Minister Zdrojewski straszy. Straszy mianowicie wprowadzeniem tzw. opłaty audiowizualnej, która ma zastąpić nieszczęsny abonament. Ma być ona pobierana od wszystkich jak leci, niezależnie od tego czy coś oglądają, czy nie oglądają. Niezależnie nawet od tego, czy mają telewizor lub radio, czy też ich nie mają.

Haracz Ăłw bowiem tak wymyślono, Ĺźe nie będziesz go płacił za faktyczne korzystanie z telewizji,  lecz za moĹźliwość korzystania. Podstępne i pokrętne myślenie.

No, bo wyobraźcie sobie, ze z jakiś powodów wprowadzamy dajmy na to, opłatę alkoholową. Musisz zapłacić miesięcznie 10 złotych na wspieranie polskiego przemysłu spirytusowego. I nie ważne czy pijesz czy nie, czy jesteś alkoholikiem czy też zdeklarowanym abstynentem. Masz płacić nie za to że nie pijesz, jedno za to że możesz pić jak ci się zachce.

Ja należę do tej grupy ludzi, ktĂłrzy jak coś potrzebują, to  po prostu kupują. Innymi słowy nie widzę sensu finansowanie czegoś co w danym momencie jest mi niepotrzebne. Czyli nie widzę na przykład powodu do sponsorowania jakiejkolwiek telewizji dla czystej zasady, jak i nie widzę sensu stałego sponsorowania przemysłu spirytusowego, bo zwyczajnie nie pije. Jak będzie mi się chciało pić, to sobie pĂłjdę do sklepu i kupię flaszkę, bez względu na cenę.

Zmierzam nijako też do tego, że pewnie najsensowniejszym byłoby zakodowania mediów. Wtedy kto chce kupuje sobie dostęp, a kto nie chce nie kupuje i nie ogląda. Raczej banalnie proste, sprawiedliwe i na swój sposób wychowawcze. Bo z pewnością haracz Zdrojewskiego wychowawczy nie jest. Już teraz mam go w dupie.

http://tiny.pl/q5q4b

--
Dyskusja z wierzącym jest jak gra w szachy z gołębiem. Nieważne, jak dobrze grasz, gołąb i tak przewróci wszystkie figury, nasra na szachownicę i będzie dumny z wygranej.