Data: 2009-10-04 22:44:40 | |
Autor: SP-MARIO | |
licncje - korupcja - pierwsze zatrzymania | |
On 2 Paź, 11:04, "LCC" <L...@kowatry.com.pl> wrote:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7102466,Slynny_muzyk_z... Szczerze jestem od początku ciężko zdziwiony i zażenowany całą sytuacją, fakt materiał do zdania nawet na PPL(A) jest bardzo obszerny ale nawet do głowy mi nie przyszło, że można go próbować zdać "inaczej", i że w ULC-u będą osoby, które podejmą ryzyko ominięcia procedury. Nie zgadzam się, że można bez wiedzy teoretycznej bezpiecznie latać, jak już to ewentualnie bezpiecznie pilotować. Egzamin jak egzamin, ja pracując normalnie zawodowo, mając rodzinę przerobiłem wszystkie trzy tomy Szutkowskiego + meteorologię, przed samym egzaminem wyjechałem z rodziną na dwutygodniowy urlop i tam po KILKA godzin dziennie przygotowywałem się do egzaminu. Zaraz na następny dzień po powrocie pojechałem do Warszawy (mam ok. 350km) i w przeciągu niespełna 3-godzin z jedną małą przerwą zdałem wszystkie przedmioty ze średnią zdawalnością 90%. Zdanie tych egzaminów to tylko kwestia dobrej woli, samodyscypliny i... miłości do lotnictwa. A wracając do sprawy to czasem się dziwiłem jak co niektórzy znaleźli tyle samozaparcia aby przygotować się do tych egzaminów, teraz się wyjaśniło. |
|
Data: 2009-10-05 08:24:23 | |
Autor: | |
licncje - korupcja - pierwsze zatrzymania | |
SP-MARIO <m.borowski@eranet.pl> napisał(a):
Zdanie tych egzaminów to tylko Całkowicie się zgadzam. Jeżeli ktoś na prawdę interesuje się lotnictwem, to 90% przedmiotów to czysta przyjemność. (Przynajmniej tak było dla mnie.) Ja przed lotami praktycznymi odbyłem szkolenie teoretyczna (takie jest wymaganie) w Aeroklubie Warszawskim, zajęcia były na MELu. To była prawdziwa przyjemność, fachowi wykładowcy, zajęcia praktyczne przy tunelach z aerodynamiki, i przy silnikach z mechaniki. Cząstkowe testy pomagały uporządkować wiedzę. Ja od dziecka kochałem podróże "palcem po mapie', więc nawigacja była też bardzo ciekawa, a nie uciążliwa. To samo z meteorologią. Jeżeli ktoś miał do czynienia wcześniej z żeglarstwem, to i nawigacja i meteorologia to żaden problem, tam też to trzeba znać. Nie przeczę, że "prawo" jest lekko bezsensowne, ale "procedury" to kompletnie coś innego. Trzeba umieć się poruszać i porozumieć w przestrzeni i na lotniskach kontrolowanych. Tu nie chodzi tylko o nasze bezpieczeństwo, ale też bezpieczeństwo innych. Po zakończeniu szkolenia praktycznego powtórzyłem materiał w kilka dni i w ciągu tygodnia zdałem te 12 egzaminów (wtedy tyle było + angielski). Co innego, jeżeli ktoś jest snobem, któremu samolot i licencja potrzebne są do popisywania się przed kumplami, albo traktują go jak trochę większy motocykl czy samochód sportowy. Wtedy te wszystkie "bzdury", których każą się uczyć są dla nich tylko "durnie upiardliwe". Wtedy lepiej zapłacić i mieć z głowy. Tylko później tacy goście lecą na Bezmiechową bez żadnego przygotowania, albo we mgle próbują znaleźć Jelenią Górę. Nikt nie poruszył tu kwestii rzetelności szkoleń i egzaminów praktycznych. A tam też niejedno się dzieje. A przecież te egzaminy są po to, żeby chronić ludzi przed nimi samymi. Wysiłek włożony w prawdziwe szkolenie i zdanie egzaminów wymusza szacunek do samolotu i latania. -- |
|