnie do rąk dziecka.

I na niewiele zda się tłumaczenie, że rodziną są tylko formalnie.

Więcej o tym piszemy w artykule: Ojciec bił i pił, a po latach dziecko i tak musi opłacać jego pobyt w DPS.

https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/nie-pamietales-o-rodzicach-zapomnij-o,11,0,2402059.html

Biskup
2018-03-29 18:53
Pieniądze...pieniądze! !!! Zabrać się do pracy, a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!

ggf
2018-03-29 19:15
jaką miarką dają taką i dostają

Jerzy
2018-03-29 20:09
A jeżeli z jedynym synem nie masz żadnego kontaktu od 30 lat , to jemu tez należy się zachowek ,bo sobie o nim przypomni jak spadkodawca umrze ??"??? Jak to jest ????

Data: 2018-03-29 20:28:51
Autor: andal
ojca!!!
On Thu, 29 Mar 2018 20:36:44 +0200, boukun wrote:

Nie pamiętałeś o rodzicach? Zapomnij o spadku. Przełomowy wyrok sądu

Kto zrywa relacje rodzinne, niezależnie od powodu, ryzykuje utratę
spadku.
Przekonali się o tym dwaj synowie, którzy wydziedziczeni przez "złego"
ojca poszli walczyć o - ich zdaniem - "swoje" w sądzie. Dwie instancje
przyznały im rację, ale polegli w Sądzie Najwyższym.
Nietrudno znaleźć rodzinę, do której pasuje powiedzenie, że jej
członkowie dobrze wychodzą ze sobą tylko na zdjęciu. O narastających
przez lata problemach nie do rozwiązania wiele powiedzieć mogą
sędziowie, którzy rozsądzają sprawy spadkowe.

Tak właśnie było w sprawie, której przyjrzał się Sąd Najwyższy. W
testamencie ojciec wydziedziczył dwóch synów, a jako przyczynę swojej
decyzji wskazał złe relacje i to, że synowie zaniedbują go, nie
udzielają pomocy i oskarżają o kradzież.

Cały swój majątek, wart blisko 600 tys. zł, zapisał partnerce. Mężczyzna
zmarł w 2007 r.
Kto pierwszy kogo zawiódł?

Gdyby zmarły nie pominął synów w testamencie, każdy z nich mógłby dostać
po 300 tys. zł (byli jedynymi spadkobiercami). Zdaniem synów ojciec nie
miał powodów, by ich wydziedziczyć. Faktycznie, relacje w rodzinie były
napięte,
ale ojciec też święty nie był: nadużywał alkoholu, bywał agresywny.
Trudno oczekiwać, by w tej sytuacji dzieci na każdym kroku okazywały mu
miłość i wdzięczność.

Synowie wystąpili do sądu, by udowodnić swoje racje. Pozwaną była
partnerka zmarłego, której przypadł cały spadek.

Adwokaci obu stron próbowali udowodnić, kto (ojciec czy dzieci) ponosi
większą winę za pogorszenie relacji rodzinnych, kto zaczął, a kto tylko
się bronił. Bo jeśli to ojciec sprowokował trudne relacje, dowodził
pełnomocnik synów, to później nie ma prawa karać poprzez
wydziedziczenie.

Z kolei pełnomocnik byłej partnerki zmarłego podniósł, że ojciec nie
mógł liczyć na wsparcie dzieci nawet w ostatnich miesiącach przed
śmiercią.
Mieszkał w trudnych warunkach i był do tego stopnia osamotniony, że jego
ciało zostało znalezione dopiero dwa dni po śmierci.

Mimo to Sąd Okręgowy zasądził zachowek na rzecz synów. Była partnerka
odwołała się od wyroku, ale Sąd Apelacyjny podtrzymał to
rozstrzygnięcie.
Inne zdanie Sądu Najwyższego

Ostatecznie sprawie przyjrzał się Sąd Najwyższy, który doszedł do
zupełnie innych wniosków niż niższe instancje. Uznał, że trwałe zerwanie
więzi rodzinnych uzasadnia wydziedziczenie.

"Najbliżsi mają obowiązek troszczyć się o krewnego. Rodzice i dzieci są
obowiązani do wzajemnego szacunku i wspierania się" - czytamy w
uzasadnieniu. Sąd przypomniał, że krewni, a zwłaszcza dzieci, muszą
dostarczać potrzebującym członkom rodziny środki utrzymania.

Oznacza to, że kto zerwał kontakty z najbliższymi, musi się liczyć z
wydziedziczeniem - nawet jeśli sytuację zaognił spadkodawca.

Pominięcie w testamencie to jeszcze nie wydziedziczenie

Jeśli spadkodawca jest skłócony z bliskim członkiem swojej rodziny i nie
chce, by ten cokolwiek po nim dziedziczył, może napisać testament, w
którym pominie swoje dziecko czy małżonka. Jeśli tego nie uczyni,
dziedziczyć będą określeni w ustawie członkowie rodziny.

Sporządzający testament nie musi tłumaczyć, dlaczego pomija bliskiego w
ostatniej woli. Może swoim majątkiem dysponować dowolnie. Nic nie stoi
na przeszkodzie ani temu, by uwzględnił w nim osobę niespokrewnioną
(sąsiadkę,
koleżankę, ale też na przykład fundację lub jakąś instytucję kultury),
albo pominął nawet jedyne dziecko.

Samo nieuwzględnienie bliskiego w testamencie nie oznacza jednak, że ten
nie otrzyma żadnych pieniędzy ze spadku. W polskim prawie obowiązuje
zasada, że najbliżsi (a bardziej precyzyjnie: ci bliscy, którzy
dziedziczyliby ustawowo, gdyby nie było testamentu) mogą liczyć na
zachowek.

Jest to rodzaj zabezpieczenia dla pominiętych w testamencie członków
rodziny. Mamy tutaj dwie racje: z jednej strony wspomniane prawo
spadkodawcy do swobodnego decydowania, co się stanie z majątkiem po jego
śmierci, ale z drugiej - osoby najbliższe, które mają prawo oczekiwać,
że jednak jakiś udział w tym majątku będą miały.

Zachowek ma zapobiegać takim sytuacjom, jak przepisanie całego majątku
ojca rodziny na kochankę przy zupełnym pominięciu dzieci i żony. Inny
przykład:
ojciec przepisują cały majątek dzieciom z drugiego małżeństwa, pomijając
przy tym dzieci z pierwszego związku.

Aby do takich roszad nie dochodziło, przepisy stanowią, że jeśli
pominięte w testamencie zostało małoletnie dziecko, może wystąpić o
zachowek w wysokości 2/3 tego, co by uzyskał, gdyby następowało
dziedziczenie ustawowe. W pozostałych przypadkach może liczyć na 1/2
tego udziału.

Aby uniemożliwić członkowi rodziny dziedziczenie, spisujący testament
musi nie tylko go pominąć, ale wyraźnie wydziedziczyć.

Wystarczy odrobina empatii, by zrozumieć, że wydziedziczenie to bardzo
radykalny krok, który powinien być traktowany jako ostateczność.
Przepisy bardzo wyraźnie określają sytuacje, w jakich jest ono
dopuszczalne.
Wydziedziczenie to nie może być kaprys

Po pierwsze, jest to możliwe, gdy najbliższy członek rodziny wbrew woli
spadkodawcy postępuje w sposób sprzeczny z zasadami współżycia
społecznego (np. jest alkoholikiem, narkomanem, popełnia przestępstwa).
Przepisy mówią,
że musi to robić w sposób uporczywy. Nie uzasadnia wydziedziczenia
jednorazowe upicie się. Do tego wydziedziczony musi mieć świadomość, że
jego zachowanie nie jest przez spadkodawcę akceptowane. Jeśli ten mu
tego nie zakomunikował, nie może następnie karać wydziedziczeniem.

Wyobraźmy sobie, że córka spotyka się z chłopakiem, którego nie lubią
jej rodzice. Gdy któregoś dnia informuje ich, że wyjeżdża z nimi na
weekend,
dają jej ultimatum: albo rezygnujesz z tego wyjazdu (i związku), albo
nie masz po co wracać. Dziewczyna nic sobie z tego nie robi i jedzie, za
co rodzice nie tylko wystawiają jej rzeczy za drzwi, ale też spisują
testamenty, w których ją wydziedziczają (każdy musi napisać własny
testament, polskie prawo nie zna czegoś takiego jak testamenty wspólne).

Złość nie trwała długo, dziewczyna wróciła do domu, związek się rozpadł
i nikt już nigdy do tematu nie wracał.

Po latach dziewczyna będzie mogła argumentować w sądzie, że
wydziedziczenie nie było skuteczne, gdyż jej zachowanie było
jednorazowe.


Druga sytuacja uzasadniająca wydziedziczenie polega na tym, że niedoszły
spadkobierca dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z
najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub
wolności albo rażącej obrazy czci. Pobicie, publiczne ubliżanie czy
groźby mogą więc skutkować pozbawieniem prawa do zachowku.

I wreszcie trzeci powód, który miał miejsce w omawianej sprawie. Można
wydziedziczyć osobę, która w sposób uporczywy (a więc powtarzający się)
odmawia swojemu bliskiemu pomocy, nie interesuje się nim, ignoruje.
Przepisy wrzucają to do kategorii "niedopełniania obowiązków
rodzinnych". Kto latami unika kontaktów, nie odbiera telefonów, ignoruje
matkę czy ojca, musi liczyć się z tym, że żadnego spadku nie dostanie.
Wydziedziczony może dochodzić swoich racji

Nie można wydziedziczyć, jeśli wcześniej spadkodawca wybaczył swojemu
bliskiemu. Jeśli więc ojciec wydziedziczył syna, który nadużywał
alkoholu i prowadził tryb życia, który rodzicowi nie pasował, ale w
pewnym momencie zmienił się, ustatkował i relacje rodzinne się poprawiły
- a ojciec mu wybaczył, to nawet jeśli nie zmienił testamentu, to syn
będzie mógł się domagać zachowku.

Jak widać, wydziedziczenie nie jest jakimś widzimisię spadkodawcy, który
może swobodnie podejmować decyzje. Jeśli wydziedziczony członek rodziny
uzna, że został pozbawiony prawa do zachowku niesłusznie, może dochodzić
swoich racji przed sądem. Ten zbada wszystkie okoliczności i jeśli
przyzna mu rację, zobowiąże spadkobiercę do wypłaty należnego zachowku.

W money.pl pisaliśmy już o tym, że dzieci mają szereg obowiązków
alimentacyjnych wobec rodziców, z których nie zwalnia ich nawet
okoliczność,
że ojciec czy matka przez lata ignorowali ich, a być może nawet
porzucili,
umieścili w domu dziecka. Jeśli na stare lata nie są w stanie opłacić
pobytu w domu pomocy społecznej, rachunek za utrzymywanie rodzica trafi
właśnie do rąk dziecka.

I na niewiele zda się tłumaczenie, że rodziną są tylko formalnie.

Więcej o tym piszemy w artykule: Ojciec bił i pił, a po latach dziecko i
tak musi opłacać jego pobyt w DPS.

https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/nie-pamietales-o-
rodzicach-zapomnij-o,11,0,2402059.html

Biskup 2018-03-29 18:53 Pieniądze...pieniądze! !!! Zabrać się do pracy,
a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!

ggf 2018-03-29 19:15 jaką miarką dają taką i dostają

Jerzy 2018-03-29 20:09 A jeżeli z jedynym synem nie masz żadnego
kontaktu od 30 lat , to jemu tez należy się zachowek ,bo sobie o nim
przypomni jak spadkodawca umrze ??"???
Jak to jest ????

boukun! ty juz sie szykujesz na tamten swiat ?

Zabrać się do pracy, a nie wyciągać ręce po pieniądze ojca!!!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona