Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Żyć na poziomie swoich wiernych, a więc często w ubóstwie.

Żyć na poziomie swoich wiernych, a więc często w ubóstwie.

Data: 2009-09-13 09:57:31
Autor: Jarek - akwizytor z Jasnej Góry
Żyć na poziomie swoich wiernych, a więc często w ubóstwie.
Nie spodziewał się telegramu od kardynała Wyszyńskiego. Po co Prymas chce go widzieć u siebie, i to pilnie? Jedzie i słyszy: papież Paweł VI widzi w nim nowego biskupa opolskiego, następcę zmarłego Franciszka Jopa. Alfons Nossol odpowiada bez zastanowienia: biskupstwo nie będzie źródłem szczęścia ani jego, ani wiernych.

- Walczyłem do końca. To nie była z mojej strony kokieteria - opowiada lata później w wywiadzie rzece. Przekonuje Prymasa, że kiepski będzie z niego biskup w polskim Kościele z jego bogoojczyźnianym zadęciem. Bo u nich na Śląsku nie wiesza się w kościołach flag narodowych. - Do patriotycznej propagandy w kościele zachęcać nie będę umiał.

Wyszyński: - Jak nie będziesz umiał być biskupem polskim, to masz być biskupem opolskim.

Czas na wytoczenie najcięższych dział. Wyznaje Wyszyńskiemu, że jego bracia służyli w Wehrmachcie. Ma nadzieję, że to utnie dyskusję. Wyszyński odpowiada tylko, że przekaże tę informację papieżowi. - Chłopcze, nie dało rady - słyszy po jego powrocie z Watykanu.

Ostatnie, co może wytargować, to miejsce konsekracji. Byle nie na Jasnej Górze! - Tego dnia za łaskę Panu Bogu nie dziękuję - mówi w katedrze opolskiej nowy biskup. Jest sierpień 1977 r.



Spowiedź po niemiecku

Brożce na Opolszczyźnie, 1939 r. Na wielodzietną rodzinę Nossolów niemiecki urzędnik naciska, żeby zmienili nazwisko - brzmi zbyt słowiańsko. Pozostali Nossolami dzięki proboszczowi: wmówił urzędnikowi, że nazwisko ma korzenie rzymskie.

Mały Alfons musi chodzić na zebrania Deutsche Jugend. Szczupły, słabowity - jest idealny do roli jeńca i zbierania kopniaków od kolegów z DJ. Po kilku spotkaniach, które zdążył znienawidzić, namawia ciotkę, żeby napisała mu zwolnienie pod pretekstem, że jest jej potrzebny do pomocy w polu. Ale praca fizyczna to nie jego specjalność. Namiętnie czyta. Z książką idzie nawet paść kozy. Raz tak się zaczytał, że nie zauważył burzy. Kozy wróciły do domu same.

Po wojnie inny problem - najmłodszego brata, który w ogóle nie znał polskiego, strach wypuścić z domu. Gdyby zaczął mówić po niemiecku, rodzinie mogliby odebrać dom i oddać repatriantom. Kiedy matka każe Alfonsowi pilnować brata, robi to z całą gorliwością - przywiązuje chłopca sznurem do stołowej nogi.

Kazimierz Kutz: - Zachował miarę środowiska, z którego się wywodzi, to znaczy całą jego prostotę i skromność. Nie mogło być lepszego biskupa na Opolszczyźnie. Pamiętam, że na otwarciu Uniwersytetu Opolskiego był szok, bo Nossol przemówił w trzech językach: po polsku, gwarą i po niemiecku.

Niemiecki nazywa językiem serca, takim, w którym się człowiek modli, liczy i przeklina.

Spowiada się po polsku, żeby nie gorszyć księży. Ale gdy jedzie za granicę, woli po niemiecku.

Kolęda bez koperty

Wykłócając się z Wyszyńskim, miał rację. Przez 32 lata, aż do sierpnia tego roku, kiedy przeszedł na emeryturę, nie udało mu się zostać porządnym polskim biskupem. Bo czy godzi się, żeby biskup sam odbierał telefony? Albo nie wyznaczał audiencji, tylko wszystkich, którzy wpadają, przyjmował?

Halina Bortnowska studiowała z ks. Nossolem na KUL-u. - Kiedy został biskupem, posłałam mu życzenia - wspomina. - Napisałam coś uroczystego, polskim zwyczajem, tytułując go odpowiednio.

Zdziwiła się, kiedy przyszła odpowiedź. A w niej: "Przecież jesteśmy po imieniu".

W stanie wojennym Bortnowska odnawia znajomość. - To była solidarnościowa eskapada. Jechałam bez większej nadziei, że mnie pamięta. Po przyjeździe ze zdumieniem stwierdziłam, że znajduję się nie w pałacu czy rezydencji, ale na plebanii. Zostałam z marszu zaproszona do stołu, akurat był obiad. Potem długo rozmawiałam z biskupem, sprawę załatwiłam, w dodatku wróciłam z kopertą na sprawy związkowe. Miałam wrażenie, że jestem chyba w innym kraju. U nas ludzie nie zachowują prostoty na wysokich stanowiskach, także kościelnych.

Kutz: - Nie lubi blichtru, to wyróżnia go na tle Episkopatu. Jest jednym z tych księży, którzy realizują prośbę Jana Pawła II, żeby duchowni starali się żyć na poziomie swoich wiernych, a więc często w ubóstwie.

Księżom zakazał brania podczas kolędy tradycyjnych "kopert". Gdy go o to pytamy, przyznaje: to była jedna z najtrudniejszych spraw do przeforsowania w diecezji. - Najbardziej oponowali starsi księża. Kierowało mną przeżycie z dzieciństwa, gdy proboszcz wyczytywał z ambony, kto ile dał na kolędzie. Moja matka uprzedziła, że ojciec pojechał zarabiać w głąb Niemiec i da pieniądze po powrocie. Wrócił w sobotę wieczorem, miał zamiar zapłacić po mszy, a tu proboszcz ogłasza z ambony, że Alfons Nossol nie dał nic. Ojca długo to bolało.

Gdy jakiś ksiądz z zakazu się wyłamie, idzie na dywanik.

Za chodzeniem do telewizji abp Nossol ponoć nie przepada. Może dlatego, że wtedy cała Polska słyszy, jak go tytułują. I trzeba tę kwestię negocjować z prowadzącym, tak jak kilka lat temu z Moniką Olejnik. - Abp Nossol poprosił mnie, żebym na antenie nie zwracała się do niego per "Ekscelencjo". Powiedziałam: To może "księże arcybiskupie"? A on na to: "Nie, bo to jest arcygłupie" - opowiada. Stanęło na "księże biskupie", chociaż jemu najbardziej odpowiadałby sam "ksiądz", bez celebrowania i tytularnej pompy.

.. Adam Boniecki: - Na jakimś zebraniu na KUL-u Nossol opowiadał o prymasie Czech Miroslawie Vlku, że zanim został biskupem, to za komuny mył okna. I skomentował: "Gdyby tak w Polsce biskupi przed objęciem urzędu też myli okna ".

Prędzej zwolni z celibatu

Na Śląsku Opolskim rozbraja nacjonalistyczne miny. Gdy w wyborach uzupełniających do Senatu w 1990 r. stanęli naprzeciwko siebie Polka (Dorota Simonides) i Niemiec, wzajemne niechęci ożyły, na murach pojawiły się nienawistne napisy. W tym samym roku w środę popielcową opolanie słyszą w kościołach list pasterski bp. Nossola: "Gorąco was proszę, nie pozwalajcie się podzielić. Nie ulegajcie pokusie szowinizmu i nacjonalizmu".

Dwukrotnie ogłasza "Wskazania dotyczące grup mniejszościowych". Księża z diecezji opolskiej znaleźli tam polecenie, żeby "unikać wszystkiego, co mogłoby mieć wydźwięk polityczny lub nacjonalistyczny, powodować niepokój i podziały".

Ślązacy podkreślają - Uniwersytet Opolski to jego dziecko. Kazimierz Kutz: - On latami za tym biegał, załatwiał. Nie wstydził się chodzić po różnych partiach. Chodziło mu o to, żeby młodzież z najuboższych rodzin miała uczelnię, która byłaby blisko ich siedliska.

Arcybiskup opowiada nam, że pertraktował nawet z I sekretarzem Andrzejem Żabińskim, uchodzącym za partyjny beton. - Walczyłem o filię KUL-u w Opolu, ale KUL, choć miał prawa państwowe, nie mógł tworzyć filii. Podsunąłem Żabińskiemu taki argument, że dobrze by było, aby na Opolszczyźnie zapatrzonej na Zachód była taka katolicka placówka.... Poradził, żeby czekać trzy miesiące na odpowiedź z ministerstwa, a gdy nie nadejdzie, spokojnie otwierać filię. Tak zrobiliśmy, i nie było sprzeciwów.

Z połączenia tej filii i Wyższej Szkoły Pedagogicznej powstaje w 1994 r. uniwersytet. Najpierw jednak do marszałka Sejmu Józefa Oleksego, żeby popchnąć sprawę, jedzie abp Nossol. Ogląda sejmowy kalendarz, ustawa o uniwersytecie jest na szarym końcu. Wyżej widzi coś o budowie chodników. - Czy te chodniki nie mogłyby poczekać? - pyta Oleksego.

Tydzień później ustawę o Uniwersytecie Opolskim przegłosowano.

Ale biskup z żyłką naukowca to dla duchownych sól w oku. Ks. Boniecki: - Był twardy dla profesorów seminarium duchownego: kazał im pracować zgodnie z Kartą nauczyciela. Gdy któryś chciał pojechać na dłuższy urlop, a miał zaległości w pracy dydaktycznej, Nossol mówił, że prędzej go zwolni z celibatu niż z tych obowiązków.

Starcia z biskupami

Po mszy pojednania z udziałem Tadeusza Mazowieckiego i Helmuta Kohla, którą odprawił w Krzyżowej w listopadzie 1989 r., odbiera telefony: "Hitlerowcu, precz z Opola!". Na jakimś plakacie wymalowano jego nazwisko z wielkimi wytłuszczonymi literami "SS".

Pod napisem na murze "Nossol do Berlina" ks. Arnold Drechsler, dyrektor Caritasu, dopisuje "po lekarstwa i sprzęt medyczny". Nossol lekarstwa i sprzęt ściągał do opolskich szpitali, skąd się dało, załatwiał je przy okazji wykładów zagranicznych. - Nigdy nie przejmowałem się anonimami, wyzwiskami. Stosowałem trzy zasady: odwaga, pokora, wytrwałość - zapewnia.

Wielu nie w smak są jego śląskie naleciałości. Że mówi "ón" zamiast "on", że tworzy niemieckopodobne tasiemcowate słowa jak "uegzeplaryczniony".

Od znajomego profesora z KUL-u usłyszał kiedyś: "Byłbyś wspaniałym człowiekiem, gdybyś jeszcze nie był Ślązakiem". Odparł: "Ale wtedy nie byłbym już wspaniały, tylko taki jak ty". Znajomy obraził się na parę tygodni.

O sprawy śląskie ściera się z biskupami. Kiedy w grafiku papieskiej pielgrzymki w 1983 r. nie uwzględniono Opola, perswadował w Episkopacie, że będzie to odebrane jako afront wobec mniejszości niemieckiej. Poirytowany bp Bronisław Dąbrowski, sekretarz Episkopatu, poradził mu, żeby sam sobie poleciał w tej sprawie do Watykanu. Następnego dnia Nossol jadł już z papieżem kolację. Jan Paweł II do Opola przyjechał.

Działaczy ruchu Autonomii Śląska, którzy przychodzą do niego, licząc na wsparcie, odprawia. Po pierwsze dlatego, że naród śląski uważa za twór sztuczny, ideologiczny. Po drugie, w odróżnieniu od wielu polskich biskupów nie ma politykierskiej żyłki. - Tłumaczę księżom, żeby unikali kazań politycznych. Na ambonie ma być Biblia, a nie ideologia. Z księżmi, którzy agitowali politycznie, odbywałem rozmowy - mówi. Krytykować nikogo publicznie też nie lubi, nawet Radia Maryja, chociaż światy Nossola i Rydzyka leżą na dwóch biegunach.

Bp Tadeusz Pieronek: - Nigdy nie był postacią konfliktową. Gdy w Episkopacie była dyskusja na tematy ekumeniczne, polegająca zresztą głównie na jego sprawozdaniu, zawsze wylewał oliwę na wzburzone fale, łagodził nastroje. Zachowywał się jak mędrzec, który wie, jak przekonywać do swego stanowiska.

Ale dla jego ekumenicznej pasji w Episkopacie mało kto ma ucho. - Żalił mi się, że na zebraniu Episkopatu punkt ekumeniczny jest zawsze na końcu obrad, gdy biskupi już nie słuchają, szykują się do wyjścia, pakują teczki - wspomina zaprzyjaźniony z nim ksiądz. - Powiedział w końcu prymasowi Glempowi, że jeśli jego temat stale będzie na końcu, to rezygnuje z kierowania komisją ekumeniczną. Poskutkowało.

W 1980 r. zdecydował o udostępnieniu protestantom katolickich kościołów. Rok później wystartowały Tygodnie Ekumeniczne, na które zapraszał duchownych innych wyznań.

Habilitację napisał o myśli Karla Bartha, wielkiego protestanckiego teologa, bardzo wówczas krytycznego wobec katolicyzmu. Nossol podkreślał ogólnochrześcijańską wartość jego myśli.

Obronił przed kardynałem Ratzingerem nowatorski zwyczaj głoszenia w warszawskim kościele św. Marcina kazań przez księży innych wyznań. Nieraz bronił też ks. Wacława Hryniewicza, wielkiego teologa ekumenistę i zwolennika idei powszechnego zbawienia, gdy atakowano go w Kościele za "nieortodoksyjność". Ale nie posunie się do krytyki deklaracji Kongregacji Nauki Wiary "Dominus Iesus" z 2000 r., która uraziła innych chrześcijan i wyznawców innych religii. - Owszem, protestanci byli deklaracją dotknięci, nie chcieli przyjechać na umówione spotkanie. Biskupowi luterańskiemu - pani Margot Käsemann - tłumaczyłem wtedy, że oni po prostu mają inną koncepcję Kościoła, i dała się przekonać - opowiada nam.

Tu nastąpi zejście

Od pięćdziesięciu lat powinien już nie żyć. Przynajmniej według diagnoz lekarskich.

W 1961 r. ma potworne bóle brzucha. Lekarka rozpoznaje atak wątroby. W szpitalu - wyrostek. Gdy go wreszcie otwierają, wylewa się treść żołądkowa. Perforacja. Po operacji chudnie kilkanaście kilogramów. Lekarz odmawia kolejnej operacji: "Mam księdza zarżnąć?" - krzyczy. Przekonuje go znajomy duchowny: "Jak ci mówi, że chce być zarżnięty, to go zarżnij".

Po operacji leży przez tydzień prawie bez ducha. Słyszy szepty pielęgniarek: "Musisz uważać, bo tu w nocy nastąpi exitus". I odpowiedź: "Będę przygotowana". Myśli wtedy: "Ty krowo, ja ci dam przygotowana". W krytyczną noc pielęgniarki przynoszą gromnicę i próbują wcisnąć mu ją do ręki. Gdy się odsuwa, żartują: "Ksiądz, a gromnicy nie chce".

Wygrzebał się, z kawałkiem żołądka. Na jego widok Paweł VI powiedział: "O, to chyba najszczuplejszy biskup w Episkopacie Polski".



Korzystaliśmy z książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, z biskupem opolskim rozmawiają Krzysztof Zyzik i Krzysztof Ogiolda, Opole, Pro Media, 2007 r., Być dla, czyli myśleć sercem: Z księdzem biskupem Alfonsem Nossolem rozmawia ksiądz Jerzy Szymik, Księgarnia św. Jacka, Katowice 1999 r. i z artykułu prof. Doroty Simonides Język serca ("Tygodnik Powszechny", 28.08.2003)



Read more: http://wyborcza.pl/1,76498,7003352,Byle_nie_na_Jasnej_Gorze.html?as=3&ias=3&startsz=x#ixzz0QyGU0Ut9


Przemek

--

Ks. Tadeusz Rydzyk zebrał miliony na ratowanie Stoczni Gdańskiej. Ani złotówka nie trafiła do stoczniowców, choć prosili o pieniądze wielokrotnie. Nikomu nie powiodły się też próby wpłynięcia na księdza przy pomocy kościelnych zwierzchników bądź prokuratury. W końcu gdańszczanie zdecydowali się ujawnić prawdę "Gazecie"

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,63546,3170824.html

Żyć na poziomie swoich wiernych, a więc często w ubóstwie.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona