Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Zaganie wadzy i jej mediw

Zaganie wadzy i jej mediw

Data: 2013-04-08 01:53:51
Autor: Marek Woydak
Zaganie wadzy i jej mediw

Społeczne skutki Tragedii Smoleńskiej przypominają − i twierdzę, że będą
coraz bardziej przypominać − sprawę Dreyfusa, która przeorała Francję na
przełomie wieków XIX i XX. Przypomnę: akt szpiegostwa, dokonany przez
wysokiego oficera − arystokratę, przypisano wspomnianemu kapitanowi,
pochodzenia żydowskiego, skazując go na dożywocie. Gdy zaczęły wychodzić na
jaw dowody jego niewinności, armia, ze wsparciem wszystkich struktur
państwa, „poszła w zaparte”.


Skoro nie chciano przyznać, iż wysoki oficer i arystokrata okazał się
alkoholikiem, homoseksualistą i zdrajcą ojczyzny, uważając, że prawda
poderwałaby zaufanie do armii i władzy, podstawy społecznego ładu − tym
bardziej nie chciano przyznać, że armia kłamała, a sądy zabrnęły w
krzywoprzysięstwa. Im bardziej oczywista stawała się niesprawiedliwość, tym
potężniejsze wytaczano działa w jej obronie. Ludzi kwestionujących coraz
bardziej oczywiste kłamstwa władzy demaskowano jako wrogów Francji,
żydowski spisek, agenturę Niemiec (cała rzecz miała swój początek w
atmosferze upokorzenia klęską 1870 roku, bardzo podobnej do tej, jaka po
następnej wojnie z kolei w Niemczech wyniosła do władzy Hitlera). Wiara w
winę Żyda i nienawiść do jego lewicowych obrońców stała się probierzem
prawości, religijności, patriotyzmu i gotowości poświęcenia dla Ojczyzny.

I, koniec końców, skutecznie te wartości skompromitowała, czego skutki
ponosi Francja do dziś.

Jeśli uwzględniać kryteria prawicy-lewicy, to w wypadku Smoleńska mamy do
czynienia z lustrzaną symetrią. Ale zachowanie władzy, która nie umiała
stawić czoła sytuacji i zabrnęła w piramidalne kłamstwa, jak również jej
stronników, którzy wypierają ze świadomości fakty wzbudzając w sobie
narastającą histerię nienawiści, jest bliźniaczo podobne.

W Smoleńsku nie było próby lądowania. Ani czterokrotnej, ani jednorazowej −
nie jest jasne, dlaczego samolot nie wykonał manewru odejścia, ale kapitan
podał komendę prawidłowo i we właściwym momencie. Nie jest możliwe, aby
samo zahaczenie skrzydłem o brzozę spowodowało takie zniszczenie wraku,
jakie widać na wykonanych po tragedii zdjęciach, dowodzą tego nie tylko
obliczenia, ale i inne wypadki podobnych samolotów. W kokpicie nie było
rozpoznanego jakoby po głosie generała Błasika, i w ogóle nie było żadnego
powodu podejrzewać tam jego obecności, albowiem zwłoki generała znaleziono
w miejscu odległym od ciał załogi. Nie było żadnej rzekomo zapisanej przez
kamery kłótni generała z pilotami na lotnisku, nie padły nigdy słowa,
którymi dowodzono „nacisków" na lądowanie czy brawury pilotów. Miejsca
katastrofy w ogóle nie zbadano, przeciwnie, od pierwszych chwil rozpoczęło
się niszczenie dowodów i zacieranie śladów. Nie zmierzono nawet tej
nieszczęsnej brzozy, którą w kolejnych oficjalnych raportach Rosjanie, by
do reszty skompromitować władze III RP, to wydłużają, to skracają.

Wszystkie nieprawidłowości po stronie rosyjskiej osłaniane były przez
wysokich urzędników państwa polskiego, którzy od pierwszych chwil kłamali i
nadal kłamią bezczelnie. O staranności badań, których wcale nie było,
„przekopywaniu ziemi na metr w głąb", o doskonale się układającej
współpracy i pełnym dostępie polskich specjalistów do różnych czynności
śledczych, których w ogóle nie wykonano, o otrzymaniu od strony rosyjskiej
wiarygodnych wyników ekspertyz, których do dziś nie mamy, o próbkach
trotylu... Minister Miller kilkakrotnie zapewniał, że otrzymaliśmy pełne
kopie zapisów czarnych skrzynek, tymczasem wciąż ich nie mamy. Za to od
trzech lat rząd polski utrzymuje w ścisłej tajemnicy taśmę z Jaka 40,
stanowiącą − według zeznań członków załogi drugiego obecnego wtedy w
Smoleńsku polskiego samolotu − dowód, iż przekazane Polsce stenogramy i
kopie zapisów czarnej skrzynki zostały sfałszowane.

Ludzie rządzący Polską, czy to ze zwykłego oportunizmu i tchórzostwa, czy w
poczuciu stanu wyższej konieczności ratowania stosunków z potężnym
sąsiadem, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, zabrnęli w godne sowietów
kłamstwa (nie mogę napisać „godne PRL", bo nawet komunistyczne władze PRL
po katastrofie Iła 62 w latach osiemdziesiątych okazały się bardziej
samodzielne względem Kremla niż rząd Tuska) i, co najważniejsze, pociągnęli
w nie całą elitę kraju. Nie przewidzieli jednego: że Władimir Putin wcale
nie będzie ich krył. Przeciwnie, skoro kłamiąc, polskie elity założyły
sobie na szyję sznurek, którego koniec on ma w ręku, korzysta z tego.
Czekiści wcale nie boją się oskarżenia o perfidną zbrodnię, chętnie
sugerując współudział w niej najwyższych władz III RP.


Ta ogarniająca stronników władzy histeria nienawiści wobec ofiar tragedii,
wypieranie oczywistych faktów, mnożenie histerycznych obelg wobec „sekty
smoleńskiej" i wrzaski o paranoi, tym głośniejsze, im bardziej oczywiste
staje się załganie władzy i jej mediów, to właśnie przypomina mi łudząco
wojnę domową, która odbyła się przed ponad stuleciem we Francji. Z jedną
różnicą − tamta nie odbywała się pod kontrolą czynnika zewnętrznego.

Rafał A. Ziemkiewicz
Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Zaganie wadzy i jej mediw

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona