Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Zwycięstwo Socjalizmu

Zwycięstwo Socjalizmu

Data: 2010-01-22 20:59:07
Autor: Czekista
Zwycięstwo Socjalizmu
Propagowanie socjalizmu w różnych jego odmianach jest tylko środkiem do
ostatecznego
celu, którym jest zniszczenie cywilizowanego świata i zastąpienie go
systemem totalnego
wyzysku ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż po
śmierć
Podstęp w służbie socjalizmu
Tadeusz Rynkiewicz
Związek Sowiecki powszechnie kojarzony jest z potęgą militarną, której trzon
stanowiła
kilkumilionowa, uzbrojona w głowice atomowe armia, na rozkaz gotowa bez
wahania uciąć
każdą rękę podniesioną przeciwko ustrojowi komunistycznemu. Widok takiej
armii maszerującej
w karnym szyku po placu Czerwonym musiał budzić respekt. ZSRS dysponował
jednak również
bronią innego rodzaju.
Armia odgrywała niebagatelną rolę, przede wszystkim w wymiarze
propagandowym, jako
karta przetargowa w negocjacjach rozbrojeniowych z państwami
kapitalistycznymi, albo
też w zastraszaniu własnych obywateli. Okazuje się jednak, że ten ustrój,
który w
powszechnym przekonaniu swoje istnienie zawdzięczał stosowaniu wobec wroga
brutalnej
przemocy, dysponował także bronią innego rodzaju - równie potężną, jednak
nieporównanie
bardziej wyrafinowaną. Pozwalała ona Sowietom na prowadzenie realnych
działań wojennych
w warunkach ustroju kapitalistycznego bez użycia siły militarnej. Aby to
wyjaśnić,
należy cofnąć się w czasie o 4500 lat. Wówczas chiński generał i filozof
Sun-Tzu,
doradca na kilku cesarskich dworach w starożytnych Chinach, po długiej
medytacji
doszedł do konkluzji, że wojna militarna jest najbardziej barbarzyńskim i
zarazem
nieskutecznym instrumentem polityki państwa. Prawdziwym zaś artyzmem
politycznego
rzemiosła nie jest zwycięstwo na polu bitwy, lecz umiejętność pokonania
wroga bez
prowadzenia z nim jakiejkolwiek walki zbrojnej. Aby osiągnąć ten cel, należy
podkopywać
system wartości, na których został zbudowany kraj wroga - tak długo, aż twój
wróg
zmieni swoje postrzeganie rzeczywistości tak dalece, że nie tylko nie
rozpozna w
tobie zagrożenia, ale zaakceptuje system twoich wartości, twoją cywilizację
i twoje
aspiracje jako własne. Zacznie postrzegać wroga, jeżeli nie jako atrakcyjną,
to przynajmniej
jako możliwą do przyjęcia alternatywę. Tak oto chiński filozof Sun-Tzu
odkrył niezwykle
skuteczną strategię wojenną, pozwalającą napaść i zwyciężyć wrogie państwo
bez użycia
czołgów, armat i bomb atomowych, jednocześnie nie przerywając negocjacji
pokojowych.
Strategia ta - dziś stosowana z powodzeniem przez wszystkie światowe
mocarstwa -
była wykorzystana również przez Związek Sowiecki w latach 60. XX wieku.
Ucieczka Jurija Bezmienowa
W 1970 roku zbiegł do Stanów Zjednoczonych z Indii sowiecki agent, oficer
KGB Jurij
Aleksandrowicz Bezmienow. Należał on do elitarnego zespołu, a zarazem
głównego oręża
propagandy i dywersji ideologicznej KGB, znanego pod nazwą Agencja Prasowa
"Nowosti".
Był ekspertem w dziedzinie sowieckiej propagandy, dezinformacji i tzw.
strategii
małych kroków. Był także znawcą w dziedzinie kultury indyjskiej i języków
indyjskich.
Przed ucieczką Jurij Bezmienow pracował w sowieckiej ambasadzie w New Delhi
jako
oficer prasowy. Ucieczka dla sowieckiego dyplomaty była wówczas działaniem
skrajnie
ryzykownym, wręcz absurdalnym, ponieważ Indira Gandhi, pod presją Związku
Sowieckiego,
w latach 1961-1962 przeforsowała w parlamencie prawo, które stanowiło, że
ambasada
żadnego z krajów znajdujących się na terytorium Republiki Indii nie ma prawa
do udzielenia
azylu politycznego "dezerterowi" z innego kraju. Posiadając tę wiedzę,
Bezmienow
zdecydował się na obmyślenie planu możliwych dróg ucieczki. Zainteresował
się subkulturami
w Indiach. Przebywały tam wówczas tysiące młodych amerykańskich chłopców i
dziewcząt
bez butów, z długimi włosami, palących haszysz i marihuanę (były to czasy
festiwalu
w Woodstock). Niektórzy z nich studiowali tam indyjską filozofię, w
większości jednak
byli to młodzi ludzie szukający rozrywek i łatwego dostępu do narkotyków, z
tego
powodu nie przepadała za nimi indyjska policja ani sami Hindusi. Bezmienow
obserwował,
gdzie się gromadzą, jakimi drogami podróżują, jakim językiem mówią, co palą
itp.
Często zdarzało się, że przemieszczali się w Indiach bez dokumentów
tożsamości. Pewnego
dnia dołączył więc do jednej z komun hipisów i podróżował przez Indie do
czasu, aż
kampania medialna i poszukiwania policji ustały. Zdjęcie Bezmienowa
zamieściły wszystkie
gazety w Indiach wraz z obietnicą nagrody w wysokości 5 tys. rupii dla tego,
kto
wskaże miejsce pobytu dezertera. Jego kamuflaż stanowił typowy ubiór hipisa,
czyli
niebieskie dżinsy, luźna koszula z długim rękawem i różne ozdóbki, koraliki.
Kupił
perukę, żeby mieć długie włosy, ponieważ potrzebował kilku tygodni, aby
zmienić się
z konserwatywnego sowieckiego dyplomaty w bardzo "postępowego"
amerykańskiego hipisa.
Był to sposób na zmniejszenie ryzyka jego wykrycia, a jako członek personelu
sowieckiej
ambasady znał wiele takich sytuacji, gdy sowieccy uciekinierzy byli
zdradzani przez
indyjską policję, a także przez niektóre ambasady państw zachodnich,
odgrywające
bardzo nieładną rolę w procederze zdrady sowieckich uciekinierów. Bezmienow
twierdził,
iż pracowali w nich tacy ludzie, których nie można było nazwać "podwójnymi
agentami",
ale po prostu osobami niemoralnymi, którym zaufać oznaczałoby to samo, co
popełnić
samobójstwo. Musiał więc być bardzo ostrożny. W razie niepowodzenia
groziłaby mu
nawet egzekucja, a w najlepszym razie - trafiłby do obozu koncentracyjnego.
Kiedy
poszukiwania policji ustały, dzięki pomocy dwóch dziennikarzy przedostał się
z Indii
do Grecji. W roku 1970, po około sześciu miesiącach spędzonych w Atenach, po
odprawie
CIA, pozwolono mu pojechać do Niemiec, potem do Kanady, gdzie się osiedlił.
Tam zmienił
tożsamość i odtąd nazywał się Tomas David Schuman. Zrobił to, aby chronić
siebie,
ale także rodzinę i przyjaciół w ZSRS. Zbiegł na Zachód z narażeniem życia
dla jednego
jedynego celu: chciał ostrzec społeczeństwa Zachodu przed grożącym im ze
strony Związku
Sowieckiego niebezpieczeństwem "przewrotu ideologicznego", w którego
realizację jeszcze
do niedawna sam był zaangażowany. Choć uzyskał od Amerykanów azyl polityczny
i gwarancje
bezpieczeństwa, to amerykańskie służby nie potraktowały jego informacji
poważnie,
nie chciano go wysłuchać, natomiast tamtejsze media, co jest znamienne,
natychmiast
obwołały go "makkartystą", "zimnowojennym maniakiem", "paranoikiem", i
"faszystą".
Indyjska szkoła medytacji introspekcyjnej
Zanim Bezmienow zdążył uciec z Indii, otrzymał szczególne zadanie od KGB,
które interesowało
się człowiekiem o nazwisku Maharishi Mahesh Yogi, oficjalnie tzw. przywódcą
duchowym,
a prawdopodobnie szarlatanem i oszustem (kwota wpisowego do jego szkoły
wynosiła
500 USD). KGB zleciło Bezmienowowi sprawdzenie, jakie amerykańskie
osobistości odwiedzają
jego szkołę medytacji. Odkrył, że faktycznie przebywali tam pewni wpływowi
członkowie
rodzin kształtujących opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Bywały tam
takie
osobistości, jak członkowie zespołu muzycznego The Beatles, Mia Farrow oraz
inne
gwiazdy Hollywood, po czym całkowicie oszołomieni marihuaną, haszyszem i
szalonymi
ideami medytacji wracali, zabierając ze sobą do swojej ojczyzny idee
filozofii indyjskiej.
Jak twierdził Bezmienow, KGB miało ich za niezmiernie naiwnych i
nierozważnych, było
wręcz zafascynowane tą wspaniałą szkołą, tym ośrodkiem służącym do prania
mózgów
niemądrych Amerykanów. Postrzegano ich jako pożytecznych idiotów, ponieważ
indyjska
medytacja to sztuka izolowania się od współczesnych społecznych i
politycznych kwestii
własnego kraju, umiejętność zamknięcia się we własnym świecie umożliwiająca
zapomnienie
o problemach nękających świat. Maharishi Mahesh Yogi nauczał Amerykanów, że
większość
dylematów i najbardziej palących problemów współczesności można rozwiązać na
drodze
medytacji: "Nie trzęś łódką, nie angażuj się, po prostu siedź wpatrzony w
swój pępek
i medytuj, a dzięki osobliwej logice czy kosmicznym wibracjom problemy same
znajdą
swoje rozwiązanie". A przecież tego właśnie KGB i marksistowsko-leninowska
propaganda
oczekiwały od Amerykanów, zależało im na tym, aby odciągnąć uwagę opinii
publicznej
i energię umysłową od spraw istotnych dla Stanów Zjednoczonych i skierować
ją ku
pseudoproblemom pseudoświata i ku nieistniejącej harmonii. Dla Sowietów
znacznie
bardziej korzystna była sytuacja, w której mieli do czynienia ze zbieraniną
ogłupionych
ludzi, niż taka, w której na ich drodze stają samoświadomi, zdrowi,
fizycznie sprawni
i utrzymujący kontakt z rzeczywistością obywatele. Osoby w rodzaju żony
zamożnego
kongresmana czy hollywoodzkiej gwiazdy po przebyciu treningu w tej szkole
stawały
się znacznie bardziej podatne na manipulację niż osoba trzeźwo patrząca na
świat,
utrzymująca kontakt z rzeczywistością. Maharishi Mahesh Yogi nie był
oczywiście na
usługach KGB, jednak niezależnie od tego, czy świadomie, w wielkim stopniu
przyczynił
się do zdemoralizowania społeczeństwa amerykańskiego. Zresztą nie tylko on.
W latach
60. były setki podobnych do niego guru, którzy przybywali do USA, aby
zarobić na
naiwności wielu obywateli tego państwa. To była moda na medytację
introspekcyjną,
czyli na unikanie zaangażowania, a więc taką formę prania mózgów, która była
wyjątkowo
skuteczna i przydatna w procesie programowego demoralizowania amerykańskiego
społeczeństwa.
Strategia zwana "przewrotem ideologicznym"
Były agent KGB Jurij Bezmienow twierdził, że wbrew powszechnemu przekonaniu
szpiegostwo
polegające na wykradaniu tajnych informacji nie należało do głównych zadań
KGB. Działalność
szpiegowska pochłaniała zaledwie od 10 do 15 proc. wszystkich posiadanych
przez KGB
środków. Pozostałe 85 proc. czasu, pieniędzy i zasobów ludzkich służyło
nadzorowaniu
powolnego procesu nazywanego przez Sowietów "przewrotem ideologicznym",
"strategią
małych kroków" lub "wojną psychologiczną". Według Bezmienowa, była to tajna
broń
Związku Sowieckiego, skierowana przeciwko amerykańskiemu społeczeństwu,
którą zastosowano
już w latach 60. XX wieku. Jurij Bezmienow przyznał, iż pracując dla KGB,
korumpował
zagranicznych polityków, ludzi nauki, kultury, dziennikarzy, biznesmenów,
urzędników
państwowych, czyli te osoby, które miały wpływ na kształtowanie opinii
publicznej,
aby włączyć ich w działalność na rzecz potężnego i długofalowego procesu
zwanego
"przewrotem ideologicznym", stanowiącego element polityki zagranicznej
prowadzonej
przez Związek Sowiecki wobec USA. Ten trwający kilkadziesiąt lat proces
prowadził
do zmiany sposobu postrzegania rzeczywistości przez każdego Amerykanina do
tego stopnia,
że mimo dostępu do informacji żaden z nich nie był w stanie wyciągnąć
rozsądnych
wniosków w sprawach dotyczących obrony ich samych, ich rodzin, społeczeństwa
i kraju.
Przewrót ideologiczny to potężny i bardzo powolny proces prania mózgów,
który Sowieci
podzielili na cztery podstawowe etapy: "demoralizację", "destabilizację",
"kryzys"
i "normalizację". Etap demoralizacji trwa od 15 do 20 lat, ponieważ tyle
czasu zabiera
wyedukowanie jednego pokolenia studentów we wrogim kraju, wystawionych na
ideologię
wroga. Innymi słowy marksizm i leninizm był zaszczepiany w młodych umysłach
co najmniej
trzech pokoleń amerykańskich studentów. Nie był jednocześnie podważany ani
nawet
równoważony przez wartości amerykanizmu czy amerykańskiego patriotyzmu. W
rezultacie
większość studentów, którzy ukończyli naukę w latach 60., zajmuje obecnie
kluczowe
stanowiska w rządzie, służbach publicznych, biznesie, mass mediach oraz
edukacji.
Stany Zjednoczone są na nich "skazane", gdyż nie można się ich w żaden
sposób pozbyć.
Zostali skażeni i są "zaprogramowani" na myślenie w konkretny sposób i
reagowanie
na pewne bodźce zgodnie z określonymi schematami. Nie jest możliwe
"przeprogramowanie"
ich umysłów. Nawet jeżeli dotrą do prawdziwych informacji, nawet jeśli
udowodni się
im, że białe jest białe, a czarne jest czarne, to i tak nie będzie możliwa
zmiana
ich podstawowego sposobu postrzegania rzeczywistości oraz swoistej logiki,
zgodnie
z którą działają. Innymi słowy ów proces demoralizacji już się w tych
ludziach dokonał
i jest nieodwracalny. Ażeby ponownie odbudować społeczeństwo, należałoby
poświęcić
kolejne piętnaście albo dwadzieścia lat na wykształcenie nowego pokolenia
nastawionego
patriotycznie i hołdującego zdrowemu rozsądkowi, pokolenia, które działałoby
w interesie
społeczeństwa amerykańskiego. W wywiadzie z roku 1984 Bezmienow przyznał, że
jego
zdaniem proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w
zasadzie zakończył
się powodzeniem: "Spoglądając na 25 ostatnich lat, można powiedzieć, że
sukces przerósł
oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej nawet
nie śniło
się towarzyszowi Andropowowi (ówczesny I sekretarz KC KPZS) i jego
ekspertom. Większość
tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za sprawą
braku
moralnych standardów. W wyniku tego dostęp do informacji przestał cokolwiek
znaczyć,
osoba zdemoralizowana nie będzie bowiem w stanie ich ocenić i przestanie
przywiązywać
wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych
informacji,
dokumentów, obrazów albo jeśli zostałaby siłą zabrana do ZSRS, gdzie
pokazano by
jej obozy pracy przymusowej, nie byłaby w stanie uwierzyć.
Podstępna demoralizacja społeczeństwa
W każdym społeczeństwie, w każdym kraju istnieją negatywne tendencje
podważające
powszechnie obowiązujące normy etyczne czy zasady moralne. Niekiedy są one
podsycane
z zewnątrz. Aby zdemoralizować społeczeństwo amerykańskie, Sowieci poprzez
infiltrację
mediów, systemu edukacji, struktur władzy państwowej czy instytucji
religijnych w
USA działali na rzecz wzmocnienia tych negatywnych tendencji, aby osłabić
kondycję
moralną, intelektualną i fizyczną społeczeństwa. W przypadku religii dążyli
do tego,
aby wyznawane dogmaty religijne uległy stopniowej erozji. Aby przestały
stanowić
najwyższy cel religijny, utrzymujący ludzi w kontakcie z Bogiem. W
dziedzinie edukacji
zmierzali do odstąpienia od przekazywania wiedzy konstruktywnej,
pragmatycznej, kompetentnej.
Aby zamiast matematyki, fizyki, języków obcych, chemii amerykańskie dzieci
nauczano
historii wojen prowadzonych przez konserwatystów, zdrowego odżywiania,
budżetu domowego,
wychowania seksualnego - czegokolwiek, byle jak najdalej od systematycznej,
kompetentnej
wiedzy. W sferze życia społecznego zastąpiono tradycyjne instytucje i
organizacje
społeczne organizacjami biurokratycznymi, takimi jak pracownik socjalny.
Chodziło
o to, aby odebrać ludziom inicjatywę, pozbawić ich odpowiedzialności,
zniszczyć naturalnie
istniejące więzi łączące poszczególne osoby, grupy i całe społeczeństwo.
Kompetencje
organów władzy państwowej wybieranych demokratycznie przekazano w ręce
prywatnych,
anonimowych grup niepochodzących z wyboru społeczeństwa. Jedną z nich są
media. Pomimo
braku kontroli społecznej posiadają niemal monopol na kształtowanie opinii
publicznej,
a także wkraczają w kompetencje instytucji państwa. Jeżeli spojrzymy na
amerykańskie
filmy fabularne sprzed dwudziestu, dwudziestu pięciu lat, to okaże się, że
te nowsze
- w przeciwieństwie do tych starszych - ukazują policjanta, oficera armii
Stanów
Zjednoczonych jako wiecznie niezadowolonego, niezrównoważonego psychicznie
paranoika.
Przestępca natomiast ukazany jest jako sympatyczny gość, swój chłop
popalający "trawkę".
W zasadzie to dobry człowiek, który został skrzywdzony przez złe
społeczeństwo. Policjant
natomiast to "prymityw" nadużywający swojej władzy. Wykorzystując media,
stosowano
uogólnienia, aby wzbudzić nienawiść, podkopać zaufanie do instytucji, które
chronią
społeczeństwo, pilnują prawa i porządku publicznego. W chwili, gdy
poszczególne negatywne
prądy w społeczeństwie obiorą ten sam kierunek, poprowadzą całe
społeczeństwo do
katastrofy, do kryzysu. Proces demoralizacji społeczeństwa osiąga punkt
kulminacyjny,
kiedy nic już nie działa tak, jak powinno, kiedy ludzie tracą orientację,
nie wiedząc,
co jest słuszne, a co nie, gdy w wymiarze społecznym zaciera się różnicę
między złem
i dobrem.
Destabilizacja, kryzys, normalizacja
Przewrót ideologiczny wkracz a wówczas w fazę destabilizacji, która trwa od
5 miesięcy
do 2 lat. Tradycyjne, normalne relacje międzyludzkie ulegają destabilizacji.
Zamiast
porozumienia i zgody następuje walka każdego z każdym. Niemożliwe staje się
osiągnięcie
porozumienia nie tylko wśród sąsiadów, lecz także we własnej rodzinie,
między mężem,
żoną i dziećmi, a także pomiędzy nauczycielami i uczniami szkół oraz
studentami uniwersytetów.
Pomiędzy pracownikiem i pracodawcą. Media ustawia się w opozycji do
społeczeństwa
po to, aby izolować je, zantagonizować, podsycać wrogość wobec
poszczególnych osób,
między grupami i społeczeństwem jako całością. Równocześnie do akcji
wkraczają tzw.
śpiochy, czyli uśpieni agenci, którzy przyjmują role liderów w
przeprowadzeniu procesu
destabilizacji. Zostają osobami wpływowymi, publicznymi, aktywnie włączając
się w
proces polityczny. Nagle pojawiają się homoseksualiści... Domagając się
uznania i
poszanowania praw człowieka, przewodzą ulicznym starciom z przeciwnikami
politycznymi.
Nie jest jednak istotne to, kto z kim walczy. Czy jest to walka o prawa
człowieka,
o prawa kobiet, prawa ucznia, dziecka czy o prawa skazanych. Chodzi bowiem o
podtrzymywanie
atmosfery nieustannego konfliktu. Destabilizacja przeradza się w kryzys,
który trwa
od 2 tygodni do miesiąca, gdy zarówno organa władzy w państwie, jak też
struktury
społeczne przestają funkcjonować, a w kraju nastaje chaos. W tej krytycznej
sytuacji
zmęczone i rozdrażnione społeczeństwo poszukuje "zbawiciela", który
przywróci w kraju
ład. Oczekiwany "zbawiciel" przybywa z zagranicy lub z lokalnego ugrupowania
reprezentującego
jakiś obcy wywiad. Mniejsza o to, jak siebie nazwie. To nie ma znaczenia,
ponieważ
przychodzi ratować sytuację kryzysową. Ostatni akord to wojna domowa lub
inwazja,
po której nastaje normalizacja. Termin "normalizacja" powstał w 1968 roku
podczas
inwazji ZSRS na Czechosłowację, gdy sowiecka propaganda ogłosiła, że "w
kraju nastała
normalizacja", czyli stabilizacja narzucona siłą. Od tego momentu wszelkie
rewolucje,
wszelki radykalizm stają się niepożądane. Nie są już akceptowane strajki czy
walka
o prawa kobiet, o prawa dziecka, prawa skazanych itd. Wszyscy: "śpiochy",
"działacze
społeczni", obrońcy praw człowieka, homoseksualiści, profesorowie, a także
marksiści
i leniniści są eliminowani - czasem fizycznie, ponieważ wykonali swoje
zadanie i
stali się zbędni. Nowe role napisane dla nowych przywódców społeczeństwa
będą wymagać
stabilizacji społeczno-politycznej po to, aby efektywnie wykorzystać
pokonany naród,
aby móc bez przeszkód eksploatować podbity kraj, aby w pełni wyzyskać
zwycięstwo.
Nowa lewica, czyli kontynuacja
Sowiecka strategia "cichej wojny" wymierzonej przeciwko społeczeństwom
Zachodu nazwana
przez Sowietów "przewrotem ideologicznym" kończy się na etapie
"normalizacji", czyli
w momencie przejęcia przez agresora władzy w podbitym kraju i rozpoczęcia
eksploatacji
jego zasobów. Ostatecznym celem ideologii komunistycznej jest więc
"normalizacja".
Bezmienow podkreślał, że komunistom wcale nie chodzi o propagowanie
komunistycznej
ideologii wśród narodów świata. Z ich punktu widzenia ideowi lewicowcy
szczerze wierzący
w komunizm byli jedynie "pożytecznymi idiotami", którzy gdy już przestają
być potrzebni,
bez skrupułów są eliminowani. Tak stało się między innymi z lewicującymi
dziennikarzami,
z którymi Bezmienow przyjaźnił się w Indiach w New Delhi, a co było jedną z
przyczyn
podjęcia przez niego decyzji o ucieczce na Zachód. Propagowanie socjalizmu w
różnych
jego odmianach jest tylko środkiem do ostatecznego celu - zniszczenia
cywilizowanego
świata opartego na własności i wolności, zastąpienie go systemem totalnego
wyzysku
ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż po śmierć.
Dzisiaj
nie ma już Związku Sowieckiego, przetrwała natomiast w doskonałej kondycji
nowa lewica.
Podstawowym jej aksjomatem jest programowa rezygnacja ze stosowania przemocy
w praktyce
rewolucyjnej, na rzecz podstępnego, długofalowego procesu mentalnej
transformacji
społeczeństw państw narodowych po to, aby z własnego wyboru odrzuciły one
religię
i patriotyzm i same uznały socjalizm jako lepszą alternatywę. Jest to więc
ta sama
strategia podstępu nazywana przez Sowietów "przewrotem ideologicznym", przed
którym
nieskutecznie próbował ostrzec Amerykę były agent KGB Jurij Bezmienow.
Jednak tym
razem, drogą ponadnarodowej centralizacji (Unia Europejska), a także dzięki
postępowi
technologicznemu "przewrót ideologiczny" może się dokonać także - a może
przede wszystkim
- w wymiarze globalnym.
Kiedy Bezmienow pracował w zamorskim serwisie CBC (Canadian Broadcasting
Corporation)
podobnym do "Głosu Ameryki" w języku rosyjskim, monitoring serwisu
prowadzony przez
służby ZSRS, który rejestrował każdy nowy głos na antenie, każdego nowego
spikera,
po pięciu latach pracy doprowadził w końcu do odkrycia, kim jest, że nie
nazywa się
Tomas Dawid Schuman, ale Jurij Aleksandrowicz Bezmienow, i że pracuje dla
CBC. Miało
to przy okazji zadać cios odprężeniu między Kanadą a ZSRS. W konsekwencji
nie tylko
został wyrzucony z pracy, ale też zastraszano go, grożąc śmiercią. Według
niepotwierdzonych
informacji zmarł w roku 1997 w Kanadzie, mając 58 lat. Niewykluczone, że z
powodu
grożącego mu niebezpieczeństwa został zmuszony do ponownej zmiany
tożsamości.
Autor jest doktorantem w Katedrze Filozofii Kultury KUL.


***Socjalizm był bardziej fotogeniczny -
(Chris Niedenthal)
__________

--


Data: 2010-01-22 21:19:11
Autor: Wlodzimierz Zabotynski
Zwycięstwo Socjalizmu

"Czekista" <czekistaWYTNIJTO@autograf.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:39da.00000476.4b5a038bnewsgate.onet.pl...
Propagowanie socjalizmu w różnych jego odmianach jest tylko środkiem do
ostatecznego
celu, którym jest zniszczenie cywilizowanego świata i zastąpienie go
systemem totalnego
wyzysku ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż
po
śmierć
Podstęp w służbie socjalizmu
Tadeusz Rynkiewicz
Związek Sowiecki powszechnie kojarzony jest z potęgą militarną, której
trzon
stanowiła
kilkumilionowa, uzbrojona w głowice atomowe armia, na rozkaz gotowa bez
wahania uciąć
każdą rękę podniesioną przeciwko ustrojowi komunistycznemu. Widok takiej
armii maszerującej
w karnym szyku po placu Czerwonym musiał budzić respekt. ZSRS dysponował
jednak również
bronią innego rodzaju.
Armia odgrywała niebagatelną rolę, przede wszystkim w wymiarze
propagandowym, jako
karta przetargowa w negocjacjach rozbrojeniowych z państwami
kapitalistycznymi, albo
też w zastraszaniu własnych obywateli. Okazuje się jednak, że ten ustrój,
który w
powszechnym przekonaniu swoje istnienie zawdzięczał stosowaniu wobec wroga
brutalnej
przemocy, dysponował także bronią innego rodzaju - równie potężną, jednak
nieporównanie
bardziej wyrafinowaną. Pozwalała ona Sowietom na prowadzenie realnych
działań wojennych
w warunkach ustroju kapitalistycznego bez użycia siły militarnej. Aby to
wyjaśnić,
należy cofnąć się w czasie o 4500 lat. Wówczas chiński generał i filozof
Sun-Tzu,
doradca na kilku cesarskich dworach w starożytnych Chinach, po długiej
medytacji
doszedł do konkluzji, że wojna militarna jest najbardziej barbarzyńskim i
zarazem
nieskutecznym instrumentem polityki państwa. Prawdziwym zaś artyzmem
politycznego
rzemiosła nie jest zwycięstwo na polu bitwy, lecz umiejętność pokonania
wroga bez
prowadzenia z nim jakiejkolwiek walki zbrojnej. Aby osiągnąć ten cel,
należy
podkopywać
system wartości, na których został zbudowany kraj wroga - tak długo, aż
twój
wróg
zmieni swoje postrzeganie rzeczywistości tak dalece, że nie tylko nie
rozpozna w
tobie zagrożenia, ale zaakceptuje system twoich wartości, twoją
cywilizację
i twoje
aspiracje jako własne. Zacznie postrzegać wroga, jeżeli nie jako
atrakcyjną,
to przynajmniej
jako możliwą do przyjęcia alternatywę. Tak oto chiński filozof Sun-Tzu
odkrył niezwykle
skuteczną strategię wojenną, pozwalającą napaść i zwyciężyć wrogie państwo
bez użycia
czołgów, armat i bomb atomowych, jednocześnie nie przerywając negocjacji
pokojowych.
Strategia ta - dziś stosowana z powodzeniem przez wszystkie światowe
mocarstwa -
była wykorzystana również przez Związek Sowiecki w latach 60. XX wieku.
Ucieczka Jurija Bezmienowa
W 1970 roku zbiegł do Stanów Zjednoczonych z Indii sowiecki agent, oficer
KGB Jurij
Aleksandrowicz Bezmienow. Należał on do elitarnego zespołu, a zarazem
głównego oręża
propagandy i dywersji ideologicznej KGB, znanego pod nazwą Agencja Prasowa
"Nowosti".
Był ekspertem w dziedzinie sowieckiej propagandy, dezinformacji i tzw.
strategii
małych kroków. Był także znawcą w dziedzinie kultury indyjskiej i języków
indyjskich.
Przed ucieczką Jurij Bezmienow pracował w sowieckiej ambasadzie w New
Delhi
jako
oficer prasowy. Ucieczka dla sowieckiego dyplomaty była wówczas działaniem
skrajnie
ryzykownym, wręcz absurdalnym, ponieważ Indira Gandhi, pod presją Związku
Sowieckiego,
w latach 1961-1962 przeforsowała w parlamencie prawo, które stanowiło, że
ambasada
żadnego z krajów znajdujących się na terytorium Republiki Indii nie ma
prawa
do udzielenia
azylu politycznego "dezerterowi" z innego kraju. Posiadając tę wiedzę,
Bezmienow
zdecydował się na obmyślenie planu możliwych dróg ucieczki. Zainteresował
się subkulturami
w Indiach. Przebywały tam wówczas tysiące młodych amerykańskich chłopców i
dziewcząt
bez butów, z długimi włosami, palących haszysz i marihuanę (były to czasy
festiwalu
w Woodstock). Niektórzy z nich studiowali tam indyjską filozofię, w
większości jednak
byli to młodzi ludzie szukający rozrywek i łatwego dostępu do narkotyków,
z
tego
powodu nie przepadała za nimi indyjska policja ani sami Hindusi. Bezmienow
obserwował,
gdzie się gromadzą, jakimi drogami podróżują, jakim językiem mówią, co
palą
itp.
Często zdarzało się, że przemieszczali się w Indiach bez dokumentów
tożsamości. Pewnego
dnia dołączył więc do jednej z komun hipisów i podróżował przez Indie do
czasu, aż
kampania medialna i poszukiwania policji ustały. Zdjęcie Bezmienowa
zamieściły wszystkie
gazety w Indiach wraz z obietnicą nagrody w wysokości 5 tys. rupii dla
tego,
kto
wskaże miejsce pobytu dezertera. Jego kamuflaż stanowił typowy ubiór
hipisa,
czyli
niebieskie dżinsy, luźna koszula z długim rękawem i różne ozdóbki,
koraliki.
Kupił
perukę, żeby mieć długie włosy, ponieważ potrzebował kilku tygodni, aby
zmienić się
z konserwatywnego sowieckiego dyplomaty w bardzo "postępowego"
amerykańskiego hipisa.
Był to sposób na zmniejszenie ryzyka jego wykrycia, a jako członek
personelu
sowieckiej
ambasady znał wiele takich sytuacji, gdy sowieccy uciekinierzy byli
zdradzani przez
indyjską policję, a także przez niektóre ambasady państw zachodnich,
odgrywające
bardzo nieładną rolę w procederze zdrady sowieckich uciekinierów.
Bezmienow
twierdził,
iż pracowali w nich tacy ludzie, których nie można było nazwać "podwójnymi
agentami",
ale po prostu osobami niemoralnymi, którym zaufać oznaczałoby to samo, co
popełnić
samobójstwo. Musiał więc być bardzo ostrożny. W razie niepowodzenia
groziłaby mu
nawet egzekucja, a w najlepszym razie - trafiłby do obozu
koncentracyjnego.
Kiedy
poszukiwania policji ustały, dzięki pomocy dwóch dziennikarzy przedostał
się
z Indii
do Grecji. W roku 1970, po około sześciu miesiącach spędzonych w Atenach,
po
odprawie
CIA, pozwolono mu pojechać do Niemiec, potem do Kanady, gdzie się
osiedlił.
Tam zmienił
tożsamość i odtąd nazywał się Tomas David Schuman. Zrobił to, aby chronić
siebie,
ale także rodzinę i przyjaciół w ZSRS. Zbiegł na Zachód z narażeniem życia
dla jednego
jedynego celu: chciał ostrzec społeczeństwa Zachodu przed grożącym im ze
strony Związku
Sowieckiego niebezpieczeństwem "przewrotu ideologicznego", w którego
realizację jeszcze
do niedawna sam był zaangażowany. Choć uzyskał od Amerykanów azyl
polityczny
i gwarancje
bezpieczeństwa, to amerykańskie służby nie potraktowały jego informacji
poważnie,
nie chciano go wysłuchać, natomiast tamtejsze media, co jest znamienne,
natychmiast
obwołały go "makkartystą", "zimnowojennym maniakiem", "paranoikiem", i
"faszystą".
Indyjska szkoła medytacji introspekcyjnej
Zanim Bezmienow zdążył uciec z Indii, otrzymał szczególne zadanie od KGB,
które interesowało
się człowiekiem o nazwisku Maharishi Mahesh Yogi, oficjalnie tzw.
przywódcą
duchowym,
a prawdopodobnie szarlatanem i oszustem (kwota wpisowego do jego szkoły
wynosiła
500 USD). KGB zleciło Bezmienowowi sprawdzenie, jakie amerykańskie
osobistości odwiedzają
jego szkołę medytacji. Odkrył, że faktycznie przebywali tam pewni wpływowi
członkowie
rodzin kształtujących opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Bywały tam
takie
osobistości, jak członkowie zespołu muzycznego The Beatles, Mia Farrow
oraz
inne
gwiazdy Hollywood, po czym całkowicie oszołomieni marihuaną, haszyszem i
szalonymi
ideami medytacji wracali, zabierając ze sobą do swojej ojczyzny idee
filozofii indyjskiej.
Jak twierdził Bezmienow, KGB miało ich za niezmiernie naiwnych i
nierozważnych, było
wręcz zafascynowane tą wspaniałą szkołą, tym ośrodkiem służącym do prania
mózgów
niemądrych Amerykanów. Postrzegano ich jako pożytecznych idiotów, ponieważ
indyjska
medytacja to sztuka izolowania się od współczesnych społecznych i
politycznych kwestii
własnego kraju, umiejętność zamknięcia się we własnym świecie
umożliwiająca
zapomnienie
o problemach nękających świat. Maharishi Mahesh Yogi nauczał Amerykanów,
że
większość
dylematów i najbardziej palących problemów współczesności można rozwiązać
na
drodze
medytacji: "Nie trzęś łódką, nie angażuj się, po prostu siedź wpatrzony w
swój pępek
i medytuj, a dzięki osobliwej logice czy kosmicznym wibracjom problemy
same
znajdą
swoje rozwiązanie". A przecież tego właśnie KGB i marksistowsko-leninowska
propaganda
oczekiwały od Amerykanów, zależało im na tym, aby odciągnąć uwagę opinii
publicznej
i energię umysłową od spraw istotnych dla Stanów Zjednoczonych i skierować
ją ku
pseudoproblemom pseudoświata i ku nieistniejącej harmonii. Dla Sowietów
znacznie
bardziej korzystna była sytuacja, w której mieli do czynienia ze
zbieraniną
ogłupionych
ludzi, niż taka, w której na ich drodze stają samoświadomi, zdrowi,
fizycznie sprawni
i utrzymujący kontakt z rzeczywistością obywatele. Osoby w rodzaju żony
zamożnego
kongresmana czy hollywoodzkiej gwiazdy po przebyciu treningu w tej szkole
stawały
się znacznie bardziej podatne na manipulację niż osoba trzeźwo patrząca na
świat,
utrzymująca kontakt z rzeczywistością. Maharishi Mahesh Yogi nie był
oczywiście na
usługach KGB, jednak niezależnie od tego, czy świadomie, w wielkim stopniu
przyczynił
się do zdemoralizowania społeczeństwa amerykańskiego. Zresztą nie tylko
on.
W latach
60. były setki podobnych do niego guru, którzy przybywali do USA, aby
zarobić na
naiwności wielu obywateli tego państwa. To była moda na medytację
introspekcyjną,
czyli na unikanie zaangażowania, a więc taką formę prania mózgów, która
była
wyjątkowo
skuteczna i przydatna w procesie programowego demoralizowania
amerykańskiego
społeczeństwa.
Strategia zwana "przewrotem ideologicznym"
Były agent KGB Jurij Bezmienow twierdził, że wbrew powszechnemu
przekonaniu
szpiegostwo
polegające na wykradaniu tajnych informacji nie należało do głównych zadań
KGB. Działalność
szpiegowska pochłaniała zaledwie od 10 do 15 proc. wszystkich posiadanych
przez KGB
środków. Pozostałe 85 proc. czasu, pieniędzy i zasobów ludzkich służyło
nadzorowaniu
powolnego procesu nazywanego przez Sowietów "przewrotem ideologicznym",
"strategią
małych kroków" lub "wojną psychologiczną". Według Bezmienowa, była to
tajna
broń
Związku Sowieckiego, skierowana przeciwko amerykańskiemu społeczeństwu,
którą zastosowano
już w latach 60. XX wieku. Jurij Bezmienow przyznał, iż pracując dla KGB,
korumpował
zagranicznych polityków, ludzi nauki, kultury, dziennikarzy, biznesmenów,
urzędników
państwowych, czyli te osoby, które miały wpływ na kształtowanie opinii
publicznej,
aby włączyć ich w działalność na rzecz potężnego i długofalowego procesu
zwanego
"przewrotem ideologicznym", stanowiącego element polityki zagranicznej
prowadzonej
przez Związek Sowiecki wobec USA. Ten trwający kilkadziesiąt lat proces
prowadził
do zmiany sposobu postrzegania rzeczywistości przez każdego Amerykanina do
tego stopnia,
że mimo dostępu do informacji żaden z nich nie był w stanie wyciągnąć
rozsądnych
wniosków w sprawach dotyczących obrony ich samych, ich rodzin,
społeczeństwa
i kraju.
Przewrót ideologiczny to potężny i bardzo powolny proces prania mózgów,
który Sowieci
podzielili na cztery podstawowe etapy: "demoralizację", "destabilizację",
"kryzys"
i "normalizację". Etap demoralizacji trwa od 15 do 20 lat, ponieważ tyle
czasu zabiera
wyedukowanie jednego pokolenia studentów we wrogim kraju, wystawionych na
ideologię
wroga. Innymi słowy marksizm i leninizm był zaszczepiany w młodych
umysłach
co najmniej
trzech pokoleń amerykańskich studentów. Nie był jednocześnie podważany ani
nawet
równoważony przez wartości amerykanizmu czy amerykańskiego patriotyzmu. W
rezultacie
większość studentów, którzy ukończyli naukę w latach 60., zajmuje obecnie
kluczowe
stanowiska w rządzie, służbach publicznych, biznesie, mass mediach oraz
edukacji.
Stany Zjednoczone są na nich "skazane", gdyż nie można się ich w żaden
sposób pozbyć.
Zostali skażeni i są "zaprogramowani" na myślenie w konkretny sposób i
reagowanie
na pewne bodźce zgodnie z określonymi schematami. Nie jest możliwe
"przeprogramowanie"
ich umysłów. Nawet jeżeli dotrą do prawdziwych informacji, nawet jeśli
udowodni się
im, że białe jest białe, a czarne jest czarne, to i tak nie będzie możliwa
zmiana
ich podstawowego sposobu postrzegania rzeczywistości oraz swoistej logiki,
zgodnie
z którą działają. Innymi słowy ów proces demoralizacji już się w tych
ludziach dokonał
i jest nieodwracalny. Ażeby ponownie odbudować społeczeństwo, należałoby
poświęcić
kolejne piętnaście albo dwadzieścia lat na wykształcenie nowego pokolenia
nastawionego
patriotycznie i hołdującego zdrowemu rozsądkowi, pokolenia, które
działałoby
w interesie
społeczeństwa amerykańskiego. W wywiadzie z roku 1984 Bezmienow przyznał,
że
jego
zdaniem proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w
zasadzie zakończył
się powodzeniem: "Spoglądając na 25 ostatnich lat, można powiedzieć, że
sukces przerósł
oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej
nawet
nie śniło
się towarzyszowi Andropowowi (ówczesny I sekretarz KC KPZS) i jego
ekspertom. Większość
tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za
sprawą
braku
moralnych standardów. W wyniku tego dostęp do informacji przestał
cokolwiek
znaczyć,
osoba zdemoralizowana nie będzie bowiem w stanie ich ocenić i przestanie
przywiązywać
wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych
informacji,
dokumentów, obrazów albo jeśli zostałaby siłą zabrana do ZSRS, gdzie
pokazano by
jej obozy pracy przymusowej, nie byłaby w stanie uwierzyć.
Podstępna demoralizacja społeczeństwa
W każdym społeczeństwie, w każdym kraju istnieją negatywne tendencje
podważające
powszechnie obowiązujące normy etyczne czy zasady moralne. Niekiedy są one
podsycane
z zewnątrz. Aby zdemoralizować społeczeństwo amerykańskie, Sowieci poprzez
infiltrację
mediów, systemu edukacji, struktur władzy państwowej czy instytucji
religijnych w
USA działali na rzecz wzmocnienia tych negatywnych tendencji, aby osłabić
kondycję
moralną, intelektualną i fizyczną społeczeństwa. W przypadku religii
dążyli
do tego,
aby wyznawane dogmaty religijne uległy stopniowej erozji. Aby przestały
stanowić
najwyższy cel religijny, utrzymujący ludzi w kontakcie z Bogiem. W
dziedzinie edukacji
zmierzali do odstąpienia od przekazywania wiedzy konstruktywnej,
pragmatycznej, kompetentnej.
Aby zamiast matematyki, fizyki, języków obcych, chemii amerykańskie dzieci
nauczano
historii wojen prowadzonych przez konserwatystów, zdrowego odżywiania,
budżetu domowego,
wychowania seksualnego - czegokolwiek, byle jak najdalej od
systematycznej,
kompetentnej
wiedzy. W sferze życia społecznego zastąpiono tradycyjne instytucje i
organizacje
społeczne organizacjami biurokratycznymi, takimi jak pracownik socjalny.
Chodziło
o to, aby odebrać ludziom inicjatywę, pozbawić ich odpowiedzialności,
zniszczyć naturalnie
istniejące więzi łączące poszczególne osoby, grupy i całe społeczeństwo.
Kompetencje
organów władzy państwowej wybieranych demokratycznie przekazano w ręce
prywatnych,
anonimowych grup niepochodzących z wyboru społeczeństwa. Jedną z nich są
media. Pomimo
braku kontroli społecznej posiadają niemal monopol na kształtowanie opinii
publicznej,
a także wkraczają w kompetencje instytucji państwa. Jeżeli spojrzymy na
amerykańskie
filmy fabularne sprzed dwudziestu, dwudziestu pięciu lat, to okaże się, że
te nowsze
- w przeciwieństwie do tych starszych - ukazują policjanta, oficera armii
Stanów
Zjednoczonych jako wiecznie niezadowolonego, niezrównoważonego psychicznie
paranoika.
Przestępca natomiast ukazany jest jako sympatyczny gość, swój chłop
popalający "trawkę".
W zasadzie to dobry człowiek, który został skrzywdzony przez złe
społeczeństwo. Policjant
natomiast to "prymityw" nadużywający swojej władzy. Wykorzystując media,
stosowano
uogólnienia, aby wzbudzić nienawiść, podkopać zaufanie do instytucji,
które
chronią
społeczeństwo, pilnują prawa i porządku publicznego. W chwili, gdy
poszczególne negatywne
prądy w społeczeństwie obiorą ten sam kierunek, poprowadzą całe
społeczeństwo do
katastrofy, do kryzysu. Proces demoralizacji społeczeństwa osiąga punkt
kulminacyjny,
kiedy nic już nie działa tak, jak powinno, kiedy ludzie tracą orientację,
nie wiedząc,
co jest słuszne, a co nie, gdy w wymiarze społecznym zaciera się różnicę
między złem
i dobrem.
Destabilizacja, kryzys, normalizacja
Przewrót ideologiczny wkracz a wówczas w fazę destabilizacji, która trwa
od
5 miesięcy
do 2 lat. Tradycyjne, normalne relacje międzyludzkie ulegają
destabilizacji.
Zamiast
porozumienia i zgody następuje walka każdego z każdym. Niemożliwe staje
się
osiągnięcie
porozumienia nie tylko wśród sąsiadów, lecz także we własnej rodzinie,
między mężem,
żoną i dziećmi, a także pomiędzy nauczycielami i uczniami szkół oraz
studentami uniwersytetów.
Pomiędzy pracownikiem i pracodawcą. Media ustawia się w opozycji do
społeczeństwa
po to, aby izolować je, zantagonizować, podsycać wrogość wobec
poszczególnych osób,
między grupami i społeczeństwem jako całością. Równocześnie do akcji
wkraczają tzw.
śpiochy, czyli uśpieni agenci, którzy przyjmują role liderów w
przeprowadzeniu procesu
destabilizacji. Zostają osobami wpływowymi, publicznymi, aktywnie
włączając
się w
proces polityczny. Nagle pojawiają się homoseksualiści... Domagając się
uznania i
poszanowania praw człowieka, przewodzą ulicznym starciom z przeciwnikami
politycznymi.
Nie jest jednak istotne to, kto z kim walczy. Czy jest to walka o prawa
człowieka,
o prawa kobiet, prawa ucznia, dziecka czy o prawa skazanych. Chodzi bowiem
o
podtrzymywanie
atmosfery nieustannego konfliktu. Destabilizacja przeradza się w kryzys,
który trwa
od 2 tygodni do miesiąca, gdy zarówno organa władzy w państwie, jak też
struktury
społeczne przestają funkcjonować, a w kraju nastaje chaos. W tej
krytycznej
sytuacji
zmęczone i rozdrażnione społeczeństwo poszukuje "zbawiciela", który
przywróci w kraju
ład. Oczekiwany "zbawiciel" przybywa z zagranicy lub z lokalnego
ugrupowania
reprezentującego
jakiś obcy wywiad. Mniejsza o to, jak siebie nazwie. To nie ma znaczenia,
ponieważ
przychodzi ratować sytuację kryzysową. Ostatni akord to wojna domowa lub
inwazja,
po której nastaje normalizacja. Termin "normalizacja" powstał w 1968 roku
podczas
inwazji ZSRS na Czechosłowację, gdy sowiecka propaganda ogłosiła, że "w
kraju nastała
normalizacja", czyli stabilizacja narzucona siłą. Od tego momentu wszelkie
rewolucje,
wszelki radykalizm stają się niepożądane. Nie są już akceptowane strajki
czy
walka
o prawa kobiet, o prawa dziecka, prawa skazanych itd. Wszyscy: "śpiochy",
"działacze
społeczni", obrońcy praw człowieka, homoseksualiści, profesorowie, a także
marksiści
i leniniści są eliminowani - czasem fizycznie, ponieważ wykonali swoje
zadanie i
stali się zbędni. Nowe role napisane dla nowych przywódców społeczeństwa
będą wymagać
stabilizacji społeczno-politycznej po to, aby efektywnie wykorzystać
pokonany naród,
aby móc bez przeszkód eksploatować podbity kraj, aby w pełni wyzyskać
zwycięstwo.
Nowa lewica, czyli kontynuacja
Sowiecka strategia "cichej wojny" wymierzonej przeciwko społeczeństwom
Zachodu nazwana
przez Sowietów "przewrotem ideologicznym" kończy się na etapie
"normalizacji", czyli
w momencie przejęcia przez agresora władzy w podbitym kraju i rozpoczęcia
eksploatacji
jego zasobów. Ostatecznym celem ideologii komunistycznej jest więc
"normalizacja".
Bezmienow podkreślał, że komunistom wcale nie chodzi o propagowanie
komunistycznej
ideologii wśród narodów świata. Z ich punktu widzenia ideowi lewicowcy
szczerze wierzący
w komunizm byli jedynie "pożytecznymi idiotami", którzy gdy już przestają
być potrzebni,
bez skrupułów są eliminowani. Tak stało się między innymi z lewicującymi
dziennikarzami,
z którymi Bezmienow przyjaźnił się w Indiach w New Delhi, a co było jedną
z
przyczyn
podjęcia przez niego decyzji o ucieczce na Zachód. Propagowanie socjalizmu
w
różnych
jego odmianach jest tylko środkiem do ostatecznego celu - zniszczenia
cywilizowanego
świata opartego na własności i wolności, zastąpienie go systemem totalnego
wyzysku
ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż po
śmierć.
Dzisiaj
nie ma już Związku Sowieckiego, przetrwała natomiast w doskonałej kondycji
nowa lewica.
Podstawowym jej aksjomatem jest programowa rezygnacja ze stosowania
przemocy
w praktyce
rewolucyjnej, na rzecz podstępnego, długofalowego procesu mentalnej
transformacji
społeczeństw państw narodowych po to, aby z własnego wyboru odrzuciły one
religię
i patriotyzm i same uznały socjalizm jako lepszą alternatywę. Jest to więc
ta sama
strategia podstępu nazywana przez Sowietów "przewrotem ideologicznym",
przed
którym
nieskutecznie próbował ostrzec Amerykę były agent KGB Jurij Bezmienow.
Jednak tym
razem, drogą ponadnarodowej centralizacji (Unia Europejska), a także
dzięki
postępowi
technologicznemu "przewrót ideologiczny" może się dokonać także - a może
przede wszystkim
- w wymiarze globalnym.
Kiedy Bezmienow pracował w zamorskim serwisie CBC (Canadian Broadcasting
Corporation)
podobnym do "Głosu Ameryki" w języku rosyjskim, monitoring serwisu
prowadzony przez
służby ZSRS, który rejestrował każdy nowy głos na antenie, każdego nowego
spikera,
po pięciu latach pracy doprowadził w końcu do odkrycia, kim jest, że nie
nazywa się
Tomas Dawid Schuman, ale Jurij Aleksandrowicz Bezmienow, i że pracuje dla
CBC. Miało
to przy okazji zadać cios odprężeniu między Kanadą a ZSRS. W konsekwencji
nie tylko
został wyrzucony z pracy, ale też zastraszano go, grożąc śmiercią. Według
niepotwierdzonych
informacji zmarł w roku 1997 w Kanadzie, mając 58 lat. Niewykluczone, że z
powodu
grożącego mu niebezpieczeństwa został zmuszony do ponownej zmiany
tożsamości.
Autor jest doktorantem w Katedrze Filozofii Kultury KUL.


***Socjalizm był bardziej fotogeniczny -
(Chris Niedenthal)
__________

--


   Dzis Mumia Europejska przejela te czessc schedy po KGB.

   AR

Zwycięstwo Socjalizmu

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona