Data: 2011-02-25 02:33:50 | |
Autor: Eneuel Leszek Ciszewski | |
crosspost; pytanie skaza?ca;-) | |
"p 47" ik4a1h$7vj$1@news.task.gda.pl 1. sad nie zareagował na ewidentne kłamstwo dot. czasu Mój ojciec (biegły sądowy z innego zakresu) miał podobną sytuację -- łatwiejszą do wygrania. W czasie trwania procesu sprawa przedawniła się. :) (sic!!!) Aby było jasne -- widziałem orzeczenia sądu. :) Sąd nie wzruszył się nie jakąś drobnostką urośnięcia sekundy do dziewięćdziesięciu sekund, ale zmienianiem zeznań adwersantki z częstotliwością ,,kilku herców''. ;) Ojciec zebrał część zeznać swej adwersantki i wykazał całą masę sprzeczności w jej wypowiedziach. (kilkaset?) Co więcej -- pokazał, iż zeznania te są absurdalne, gdyż nie opisują sytuacji możliwych. Ojciec projektuje skrzyżowania, więc wyłapywanie bzdur w oświadczeniach (właśnie choćby czasu zielonego światła czy czasu zjazdu ze skrzyżowania) jest dla niego łatwe. Sprawa ciągnęła się dwa lata, gdzieś w tym czasie zaginęły akta sądowe :) (więc proces stał w miejscu a czas nie stał) i po prostu została umorzona... Ojcu zwrócono za prawnika -- TU nawet nie chce uznać, że ojciec nie był winny i orzekło jego winę na podstawie nieprawomocnego wyroku (obalonego później) i umorzenia sprawy... -=- Ja miałem podobne sprawy, ale ja jestem wytrwały. :) Kiedyś najechała na mnie ciężarówka zakładów mięsnych. Facet najechał, odjechał bez zatrzymania się, zeznawał, iż wiedział o tym, iż potracił stojący obok niego samochód, mój pociotek sądził (sędziów była masa, w tym i pociotek, i rodząca :) sędzia, i masa innych) ale bez rasowego prawnika (domorośli nie dawali rady -- dziś jeden jest adwokatem, drugi (syn byłego prezydenta miasta, pochodzący z bardzo wpływowej rodziny Białegostoku) notariuszem i być może adwokatem) nie dałbym rady... Nie dałbym też rady, gdyby nie moja praca na ,,wylęgarni'' ;) tutejszych prawników -- w tamtych czasach jeszcze sędziowie mnie lubili. :) Niestety lubili także policję (a tej nie lubił mój znajomy prokurator) i lubili kolegium ds. wykroczeń... Na domiar złego niezawisły ;) sąd zazwyczaj z definicji rację przyznawał Państwu Polskiemu, a zakłady mięsne były wówczas państwowe... Ciężarówka wyrwała mi kierunkowskaz (można było podnieść i wmontować) oraz lekko uszkodziła błotnik. Szkodę wówczas można było zamknąć kwotą 300 (trzystu) złotych, ale stanęło na masie procesów i kwocie bodajże 7500 (siedmiu tysięcy pięciuset) złotych, a mogło być lepiej, gdybym w ostatnich pismach zażądał rzeczywistego wynagrodzenia adwokata rasowego... (sąd uznał 1000, a adwokat wziął 2500; domorośli też kosztowali, czego w pismach nie ująłem a ująć mogłem wbrew pozorom) Mogłem też dostać 200 złotych za rzeczoznawcę. (PZU sprytnie ominął ów wydatek, adwokat chciał apelować a ja chciałem kończyć, uznając sprawę za wygraną przeze mnie w 100% -- w razie nieuznania przeze mnie mojej wygranej rasowy adwokat dostałby 5 razy mniej niż dostał; domorośli nie dostaliby mniej) Nawiasem mówiąc -- dokumenty mojej sprawy też ginęły w sądzie. :) 2. sąd explicite nie chciał ustosunkowac się do tego, że sprawca Oprócz ewentualnej apelacji czy i jak zareagować na popełnienie Nie wiem, ale w Głupolandzie sprawy sądowe rozstrzyga się poza salami rozpraw. :) Mój ojciec mi nie wierzył -- i przegrał, czy raczej nie wygrał, bo sprawa została umorzona w czasie jej prowadzenia :) przy zdecydowanym sprzeciwie ojca. :) -=- Weź adwokata i pogadaj. :) Ja miałem świadka, mój adwersarz oświadczył, iż wiedział o zderzeniu a jednak nie zatrzymał się -- zatrzymał się dopiero ze 2 kilometry dalej pod sklepem mięsnym, gdzie miał swój interes. (skąd ponownie zwiał bez uprzedzenia i bez pożegnania) Rasowy adwokat uznał, że marnuję na niego pieniądze a ja Ci przysięgam na dusze moich niepoczętych dzieci, że bez tak mocnego adwokata (wziąłem go, bo usłyszałem, że wygrał gardłową sprawę z Urzędem Skarbowym) bym przegrał. W tym ,,państwie'' trzeba mieć swoich adwokatów, swoich prokuratorów i 100% racji, mieć świadków oraz farta i być miłym ;) dla sądu -- aby wygrać tak prostą sprawę. :) Ja wygrałem, choć i ja byłem miły, i zakłady mięsne. Zapewne też i ja miałem swoich prawników, i zakłady mięsne miały. :) PZU chyba wówczas też był państwowy, co jeszcze mocniej pogarszało moją pozycję. BTW -- w czasie procesu Warta wyraziła gotowość wypłacenia mi odszkodowania, gdyż bałagan sprawił, iż Warta uznała siebie ze ubezpieczyciela, choć ów samochód wtedy był ubezpieczony w PZU. Warta najwyraźniej nie była tak miła sądom jak PZU? Chyba tak, ale nie tylko -- Warta lubiła szybko płacić odszkodowania, gdy kwota nie przekraczała 10 tysięcy złotych, o czym poinformował mnie mój znajomy broker ubezpieczeniowy, wspierający mnie w tej sprawie... Adwokat PZU na korytarzu sądowym (przed jedną z wielu spraw) zapowiedział mi, że będzie nakłaniał świadka do zmiany stanowiska a mego adwersarza -- do zmiany zeznań. Dodał też, że w Polsce trzeba zabić dwóch ludzi, aby iść do więzienia, bo za jednego dostaje się wyrok w zawieszeniu -- rozmowę mam nagraną, a głos ów można usłyszeć chwilę później w czasie rozprawy. Co więcej -- mam świadka tamtej rozmowy. (w czasie której prawnik PZU mówi o planach przekonywania świadka i mego adwersarza, kpiąc z wiadomej groźby związanej ze składaniem fałszywych zeznań) -=- Życzę powodzenia. :) Ja wygrywałem, ale ja mam anielską (inni mówią -- przeklętą lub szatańską) cierpliwość :) i farta oraz byłem osobą mile widzianą przez białostockie środowisko prawnicze, które starało się pokazać mi z dobrej strony. Adwokat i studenci-prawnicy oraz rasowy broker ubezpieczeniowy... Rasowe korektorki czuwały nad polszczyzną pism procesowych a rasowy składacz tekstu nad poprawną formą pisemnych wypowiedzi... Wszystko było starannie przygotowywane, z rozmysłem, spokojnie, ostrożnie... Każdy krok (KAŻDY!!!) był stawiany bardzo ostrożnie (z rozwagą możliwą do uzyskania) z uwzględnieniem każdego veta (pociotka-sędziego, adwokata i kolegów-prawników, świadka, a nawet prokuratora itd...) -- .`'.-. ._. .-. .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_' `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`., o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/.... Postscriptum: Wiesz, gdzie wówczas jechałem, gdy ciężarówka wjechała we mnie? Jechałem do sklepu. :) Nic w tym złego czy dziwnego. Ale piechotą miałbym i zdecydowanie szybciej, i krócej... Do tamtej sprawy PZU żądał satysfakcji i szukał okazji do wojny (sądowej) ze mną. Po tamtej sprawie żyliśmy w zgodzie i przyjaźni, ;) a pan inspektor (czy jakoś tak) Kwiatkowski nie tylko nie okazywał już mi swej zuchwałości, ale w zamian za nią podawał mi rękę, gdy mnie spotykał gdzieś przypadkiem na ulicy... I tylko po latach, gdy broker zaproponował PZU pewien układ, dzięki któremu miałbym komplet (OC, AC, NW i diabli wiedzą co jeszcze) za freeko (broker by to ,,umieścił'' w większym kontrakcie z PZU) panowie z PZU ponoć dostali gęsiej skórki, zbieleli ze strachu i odmówili współpracy ze mną... -- Korneliusz?... Ten sam Korneliusz, który... ;) Wspomniany pan Kwiatkowski pofatygował się i osobiście ze mną porozmawiał (spotkał mnie niby przypadkiem) o tym ubezpieczeniu i wyraził swe ubolewanie nad TU Allianz... Nawiasem mówiąc -- zupełnie niepotrzebnie, bo Allianz niewiele ;) stracił. ;) A mógł nie stracić w ogóle, gdyby sadził się z Miastowymi, którzy zasadzili drzewa ;) niemal na skrzyżowaniu... Allianz mógł też sądzić się z Politechniką, aby jeszcze mniej stracić na współpracy ze mną. ;) Jedzie człek spokojnie i powoli drogą uniwersytetu, aż tu nagle i niespodziewanie droga ta zmienia właściciela (wjeżdżam na teren Politechniki) i staje się... chodnikiem, na dodatek dziurawym i z wysokim krawężnikiem rozwalającym to i owo na szybkości niemal zerowej... (chodnik przejeżdżam w poprzek, czyli zgodnie z przepisami -- wolno mi tak jechać do posesji czy z posesji) No właśnie... Allianz... Cicho, przytulnie, bez zaciskania pięści... Oni czekają na składkę, ja tymczasem prószę pokornie o ,,swoje''. :) I dowiaduję się, że Allianz nie żre zbyt wiele -- połowę pochłania agent... Trudno zgadnąć, czy to prawda, czy kopniak wisielczy. :) (Allianz liczy mi połowę składki z tego, co policzył agent) Bez szaleństw, po ludzku, ale jednak... Pojawiają się dziwne żądania, odmowa przyjęcia zapłaty kartą itp... Dzięki tej odmowie, Allianz dowiaduje się, że decyzję co do odwrócenia kota ogonem (nie ja zapłacę na rzecz Allianz, ale Allianz na moją rzecz -- diabli wiedzą po co?) podejmuję w ostatniej chwili. (widzą to na skanie z banku) Dlaczego diabli wiedzą? Bo nadkole połamałem dzień po wymianie :) a płytą osłonową przywaliłem w krawężnik obok Biedronki, gdzie wpadłem w pułapkę... Śliczna płyta, jeszcze z naklejkami, pachnąca nowością -- chyba wytrzymała. :) Wytrzymał chyba także wahacz... (chyba miałem farta) Niech szlag trafi Biedronkę za takie pułapki!!!! Ale Allianz, węszący :) chyba dostanie ode mnie coś (zwyżkę %%) za tę sprawę, która w TU jakimś (HDI? -- nie pamiętam, bo to nie moja sprawa) istnieje jako szkoda, zaś w rzeczywistości jest umorzona... Aby TU wykreśliło szkodę, trzeba... Sądu... Sąd nie uznał winy (po drodze policja uznała, sąd odrzucił to uznanie i uznał winę adwersantki, po czym umorzył przed uprawomocnieniem uznania winy adwersantki odsyłając sprawę z sądu do sądu i uznając ją za błahą) ale TU nie honoruje wyroku sądu. :) A dlaczego nie honoruje? Bo to sąd z Białegostoku, klient też z Białegostoku, a TU ma swą siedzibę w Radomiu bodajże... (ech, ta rejonizacja...) |
|
Data: 2011-03-01 03:42:02 | |
Autor: Eneuel Leszek Ciszewski | |
crosspost; pytanie skaza?ca;-) | |
"Eneuel Leszek Ciszewski" ik70u6$140$1@inews.gazeta.pl dopiero ze 2 kilometry dalej pod sklepem mięsnym, gdzie miał swój interes. Chyba bliżej 1 km niż 2. Może kiedyś sprawdzę dokładniej. -- .`'.-. ._. .-. .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_' `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`., o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/.... |
|