Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Zagranie idioty dla idiotów".

"Zagranie idioty dla idiotów".

Data: 2009-05-20 05:44:45
Autor: cirrus
"Zagranie idioty dla idiotów".
# Wczorajszą debatę premiera ze stoczniowcami, ale tylko z małą ich reprezentacją,  każdy może sobie z interpretować jak mu wygodnie. Wszystko, jak zwykle zależy od punktu widzenia, i siedzenia - w przypadku związku zawodowego "Solidarność", siedzenia w kieszeni Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego pisanie przez redaktora Piotra Zarembę z "Dziennika", że stoczniowi działacze są liderami buntu, a cała sytuacja kojarzy mu się ze strajkami roku 1980, i premier powinien się udać pod stocznię - wywołały u mnie gwałtowne ruchy przepony.
Donald Tusk rozegrał sprawę dobrze, choć nie modelowo. Modelowo byłoby wtedy, kiedy pomysł na spotkanie nie padłby w ogóle, a to właśnie premier go rzucił, zupełnie niepotrzebnie. Do negocjacji, w sprawach związkowych, są instytucje państwa, takie jak Komisja Trójstronna, nie mówiąc o resortowych ministrach, a zaproszenie "klasy robotniczej" do stołu rokowań - jest przyznaniem się do tego, że stanowią one siłę polityczną. Związkowcy przyjęli zaproszenie, ponieważ dało ono im poczucie siły i znaczenia, znaczek "S", który noszą na sztandarach ośmiela ich, choć mają tyle wspólnego z dawnym związkiem, co PiS z prawicą. Duet Gałęzowski/Guzikiewicz jednak, megalomańsko uważa (podobnie jak lewacki szef "Sierpnia '80, Bogusław Ziętek), że stanowi creme de la creme polskich robotników. No więc - nie stanowi.
Stocznie w tym kształcie, w jakim przetrwały przez kilkanaście lat, przy takiej organizacji pracy, nierozwiązanych sprawach własności gruntów, przerostach zatrudnienia (i to zatrudnienia pracowników nieprodukcyjnych - bo tych głównie bronią związki zawodowe - fachowcy już dawno pojechali na Zachód) - nie miały prawa przetrwać. Pomimo dotacji, które szły w miliardy złotych, sama pomoc dla Stoczni Gdańskiej to ponad 700 milionów!
Jednak największym obciążeniem dla nich byli właśnie związkowcy. Ich kompletnie nie interesował, i dalej nie interesuje, rachunek ekonomiczny - ich interesuje tylko to, aby "rzund" im pomógł. Bo "rzundy" przez lata nauczyły ich, że są solą tego przemysłu. Rządy lewicy, PiS.
Rządy post solidarnościowe - nie ruszały stoczni, nie pilnowały ich rentowności i nie szukały dla nich inwestorów - bo "klasa robotnicza" była dla nich zapleczem politycznym. Rządy lewicowe z kolei - bały się ruszać tego tematu - z tego samego powodu, tylko z odwróconym wektorem. I pompowano w ten sektor pieniądze, grube miliardy, godzono się na to, aby na czele stoczni stawali "menago", którzy na przykład podpisywali kontrakty długoterminowe na budowę statków, bez ubezpieczenia ich od ryzyka kursowego. Przy zmianach rządzących z kolej stocznie stawały się łupem politycznym.
Związki natomiast - jak to związki. Oni nie pracowali na swoim, tylko jak dawniej - na państwowym. Ich nie interesowało kto i jak - tylko za ile mają przyjść do pracy - oczywiście, za jak najwięcej. Tylko ci, którzy zobaczyli co się święci, spakowali manatki i pojechali do Norwegii - i tam sobie spokojnie żyją.
Ktoś się może zżymać - przecież taka jest rola związkowców - dbać o interesy pracownicze. To ja na to odpowiem tak;
Już dawno związki zawodowe powinny zrozumieć, że ich podmiotowość, jako obrońcy pracobiorcy, powinna się realizować nie poprzez roszczenia, ale poprzez dbałość o całą substancję zakładu pracy, w którym funkcjonuje. Jeżeli związek zawodowy tego nie rozumie - a w tym przypadku chodzi już nie tylko o stocznie, lecz o całą "Solidarność" - to znaczy, że działa na szkodę swoich członków. Praca może być wartością, wtedy, kiedy jest wykonywana zgodnie z regułami ekonomicznymi. W przeciwnym razie staje się drogą ku zagładzie firmy, w której jest wykonywana. I to głównie związkowcy, przez szantaż i presję na rządy, są winne upadku SWOICH miejsc pracy.
Donald Tusk nie poddał się presji i nie dał się wciągnąć w grę polityczną. Przyjazd pod stocznię byłby przyznaniem się do porażki i uległości - nie przez słusznymi postulatami, lecz przed ordynarnym szantażem. Z drugiej strony stoczniowcy z "S" i sekundujący im OPZZ zrozumieli, że w momencie, kiedy ich demagogia zderzyłaby się z faktami i sensownymi argumentami premiera, to wyszłoby na wierzch polityczne inspiracje ich działania, ze strony PiS.
Jednak nie poddają się. Tak jak PiS nie poddaje się i próbuje temat stoczniowy wykorzystać.
Prymitywna zagrywka pro pisowskiego portalu niezalezna.pl, że za funduszem United International Trust N.V, stoi izraelski Mossad, jako żywo przypomina artykuły ze szmatławca "Rzeczywistość" o syjonistach. Dobrze, że internet ma "wieczną" pamięć i szybko tę manipulację odkryto (choć nie wszystko zUIT N.V. jest jasne do końca). A już machanie przez Karola Guzikiewicza kartką, jakoby tajną, otrzymaną z tajnego raportu NIK, za pośrednictwem "patrioty" - to zagranie idioty, dla idiotów.
Nie należy liczyć, że "S" zaprzestanie tych akcji. Zbliżają się wybory i rocznica polskich wyborów z roku 1989, w związku z tym okazje do "dymienia" są wymarzone. Tylko, że to jest już skowyt przegranych. Kiedy w stocznie wejdzie normalny, biznesowy kapitał - to nie będzie się patyczkował. Stocznie, jeżeli będą miały produkować, to będą musiały być rentowne. Jeżeli Polacy nie będą chcieli pracować - pójdą na bruk, przyjadą Ukraińcy, Filipińczycy, Koreańczycy. Szkoda, szkoda, bo biuro projektowe Stoczni Szczecińskiej, to klasa sama w sobie. #
Ze strony:
http://tnij.org/dfh0
--
stevep

Data: 2009-05-20 06:36:37
Autor: konserwator
"Zagranie idioty dla idiotów".

Ze strony:
http://tnij.org/dfh0

ot, caly stefan...

rym

"Zagranie idioty dla idiotów".

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona