Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Żydeta Wybiorcza

Żydeta Wybiorcza

Data: 2014-01-28 00:36:27
Autor: Mark Woydak
Żydeta Wybiorcza


Sytuacja finansowa Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej", nie jest najlepsza.
Obserwuje się , że jej wartość z roku na rok spada i według szacunków
podanych przez branżowy miesięcznik "Press", jest jedenastokrotnie mniejsza
niż w 2000 roku. Ceny akcji Agory wykazują trwałą tendencję spadkową i
poszybowały mocno w dół. Na początku 2000 r. jedną akcję wyceniano nawet na
180 zł, dzisiaj nie jest warta nawet 15 złotych.

Kłopoty finansowe Agory zaczęły się w 2001 roku. Nastąpił wtedy spadek
zainteresowania reklamą w "Gazecie Wyborczej", która jest główną lokomotywą
finansową koncernu. Dlaczego Agora nie potrafi poradzić sobie ze
zbudowaniem multimedialnego imperium o trwałych strukturach?

Agora bez wizji
Agora wyraźnie nie ma szczęścia do telewizji. W połowie 1997 r. kupiła
nieco więcej niż jedną piątą udziałów w Canal Plus za 28,5 mln USD,
udzieliła również prawie 5,5 mln USD kredytu. Czyli de facto wydała 34 mln
USD. I tak firma związała się ze stacją rządzoną przez producenta filmowego
Lwa Rywina. Lecz plany Agory co do ekspansji na rynku telewizyjnym szybko
zderzyły się z rzeczywistością. Nie wystarczyła przychylność centrolewicy
dla tej telewizji. Warto tutaj nadmienić, iż Canal Plus uzyskiwał coraz
lepsze pokrycie obszaru Polski częstotliwościami, których Krajowa Rada
Radiofonii i Telewizji skąpiła chociażby powołanej przez Ojców
Franciszkanów Telewizji Niepokalanów. Canal Plus musiał jednak zmierzyć się
również z międzynarodową konkurencją. Już w 1997 r. zaczął być dostępny na
szerszą skalę obecny na naszym rynku od 1996 r., a należący do Amerykanów,
kodowany kanał filmowy HBO (Home Box Office). Telewizja HBO, nadając swój
program przez satelitę z Węgier i wykorzystując przepisy o telewizji
transgranicznej, pozostawała poza zasięgiem funkcjonujących w Polsce
instytucji i nieformalnych grup nacisku. Potem HBO weszło do oferty
platformy cyfrowej Wizja TV, działającej od 1998 r., a należącej do
amerykańskiej spółki At Entertainment. Próba zlikwidowania konkurencji
przez Canal Plus chociażby na wzór przeprowadzonej w 1997 r. likwidacji
poprzez wchłonięcie FilmNetu, kanału z filmami, który działał od 1994 r. w
ramach pakietu Multichoice, tym razem okazała się bardziej skomplikowana i
rozciągnięta w czasie. Jednakże At Entertainment w czerwcu 1999 r. sprzedał
Wizję TV spółce United Pan-European Communications mającej siedzibę w
Holandii, ale de facto będącej w rękach Amerykanów z United International
Holdings. Ta transakcja była na rękę dla prezesa Canal Plus Lwa Rywina,
który liczył na szybkie rozwiązanie niekorzystnej sytuacji. Jednakże
kolejnym niepowodzeniem Canal Plus była próba wprowadzenia na rynek
Polskiej Platformy Cyfrowej, gdyż Telewizja Publiczna została przyblokowana
we wspieraniu Rywina, natomiast telewizja TVN wybrała Wizję TV, a Polsat
wolał stworzyć własną platformę cyfrową. Dopiero w sierpniu 2001 r. udało
się spółce kierowanej przez Rywina przejąć Wizję TV wraz z nadawanym przez
nią kanałem HBO. Lecz dla Agory ten fakt nie miał już żadnego znaczenia,
gdyż nie mając wpływu na zarządzanie tą telewizją i widząc realną groźbę
ponoszenia coraz większych strat finansowych, w kwietniu 2001 r. sprzedała
udziały w Canal Plus za 21 mln USD. A więc uzyskała dużo mniej, niż wydała
w 1997 roku.
Po porażce z Canal Plus Agora bardzo szybko chciała na nowo zainwestować w
telewizję, by poczuć się w pełni spółką multimedialną. Dlatego też już pod
koniec 2001 r. zaczęła sondować, jakie są możliwości wejścia w ogólnopolską
telewizję. Brano nawet pod uwagę przejęcie TVP 2 w przypadku jej
prywatyzacji. Ale do poważnych negocjacji zaprosił Agorę Zygmunt Solorz.
Plan wejścia wydawcy "Gazety Wyborczej" w Polsat zbiegł się w czasie z
pracami nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Jednakże
zdominowana przez postkomunistów Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wraz z
ówczesnym premierem Leszkiem Millerem i jego gabinetem oraz lewicowym
szefem TVP Robertem Kwiatkowskim postanowiła zaproponować własną wizję
rynku mediów. Niedawny wspólnik Agory Lew Rywin, przedstawiając się jako
wysłannik premiera, podjął więc negocjacje z Agorą, oferując usunięcie
niekorzystnych zapisów z rządowego projektu nowelizacji ustawy o radiofonii
i telewizji. Agora jednocześnie rozmawiała z premierem Leszkiem Millerem i
sekretarzem stanu w ministerstwie kultury Aleksandrą Jakubowską,
odpowiedzialną za opracowanie zmian w ustawie o radiofonii i telewizji.
Adam Michnik, nie zamierzając płacić 17,5 mln USD łapówki, postanowił
rozegrać sprawę po swojemu i 22 lipca 2002 r. nagrał korupcyjną propozycję
Lwa Rywina. Z upublicznieniem nagrania Michnik czekał jednakże prawie pół
roku. W związku z nagłośnieniem spotkania Rywin - Michnik ustawa wprawdzie
przepadła, lecz Agora nie kupiła Polsatu i znowu mocno ucierpiał na tym jej
wizerunek.
W kolejnych latach zakup Polsatu pomimo jeszcze pobrzmiewających marzeń był
już dla Agory nieosiągalny. W 2008 r. przymierzała się ona do wejścia w
powiązaną z Zygmuntem Solorzem Superstację. Jak podał serwis press.pl, za
33 proc. udziałów chciała zapłacić 20 mln zł, lecz brak gwarancji uzyskania
pełnej kontroli nad tą inwestycją spowodował, iż i tym razem Agora nie
została spółką telewizyjną. Ostatnio wśród telewizji, które mogłaby kupić
Agora, znalazła się też młodzieżowa 4fun.tv. A po wyjściu w listopadzie
2008 r. News Corporation Ruperta Murdocha z Telewizji Puls Agora jest
wymieniana jako potencjalny inwestor tej stacji utworzonej na bazie
należącej do Ojców Franciszkanów Telewizji Niepokalanów.

Plany na ścisły monopol
Lista spółek, które Agora miała kupić, jest dość długa. Kilkakrotnie
pojawiła się jako zainteresowana kupnem Wydawnictw Szkolnych i
Pedagogicznych specjalizujących się w edycji podręczników. W 2002 r.
przegrała z wydawnictwem Muza Włodzimierza Czarzastego i zawieruchą będącą
wynikiem afery Rywina, która spowodowała wstrzymanie prywatyzacji. Dwa lata
później sama zrezygnowała z zakupu, lecz do gry o to wydawnictwo wróciła w
połowie 2008 roku. Gdy chciano w latach 2000-2001 sprywatyzować Polską
Agencję Prasową, która jest poważnym źródłem informacji dla większości
mediów w Polsce, Agora była gotowa to wykorzystać i przejąć PAP. Miała też
chrapkę na Ruch, który jest największym kolporterem prasy, posiadając około
35 tys. punktów sprzedaży i 40-proc. udział w tym segmencie rynku.
Początkowo zakup miał być zrealizowany przez konsorcjum złożone z
liberalnych, głównie niepolskich wydawców działających na naszym rynku, w
skład którego weszła także Agora. Ale na początku 2008 r. wydawca "Gazety
Wyborczej" chciał nawet sam kupić Ruch - informował "Parkiet". Gdyby tak
się stało, wówczas Agora mogłaby decydować o warunkach dopuszczenia
wydawców do kolportażu, a więc także ustalać marże za sprzedawaną prasę i
określać zasady ekspozycji tytułów. Miałaby nieograniczoną możliwość
promocji własnych tytułów, a niezależni wydawcy mogliby nawet być
wykluczeni ze sprzedaży w sieci Ruchu. Posiadając do tego agencję prasową,
nawet przed dotarciem gazety innego wydawcy do kiosków miałaby wpływ na jej
treść. Wydaje się, że taki monopol jest ciągle w sferze marzeń ludzi z
Agory.

Axel Springer psuje krew Agorze
Przez wiele lat "Gazeta Wyborcza" pod względem sprzedaży była na pierwszym
miejscu wśród pism codziennych. Lecz dotychczasowy lider został
zdeklasowany przez wprowadzony w październiku 2003 r. na nasz rynek
niemiecki tabloid "Fakt". Dziennik ten już 2004 r. miał więcej czytelników
niż "Wyborcza". Szybko rosła też jego sprzedaż, która przy nakładach w
granicach 700 tys. egzemplarzy już w grudniu 2003 r. była wyższa niż innych
dzienników, a na początku 2004 r. sprzedawało się prawie 650 tys.
egzemplarzy. We wrześniu 2008 r. sprzedaż "Faktu" wyniosła ok. 470 tysięcy
egzęplarzy. W tym samym czasie "Gazeta Wyborcza" rozprowadzała nieco ponad
400 tys., wyraźnie zostając w tyle. Dziś wynosi ok. 400 tys. egzemparzy.
Wprawdzie później różnice zmalały, ale "Fakt" nadal bez problemu wyprzedzał
"Wyborczą". Polski rynek prasowy Niemcy postanowili zdobyć, proponując za
egzemplarz swojego dziennika tylko 1 złoty. Mimo oskarżeń o dumping, inni
wydawcy musieli zastanowić się więc nad ceną własnych gazet. Tabloid
Springera pomimo zapowiedzi zastosowania pośredniej formuły między
bulwarówkami a dziennikami informacyjnymi plasował się na równi z "Super
Expressem". Dlatego Agora po jego wejściu na rynek jeszcze gwałtownie nie
reagowała, lecz powoli przygotowała odpowiedź w postaci bliskiego tabloidom
"Nowego Dnia", który ukazywał się od listopada 2005 r. do lutego 2006 roku.
Mimo wieloletniego doświadczenia Agory na rynku dzienników do wypracowania
jak najlepszej formuły nowej gazety zaangażowano nawet zagranicznych
doradców. Tytułowi zapewniono wyśmienite zaplecze techniczne, pokaźną
kampanię reklamową oraz przeprowadzono wiele akcji promocyjnych, w których
czytelnicy mogli wygrać m.in. samochody osobowe czy sprzęt RTV. Na promocję
"Nowego Dnia" w samej końcówce 2005 r. Agora wyasygnowała ok. 30 mln
złotych. Jednak mimo tych zabiegów dziennik nie dawał nadziei na rynkowy
sukces. Wysokie koszty wobec zbyt niskiej sprzedaży generowały straty, więc
by nie obniżać zbytnio wartości spółki, zarząd Agory zdecydował się na
zakończenie nowego projektu. Tym bardziej że musiano walczyć o pozycję
samej "Gazety Wyborczej" w związku z zapowiedzią Axel Springera
wypuszczenia pozycjonowanego tak samo jak "Wyborcza" tytułu. W kwietniu
2006 r., na kilka dni przed debiutem Springerowskiego "Dziennika. Polska
Europa Świat", zmuszona do zabiegania o czytelnika "Wyborcza" zeszła z ceną
do narzuconej przez Niemców 1,50 zł za egzemplarz. "Gazeta" poczuła też, iż
walka nie idzie tylko o finanse, ale i moderowanie dyskusji w sferze
publicznej, w czym do tej pory przewodziła. Swoistą tradycją stała się
wręcz systematyczna wymiana złośliwości między tymi dwoma tytułami. Pomimo
tego, iż "Dziennik" sprzedaje dziś ok. 160 tys. egz. (wrzesień 2008 r.),
czyli mniej niż połowę tego, co "Wyborcza", to nadal stanowi zagrożenie dla
Agory. Z podwyżką ceny do 1,80 zł "Gazeta" czekała trzy lata, gdy tymczasem
Axel Springer sondował zachowanie czytelników "Dziennika" już w sierpniu
2006 r., zwiększając w Małopolsce cenę do 1,80 złotych. Straty wynikłe z
narzuconej przez Niemców niskiej ceny Agora postanowiła zrekompensować
rozbudową działu kolekcji. Dodatki i różnego rodzaju gadżety stały się
wręcz codziennością, a ci z czytelników, którzy zapragnęli mieć książę czy
płytę DVD, musieli liczyć się z wydatkiem za "Wyborczą" w okolicach 6-7 zł
bądź 1,5 zł za "Gazetę" plus ponieść dość wysoki koszt zakupu dodatku. Tak
więc skompletowanie jakiejś całej serii wydawniczej Agory wiązało się ze
sporymi kosztami. Lecz w końcu zachęcani dodatkami czytelnicy znudzili się.
Świadczy o tym chociażby to, iż przez trzy pierwsze kwartały 2008 r.
przychody Agory ze sprzedaży kolekcji były przeszło o połowę niższe niż w
analogicznym okresie 2007 roku.

Państwu już dziękujemy
Nowy 2009 rok Agora rozpoczęła od grupowych zwolnień. Jak podaje "Dziennik"
z 10 stycznia br., na początek pracę straciły 52 osoby. Ale to dopiero
początek, gdyż wedle szacunków zarządu zwolnionych będzie 300 osób. A
wszystko to w celu poprawy efektywności operacyjnej w Agorze. Jak napisał
"Dziennik", zastępca naczelnego "Wyborczej" Jarosław Kurski, wychodząc
naprzeciw zaistniałej sytuacji, postanowił lepiej zagospodarować nadal
zatrudnionych pracowników, wysyłając im maila z zachętą, by okazując
lojalność wobec "Gazety", przejęli obowiązki odchodzących koleżanek i
kolegów. Według rozmówcy "Dziennika", jeden ze zwolnionych dziennikarzy,
który spędził w "Wyborczej" niemal całe swoje życie, był tak załamany, iż
nie mógł ustać na nogach i musiano mu pomóc opuścić redakcję. No, ale cóż,
w końcu Agora, będąc dużym koncernem, rządzi się prawami rynku.
Zwolnienia w Agorze są przeprowadzane nie od dziś. Zaczęło się w końcu 2001
r., gdy pracę w Agorze straciło 170 osób. Kolejne lata przyniosły następne
fale zwolnień. W pierwszej połowie 2004 r. w ramach programu
restrukturyzacji spółki zwolniono 500 osób.
Wstrząsający jest też list Barbary Kalabińskiej opublikowany w
"Rzeczpospolitej" w lipcu 2008 r., gdy znowu ożyła sprawa zatrudniania
przez "Wyborczą" agenta SB Lesława Maleszki. Kalabińska opisuje
okoliczności towarzyszące śmierci swojego męża Jacka Kalabińskiego, który
był w latach 1991-1997 korespondentem "Gazety Wyborczej" w Waszyngtonie.
Jak czytamy w liście: "Kierownictwo 'Wyborczej' pozbawiło pracy swojego
wieloletniego korespondenta Jacka Kalabińskiego, gdy był śmiertelnie chory
i jego życie zbliżało się do końca. Wobec Jacka Kalabińskiego 'GW' nie
zdobyła się ani na 'akt miłosierdzia chrześcijańskiego', ani na
zastosowanie kryteriów 'socjalnych i humanitarnych'. (...) Miesiąc po
wyjściu Jacka ze szpitala, 24 marca 1997 r. zadzwoniła do niego Helena
Łuczywo, zastępca Adama Michnika. Rozmowa przebiegała następująco (co
przepisuję z diariusza, bo pamięć jest ułomna): Helena Łuczywo: Jak się
czujesz? Jacek Kalabiński: Lepiej. Właśnie szykuję się wrócić do pisania.
Helena Łuczywo: Nie musisz. Właśnie dyskutowaliśmy tu, w redakcji, i
zdecydowaliśmy, że 'Gazeta' nie może ponosić ryzyka trzymania
nieubezpieczonego korespondenta. Jacek Kalabiński:?? Helena Łuczywo: Zaraz
dostaniesz faksem zwolnienie. Widzisz, nie jesteśmy bezwzględnymi
kapitalistami, tylko humanitarnymi demokratami, dlatego nie dzwoniliśmy do
ciebie w lutym, kiedy gorzej się czułeś".
W bieżącym roku statystycznie zwolnienia w Agorze nie przedstawiają się
najgorzej, gdyż według zapowiedzi Zarządu ma odejść 7,5 procent ze
wszystkich zatrudnionych. A ci, którzy zostają, zapewne mają nadzieję, że
sytuacja nie pogorszy się tak jak w stworzonej na Ukrainie spółce Agora
Prasa, gdzie w końcówce 2008 r. z 30 osób pracę straciło już ponad 20.

Złote czasy już nie wrócą
Agora jest nadal potężną firmą, ale lata gwałtownego wzrostu ma już za
sobą. Przypomnijmy tylko, iż została założona w 1989 r. przez Zbigniewa
Bujaka, Aleksandra Paszyńskiego i Andrzeja Wajdę z kapitałem zakładowym
wynoszącym równowartość 15 nowych złotych. A więc zaczęła wydawać "Gazetę
Wyborczą", faktycznie nie dysponując żadnym realnym majątkiem. Niebagatelne
znaczenie miało za to logo "Solidarności" na stronie tytułowej, które
budziło wówczas zaufanie wśród czytelników i napędzało sprzedaż. Również
to, iż "Wyborcza" była czołową gazetą ówczesnej opozycji, pozwoliło jej na
uzyskanie sporej pomocy z zagranicy, a w kraju dużych kredytów. Agora, mimo
że jest utożsamiana głównie z "Gazeta Wyborczą", funkcjonuje jako duży
kompleks multimedialny. Razem z Fundacją Batorego i Spółdzielnią Pracy
"Polityka" utworzyła ponadregionalne Radio TOK FM. Należy do niej również
grupa lokalnych rozgłośni radiowych w największych miastach Polski nadająca
pod szyldem Radio Złote Przeboje czy Radio Roxy FM. Agora jest też wydawcą
takich czasopism jak "Poradnik Domowy", "Cztery Kąty" czy "Avanti". Posiada
również rozdawany w wielu miastach bezpłatny dziennik "Metro". Niemało
inwestuje w internet. Ostatnio kupiła chociażby portal z ogłoszeniami
Trader.com. Nieustannie rozwija się też portal Gazeta.pl. Lecz głównym
produktem Agory pozostaje nadal "Wyborcza" i to jest jedna z głównych
przyczyn obecnych problemów spółki, gdyż prasa ma dzisiaj silną konkurencję
w innych mediach.

Data: 2014-01-28 16:36:28
Autor: MarkWoydak
Żydeta Wybiorcza
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru
denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly
calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego
ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma on nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do
zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten
posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i
znów zasrywa grupę ze swego rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry!
Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest
niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek!
Wznośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu
ma w opiece jego bliskich!

MW

Paproch "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości news:2jp9xepjvvi3$.fvumablesxeb$.dlg40tude.net...


Sytuacja finansowa Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej", nie jest najlepsza.
Obserwuje się , że jej wartość z roku na rok spada i według szacunków
podanych przez branżowy miesięcznik "Press", jest jedenastokrotnie mniejsza
niż w 2000 roku. Ceny akcji Agory wykazują trwałą tendencję spadkową i
poszybowały mocno w dół. Na początku 2000 r. jedną akcję wyceniano nawet na
180 zł, dzisiaj nie jest warta nawet 15 złotych.

Kłopoty finansowe Agory zaczęły się w 2001 roku. Nastąpił wtedy spadek
zainteresowania reklamą w "Gazecie Wyborczej", która jest główną lokomotywą
finansową koncernu. Dlaczego Agora nie potrafi poradzić sobie ze
zbudowaniem multimedialnego imperium o trwałych strukturach?

Agora bez wizji
Agora wyraźnie nie ma szczęścia do telewizji. W połowie 1997 r. kupiła
nieco więcej niż jedną piątą udziałów w Canal Plus za 28,5 mln USD,
udzieliła również prawie 5,5 mln USD kredytu. Czyli de facto wydała 34 mln
USD. I tak firma związała się ze stacją rządzoną przez producenta filmowego
Lwa Rywina. Lecz plany Agory co do ekspansji na rynku telewizyjnym szybko
zderzyły się z rzeczywistością. Nie wystarczyła przychylność centrolewicy
dla tej telewizji. Warto tutaj nadmienić, iż Canal Plus uzyskiwał coraz
lepsze pokrycie obszaru Polski częstotliwościami, których Krajowa Rada
Radiofonii i Telewizji skąpiła chociażby powołanej przez Ojców
Franciszkanów Telewizji Niepokalanów. Canal Plus musiał jednak zmierzyć się
również z międzynarodową konkurencją. Już w 1997 r. zaczął być dostępny na
szerszą skalę obecny na naszym rynku od 1996 r., a należący do Amerykanów,
kodowany kanał filmowy HBO (Home Box Office). Telewizja HBO, nadając swój
program przez satelitę z Węgier i wykorzystując przepisy o telewizji
transgranicznej, pozostawała poza zasięgiem funkcjonujących w Polsce
instytucji i nieformalnych grup nacisku. Potem HBO weszło do oferty
platformy cyfrowej Wizja TV, działającej od 1998 r., a należącej do
amerykańskiej spółki At Entertainment. Próba zlikwidowania konkurencji
przez Canal Plus chociażby na wzór przeprowadzonej w 1997 r. likwidacji
poprzez wchłonięcie FilmNetu, kanału z filmami, który działał od 1994 r. w
ramach pakietu Multichoice, tym razem okazała się bardziej skomplikowana i
rozciągnięta w czasie. Jednakże At Entertainment w czerwcu 1999 r. sprzedał
Wizję TV spółce United Pan-European Communications mającej siedzibę w
Holandii, ale de facto będącej w rękach Amerykanów z United International
Holdings. Ta transakcja była na rękę dla prezesa Canal Plus Lwa Rywina,
który liczył na szybkie rozwiązanie niekorzystnej sytuacji. Jednakże
kolejnym niepowodzeniem Canal Plus była próba wprowadzenia na rynek
Polskiej Platformy Cyfrowej, gdyż Telewizja Publiczna została przyblokowana
we wspieraniu Rywina, natomiast telewizja TVN wybrała Wizję TV, a Polsat
wolał stworzyć własną platformę cyfrową. Dopiero w sierpniu 2001 r. udało
się spółce kierowanej przez Rywina przejąć Wizję TV wraz z nadawanym przez
nią kanałem HBO. Lecz dla Agory ten fakt nie miał już żadnego znaczenia,
gdyż nie mając wpływu na zarządzanie tą telewizją i widząc realną groźbę
ponoszenia coraz większych strat finansowych, w kwietniu 2001 r. sprzedała
udziały w Canal Plus za 21 mln USD. A więc uzyskała dużo mniej, niż wydała
w 1997 roku.
Po porażce z Canal Plus Agora bardzo szybko chciała na nowo zainwestować w
telewizję, by poczuć się w pełni spółką multimedialną. Dlatego też już pod
koniec 2001 r. zaczęła sondować, jakie są możliwości wejścia w ogólnopolską
telewizję. Brano nawet pod uwagę przejęcie TVP 2 w przypadku jej
prywatyzacji. Ale do poważnych negocjacji zaprosił Agorę Zygmunt Solorz.
Plan wejścia wydawcy "Gazety Wyborczej" w Polsat zbiegł się w czasie z
pracami nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Jednakże
zdominowana przez postkomunistów Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wraz z
ówczesnym premierem Leszkiem Millerem i jego gabinetem oraz lewicowym
szefem TVP Robertem Kwiatkowskim postanowiła zaproponować własną wizję
rynku mediów. Niedawny wspólnik Agory Lew Rywin, przedstawiając się jako
wysłannik premiera, podjął więc negocjacje z Agorą, oferując usunięcie
niekorzystnych zapisów z rządowego projektu nowelizacji ustawy o radiofonii
i telewizji. Agora jednocześnie rozmawiała z premierem Leszkiem Millerem i
sekretarzem stanu w ministerstwie kultury Aleksandrą Jakubowską,
odpowiedzialną za opracowanie zmian w ustawie o radiofonii i telewizji.
Adam Michnik, nie zamierzając płacić 17,5 mln USD łapówki, postanowił
rozegrać sprawę po swojemu i 22 lipca 2002 r. nagrał korupcyjną propozycję
Lwa Rywina. Z upublicznieniem nagrania Michnik czekał jednakże prawie pół
roku. W związku z nagłośnieniem spotkania Rywin - Michnik ustawa wprawdzie
przepadła, lecz Agora nie kupiła Polsatu i znowu mocno ucierpiał na tym jej
wizerunek.
W kolejnych latach zakup Polsatu pomimo jeszcze pobrzmiewających marzeń był
już dla Agory nieosiągalny. W 2008 r. przymierzała się ona do wejścia w
powiązaną z Zygmuntem Solorzem Superstację. Jak podał serwis press.pl, za
33 proc. udziałów chciała zapłacić 20 mln zł, lecz brak gwarancji uzyskania
pełnej kontroli nad tą inwestycją spowodował, iż i tym razem Agora nie
została spółką telewizyjną. Ostatnio wśród telewizji, które mogłaby kupić
Agora, znalazła się też młodzieżowa 4fun.tv. A po wyjściu w listopadzie
2008 r. News Corporation Ruperta Murdocha z Telewizji Puls Agora jest
wymieniana jako potencjalny inwestor tej stacji utworzonej na bazie
należącej do Ojców Franciszkanów Telewizji Niepokalanów.

Plany na ścisły monopol
Lista spółek, które Agora miała kupić, jest dość długa. Kilkakrotnie
pojawiła się jako zainteresowana kupnem Wydawnictw Szkolnych i
Pedagogicznych specjalizujących się w edycji podręczników. W 2002 r.
przegrała z wydawnictwem Muza Włodzimierza Czarzastego i zawieruchą będącą
wynikiem afery Rywina, która spowodowała wstrzymanie prywatyzacji. Dwa lata
później sama zrezygnowała z zakupu, lecz do gry o to wydawnictwo wróciła w
połowie 2008 roku. Gdy chciano w latach 2000-2001 sprywatyzować Polską
Agencję Prasową, która jest poważnym źródłem informacji dla większości
mediów w Polsce, Agora była gotowa to wykorzystać i przejąć PAP. Miała też
chrapkę na Ruch, który jest największym kolporterem prasy, posiadając około
35 tys. punktów sprzedaży i 40-proc. udział w tym segmencie rynku.
Początkowo zakup miał być zrealizowany przez konsorcjum złożone z
liberalnych, głównie niepolskich wydawców działających na naszym rynku, w
skład którego weszła także Agora. Ale na początku 2008 r. wydawca "Gazety
Wyborczej" chciał nawet sam kupić Ruch - informował "Parkiet". Gdyby tak
się stało, wówczas Agora mogłaby decydować o warunkach dopuszczenia
wydawców do kolportażu, a więc także ustalać marże za sprzedawaną prasę i
określać zasady ekspozycji tytułów. Miałaby nieograniczoną możliwość
promocji własnych tytułów, a niezależni wydawcy mogliby nawet być
wykluczeni ze sprzedaży w sieci Ruchu. Posiadając do tego agencję prasową,
nawet przed dotarciem gazety innego wydawcy do kiosków miałaby wpływ na jej
treść. Wydaje się, że taki monopol jest ciągle w sferze marzeń ludzi z
Agory.

Axel Springer psuje krew Agorze
Przez wiele lat "Gazeta Wyborcza" pod względem sprzedaży była na pierwszym
miejscu wśród pism codziennych. Lecz dotychczasowy lider został
zdeklasowany przez wprowadzony w październiku 2003 r. na nasz rynek
niemiecki tabloid "Fakt". Dziennik ten już 2004 r. miał więcej czytelników
niż "Wyborcza". Szybko rosła też jego sprzedaż, która przy nakładach w
granicach 700 tys. egzemplarzy już w grudniu 2003 r. była wyższa niż innych
dzienników, a na początku 2004 r. sprzedawało się prawie 650 tys.
egzemplarzy. We wrześniu 2008 r. sprzedaż "Faktu" wyniosła ok. 470 tysięcy
egzęplarzy. W tym samym czasie "Gazeta Wyborcza" rozprowadzała nieco ponad
400 tys., wyraźnie zostając w tyle. Dziś wynosi ok. 400 tys. egzemparzy.
Wprawdzie później różnice zmalały, ale "Fakt" nadal bez problemu wyprzedzał
"Wyborczą". Polski rynek prasowy Niemcy postanowili zdobyć, proponując za
egzemplarz swojego dziennika tylko 1 złoty. Mimo oskarżeń o dumping, inni
wydawcy musieli zastanowić się więc nad ceną własnych gazet. Tabloid
Springera pomimo zapowiedzi zastosowania pośredniej formuły między
bulwarówkami a dziennikami informacyjnymi plasował się na równi z "Super
Expressem". Dlatego Agora po jego wejściu na rynek jeszcze gwałtownie nie
reagowała, lecz powoli przygotowała odpowiedź w postaci bliskiego tabloidom
"Nowego Dnia", który ukazywał się od listopada 2005 r. do lutego 2006 roku.
Mimo wieloletniego doświadczenia Agory na rynku dzienników do wypracowania
jak najlepszej formuły nowej gazety zaangażowano nawet zagranicznych
doradców. Tytułowi zapewniono wyśmienite zaplecze techniczne, pokaźną
kampanię reklamową oraz przeprowadzono wiele akcji promocyjnych, w których
czytelnicy mogli wygrać m.in. samochody osobowe czy sprzęt RTV. Na promocję
"Nowego Dnia" w samej końcówce 2005 r. Agora wyasygnowała ok. 30 mln
złotych. Jednak mimo tych zabiegów dziennik nie dawał nadziei na rynkowy
sukces. Wysokie koszty wobec zbyt niskiej sprzedaży generowały straty, więc
by nie obniżać zbytnio wartości spółki, zarząd Agory zdecydował się na
zakończenie nowego projektu. Tym bardziej że musiano walczyć o pozycję
samej "Gazety Wyborczej" w związku z zapowiedzią Axel Springera
wypuszczenia pozycjonowanego tak samo jak "Wyborcza" tytułu. W kwietniu
2006 r., na kilka dni przed debiutem Springerowskiego "Dziennika. Polska
Europa Świat", zmuszona do zabiegania o czytelnika "Wyborcza" zeszła z ceną
do narzuconej przez Niemców 1,50 zł za egzemplarz. "Gazeta" poczuła też, iż
walka nie idzie tylko o finanse, ale i moderowanie dyskusji w sferze
publicznej, w czym do tej pory przewodziła. Swoistą tradycją stała się
wręcz systematyczna wymiana złośliwości między tymi dwoma tytułami. Pomimo
tego, iż "Dziennik" sprzedaje dziś ok. 160 tys. egz. (wrzesień 2008 r.),
czyli mniej niż połowę tego, co "Wyborcza", to nadal stanowi zagrożenie dla
Agory. Z podwyżką ceny do 1,80 zł "Gazeta" czekała trzy lata, gdy tymczasem
Axel Springer sondował zachowanie czytelników "Dziennika" już w sierpniu
2006 r., zwiększając w Małopolsce cenę do 1,80 złotych. Straty wynikłe z
narzuconej przez Niemców niskiej ceny Agora postanowiła zrekompensować
rozbudową działu kolekcji. Dodatki i różnego rodzaju gadżety stały się
wręcz codziennością, a ci z czytelników, którzy zapragnęli mieć książę czy
płytę DVD, musieli liczyć się z wydatkiem za "Wyborczą" w okolicach 6-7 zł
bądź 1,5 zł za "Gazetę" plus ponieść dość wysoki koszt zakupu dodatku. Tak
więc skompletowanie jakiejś całej serii wydawniczej Agory wiązało się ze
sporymi kosztami. Lecz w końcu zachęcani dodatkami czytelnicy znudzili się.
Świadczy o tym chociażby to, iż przez trzy pierwsze kwartały 2008 r.
przychody Agory ze sprzedaży kolekcji były przeszło o połowę niższe niż w
analogicznym okresie 2007 roku.

Państwu już dziękujemy
Nowy 2009 rok Agora rozpoczęła od grupowych zwolnień. Jak podaje "Dziennik"
z 10 stycznia br., na początek pracę straciły 52 osoby. Ale to dopiero
początek, gdyż wedle szacunków zarządu zwolnionych będzie 300 osób. A
wszystko to w celu poprawy efektywności operacyjnej w Agorze. Jak napisał
"Dziennik", zastępca naczelnego "Wyborczej" Jarosław Kurski, wychodząc
naprzeciw zaistniałej sytuacji, postanowił lepiej zagospodarować nadal
zatrudnionych pracowników, wysyłając im maila z zachętą, by okazując
lojalność wobec "Gazety", przejęli obowiązki odchodzących koleżanek i
kolegów. Według rozmówcy "Dziennika", jeden ze zwolnionych dziennikarzy,
który spędził w "Wyborczej" niemal całe swoje życie, był tak załamany, iż
nie mógł ustać na nogach i musiano mu pomóc opuścić redakcję. No, ale cóż,
w końcu Agora, będąc dużym koncernem, rządzi się prawami rynku.
Zwolnienia w Agorze są przeprowadzane nie od dziś. Zaczęło się w końcu 2001
r., gdy pracę w Agorze straciło 170 osób. Kolejne lata przyniosły następne
fale zwolnień. W pierwszej połowie 2004 r. w ramach programu
restrukturyzacji spółki zwolniono 500 osób.
Wstrząsający jest też list Barbary Kalabińskiej opublikowany w
"Rzeczpospolitej" w lipcu 2008 r., gdy znowu ożyła sprawa zatrudniania
przez "Wyborczą" agenta SB Lesława Maleszki. Kalabińska opisuje
okoliczności towarzyszące śmierci swojego męża Jacka Kalabińskiego, który
był w latach 1991-1997 korespondentem "Gazety Wyborczej" w Waszyngtonie.
Jak czytamy w liście: "Kierownictwo 'Wyborczej' pozbawiło pracy swojego
wieloletniego korespondenta Jacka Kalabińskiego, gdy był śmiertelnie chory
i jego życie zbliżało się do końca. Wobec Jacka Kalabińskiego 'GW' nie
zdobyła się ani na 'akt miłosierdzia chrześcijańskiego', ani na
zastosowanie kryteriów 'socjalnych i humanitarnych'. (...) Miesiąc po
wyjściu Jacka ze szpitala, 24 marca 1997 r. zadzwoniła do niego Helena
Łuczywo, zastępca Adama Michnika. Rozmowa przebiegała następująco (co
przepisuję z diariusza, bo pamięć jest ułomna): Helena Łuczywo: Jak się
czujesz? Jacek Kalabiński: Lepiej. Właśnie szykuję się wrócić do pisania.
Helena Łuczywo: Nie musisz. Właśnie dyskutowaliśmy tu, w redakcji, i
zdecydowaliśmy, że 'Gazeta' nie może ponosić ryzyka trzymania
nieubezpieczonego korespondenta. Jacek Kalabiński:?? Helena Łuczywo: Zaraz
dostaniesz faksem zwolnienie. Widzisz, nie jesteśmy bezwzględnymi
kapitalistami, tylko humanitarnymi demokratami, dlatego nie dzwoniliśmy do
ciebie w lutym, kiedy gorzej się czułeś".
W bieżącym roku statystycznie zwolnienia w Agorze nie przedstawiają się
najgorzej, gdyż według zapowiedzi Zarządu ma odejść 7,5 procent ze
wszystkich zatrudnionych. A ci, którzy zostają, zapewne mają nadzieję, że
sytuacja nie pogorszy się tak jak w stworzonej na Ukrainie spółce Agora
Prasa, gdzie w końcówce 2008 r. z 30 osób pracę straciło już ponad 20.

Złote czasy już nie wrócą
Agora jest nadal potężną firmą, ale lata gwałtownego wzrostu ma już za
sobą. Przypomnijmy tylko, iż została założona w 1989 r. przez Zbigniewa
Bujaka, Aleksandra Paszyńskiego i Andrzeja Wajdę z kapitałem zakładowym
wynoszącym równowartość 15 nowych złotych. A więc zaczęła wydawać "Gazetę
Wyborczą", faktycznie nie dysponując żadnym realnym majątkiem. Niebagatelne
znaczenie miało za to logo "Solidarności" na stronie tytułowej, które
budziło wówczas zaufanie wśród czytelników i napędzało sprzedaż. Również
to, iż "Wyborcza" była czołową gazetą ówczesnej opozycji, pozwoliło jej na
uzyskanie sporej pomocy z zagranicy, a w kraju dużych kredytów. Agora, mimo
że jest utożsamiana głównie z "Gazeta Wyborczą", funkcjonuje jako duży
kompleks multimedialny. Razem z Fundacją Batorego i Spółdzielnią Pracy
"Polityka" utworzyła ponadregionalne Radio TOK FM. Należy do niej również
grupa lokalnych rozgłośni radiowych w największych miastach Polski nadająca
pod szyldem Radio Złote Przeboje czy Radio Roxy FM. Agora jest też wydawcą
takich czasopism jak "Poradnik Domowy", "Cztery Kąty" czy "Avanti". Posiada
również rozdawany w wielu miastach bezpłatny dziennik "Metro". Niemało
inwestuje w internet. Ostatnio kupiła chociażby portal z ogłoszeniami
Trader.com. Nieustannie rozwija się też portal Gazeta.pl. Lecz głównym
produktem Agory pozostaje nadal "Wyborcza" i to jest jedna z głównych
przyczyn obecnych problemów spółki, gdyż prasa ma dzisiaj silną konkurencję
w innych mediach.


Żydeta Wybiorcza

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona