Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   krotko o stoczniach i Niemcach oraz Ruskach no i o zdrajcach tez

krotko o stoczniach i Niemcach oraz Ruskach no i o zdrajcach tez

Data: 2009-03-09 10:59:21
Autor: konserwator
krotko o stoczniach i Niemcach oraz Ruskach no i o zdrajcach tez
Zakończenie Operacji Polska (1)
Dodał: HP
08.03.2009.
                                 Zakończenie "Operacji Polska" (1)

Stało się. Sejm 5 grudnia, a za nim Senat uchwalili ustawę zezwalającą na likwidację przemysłu stoczniowego w Polsce. Jedynej potężnej gałęzi gospodarki, prócz Stoczni Gdańskiej, pozostającej w polskich rękach. Jeśli spodziewane veto Prezydenta RP zostanie również obalone, Polska pozostanie bez własnego przemysłu w ogóle. Resztki kopalni i elektrowni zostaną też odstąpione kapitałowi zagranicznemu, przygotowania ku czemu są już znacznie zaawansowane.

Haniebne głosowanie posłów

5 grudnia 2008 r. Sejmu nie otoczyły obce wojska, na Wiejskiej nie stały tłumy domagające się sprzedaży stoczni i grożące "wybrańcom" narodu linczem. A mimo to posłowie, jak jeden mąż (prócz PiS), głosowali za zniszczeniem ostatniej gałęzi przemysłu, pozostającej w polskich rękach. I platformersi i ludowcy, i lewica i secesjoniści z partii Kaczyńskich, nawet wśród "niezależnych" nie było wyłomu. Hańba bez mała równa sejmowi rozbiorowemu. Część posłów tchórzliwie nie stawiła się na głosowanie (zakładam, że niektórzy rzeczywiście nie mogli uczestniczyć w tym bardzo ważnym posiedzeniu). Te wyniki porażają każdego uczciwego Polaka.

Postawa zdecydowanie antypolskiej i proniemieckiej PO nie dziwi, zresztą partia ta autoryzuje zniszczenia przemysłu okrętowego. PSL opowiedział się za zniszczeniem stoczni jednolicie, z wyjątkiem swojego prezesa, który był "nieobecny". Czyżby w ten sposób zdystansował się od stanowiska własnej partii? Żałosne. Z Klubu Lewicy zajęcia stanowiska uniknęli posłowie dość prominentni, a m.in.: wstrzymujący się Tadeusz Iwiński i Krystyna Łybacka, a nie chciało nacisnąć guzika 12, w tym: szef SLD - Wojciech Olejniczak (!), czołowa feministka i aborcjonistka - Izabela Jaruga-Nowacka, podobna jej Joanna Senyszyn, tudzież Ryszard Kalisz, którego prezentować nie trzeba. Być może wszyscy oni stanowią "rezerwę", na wypadek, gdyby gry lewicy miały wskazywać na utrzymanie ewentualnego prezydenckiego veta. Równie dziwnie wygląda (rzekoma?) nieobecność dwóch czołowych polityków SDPl: jej twórcy i lidera Marka Borowskiego oraz Andrzeja Celińskiego. Wyżej wymienieni zarówno z SLD, jak i SDPl zawsze mogą powiedzieć "myśmy nie mieli z tym nic wspólnego". A przecież mieli, bo PO z lewicowcami porozumiało się w tej haniebnej transakcji.

Sprzeciw PiS wymaga bardzo ostrożnej pochwały. Pamiętajmy, że decyzję o "prywatyzacji" przemysłu stoczniowego podjął rząd PiS w grudniu 2006 r., tyle że zdążył zrealizować tylko podarunek Ukraińcom w postaci Stoczni Gdańskiej. Pozostałych nie zdążył lub bał się wyprzedać. W klubie tym mamy z kolei do czynienia także z "rezerwą", ale na rzecz PO. Wojciech Szarama wręcz głosował "za", Lech Sprawka i Stanisław Szwed wstrzymali się, a 12 było nieobecnych (?).  Wymieńmy tylko kilkoro, bardziej "znamienitych": Paweł Poncyliusz - b. wiceminister gospodarki, broniąca nieugięcie Kaczyńskich i często goszcząca jako patriotka na łamach "Naszego Dziennika" - Jolanta Szczypińska, arcywymowny w czasie rozgrywek między- i wewnątrzpartyjnych - Tadeusz Cymański, a wreszcie uzdrowiciel służby zdrowia - Zbigniew Religa.  To było puszczenie oka do PO: "wiecie, rozumiecie". Czy tak bezwzględny w innych sprawach Jarosław Kaczyński wyciągnie konsekwencje wobec nich? Śmiem wątpić, a tak chciałbym się mylić.

Spec-przekręt, nie spec-ustawa

Ustawa, przyjęta przez Sejm 5.12.08 r. nosi tytuł: "Ustawa o postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu stoczniowego". Dotyczy ona dwóch stoczni - szczecińskiej i gdyńskiej oraz spółek od nich zależnych, tzn. tam gdzie stocznie mają ponad 50 proc. udziałów. Z pierwszą stocznią współpracuje 1100 firm, z drugą blisko 700. Ustawa o nich nie wspomina, czyli nie chroni tych podmiotów w żaden sposób przed utratą rynku zbytu. Jest to napisany bełkotem biurokratycznym tekst rozmiarów bez mała Kodeksu postępowania administracyjnego. Jego celem jest ukrycie prawdziwych zamiarów ustawodawcy, choć jeśli się wczytać w ten językowo-prawny potworek, rzecz staje się jasna. W 139 artykułach, uzupełnionych 14 obszernymi przypisami, kryją się cztery prawdy: rząd i Sejm wystawiają na sprzedaż części majątku stoczniowego (bo zdaniem ustawodawcy całość nie będzie atrakcyjna dla kupujących!); wyrzucają na bruk ok. 9000 pracowników, dając im żebracze zapomogi; w sposób podstępny przygotowują ten majątek dla Donbasu (ISD Polska), potężnie uszczuplają zasoby Skarbu Państwa. W ustawie "kompensacja" oznacza po prostu upadłość połączoną z likwidacją (nie każda upadłość musi oznaczać likwidację firmy), a "zarządca kompensacji", to nikt inny, jak syndyk masy upadłościowej. W ogromnej części ustawa zawiera przepisane żywcem artykuły z Prawa upadłościowego, ale wybiórczo, zmieniając słowa "upadłość" na "kompensacja", a "syndyk" na "zarządca kompensacji". Tam gdzie może to być korzystne dla Skarbu Państwa czy zwalnianych stoczniowców, albo - co gorsza - utrudnić dostęp do majątku pupilom rządu, odpowiednie passusy zostały pominięte. Nie znajdziemy w ustawie nic co by wyjaśniało pojęcie "o szczególnym znaczeniu". Chyba, że przyjmiemy, iż jeśli coś ma szczególne znaczenie, to należy zlikwidować, co zresztą się dzieje. Zarówno ocena, jak i uzasadnienie (przedstawione posłom) nie wyjaśniają, na czym polega istota decyzji Komisji Europejskiej, o czym pisałem wyżej.

Zadłużenie Stoczni Gdyńskiej ustawodawca wyliczył na 450 mln zł, w tym zobowiązania wobec ZUS - 356 mln zł. Zadłużenie Stoczni Szczecińskiej Nowa wynosi wg tych obliczeń 5,7 mln zł. Autorzy ustawy nie informują jednak posłów o wysokości poręczeń i gwarancji. Zestawmy więc to zadłużenie z przewidzianymi kosztami operacji wyprzedaży stoczni. Wydatki na postępowanie "kompensacyjne" przewidziane są na kwotę 540 mln zł, a na tzw. ochronę pracowników 465 - 650 mln zł. Już suma tych dwóch kwot znacznie przekracza ujawnione zadłużenie stoczni; rodzi się więc logiczne pytanie o finansowy sens sprzedaży stoczni.

Wyjątkowo niekorzystnie zostali potraktowani pracownicy. Ustawodawca przewiduje następujące odszkodowania: dla osób, które pracowały w stoczniach do 5 lat - 20 tys. zł, 5 do 10 lat - 30 tys. zł, 10 do 25 lat - 45 tys. zł, powyżej 25 lat - 60 tys. zł. Warunkiem jednak uzyskania tych kwot jest zgłoszenie oferty rozwiązania umowy o pracę na pierwsze wezwanie przewidziane na styczeń 2009 r. Drugie wezwanie przewidziane jest na marzec 2009 r. Zgłaszający się w drugiej kolejności dostaną jednak tylko 80 proc. przewidzianego odszkodowania, natomiast ci, którzy nie zgłoszą się w tych terminach - zaledwie 50 proc. Pamiętajmy jednak, że rozwiązujący umowy za obopólnym porozumieniem nie nabywają żadnych uprawnień jako bezrobotni, m.in. tracą prawo do zasiłku dla bezrobotnych. W ten sposób statystyka bezrobocia nie powiększy się. Czyżby przywódcy związkowi nie zauważyli tej pułapki? W każdym razie wszyscy tracą pracę z dniem 31 maja 2009 r., a stocznie przestają istnieć jako podmioty gospodarcze. Według raportu Instytutu Globalizacji straty, jakie poniesie Polska z tytułu likwidacji stoczni wyniosą w sumie 15 - 20 mld zł, a bezrobocie (faktyczne, nie statystyczne) wzrośnie o 3 proc.

Ustawa rozróżnia cztery kategorie zaspokajania roszczeń, podobnie jak to ma miejsce w prawie upadłościowym. Jednak w przeciwieństwie do prawa upadłościowego zapłata za nabyty w częściach stoczniowy majątek nie musi nastąpić w formie pieniężnej, czyli można kupić majątek stoczni i nie płacić, tylko np. potrącić swoją wierzytelność. Jest to wydanie majątku bez pieniędzy - na tę okoliczność senatorowie z PO wykreślili jeden z artykułów (art. 83 ust. 3), że zapłata za sprzedaż majątku stoczni następuje w drodze przelewu całej ceny nabycia. Czyli postępowanie kompensacyjne, wbrew zaleceniom Komisji Europejskiej, nie traktuje wszystkich wierzycieli i klientów stoczni w taki sam sposób, jak miałoby to miejsce w ramach procedury upadłościowej.

Postępowanie będzie prowadzić prezes Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Prawidłowa nazwa tej instytucji powinna brzmieć Agencja Redukcji Przemysłu, trudno bowiem dopatrzeć się rozwinięcia jakiejkolwiek gałęzi przemysłu przez ten podmiot. Smaczkiem tej decyzji jest fakt, że poprzedni prezes ARP - Paweł Brzezicki, który spowodował przejęcie Stoczni Gdańskiej przez ISD Polska, z czego Skarb Państwa nie otrzymał ani złotówki, jest dziś doradcą Donbasu. Twierdzi on, że tę dodatkową pracę wykonuje bezpłatnie (sic!). Prezes ARP zatwierdza plan sprzedaży "pokrojonej na kawałki" stoczni po uzyskaniu opinii rady wierzycieli i przedstawicieli pracowników. Ale tylko teoretycznie, bo nawet negatywna opinia - albo jej brak - nie jest przeszkodą dla prezesa ARP, zgodnie z ustawą.

 Ustawa jest kierowana do wytypowanych inwestorów, bowiem przewiduje wydzierżawienie części majątku, którego nie trzeba nawet nabywać. Czyli inwestor może wydzierżawić taki składnik majątkowy na okres, w jakim będzie go potrzebował, bez konieczności zakupu. Ale żeby nie zmuszać inwestora do produkcji statków, na mocy specustawy nie można wydzierżawić całej stoczni.
Nawet jeśli nie uda się zrealizować ustawowego planu zlikwidowania stoczni do końca maja 2009 r., to i tak wszystkie czynności dokonane na mocy ustawy są ważne i skuteczne. Jednym słowem: likwidacja i przekazanie majątku wytypowanym podmiotom zagranicznym niegwarantującym produkcji stoczniowej przede wszystkim.

Zanim ustawa została przyjęta przez Sejm i Senat, politycy mieli okazję zapoznania się z ekspercką analizą skutków likwidacji stoczni. Ujmuje ona to zagadnienie w szerokim zakresie - geopolitycznym, społecznym, ekonomicznym i międzynarodowym. Wykazuje ona, że likwidacja stoczni będzie dobiciem gospodarki i państwa. Ekspertyzę tę, w koniecznym skrócie, podzielonym na tematy, przedstawiam poniżej.

Znowu "za chlebem" do Unii

O pozycji każdego państwa decyduje w dużym stopniu potencjał demograficzny narodu. Polska od wielu lat odnotowuje ujemny przyrost naturalny, a jednocześnie - po aneksji naszego kraju do Unii Europejskiej - Rozpoczął się exodus naszych rodaków "za chlebem" do Anglii, Irlandii, Holandii i Bóg wie gdzie jeszcze. Na emigrację zarobkową decydują się z reguły ludzie młodzi, energiczni i zaradni, również wykształceni. Od roku 1990 liczba magistrów i osób z równorzędnym wyższym wykształceniem wzrosła trzykrotnie (!). Zamiast zużytkowywać swoje umiejętności i dynamikę dla kraju i rodziny, poniewierają się zagranicą i pracują z reguły za najniższe stawki. Przeważnie nie znają języka kraju emigracji, co obniża ich szanse przy otrzymaniu godziwego zatrudnienia. Eksperci oceniają tzw. potencjał emigracyjny w latach 2004 - 2010 na 3 do 10 mln osób. Upadek stoczni spowoduje dalszy wzrost bezrobocia i kolejną falę emigracji, w tym powiększenie drenażu mózgów (odpływ najwybitniejszych fachowców). Emigracja powoduje nie tylko pozbawienie Polski ludzi młodych i zaradnych. Wpływa także na rozpad rodzin i sieroctwo społeczne dzieci (zjawisko "eurosierot"). Według badaczy rozłąka dotknęła ok. 600.000 par; tylko w 2007 r. 80 tys. par rozstało się, a emigracja może spowodować 100.000 rozwodów rocznie. Za szczególnie niebezpieczną należy uznać emigrację kobiet w wieku 20 - 40 lat. Rozmiar tej emigracji ocenia się na ponad jeden milion Polek, co z jednej strony pogłębia kryzys demograficzny, a z drugiej - pozbawia dzieci opieki macierzyńskiej. Ten drenaż opiekunek stawia nas na równi z takimi krajami, jak Filipiny i Meksyk. W rezultacie zniszczenie stoczni przez oligarchię władzy poważnie pogorszy i tak nienajlepszą strukturę demograficzną Państwa Polskiego.

Odepchnięcie od Morza Bałtyckiego

Likwidacja stoczni spowoduje poważne konsekwencje geostrategiczne i geopolityczne, szczególnie w basenie Morza Bałtyckiego. Rosjanie następująco określili swoje cele w tym regionie: "Neutralność krajów Europy Wschodniej lub ich przyjazne stosunki z Rosją; swobodny dostęp Rosji do portów morskich nad Bałtykiem; wykluczenie sił zbrojnych państw trzecich z Bałtyku i zakaz członkowstwa państwa bałtyckich w blokach militarnych wymierzonych w Rosję". (Wystąpienie Igora Rodionowa w 1992 r. późniejszego ministra obrony Federacji Rosyjskiej.) Oznacza to również stopniowy zanik polskiej marynarki wojennej. W efekcie ułatwiamy Rosjanom realizację ich celów, a z drugiej strony prowadzimy bezmyślnie antyrosyjską politykę. Ergo stawaimy się na pozycjach bezbronnego wroga. Można wprawdzie powiedzieć, że okręty dla Marynarki Wojennej możemy kupić, ale po pierwsze - za co, a po drugie - w takich przypadkach przepłaca się wielokrotnie, nie mówiąc już o napędzaniu koniunktury obcym państwom.

W tej sytuacji Rosja stanie się potęgą bałtycką poprzez silny ośrodek militarno-ekonomiczny w okręgu królewieckim. Tam właśnie znajduje się zgrupowanie wojsk obejmujące siły lądowe, powietrzne i morskie pod jednolitym dowództwem. Również w Królewcu zlokalizowano Bałtycki Instytut Wojskowo-Morski, będący kuźnią strategii rosyjskiej w tym regionie. Skorzystają więc Rosjanie.

Zyski Niemców będą nie mniejsze. Polska utraci bowiem kontrolę nie tylko nad Zatoką Gdańską, ale i Zalewem Szczecińskim. W rezultacie likwidacji Stoczni Szczecińskiej, a wraz z nią zakładów nastawionych na kooperację z przemysłem okrętowym, Pomorze Zachodnie zostanie opanowane gospodarczo, a w rezultacie politycznie, przez Republikę Federalną. (Już od początków lat 90 postępuje germanizacja Szczecina - historyczna, ekonomiczna i polityczna.) W ten sposób zostanie usunięta konkurencja dla stoczni Stralsundzie.

Z powyższego wynikają dwa wnioski. Pierwszy - zostajemy odepchnięcii od morza ze wszystkimi skutkami geopolitycznymi i geostrategicznymi, opisanymi powyżej, a w przyszłości - co nieuniknione - nastąpią cesje terytorialne na rzecz RFN. Po drugie - zabójcza dla Polski decyzja władz i Sejmu RP tworzy z Bałtyku kondominium niemiecko-rosyjskie, którego cenne uzupełnienie stanowi gazociąg, przeciwko któremu kolejne ekipy III RP protestują. Po likwidacji stoczni protesty te staną się jeszcze bardziej jałowe, jeśli nie śmieszne.

Podsumowując tę część stwierdzić należy: PO i PSL, wraz pozostałymi sojusznikami w tej podłej sprawie, dobijają gospodarkę polską, nasz kraj odpychają od morza, a Ziemie Odzyskane oddają w pacht Niemcom.

Wchłanianie poprzez euro-regiony

Zagrożenie dla polskości Pomorza Zachodniego wynika także z polityki regionalizacji forsowanej przez Unię Europejską, co służy przede wszystkim dalekosiężnym celom niemieckim. Przypomnijmy pokrótce, że przyszła "zjednoczona" Europa ma stanowić nie kompozycję państw a federację regonów. Tą drogą szli kolejni kanclerze RFN - Helmut Kohl, Gerhard Schroeder, a obecnie Angela Merkel. Problematyką regionów zajmuje się w Niemczech kilkanaście instytucji hojnie dotowanych z budżetu federalnego tudzież UE, z których wyróżnia się Ostsee Akademie oraz INTERREG; a na szczeblu unijnym sprawy te pilotuje Komitet Regionów.

W realizację tego przedsięwzięcia (choć w różnym stopniu) angażowały się wszystkie ekipy rządzące III RP. Czołowymi zwolennikami rozbicia państwa na regiony w Polsce są b. premier Jan Krzysztof Bielecki i obecny - Donald Tusk. Pierwszy z nich utrzymywał: "Polska jest zbyt dużym krajem, aby mogła się skutecznie zintegrować z Europą, dlatego musimy podzielić się na  regiony". (.) Przyszły kształt Europy powinien być raczej oparty na zasadach federalizmu i regionalizmu. (.) Współpraca między regionami powinna przekraczać granice państw. (.) Polska jutra może podzielić się na Mazowsze, Wielkopolskę, Górny i Dolny Śląsk". Nie inaczej pisał Tusk w 1995 r.: "W interesie polskiej prowincji leży więc radykalnego ograniczenie centralnej redystrybucji, obniżenie podatków i  zmiana ich charakteru z państwowego na lokalny oraz ustanowienie dużych samodzielnych województw samorządowych z szerokimi kompetencjami (ze stanowieniem prawa lokalnego włącznie)". Rzucił więc hasło "buntu prowincji". Są to jaskrawe przejawy zwalczania myśli państwowej. Te wskazania zrealizował AWS Mariana Krzaklewskiego, a obecny rząd dalej ogranicza prerogatywy państwa na rzecz samorządowych województw.

Pomorze Zachodnie zostało włączone do Euroregionu Pomerania, w skład którego wchodzą również regiony Niemiec i Szwecji. Jeśli pamiętamy, że doktryna prawna Niemiec nadal opiera się na zapisie o istnieniu Rzeszy w granicach z 1937 r., a Helmut Kohl bez ogródek powiedział Margaret Thatcher, że Niemcy nigdy nie uznają granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, to rzeczywiście likwidacja stoczni proces germanizacji ekonomicznej Pomorza Zachodniego przyspieszy. Niemcy jako kraj silniejszy gospodarczo stopniowo wchłoną ten obszar. W omawianej analizie czytamy: "Upadek stoczni i przerwanie ciągu technologicznego, to likwidacja jednego  z najsilniejszych ogniw, które łączy Pomorze Zachodnie i Gdańskie z całą Polską".

Zbigniew Lipiński - Nr 1-2 (4-11.01.2009)

Za: myslpolska.pl

http://www.wicipolskie.org/index.php?option=com_content&task=view&id=2131&Itemid=56



--
Sondazownie we "wlasciwych" rekach": http://forum2.dziennik.pl/read.php?7,415859
-- -
http://trimen.pl/witek/raport_wiekszosci.jpg-- -
Dyktatura europejska http://www.wykop.pl/ramka/122641/traktat-lizbonski-iii-wojna-swiatowa-pl
-- --
1. Przyspieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy.
2. Radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i
renty.
3. Wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i
obwodnic.
4. Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ.
5. Uprościmy podatki - wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną,
zlikwidujemy 200 opłat urzędowych.
6. Przyśpieszymy budowę stadionów na Euro 2012.
7. Wycofamy wojska z Iraku.
8. Sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w
Polsce.
9. Podniesiemy poziom edukacji i upowszechnimy internet
10. Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją.

krotko o stoczniach i Niemcach oraz Ruskach no i o zdrajcach tez

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona