Radni dzielnicowi są nie od zmieniania nazw ulic, a od ich remontowania - usłyszeli w poniedziałek od swoich wyborców radni Dzielnicy XVIII.
Przed dwoma tygodniami radni dzielnicowi z PiS przy wsparciu kilku niezależnych przegłosowali, że chcą przemianowania nowohuckiej alei Przyjaźni na aleję Marii i Lecha Kaczyńskich. Choć do realizacji tego pomysłu droga daleka - najpierw musiałby go poprzeć zespół do spraw nazewnictwa ulic Rady Miasta Krakowa, a potem przegłosować cała rada - oburzyło to część mieszkańców dzielnicy pamiętających jeszcze, jak radni kilka lat temu "uszczęśliwili" ich na siłę, dodając do nazwy plac Centralny drugi człon - imienia Ronalda Reagana.

Na Facebooku powstał profil broniący dzielnicy przed pomysłami radnych, a najaktywniejsi przeciwnicy zmian przed wczorajszą sesją spotkali się przed siedzibą rady. "Mobilizują się zwolennicy zmiany, mają pokazać szeroko rozumianym mediom (których tak nienawidzą), że to dobry pomysł! Nie pozwólmy na to, by znów coś gmerali przy naszej dzielnicy. Zaprotestujmy przed radą, pokażmy, że możemy się zmobilizować nie tylko w sieci" - apelowali w internecie.



Na sesję dotarło około 30 osób, wśród nich m.in. muzycy nowohuckiej grupy Wu-Hae. Radni dość pokornie wysłuchali, co mieszkańcy dzielnicy mieli im do powiedzenia (a usłyszeli po prostu, że nie są od uprawiania polityki, a od dbania o dzielnicę), a projektu uchwały zobowiązującej przewodniczącego rady do sprostowania informacji pojawiających się w mediach nie udało się im nawet wprowadzić do porządku obrad.

- To, co zdarzyło się dzisiaj, było żółtą kartką dla rady dzielnicy - mówili protestujący, opuszczając posiedzenie rady. I choć niektórzy radni próbowali jeszcze z nimi na zewnątrz dyskutować, widać było, że wizyta wyborców zrobiła na nich wrażenie.



http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9892678,Zolta_kartka_dla_radnych_za_aleje_Kaczynskich.html




Przemek

--

W białej księdze z rewelacji, którymi karmiono nas przez rok, nie zostało
nic. Nie ma magnesu, nie ma helu, nie ma sztucznej mgły - stwierdził w radiu
ZET Marek Siwiec, eurodeputowany SLD.- W 38 milionowym kraju nie znalazł się
ani jeden poważny człowiek, który te bzdury by firmował własnym nazwiskiem -
stwierdził Tomasz Nałęcz.