Dziś byłem świadkiem robienia klienta w balona.
Z reklamacją rowerka pseudo gorskiego za 500zł oczywiscie calego na amorach i z tarczowkami przyszedł gość około lat 45.
Po wielkosci rowerka wnioskowalem ze to sprzęt pociechy.
Kupiony 2 tygodnie wcześniej.
Pani z działu obsługi klienta wezwała "kierownika działu" mającego nie więcej niż 20 lat...
Problemem w rowerze było to że sztyca siodła mimo maksymalnego zaciśnięcia śruby że aż rama zwierała się ze sobą była luźna.
Siedziałem z dzieckiem na ławeczce i słuchałem całęj rozmowy.
Że to raczej normalne , że można coś włożyć między rame a sztyce by rozeprzeć itd... ale kiedy koleś zasugerował by włożyć tam kawałek dętki przyciętej to problem zniknie a na to klient jakby doznał oświecenia i z uśmiechem na ustach podziękował "kierownikowi działu" nie wytrzymałem i zatrzymałem jegomościa. Wytłumaczyłem mu co i jak powinno być i uświadomiłem że dopiero co został cudownie zrobiony w trąbe.
Ponownie wezwano "kierownika" i chyba było mu tym razem już nie do śmiechu bo po oświadczeniu co jak ma być wyraźnie zły zabrał się za wypisywanie zgłoszenia reklamacyjnego.
Dodatkowo na kilka zadanych pytań w ogole nie znał odpowiedzi jakby się go pytało o wiedze magiczną.
Na moje już stwierdzenie że skoro efekt ze sztycą jest taki a nie inny to widać gołym okiem że rama w tym miejscu się odkształciła i nie ma już regulacji zacisku sztycy bąknął tylko coś że to tak wygląda w tym świetle marketu. Kiedy nie wytrzymując parsknąłem śmiechem wyraźnie zniesmaczony oddalił się informując tylko klienta że otrzyma odpowiedź co do reklamacji w ciągu 14 dni roboczych.
I prosze jak można klientowi zrobić wode z mózgu. Moze bym i nie zareagował ale jak wspomniałem tym rowerem poruszało się dziecko...