Data: 2016-02-18 10:49:46 | |
Autor: mkarwan | |
Żydowscy kolaboranci | |
Czy Żydzi podczas drugiej wojny światowej byli TYLKO ofiarami?
Czy może wśród nich, byli też kolaboranci i zdrajcy? Te pytania każdy z nas zadawał sobie zapewne niejednokrotnie. Oczywistym jest, że wśród wielomilionowego narodu, takie przypadki musiały mieć miejsce. Nie inaczej było wśród Żydów. Kolaboranci na ulicach. Po wojnie, w Izraelu, zdarzały się przypadki, że ocaleni z Zagłady spacerujący ulicami miasta, potrafili rozpoznać wśród innych przechodniów - zdrajców, kolaborantów i oprawców. Pisze o tym w swojej książce Tom Segev. W 1946 roku na ulicach Tel Awiwu można było spotkać. żydowskich pomocników w Holokauście. Taka sytuacja miała miejsce m.in. wtedy gdy na ulicy rozpoznano Samuela Wiślickiego z Ostrowa Świętokrzyskiego. Człowiek ten pracował w getcie jako policjant i współpracował z Gestapo. Jednym z kolaborantów był też syn Icchaka Grunbauma - członka kierownictwa Agencji Żydowskiej i ministra spraw wewnętrznych w rządzie Ben Guriona. Chłopak był kapo w Auschwitz. Kolaborantów najczęściej identyfikowano zupełnie przypadkowo np. właśnie na ulicy. W przeważającej większości byli to ludzie, którzy w okresie wojny pełnili funkcje kapo w obozach koncentracyjnych i mordowali swoich współziomków na równi z Niemcami. Część ze zdemaskowanych kolaborantów należała do policji i administracji lokalnych Judenratów. Po wojnie, wszyscy ci, którzy przeżyli, próbowali zatuszować swoją działalność i wtopić się w tłum pozostałych przy życiu Żydów. Wierzyli, że niewielka liczba świadków, którzy przeżyli Holokaust, pozwoli pozostać im nierozpoznanymi. Mylili się. Wielu z nich "wpadało" już w obozach przesiedleńczych, gdzie ludzie rozpoznawali zdrajców i oprawców. Często dochodziło wówczas do publicznych samosądów. Ocaleni z Holokaustu sami wymierzali sprawiedliwość. Setki "pomocników Niemców" zostało zlinczowanych. Po zakończeniu wojny Żydzi w Palestynie mieli inne, ważniejsze sprawy, niż ściganie i sądzenie kolaborantów. Powstawało i organizowało się państwo żydowskie. Odpowiednia ustawa dotycząca żydowskich zbrodniarzy pojawiła się dopiero w 1949 roku, ale nikt nie naciskał na natychmiastowe egzekwowanie tego prawa. Zajmowano się innymi sprawami spychając w cień problem żydowskich kolaborantów współpracujących z Niemcami przy Zagładzie. Do połowy lat 50 przeprowadzono tylko 30 śledztw dotyczących Żydów podejrzanych o współpracę z nazistami. Policja i prokuratura niechętnie zajmowały się takimi sprawami. Tylko kilka z nich zakończyło się wyrokami. Działano raczej pod presją ludzi, którzy swoją postawą potrafili wymóc na władzach odpowiednie działania. Jeśli takiego nacisku nie było - sprawy też nie było. Prokuratura nie oskarżała ludzi podejrzanych o współpracę z Niemcami o "zbrodnie przeciwko narodowi żydowskiemu", ale o konkretne przypadki zbrodni lub o "zbrodnie przeciwko ludzkości". Wyroki wynosiły od 2 do 3 lat, czasami tylko kilka miesięcy więzienia. Wielu uniewinniono. Tylko jednego kolaboranta żydowskiego skazano na śmierć, ale w 1951 roku Sąd Najwyższy zamienił tę karę na 10 lat więzienia. Sądy żydowskie w kwestii kolaborantów były bardzo drobiazgowe, podobnie jak sądy niemieckie sądzące nazistowskich zbrodniarzy. Prowadziło to do wypaczania wyroków i niewiele miało wspólnego ze sprawiedliwością. Ale w tych wypadkach nie chodziło tylko o sprawiedliwość - był to wielki dylemat, precedens etyczny, moralny i historyczny. Sami Żydzi nie byli do tego typu sytuacji przygotowani. Procesy żydowskich zbrodniarzy były sprawą kłopotliwą i brudną. Starano się nie nadawać im rozgłosu. Społeczeństwo nie chciało o tym wiedzieć. Tym bardziej władze Erec Izrael. http://alehistoria.blox.pl/2015/06/Zydowscy-kolaboranci.html |
|