Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   koniec partii małego hitlerka.

koniec partii małego hitlerka.

Data: 2010-09-13 09:00:17
Autor: Jarek od kżyża
koniec partii małego hitlerka.
Co dalej z tak zwanymi liberałami w Prawie i Sprawiedliwości - pytają wszyscy dookoła. Ale odpowiedzi tyle, ilu liberałów. Czyli według dzisiejszych pisowskich standardów, tylu, ilu członków i posłów PiS niewywodzących się wprost z Porozumienia Centrum i niezwiązanych z tą grupą.

Jeden z nich tłumaczy w nieoficjalnej rozmowie: - Żebym to ja wiedział. Niczego z tego, co się dzieje, nie rozumiemy. Kaczyński narzeka, że rozrabiamy. A my mamy wrażenie, że chcą nas z tej partii wypchnąć. Na razie więc czekamy - mówi nasz rozmówca.


Z wielu takich rozmów, z całego tego chaosu da się jednak wyłuskać jeden konkretny, twardy wniosek: PiS nigdy jeszcze nie był na tak ostrym zakręcie. Nigdy jeszcze nie stał przed tak realną możliwością rozpadu. Co więcej, wcale nie dlatego, że sondaże kiepskie, kolejne wybory przegrane, a ludzi sfrustrowani, także słabymi prognozami wyborczymi w wielkich miastach w czasie nadchodzących

wyborów samorządowych (tam są najsmaczniejsze polityczne konfitury). Nie. Powód jest inny i dużo głębszy. To brak zaufania wewnątrz partii, pomiędzy poszczególnymi grupami oraz ludzi do lidera, a lidera do działaczy. To pęknięcie najmniej widoczne, najtrudniej uchwytne, ale też najbardziej dla każdego środowiska politycznego groźne. Bo odbierające wiarę w sens wspólnego działania. - Chyba za dużo padło mocnych, brutalnych słów, by dało się to jeszcze poskładać - prognozuje jeden z polityków PiS, zazwyczaj dotąd optymistyczny.

O co naprawdę w tym wszystkim chodzi? W partii ścierają się dwie wizje walki o władzę. Jedna zakłada kurs miękki w warstwie retorycznej i pewne przeformułowanie celów politycznych. A więc nie tyle starcie z mediami, w zdecydowanej większości PiS niechętnymi, ale ich obchodzenie, kontrolę nad komunikatem, szukanie eventów, próba dogadania się z częścią mediów. A w warstwie celów - choć nikt tego głośno nie powie - rezygnację z marzenia o ponownym uchwyceniu całej władzy. Próba chwytania przyczółków tam, gdzie się da, szukanie koalicjantów, budowanie porozumień lokalnych, otwarcie PiS na nowe środowiska, wreszcie grę o udział w koalicji rządowej po roku 2011. W tej perspektywie PiS mniej byłby partią wielkiej zmiany, a bardziej po prostu innej oferty, konkurencyjnej wobec Platformy, ale podobnie spokojnej. Tego chcą tak zwani liberałowie, zwłaszcza ci, którzy już władzy dotknęli i znają zarówno jej ograniczenia, jak i słodycz. Czy mają siłę, by walczyć o wpływ w partii? To zależy od tego czy będą w stanie porozumieć się między sobą, bo dotychczas każdy sobie rzepkę w tej grupie skrobał.

Druga wizja, tak zwanego Zakonu PC, a więc ludzi wywodzących się z Porozumienia Centrum i samego Jarosława Kaczyńskiego stawia na "antysys- temowość", twardą opozycyjność i czekanie w zwartym obozie na potknięcie się władzy.

Dla tych polityków sytuacja jak ta z zeszłego tygodnia, kiedy wszystkie pozostałe partie ostro skrytykowały słowa Kaczyńskiego o Polsce jako "kondominium polsko-rosyjskim", to coś wymarzonego. Buduje bowiem wyrazistą oś sporu: jest PiS i reszta. Oczywiście, nie ma w tym wariancie szans na władzę. Ale oni wcale jej nie chcą. Celem tej grupy jest silny i zwarty, nieważne specjalnie jaki, około 180-osobowy klub opozycyjny w kadencji 2011-2015. I ostra krytyka rządu, któremu prędzej czy później ma się według nich powinąć noga. A wtedy oni zbiorą w następnych wyborach premię niezadowolenia.
Logiczną konsekwencją tego założenia jest podejrzliwe patrzenie na liberałów - bo starają się mieć dobre kontakty z mediami, bo mogą zdradzić, bo chcą władzy i wpływu na kształt państwa. Medialnie grupa ta wierzy w zbudowanie własnych kanałów komunikacji z wyborcami, z ominięciem mediów. Jest też przekonana, że gdy wyeliminuje przecieki z wewnętrznych posiedzeń partyjnych, to znikną wszystkie problemy PiS. Obie tezy nie wytrzymują merytorycznej krytyki, ale tego właśnie chcą zwolennicy twardej linii w partii Kaczyńskiego.

Która linia jest lepsza dla PiS? Obie mają swoje wady, przede wszystkim tę, że wykluczają de facto grupę drugą z pierwszej politycznej linii. W wizji liberałów nie ma miejsca dla ludzi bliskich Kaczyńskiemu. W wizji zwolenników twardej linii - dla ludzi takich jak Paweł Poncyljusz, który unika radykalnego języka i dobrze się czuje w środowiskach biznesowych. Obie grupy mają też problem ze Zbigniewem Ziobrą, który jest czynnikiem zewnętrznym wobec obu środowisk. Z jednej strony popularny wśród aparatu, z drugiej - chyba jeszcze niezdolny do sięgnięcia po przywództwo. A na pewno oskarżany o masę intryg, w dużej części nieprawdziwie.
Polacy nie chcą partii, która zajmuje się sama sobą. A PiS w ostatnim czasie stał się właśnie taki


Ten spór nabrzmiewa i wykańcza PiS. Ostatni sondaż TNS OBOP dla programu "Forum" (TVP) dający Platformie 52 proc., PiS - nieco ponad 20, a Sojuszowi Lewicy Demokratycznej aż 20 punktów jest dla partii Kaczyńskiego ostatnim ostrzeżeniem. Polacy najwyraźniej chcą silnej opozycji zmuszającej rządzących do pracy i aktywności (także do rzetelnego prowadzenia śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej), ale nie chcą opozycji zajmującej się sobą. A taką partią coraz bardziej staje się Prawo i Sprawiedliwość.


http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/306774,pis-jest-teraz-na-ostrym-zakrecie-rozpad-partii-staje-sie,id,t.html



Przemysław Warzywny

--

"Wstępując do PiS, zostawiasz na portierni swój rozum i zdolność oceniania rzeczywistości. Godzisz się, człowieku, na to, że będziesz klepał zdania typu "zgadzam się z tym, co powiedział Jarosław Kaczyński", "Jarosław Kaczyński to mąż stanu" i pokrewne".

Data: 2010-09-13 00:25:06
Autor: Antenka
koniec partii małego hitlerka.
On 13 Wrz, 09:00, Jarek od kĹźyĹźa <Brońmy RP przed pisem@..pl> wrote:
Co dalej z tak zwanymi liberałami w Prawie i Sprawiedliwości - pytają
wszyscy dookoła. Ale odpowiedzi tyle, ilu liberałów. Czyli według
dzisiejszych pisowskich standardów, tylu, ilu członków i posłów PiS
niewywodzących się wprost z Porozumienia Centrum i niezwiązanych z tą grupą.

Jeden z nich tłumaczy w nieoficjalnej rozmowie: - Żebym to ja wiedział.
Niczego z tego, co się dzieje, nie rozumiemy. Kaczyński narzeka, że
rozrabiamy. A my mamy wrażenie, że chcą nas z tej partii wypchnąć. Na razie
więc czekamy - mówi nasz rozmówca.

Z wielu takich rozmów, z całego tego chaosu da się jednak wyłuskać jeden
konkretny, twardy wniosek: PiS nigdy jeszcze nie był na tak ostrym zakręcie.
Nigdy jeszcze nie stał przed tak realną możliwością rozpadu. Co więcej,
wcale nie dlatego, że sondaże kiepskie, kolejne wybory przegrane, a ludzi
sfrustrowani, także słabymi prognozami wyborczymi w wielkich miastach w
czasie nadchodzących

wyborów samorządowych (tam są najsmaczniejsze polityczne konfitury).. Nie.
Powód jest inny i dużo głębszy. To brak zaufania wewnątrz partii, pomiędzy
poszczególnymi grupami oraz ludzi do lidera, a lidera do działaczy. To
pęknięcie najmniej widoczne, najtrudniej uchwytne, ale też najbardziej dla
każdego środowiska politycznego groźne. Bo odbierające wiarę w sens
wspólnego działania. - Chyba za dużo padło mocnych, brutalnych słów, by dało
się to jeszcze poskładać - prognozuje jeden z polityków PiS, zazwyczaj dotąd
optymistyczny.

O co naprawdę w tym wszystkim chodzi? W partii ścierają się dwie wizje walki
o władzę. Jedna zakłada kurs miękki w warstwie retorycznej i pewne
przeformułowanie celów politycznych. A więc nie tyle starcie z mediami, w
zdecydowanej większości PiS niechętnymi, ale ich obchodzenie, kontrolę nad
komunikatem, szukanie eventów, próba dogadania się z częścią mediów. A w
warstwie celów - choć nikt tego głośno nie powie - rezygnację z marzenia o
ponownym uchwyceniu całej władzy. Próba chwytania przyczółków tam, gdzie się
da, szukanie koalicjantów, budowanie porozumień lokalnych, otwarcie PiS na
nowe środowiska, wreszcie grę o udział w koalicji rządowej po roku 2011. W
tej perspektywie PiS mniej byłby partią wielkiej zmiany, a bardziej po
prostu innej oferty, konkurencyjnej wobec Platformy, ale podobnie spokojnej.
Tego chcą tak zwani liberałowie, zwłaszcza ci, którzy już władzy dotknęli i
znają zarówno jej ograniczenia, jak i słodycz. Czy mają siłę, by walczyć o
wpływ w partii? To zależy od tego czy będą w stanie porozumieć się między
sobą, bo dotychczas każdy sobie rzepkę w tej grupie skrobał.

Druga wizja, tak zwanego Zakonu PC, a więc ludzi wywodzących się z
Porozumienia Centrum i samego Jarosława Kaczyńskiego stawia na "antysys-
temowość", twardą opozycyjność i czekanie w zwartym obozie na potknięcie się
władzy.

Dla tych polityków sytuacja jak ta z zeszłego tygodnia, kiedy wszystkie
pozostałe partie ostro skrytykowały słowa Kaczyńskiego o Polsce jako
"kondominium polsko-rosyjskim", to coś wymarzonego. Buduje bowiem wyrazistą
oś sporu: jest PiS i reszta. Oczywiście, nie ma w tym wariancie szans na
władzę. Ale oni wcale jej nie chcą. Celem tej grupy jest silny i zwarty,
nieważne specjalnie jaki, około 180-osobowy klub opozycyjny w kadencji
2011-2015. I ostra krytyka rządu, któremu prędzej czy później ma się według
nich powinąć noga. A wtedy oni zbiorą w następnych wyborach premię
niezadowolenia.
Logiczną konsekwencją tego założenia jest podejrzliwe patrzenie na
liberałów - bo starają się mieć dobre kontakty z mediami, bo mogą zdradzić,
bo chcą władzy i wpływu na kształt państwa. Medialnie grupa ta wierzy w
zbudowanie własnych kanałów komunikacji z wyborcami, z ominięciem mediów.
Jest też przekonana, że gdy wyeliminuje przecieki z wewnętrznych posiedzeń
partyjnych, to znikną wszystkie problemy PiS. Obie tezy nie wytrzymują
merytorycznej krytyki, ale tego właśnie chcą zwolennicy twardej linii w
partii Kaczyńskiego.

Która linia jest lepsza dla PiS? Obie mają swoje wady, przede wszystkim tę,
że wykluczają de facto grupę drugą z pierwszej politycznej linii. W wizji
liberałów nie ma miejsca dla ludzi bliskich Kaczyńskiemu. W wizji
zwolenników twardej linii - dla ludzi takich jak Paweł Poncyljusz, który
unika radykalnego języka i dobrze się czuje w środowiskach biznesowych. Obie
grupy mają też problem ze Zbigniewem Ziobrą, który jest czynnikiem
zewnętrznym wobec obu środowisk. Z jednej strony popularny wśród aparatu, z
drugiej - chyba jeszcze niezdolny do sięgnięcia po przywództwo. A na pewno
oskarżany o masę intryg, w dużej części nieprawdziwie.
Polacy nie chcą partii, która zajmuje się sama sobą. A PiS w ostatnim czasie
stał się właśnie taki

Ten spór nabrzmiewa i wykańcza PiS. Ostatni sondaż TNS OBOP dla programu
"Forum" (TVP) dający Platformie 52 proc., PiS - nieco ponad 20, a Sojuszowi
Lewicy Demokratycznej aż 20 punktów jest dla partii Kaczyńskiego ostatnim
ostrzeżeniem. Polacy najwyraźniej chcą silnej opozycji zmuszającej
rządzących do pracy i aktywności (także do rzetelnego prowadzenia śledztwa w
sprawie tragedii smoleńskiej), ale nie chcą opozycji zajmującej się sobą. A
taką partią coraz bardziej staje się Prawo i Sprawiedliwość.

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/306774,pis-jest-teraz-na-ostry...

Przemysław Warzywny

--

"Wstępując do PiS, zostawiasz na portierni swój rozum i zdolność oceniania
rzeczywistości. Godzisz się, człowieku, na to, że będziesz klepał zdania
typu "zgadzam się z tym, co powiedział Jarosław Kaczyński", "Jarosław
Kaczyński to mąż stanu" i pokrewne".

Koniec POlszewi jest bliski. Przeżarta łapówkarstwem, korupcją ta
parszywa formacja jest jak wrzód na dupie jej lidera kominiarza, który
wkrótce pęknie. Po POpierdzielstwie pozostanie tylko jeden wielki
smród. Fuj!

Antenka

P.s. Ścisły związek z hitlerkiem ma famuła Tusia.  Dziadzio kominiarza
bił czołem przed Adolfem, kiedy dobrowolnie i bez przymusu zaciągnął
się do wehrmachtu. Tfu! Rzygać się chce czytając genealogię
kominiarza!

Data: 2010-09-13 09:17:05
Autor: awe
koniec partii małego hitlerka.
Spokojnie, to dopiero poczatek. Ida ciezkie czasy, a Donek nie za dlugo moze ci kretynku wmawiac ze 300 mld zl dlugo w ciagu jego 4 letnich rzadow to takie male nic
awe

koniec partii małego hitlerka.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona