Data: 2010-12-18 14:48:38 | |
Autor: Pr0NET | |
Zamiast dzwonka[?] | |
On Dec 18, 2:30 pm, "Palik" <pa...@TNIJktowie.pl> wrote:
Wiadomo,że na chodniku pieszy ma pierwszeństwo przed rowerem [jeśli jedzie, Zmiana przełożenia, odgłos korbowy ;). Agresja to częsta reakcja zwłaszcza wśród karków, na 'przepraszam' reagują 'a mordę obić?, spierdalaj na drogę'. Generalnie chaos w urbanistyce antagonizuje pieszych i rowerzystów do tego dochodzą narodowe cechy, ale to dlatego, że nie ma słońca... |
|
Data: 2010-12-19 01:59:21 | |
Autor: Marek | |
Zamiast dzwonka[?] | |
Chociaż kodeks wymaga wyposażenia roweru w "dzwonek lub inny sygnał
blebleble", mam to w... tuż nad siodełkiem. Bo dzwonek na jezdni jest nieskuteczny, a na DDR i chodniku bardziej skuteczny jest własny głos. Głos pozwala również na bardziej zróżnicowane komunikaty, niż jednostajne dryń dryń. Gdyby ktoś chciał zmusić mnie do kombinowania nad rowerowym wyposażeniem ostrzegawczym, pomyślałbym o tubie głosowej na kierownicy i upierał się, że jako zamocowana na rowerze spełnia warunki ustawy PoRD :). Pr0NET: Generalnie chaos w urbanistyce antagonizuje Chyba trochę uogólniasz. Narodowe cechy ujawniają się przy kradzieżach samochodów, miganiu od roboty i piciu na umór :). Moim zdaniem chamstwo i agresywność to cechy osobnicze, nie związane z przynależnością do żadnej z grup użytkowników dróg, ani do naszej nacji. Choć faktem jest, że łatwiej o nie w Polsce i na dodatek na "spornym terytorium". Skłonność do ostrej konfrontacji to chyba również cecha młodszych, choć przy tym się nie upieram. Wciąż jeżdżę tak, jak kiedyś, zanim pojawiło się pojęcie DDR. Czyli nie mam oporów przed jazdą chodnikiem. Ale nie gonię też pieszych na "ich terytorium" ze ścieżek rowerowych. I nie dziwię się pieszym, którzy wciąż chodzą w pasie drogowym tak, jakby DDR nie istniały. Wiem, że trzeba kształtować nowe nawyki, ale to zadanie Policji i Straży Miejskiej. No i oczywiście społecznych szeryfów wśród rowerzystów :). Na chodniku zimą, gdy wydeptana jest tylko wąska ścieżka, zdarza mi się grzecznie jechać w tempie pieszego, dopóki nie pojawi się możliwość wyprzedzenia. Nawet wtedy, gdy spieszę się do roboty. Jeśli mnie zauważy i ustąpi, wchodząc w głębszy śnieg, to tylko z własnej inicjatywy. Zbliżając się do pieszego od tyłu wiem, że może mnie nie słyszeć. Zawsze zwalniam bardziej niż trzeba, bo tu pieszy inaczej postrzega bezpieczną dla niego prędkość. Jest to jednocześnie sygnał, że go widzę i respektuję jego obecność. Potem jest oczywiście "przepraszam", jeśli nie zostałem zauważony. Rzadko trzeba to powtarzać. Choć czasem zdarza się powtórka powtórki. Nieco ostrzejszym tonem, bo przecież pieszy łaski mi nie robi. A potem jest zawsze "dziękuję", niezależne od rodzaju reakcji. Jak dotąd to działa na wszystkich, z dresiarzami włącznie. Miło widzieć, że przynajmniej w tym wątku taka postawa nie jest dziwactwem w miejskiej dżungli. Ta sama metoda sprawdza się także na górskich szlakach, gdzie pieszy turysta jest u siebie, a rowerzysta jest intruzem. Od uprzejmości nikomu kask czy korona z głowy nie spadnie, skoro stać było na nią nawet Marię Antoninę w drodze na gilotynę :). Przy okazji, zabawne jest to selektywne dostrzeganie zagrożenia. Matki ostrzegają dzieci przed jadącym rowerem, a nie przed rowerzystą. Rozumiem że to skrót, ale trudno się czasem oprzeć żartowi na ten temat przy wyprzedzaniu czy wymijaniu. -- Marek |
|