Data: 2010-07-04 07:08:08 | |
Autor: no kto | |
dnia onego doświadczyłem zdarzenia takiego | |
Pewnego razu z wycieczką ,
usiedliśmy sobie nad rzeczką. Przedszkolanka wegetariańskim uraczyła posiłkiem. Z malskiem zjedliśmy do ostatniej kruszynki, po czym poobiedniej drzemki zażyliśmy sobie na wodą by zbić upał strumienia ochłodą. Gdy się zbudziłem nie było nikogo już pójść chciałem drogą, gdy nagle słyszę dziwne podchody fukania, kwakania.. jakieś wywody? Podchodzę bliżej, oczom nie wierzę! Toć bober z kaczką się pierze! Bober bankowo ogonem wymiata, kaczka zacięta jest za brata, walka tych dwóch niby na scenie, lecz z cienia - mam wrażenie czyjeś łapy kosmate wystają trzymają sznurki, coś tam gadają, "..już NBP zabraliśmy Polakom, priwat eurobank suwerenność wszelką polakom i tym narodom odbierze, na zmywak ich dawać!" -- -- - Nie no! nie wierze! W głowie się nie mieści się wcale, co tam planują - chyba im dowalę! Oczy przecieram ze zdumienia słucham znów - nic się nie zmienia: "...damy im normalność wreszcie, z czipami w głowie tylko się pośpieszcie, bo budzi się ludzka rasa, a nóż rozpozna diabła grubasa..." Wzrok odrywam ku klatce zwierzaków, przewaga widzów gatunku małpiaków. Coraz to bober na kaczkę natrze już na nich prawie wcale nie patrzę. Lecz sznurków śledzę ustawienia, O wy paskudy! Niech wezmę kamienia! Jednak póki ciemną zasłonę zruszę, inne dzieciaki odnaleźć muszę. Ciąg dalszy już wkrótce... Łyknijcie lepiej po małej wódce, gdyż ta historia z leśnej krainy, w kosmosie kończy ludzi wyczyny. Wierszyk podobny pisałem poprzednio, rozwiążę sprawę! Nie wszystko mi jedno. |
|