Data: 2016-08-17 12:21:39 | |
Autor: Mark Woydak | |
Żydzi blokują ekshumacje | |
Czy to możliwe, że masowe mogiły ofiar z obozowej filii Gross-Rosen w Kamiennej Górze - AL Landeshut, według niektórych regionalistów skrywające szczątki powstańców warszawskich, żołnierzy AK, NSZ, mogły być już w 2015 r. skutecznie zlokalizowane przez archeologów, a wniosek o decyzję i sfinansowanie ekshumacji leży od jesieni zeszłego roku na biurku u wojewody dolnośląskiego? Można by przypuszczać, że chodzi o zwykłą opieszałość, ewentualnie złamanie Kodeksu postępowania administracyjnego czy o bezczynność urzędniczą, gdyby nie ustalone przez nas fakty. Okazuje się, że w tej sprawie w akademickim środowisku wrocławskim interweniował żydowski rabin, który przypomniał, że chociaż w okolicy mogił nie ma śladów kirkutu, to jednak ofiary polskie spoczywają na terenie dawnego żydowskiego cmentarza. A co z upamiętnieniem miejsca masowej mogiły? W Kamiennej Górze uczczona została nawet Armia Ludowa, ale nie doczekały się hołdu ofiary pochowane w miejskim parku, zapomniane od ponad półwiecza. Z naszych ustaleń wynika, że los prac ekshumacyjnych zawisł na włosku po interwencji strony żydowskiej. Dowiedzieliśmy się, że obecnie trwają ustalenia z komisją rabiniczną. Pozostaje tylko pytanie, kto w Polsce jest gospodarzem i czy chodzi tu tylko o uszanowanie tradycji innej religii, czy o kolejny dyktat środowiska żydowskiego? Zwłaszcza że każdy miesiąc zwłoki to pozostawienie pomordowanych w miejscu, które dzisiaj jest zwykłym, częściowo zaśmieconym parkiem, gdzie mieszkańcy wyprowadzają psy za potrzebą. Jednak to nigdy troszczącym się o talmudyczną precyzję zapisów o pochówkach Żydom jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Podczas drugiej wojny światowej w Kamiennej Górze istniała filia niemieckiego obozu Gross-Rosen, w którym była najwyższa śmiertelność jeńców (różnych narodowości). Spowodowane to było głównie tym, że pod miastem jeńcy w ciężkich warunkach drążyli tunele i budowali podziemne tajne kompleksy. Zazwyczaj żywi już z nich nie wychodzili. Przywożono ich w nocy ciężarówkami, a wywożono martwych. Rotacja więźniów w obozie była bardzo duża. Ciała przez większą część wojny wywożono do krematoriów w Gross-Rosen (obecnie Rogoźnica). Od lutego 1945 r. pomordowanych jeńców chowano także na miejscu - pisał w liście otwartym w maju tego roku Rafał Czerniga z Kamiennogórskiego Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego. W 1946 r. na miejscu przeprowadzono ekshumację, jednak, o dziwo, szczątki nie zostały przeniesione na cmentarz (chociaż taka błędna informacja, co udowodniła w swojej kwerendzie Anna Pansewicz, zajmująca się historią obozu, znajduje się nawet na stronie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Zdaniem części regionalistów podczas powojennej ekshumacji komuniści zorientowali się, że wśród zamordowanych są żołnierze Państwa Podziemnego oraz powstańcy warszawscy, dlatego zrezygnowano z pochówku i ciała zostawiono na miejscu w parku. Taki stan rzeczy trwa do dzisiaj. W wyniku prac archeologicznych przeprowadzanych pod kierunkiem doktorantki z Uniwersytetu Wrocławskiego Anny Pansewicz, odkryto dwie jamy grobowe, które potwierdziły ustalenia kwerendy historycznej dotyczącej masowych pochówków na terenie dawnego kirkutu, będącego dzisiaj parkiem miejskim w Kamiennej Górze, zlokalizowanym przy ul. Księcia Bolka I. Podczas odhumusowywania ziemi archeolodzy okryli dwie mogiły, a ponadto w jednym miejscu natrafili na dość płytko zalegające szczątki. Prace przerwano, ponieważ zgodnie z prawem ekshumacja odbyć się może po wydaniu decyzji przez wojewodę. W przypadku ekshumacji identyfikacyjnej (z zastosowaniem metodyki archeologicznej, antropologicznej i genetycznej) w grę wchodzą duże koszty, zwłaszcza że zdaniem badaczy jamy grobowe mogą zawierać ok. 120 osób. Od jesieni zeszłego roku sprawa dalszych prac pozostaje na etapie złożenia wniosku u wojewody. Tymczasem miejsce, które od dawna było znane historykom jako masowa mogiła ofiar Gross-Rosen, do dzisiaj nie jest upamiętnione. Społecznicy od lat walczą w mieście o pomnik, ale jak na razie swoich ulic i nazw w Kamiennej Górze doczekały się tylko takie formacje jak np. Armia Ludowa. Po odkryciu mogił przez archeologów urząd miejski złożył jednak jesienią 2015 r. wniosek o grant na prace ekshumacyjne. Problem w tym że, jak ustaliła ,,Warszawska Gazeta", do kadry profesorskiej z Uniwersytetu Wrocławskiego zaczęła wydzwaniać strona żydowska, która przypomniała sobie, że zaśmiecony park, będący miejscem defekacji czworonogów, to dawny cmentarz żydowski, a prace ekshumacyjne mogłyby naruszyć zasady rabiniczne dotyczące obiektów tego typu. W efekcie od zeszłego roku nie ma decyzji w sprawie ekshumacji ofiar obozu. Także pomnika ofiar jak nie było, tak nie ma. Według Anny Pansewicz w parku czekają na ekshumację i godny pochówek (a może częściowo symboliczne zwrócenie rodzinom po identyfikacji genetycznej) zmarli w wyniku chorób, wycieńczenia, a także pomordowani przez załogę obozową więźniowie AL Landeshut. Zdaniem Rafała Czernigi z Kamiennogórskiego Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego dwie odkryte mogiły zawierają głównie szczątki mieszkańców Warszawy, żołnierzy AK, NSZ, Szarych Szeregów, nieletnich powstańców warszawskich. Jedno jest pewne: bezczynność administracji samorządowej i rządowej, której efektem jest brak pomnika i odwlekanie prac ekshumacyjnych, to skandal (pamiętać należy, że potomkowie ofiar, mogący przekazać materiał porównawczy DNA, są zazwyczaj w wieku, w którym nierzadko odchodzi się z tego świata!). Dlatego zarówno w jednej, jak i w drugiej sprawie zapytania poselskie do ministra kultury oraz ministra spraw wewnętrznych wystosował poseł Sylwester Chruszcz z Klubu Kukiz'15 i Stowarzyszenia Endecja. Odpowiedzi strony rządowej powinny być gotowe zgodnie z procedurą najpóźniej w połowie czerwca. Do sprawy jeszcze wrócimy. |
|