Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   michnik - ydowski demiurg III RP

michnik - ydowski demiurg III RP

Data: 2013-11-09 04:42:55
Autor: Mark Woydak
michnik - ydowski demiurg III RP


 Michnik pochodzi,  jak to sam określił,  z „liberalnej żydokomuny”. Matka
Helena była przed wojną działaczką socjalistycznej organizacji „Życie”.
Ojciec, Ozjasz Szechter – wysokiej rangi działaczem Komunistycznej Partii
Zachodniej Ukrainy. Ma dwóch braci. Po ojcu – Jerzego (w 1957 roku wyjechał
z Polski), a po matce – Stefana (wyjechał z Polski w 1969 roku). Stefan,
mając niewiele ponad 20 lat, robił karierę w bierutowskim sądownictwie
wojskowym. Ma na sumieniu kilka wydanych wyroków śmierci.

 Kluczem do poglądów i środowiska Michnika były znajomości wyniesione z Alei
Przyjaciół (z rodzicami zajmował 100 m mieszkanie) w dzielnicy prominentów
komunistycznych, (według niego była to -resztówka Komunistycznej Partii
Polski, a wszystko wskazuje, że formacja czysto enkawudowska), skąd
pochodzili rodzice wielu obecnych czołowych działaczy liberalnych i Gazety
Wyborczej oraz znanych dziennikarzy prasy i telewizji.

Gdy w 1964 roku Michnik zdał maturę, w nagrodę rodzice wysłali go w podróż
po Europie. Pod Paryżem odwiedził Jerzego Giedroycia, szefa Kultury, z
którym toczył długie rozmowy. W Monachium zawitał do Radia Wolna Europa. Po
powrocie Michnik zaczął studia na wydziale historii, wkrótce wybił się na
czoło grupy dyskusyjno-towarzyskiej, zwanej komandosami, w której byli
także między innymi: Seweryn Blumsztajn, Jan Gross, Jan Lityński, Robert
Mroziewicz i Barbara Toruńczyk. W 1968 roku komandosi wraz z Michnikiem
protestowali przeciwko zdjęciu teatralnego spektaklu „Dziadów”, który
władze uznały za antysowiecki. Michnika i jego przyjaciela Henryka
Szlajfera wyrzucono z uczelni.

Wywołało to zamieszki na Uniwersytecie Warszawskim.
Gdy zaczęła się antysemicka nagonka i masowa emigracja ludzi pochodzenia
żydowskiego, ojciec Michnika namawiał go na wyjazd z kraju. Jednak młody
Adam postanowił zostać, gdyż – jak twierdził – nie mógł wyjechać, skoro w
jego obronie studenci protestowali. Został skazany na trzy lata więzienia.
Głównym punktem aktu oskarżenia był wywiad o marcowych zamieszkach dla
francuskiego korespondenta.

Twierdził, że w więzieniu utracił wiarę w komunizm, bo okazało się, że w
wydaniu polskim jest antysemicki. Po wyjściu z więzienia, pracował w
zakładach imienia swej idolki z wczesnej młodości – Róży Luksemburg. W 1973
roku pozwolono, mu jako eksternowi, dokończyć studia na uniwersytecie w
Poznaniu. Został sekretarzem Antoniego Słonimskiego. W 1976 roku, po
protestach w Radomiu i Ursusie, Michnik znalazł się w gronie ludzi, którzy
powołali Komitet Obrony Robotników. Gdy w 1980 roku powstała Solidarność,
Michnik został doradcą Regionu Mazowsze. Wspominał później: „Byłem w
obrębie frakcji anty-Wałęsowskiej”. Uważał, że Wałęsa zmierzał w
Solidarności do „modelu sułtańskiego, dyktatorskiego”.

13 grudnia 1981 roku Michnik został internowany. Więziono go w Białołęce i
Mokotowie. Gdy rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu, Michnik oświadczył
pryncypialnie: – Zgoda na prezydenta w osobie generała Jaruzelskiego
oznaczałaby uznanie, że 13 grudnia był potrzebny. Dla Solidarności jest to
nie do przyjęcia. W kilkanaście dni później miał już inne zdanie o
Jaruzelskim, uważał, że tylko on ze swoim autorytetem mógł być rozjemcą.

Po obradach Michnik otrzymał od Wałęsy stanowisko redaktora naczelnego
Gazety Wyborczej. Opublikował artykuł „Wasz prezydent, nasz premier”.
Jaruzelski został prezydentem.

W 2001 roku GW opublikowała na 16 stronach rozmowę z generałem Kiszczakiem.
- Generałowie odkupili swe grzechy? – padło pytanie.
- Sto tysięcy razy – odpowiedział Michnik.
- Żadnych rozliczeń nie powinno być? Żadnych sądów?
- Z nimi nie. Z nimi zamykamy rachunek, wojna skończona.
Kiszczak stwierdził, że układ zawarty przy Okrągłym Stole został przez
„stronę rządową” dotrzymany.
- To dlatego ja pana, generale, bronię jak niepodległości. Bo pan był
uczciwy – podsumował Michnik.

Adam Michnik używa prasy jako narzędzia wpływu na świadomość publiczną a
kontakty z ludźmi kolekcjonuje jako narzędzia wpływu. Antylustracyjny
fanatyzm Michnika był dla dawnych esbeków i aparatczyków polisą na
zachowanie przez nich władzy i własności. Dawał im gwarancję, że pozostaną
elitą III RP.

 Morderczą ocenę Adama Michnika dał, słynący pod koniec życia z
jednoznacznych wypowiedzi, Zbigniew Herbert w filmie „Obywatel poeta” (obaj
kiedyś się wzajemnie cenili): - Michnik jest manipulatorem. To człowiek
złej woli, kłamca, oszust intelektualny.

Andrzej Drzycimski, były rzecznik Lecha Wałęsy, dziennikarz, specjalista
PR, jest zszokowany metodami dziennikarskimi Michnika.- Tej klasy
dziennikarz nie powinien używać metod służb specjalnych – uważa Drzycimski.
– W tej sprawie nie mamy do czynienia z dziennikarstwem, ale z czymś innym,
być może próbą odwrócenia uwagi.

Był posłem na Sejm X kadencji. Jest laureatem licznych wyróżnień, kawalerem
Orderu Orła Białego, przyznanym przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jesienią 2004 z powodów zdrowotnych zrezygnował z czynnego udziału w
redagowaniu „Gazety Wyborczej”, przekazując swój głos w kolegium
redakcyjnym Helenie Łuczywo.

Od śmierci rodziców mieszka samotnie w 100-metrowym mieszkaniu po nich, w
Alei Przyjaciół. Michnik nigdy nie założył rodziny. Nawet z matką swojego
dziecka nie związał się formalnym małżeństwem. Syna urodziła mu Barbara
Szwedowska z Sopotu, prawniczka, nazywana kiedyś „prokuratorem
Solidarności”.



Spowiedź zdradzonego kochanka

Nie wiem, na ile mogę być wzorcowym przypadkiem uwiedzenia przez Adama M.,
ale wydaje mi się, że jestem takim sobie kompletnie zwykłym człowiekiem i
dlatego, odpowiadając w swoim imieniu, powiem coś bardziej ogólnego.

Nigdy nie należałem do opozycji, a moja walka z systemem kończyła się na
nieuczestniczeniu w wyborach i nienależeniu do czegokolwiek poza ZHP. Ale
nie miałem z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, nie czułem też wstydu
czy zażenowania. Zawsze wiedziałem, że świat dzieli się na bojowników i
kibiców. Zdawałem też sobie sprawę, że gdyby nie milczące poparcie milionów
takich kibiców jak ja, opozycja guzik by wygrała.

Nie zmienia to faktu, KIM byli dla mnie Kuroń i Michnik – w tej kolejności.
Te dwie postaci uosabiały mit opozycji, legendę „elementu
antysocjalistycznego”, baśń o żelaznym wilku, który stawał na coraz wyższym
piedestale, im bardziej komunistyczna prasa go atakowała. Każdy nowy
artykuł w Trybunie, każda wzmianka w Dzienniku TV ten mit utwierdzała i
uwznioślała.

Wałęsa, Rulewski, Frasyniuk, Bujak, Janas to byli żywi ludzie, z krwi i
kości, Kuroń i Michnik – legendy utkane z wiary i nadziei. Na długo
przedtem, zanim zobaczyłem ich po raz pierwszy przy Okrągłym Stole, byłem
przygotowany, by oddać im całe moje zaufanie. Dopóki istniał rząd
Mazowieckiego, Michnik niewiele mi zaszkodził, bo moim autorytetem był
Kuroń. Potem wrócił między mity, a jego miejsce zajął Redaktor Naczelny.

Tak, szukałem autorytetu. Nie należąc do pokolenia Kolumbów, mogłem się
obydwoma rękami podpisać pod słowami Różewicza:

Szukam nauczyciela i mistrza (…)

niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia

niech oddzieli światło od ciemności.

Przez jakieś 5-7 lat wierzyłem, że Michnik jest tym nauczycielem. Dałem
sobie wmówić, że dekomunizacja to byłaby zemsta, że upaństwowienie całego
majątku PZPR byłoby kopaniem leżącego, na dodatek – kopaniem
antydemokratycznym, że lustracja jest niemożliwa, bo archiwa spalono, a
poza tym byłby to pośmiertny triumf SB, że trzeba wybaczyć, bo to takie
szlachetne i chrześcijańskie, co oczywiście nie oznacza bezkarności
konkretnych zbrodni ani historycznej niepamięci. Takie rzeczy wcisnął mi z
niewielkim wysiłkiem. Żerował na moim (chyba nie tylko moim) dążeniu, by
być pięknym i doskonałym. Ach! jak ja się upajałem tym swoim pięknem.

Równocześnie nie rozumiałem – nie mogłem pojąć antykościelnych wtrętów,
antypatriotycznych kłamstw (słynny artykuł Cichego), obrony stalinistów i
generałów WRONy, nienawiści do braci Kaczyńskich i ojca Rydzyka, a również
drobiazgów w stylu zwalczania Wojciecha Cejrowskiego czy heroiczna obrona
pornografii.

Z każdym rokiem było coraz trudniej, bo coraz wyraźniej było widać, że na
cytat z Wyspiańskiego: gdziekolwiek zechcesz w Polsce, słowa: krzywda,
fałsz, kradzież, szelmostwo – będą szelmostwo, fałsz, krzywdę oznaczać,
Michnik potrafi odpowiedzieć jedynie: „Odpieprzcie się od generała”. Czarę
goryczy przelały dwa artykuły Beylina, w których ten dowodził, że nie można
rozliczyć zbrodni stalinowskich. Dziś już mało kto pamięta, że i w obronie
stalinowców przed jednoznacznym potępieniem GW ma swój niechlubny udział.

Największą pretensję mam do Michnika o to- że nie dopuścił do debaty, że
sprowadził nasze spory do „kilku pojęć jak cepy”, a jego rozumowanie było
rozumowaniem inkwizytora.

Przez niego nigdy w Polsce nie zaistniała publiczna debata. Rzecz w tym, że
Michnik nie życzył sobie publicznej debaty, żądał posłuchu i
podporządkowania. A kto się nie godził, był wykluczany i mógł się bezsilnie
wściekać w niskonakładowych pisemkach. A gdy erystyka okazała się
niewystarczająca, sięgnął po nienawiść. To Adam Michnik jest twórcą
przemysłu nienawiści. I za to będzie smażył się w piekle! A teraz jest
Wielkim Przegranym. Guzik uzyskał, guzik zrealizował ze swoich wielkich
wizji. Jedno, co mu się udało, to zdziczenie obyczajów w Polsce, terror
poprawności i przemoc fizyczna wobec przeciwników. Lewaccy i antyklerykalni
bojówkarze to jedyne dzieci Adama M. Bardzo brzydka progenitura…

Nie oskarżam Michnika za zbrodnie ojca, brata i matki, wyłącznie za jego
własne, jednak znajomość genealogii bohatera zawsze jest ważnym elementem
każdej biografii.

„Załgany” rodowód Adama Michnika

Fragment z „Czerwonych dynastii” Jerzego Norberta Nowaka

Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego
niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łgać w żywe oczy, dosłownie
iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy
najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się
maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu
Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł
się on jak „absolutnie polski Polak” („Między panem a plebanem”, Kraków
1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten „absolutnie polski
Polak” szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował
na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą „dumą z polskiej tożsamości”
(tamże, s. 50).

Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie
dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i
przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej
Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha „Akcje specjalne” (Warszawa
1996, s. 76), ten „absolutnie polski Polak” Ozjasz Szechter był starym,
wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową,
Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki,
bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.Według najlepszego jak dotąd
opracowania dziejów przedwojennych komunistów pióra Jana Alfreda Reguły
(Mitzenmachera), Szechter, bardzo znany działacz KPZU, został aresztowany
wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930 r. Jak pisze Reguła:
„Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (…). Przodowali w tym
komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (…). Okazało się, że ci
bohaterowie byli skończonymi tchórzami” (J.A. Reguła, Historia
Komunistycznej Partii Polski, Warszawa 1934, s. 243). Michnik w wywiadzie z
Danielem Cohn-Benditem stwierdził: „Mój ojciec był bardzo znanym działaczem
komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po
wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać”
(cyt. za: L. Żebrowski, Paszkwil „Wyborczej”, Warszawa 1995, s. 35).
Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): „Bardziej prawdopodobne jest jednak
to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych”.
Ze zwierzeń Michnika w „Polityce Polskiej” dowiadujemy się również, że od
ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał „niezwykle mocny zastrzyk myślenia
antyreżimowego”. Był to rzeczywiście „mocny” zastrzyk, jeśli nie
przeszkodził Michnikowi już w młodości w działaniu przez lata w
komunistycznym „czerwonym harcerstwie” walterowców, a jeszcze podczas swego
procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, że jest komunistą!

Brat – morderca sądowy

W „Między panem a plebanem” (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo
Michnika o ojcu: „Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał
peerelowskiej kariery”. Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza
Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego
skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych – „Głosu Pracy” (od 1
stycznia 1951 r. do 11 marca 1953 r.). Ciekawe, że szefem Szechtera w tej
gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec
obecnego podwładnego Michnika – Dawida Warszawskiego (Geberta).
Wpływ wychowawczy „wielkiego antykomunisty” Ozjasza Szechtera jakoś nie
zaszkodził w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama – mordercy sądowego
Stefana Michnika. Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni
odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi
Polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach
„Rzeczpospolitej” (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako
członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za
mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali
wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej
rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do
sądzenia spraw oficerów dużo wyższych od niego stopniem. Niejednokrotnie
wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym,
który miał najwięcej spraw „ciężkiego kalibru” o wielkim politycznym
znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw.
sprawach tatarowskich.

Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od
niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym
wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze
wynagrodzony, awansując w 1956 r. w wieku zaledwie 27 lat do stopnia
kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych
procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego,
majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora
Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika
Aleksandra Kowalskiego (por. „Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do
badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957″,
paryskie „Zeszyty Historyczne”, 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński, My
sędziowie, nie od Boga…, Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach
surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez
Michnika majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4
maja 1956 r.). Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego
polskiego attaché wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na
majora J. Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W
przypadku płk. Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski
chciał wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu
Chojecki dożył 1956 r., a 28 marca 1956 r. jego sprawa została umorzona z
powodu całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 r. zmarł, niecały
miesiąc po udzieleniu mu przerwy w odbywaniu kary więzienia, skazany przez
Michnika na 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii
Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie
uniewinniony (por. J. Poksiński, TUN, Warszawa 1992 r.). Ciężkie przejścia
więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat
więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora
„Przeglądu Kwatermistrzowskiego”. W marcu 1955 r. ze względu na bardzo zły
stan zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został
pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956 r.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała
Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan
Michnik. Tylko że te inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia
niepodległościowego, są dużo mniej znane. Tak jak podpisany przez Stefana
Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka, który miałem możliwość
oglądać w listopadzie 1994 r. na wystawie na UMCS w Lublinie, uczestnicząc
tam w panelu na temat „Żołnierzy wyklętych” (tj. żołnierzy polskiego
niepodległościowego podziemia po 1944 r.). Major Karol Sęk, artylerzysta
spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych,
został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika w 1952 r.
Stefan Michnik „niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał
nad ich wykonaniem”. A były to wyroki godzące w najlepszych polskich
patriotów. Tak jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania
wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim,
cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów
„Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczonym za bohaterstwo w walce
z Niemcami Krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10
października 1953 r. pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (por. opis
tej tragedii pióra P. Jakuckiego, „Zamordowany za patriotyzm”, „Gazeta
Polska”, 20 października 1994 r.).

Hańba domowa

Myślę, że sprawa brata – stalinowskiego zbrodniarza, stanowi jeden z
kluczy, wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu
1989 r. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed
rozliczeniami i pełnym pokazaniem „hańby domowej” czy „hańby rodzinnej”.
Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie
doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania
ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy.
Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego
brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że:
„Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim
człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo” („Między
panem…”, s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik
gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad
dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym
szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa
ona radykalnemu przyspieszeniu – już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego
matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny – Heleny Michnik. Po wojnie
wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak
najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej
zaleceń zamieszczony w „Komentarzu metodycznym dla klasy IX
ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego” do
podręczników: E. Kosiński „Historia wieków średnich”, A.W. Jefimow
„Historia nowożytna”, S. Missalowa i J. Schoenbrenner „Historia Polski”,
Warszawa 1953 r.: „(…) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną
podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten
sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że
władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować;
2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował
klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności
społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko
albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową
naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika,
Galileusza itd.); 6) przez hasło ‚błogosławieni maluczcy duchem’ utrwalał
ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym
świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas
ludowych” itd. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z
„całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny”, pisał o jej „całkowitej
identyfikacji z polskością” („Między panem…”, s. 46-47). Nie wyjaśnił
tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców – ojca jakoby
absolutnie „polskiego Polaka” i matki „całkowicie identyfikującej się z
polskością” – on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą („Między
panem…”, s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i rzekomo
przestał nim być po marcu 1968 r.

Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory –
wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych
towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w
Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski
minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. „Wprost”, 22 listopada
1991 r.).(…)”

Data: 2013-11-09 13:32:25
Autor: Klin
michnik - żydowski demiurg III RP
W dniu 2013-11-09 11:42, Mark Woydak pisze:




Michnik pochodzi,  jak to sam określił,  z „liberalnej żydokomuny”. Matka
Helena była przed wojną działaczką socjalistycznej organizacji „Życie”.
Ojciec, Ozjasz Szechter – wysokiej rangi działaczem Komunistycznej Partii
Zachodniej Ukrainy. Ma dwóch braci. Po ojcu – Jerzego (w 1957 roku wyjechał
z Polski), a po matce – Stefana (wyjechał z Polski w 1969 roku). Stefan,
mając niewiele ponad 20 lat, robił karierę w bierutowskim sądownictwie
wojskowym. Ma na sumieniu kilka wydanych wyroków śmierci.



    http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=3087
    http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=2400

Data: 2013-11-09 16:53:12
Autor: Mark Woydak
michnik - żydowski demiurg III RP
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i
marne wina dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma
juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych
cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i
wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny
powrót do zdrowia tego osobnika jest niewielka ale spełnijmy chrześciański
obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata!

MW

--

Użytkownik "Klin" <""klin\"@wp.pl, ,"> napisał w wiadomości news:527e2b60$0$2158$65785112news.neostrada.pl...
W dniu 2013-11-09 11:42, Mark Woydak pisze:




Michnik pochodzi,  jak to sam określił,  z „liberalnej żydokomuny”. Matka
Helena była przed wojną działaczką socjalistycznej organizacji „Życie”.
Ojciec, Ozjasz Szechter – wysokiej rangi działaczem Komunistycznej Partii
Zachodniej Ukrainy. Ma dwóch braci. Po ojcu – Jerzego (w 1957 roku wyjechał
z Polski), a po matce – Stefana (wyjechał z Polski w 1969 roku). Stefan,
mając niewiele ponad 20 lat, robił karierę w bierutowskim sądownictwie
wojskowym. Ma na sumieniu kilka wydanych wyroków śmierci.



   http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=3087
   http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=2400

Data: 2013-11-09 16:53:04
Autor: Mark Woydak
michnik - żydowski demiurg III RP
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i
marne wina dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma
juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych
cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i
wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny
powrót do zdrowia tego osobnika jest niewielka ale spełnijmy chrześciański
obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:hxqy0045d01n.1vwqszn9um51z.dlg40tude.net...




Michnik pochodzi,  jak to sam określił,  z „liberalnej żydokomuny”. Matka
Helena była przed wojną działaczką socjalistycznej organizacji „Życie”.
Ojciec, Ozjasz Szechter – wysokiej rangi działaczem Komunistycznej Partii
Zachodniej Ukrainy. Ma dwóch braci. Po ojcu – Jerzego (w 1957 roku wyjechał
z Polski), a po matce – Stefana (wyjechał z Polski w 1969 roku). Stefan,
mając niewiele ponad 20 lat, robił karierę w bierutowskim sądownictwie
wojskowym. Ma na sumieniu kilka wydanych wyroków śmierci.



Kluczem do poglądów i środowiska Michnika były znajomości wyniesione z Alei
Przyjaciół (z rodzicami zajmował 100 m mieszkanie) w dzielnicy prominentów
komunistycznych, (według niego była to -resztówka Komunistycznej Partii
Polski, a wszystko wskazuje, że formacja czysto enkawudowska), skąd
pochodzili rodzice wielu obecnych czołowych działaczy liberalnych i Gazety
Wyborczej oraz znanych dziennikarzy prasy i telewizji.

Gdy w 1964 roku Michnik zdał maturę, w nagrodę rodzice wysłali go w podróż
po Europie. Pod Paryżem odwiedził Jerzego Giedroycia, szefa Kultury, z
którym toczył długie rozmowy. W Monachium zawitał do Radia Wolna Europa. Po
powrocie Michnik zaczął studia na wydziale historii, wkrótce wybił się na
czoło grupy dyskusyjno-towarzyskiej, zwanej komandosami, w której byli
także między innymi: Seweryn Blumsztajn, Jan Gross, Jan Lityński, Robert
Mroziewicz i Barbara Toruńczyk. W 1968 roku komandosi wraz z Michnikiem
protestowali przeciwko zdjęciu teatralnego spektaklu „Dziadów”, który
władze uznały za antysowiecki. Michnika i jego przyjaciela Henryka
Szlajfera wyrzucono z uczelni.

Wywołało to zamieszki na Uniwersytecie Warszawskim.
Gdy zaczęła się antysemicka nagonka i masowa emigracja ludzi pochodzenia
żydowskiego, ojciec Michnika namawiał go na wyjazd z kraju. Jednak młody
Adam postanowił zostać, gdyż – jak twierdził – nie mógł wyjechać, skoro w
jego obronie studenci protestowali. Został skazany na trzy lata więzienia.
Głównym punktem aktu oskarżenia był wywiad o marcowych zamieszkach dla
francuskiego korespondenta.

Twierdził, że w więzieniu utracił wiarę w komunizm, bo okazało się, że w
wydaniu polskim jest antysemicki. Po wyjściu z więzienia, pracował w
zakładach imienia swej idolki z wczesnej młodości – Róży Luksemburg. W 1973
roku pozwolono, mu jako eksternowi, dokończyć studia na uniwersytecie w
Poznaniu. Został sekretarzem Antoniego Słonimskiego. W 1976 roku, po
protestach w Radomiu i Ursusie, Michnik znalazł się w gronie ludzi, którzy
powołali Komitet Obrony Robotników. Gdy w 1980 roku powstała Solidarność,
Michnik został doradcą Regionu Mazowsze. Wspominał później: „Byłem w
obrębie frakcji anty-Wałęsowskiej”. Uważał, że Wałęsa zmierzał w
Solidarności do „modelu sułtańskiego, dyktatorskiego”.

13 grudnia 1981 roku Michnik został internowany. Więziono go w Białołęce i
Mokotowie. Gdy rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu, Michnik oświadczył
pryncypialnie: – Zgoda na prezydenta w osobie generała Jaruzelskiego
oznaczałaby uznanie, że 13 grudnia był potrzebny. Dla Solidarności jest to
nie do przyjęcia. W kilkanaście dni później miał już inne zdanie o
Jaruzelskim, uważał, że tylko on ze swoim autorytetem mógł być rozjemcą.

Po obradach Michnik otrzymał od Wałęsy stanowisko redaktora naczelnego
Gazety Wyborczej. Opublikował artykuł „Wasz prezydent, nasz premier”.
Jaruzelski został prezydentem.

W 2001 roku GW opublikowała na 16 stronach rozmowę z generałem Kiszczakiem.
- Generałowie odkupili swe grzechy? – padło pytanie.
- Sto tysięcy razy – odpowiedział Michnik.
- Żadnych rozliczeń nie powinno być? Żadnych sądów?
- Z nimi nie. Z nimi zamykamy rachunek, wojna skończona.
Kiszczak stwierdził, że układ zawarty przy Okrągłym Stole został przez
„stronę rządową” dotrzymany.
- To dlatego ja pana, generale, bronię jak niepodległości. Bo pan był
uczciwy – podsumował Michnik.

Adam Michnik używa prasy jako narzędzia wpływu na świadomość publiczną a
kontakty z ludźmi kolekcjonuje jako narzędzia wpływu. Antylustracyjny
fanatyzm Michnika był dla dawnych esbeków i aparatczyków polisą na
zachowanie przez nich władzy i własności. Dawał im gwarancję, że pozostaną
elitą III RP.



Morderczą ocenę Adama Michnika dał, słynący pod koniec życia z
jednoznacznych wypowiedzi, Zbigniew Herbert w filmie „Obywatel poeta” (obaj
kiedyś się wzajemnie cenili): - Michnik jest manipulatorem. To człowiek
złej woli, kłamca, oszust intelektualny.

Andrzej Drzycimski, były rzecznik Lecha Wałęsy, dziennikarz, specjalista
PR, jest zszokowany metodami dziennikarskimi Michnika.- Tej klasy
dziennikarz nie powinien używać metod służb specjalnych – uważa Drzycimski.
– W tej sprawie nie mamy do czynienia z dziennikarstwem, ale z czymś innym,
być może próbą odwrócenia uwagi.

Był posłem na Sejm X kadencji. Jest laureatem licznych wyróżnień, kawalerem
Orderu Orła Białego, przyznanym przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jesienią 2004 z powodów zdrowotnych zrezygnował z czynnego udziału w
redagowaniu „Gazety Wyborczej”, przekazując swój głos w kolegium
redakcyjnym Helenie Łuczywo.

Od śmierci rodziców mieszka samotnie w 100-metrowym mieszkaniu po nich, w
Alei Przyjaciół. Michnik nigdy nie założył rodziny. Nawet z matką swojego
dziecka nie związał się formalnym małżeństwem. Syna urodziła mu Barbara
Szwedowska z Sopotu, prawniczka, nazywana kiedyś „prokuratorem
Solidarności”.



Spowiedź zdradzonego kochanka

Nie wiem, na ile mogę być wzorcowym przypadkiem uwiedzenia przez Adama M.,
ale wydaje mi się, że jestem takim sobie kompletnie zwykłym człowiekiem i
dlatego, odpowiadając w swoim imieniu, powiem coś bardziej ogólnego.

Nigdy nie należałem do opozycji, a moja walka z systemem kończyła się na
nieuczestniczeniu w wyborach i nienależeniu do czegokolwiek poza ZHP. Ale
nie miałem z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, nie czułem też wstydu
czy zażenowania. Zawsze wiedziałem, że świat dzieli się na bojowników i
kibiców. Zdawałem też sobie sprawę, że gdyby nie milczące poparcie milionów
takich kibiców jak ja, opozycja guzik by wygrała.

Nie zmienia to faktu, KIM byli dla mnie Kuroń i Michnik – w tej kolejności.
Te dwie postaci uosabiały mit opozycji, legendę „elementu
antysocjalistycznego”, baśń o żelaznym wilku, który stawał na coraz wyższym
piedestale, im bardziej komunistyczna prasa go atakowała. Każdy nowy
artykuł w Trybunie, każda wzmianka w Dzienniku TV ten mit utwierdzała i
uwznioślała.

Wałęsa, Rulewski, Frasyniuk, Bujak, Janas to byli żywi ludzie, z krwi i
kości, Kuroń i Michnik – legendy utkane z wiary i nadziei. Na długo
przedtem, zanim zobaczyłem ich po raz pierwszy przy Okrągłym Stole, byłem
przygotowany, by oddać im całe moje zaufanie. Dopóki istniał rząd
Mazowieckiego, Michnik niewiele mi zaszkodził, bo moim autorytetem był
Kuroń. Potem wrócił między mity, a jego miejsce zajął Redaktor Naczelny.

Tak, szukałem autorytetu. Nie należąc do pokolenia Kolumbów, mogłem się
obydwoma rękami podpisać pod słowami Różewicza:

Szukam nauczyciela i mistrza (…)

niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia

niech oddzieli światło od ciemności.

Przez jakieś 5-7 lat wierzyłem, że Michnik jest tym nauczycielem. Dałem
sobie wmówić, że dekomunizacja to byłaby zemsta, że upaństwowienie całego
majątku PZPR byłoby kopaniem leżącego, na dodatek – kopaniem
antydemokratycznym, że lustracja jest niemożliwa, bo archiwa spalono, a
poza tym byłby to pośmiertny triumf SB, że trzeba wybaczyć, bo to takie
szlachetne i chrześcijańskie, co oczywiście nie oznacza bezkarności
konkretnych zbrodni ani historycznej niepamięci. Takie rzeczy wcisnął mi z
niewielkim wysiłkiem. Żerował na moim (chyba nie tylko moim) dążeniu, by
być pięknym i doskonałym. Ach! jak ja się upajałem tym swoim pięknem.

Równocześnie nie rozumiałem – nie mogłem pojąć antykościelnych wtrętów,
antypatriotycznych kłamstw (słynny artykuł Cichego), obrony stalinistów i
generałów WRONy, nienawiści do braci Kaczyńskich i ojca Rydzyka, a również
drobiazgów w stylu zwalczania Wojciecha Cejrowskiego czy heroiczna obrona
pornografii.

Z każdym rokiem było coraz trudniej, bo coraz wyraźniej było widać, że na
cytat z Wyspiańskiego: gdziekolwiek zechcesz w Polsce, słowa: krzywda,
fałsz, kradzież, szelmostwo – będą szelmostwo, fałsz, krzywdę oznaczać,
Michnik potrafi odpowiedzieć jedynie: „Odpieprzcie się od generała”. Czarę
goryczy przelały dwa artykuły Beylina, w których ten dowodził, że nie można
rozliczyć zbrodni stalinowskich. Dziś już mało kto pamięta, że i w obronie
stalinowców przed jednoznacznym potępieniem GW ma swój niechlubny udział.

Największą pretensję mam do Michnika o to- że nie dopuścił do debaty, że
sprowadził nasze spory do „kilku pojęć jak cepy”, a jego rozumowanie było
rozumowaniem inkwizytora.

Przez niego nigdy w Polsce nie zaistniała publiczna debata. Rzecz w tym, że
Michnik nie życzył sobie publicznej debaty, żądał posłuchu i
podporządkowania. A kto się nie godził, był wykluczany i mógł się bezsilnie
wściekać w niskonakładowych pisemkach. A gdy erystyka okazała się
niewystarczająca, sięgnął po nienawiść. To Adam Michnik jest twórcą
przemysłu nienawiści. I za to będzie smażył się w piekle! A teraz jest
Wielkim Przegranym. Guzik uzyskał, guzik zrealizował ze swoich wielkich
wizji. Jedno, co mu się udało, to zdziczenie obyczajów w Polsce, terror
poprawności i przemoc fizyczna wobec przeciwników. Lewaccy i antyklerykalni
bojówkarze to jedyne dzieci Adama M. Bardzo brzydka progenitura…

Nie oskarżam Michnika za zbrodnie ojca, brata i matki, wyłącznie za jego
własne, jednak znajomość genealogii bohatera zawsze jest ważnym elementem
każdej biografii.

„Załgany” rodowód Adama Michnika

Fragment z „Czerwonych dynastii” Jerzego Norberta Nowaka

Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego
niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łgać w żywe oczy, dosłownie
iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy
najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się
maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu
Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł
się on jak „absolutnie polski Polak” („Między panem a plebanem”, Kraków
1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten „absolutnie polski
Polak” szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował
na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą „dumą z polskiej tożsamości”
(tamże, s. 50).

Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie
dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i
przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej
Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha „Akcje specjalne” (Warszawa
1996, s. 76), ten „absolutnie polski Polak” Ozjasz Szechter był starym,
wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową,
Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki,
bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.Według najlepszego jak dotąd
opracowania dziejów przedwojennych komunistów pióra Jana Alfreda Reguły
(Mitzenmachera), Szechter, bardzo znany działacz KPZU, został aresztowany
wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930 r. Jak pisze Reguła:
„Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (…). Przodowali w tym
komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (…). Okazało się, że ci
bohaterowie byli skończonymi tchórzami” (J.A. Reguła, Historia
Komunistycznej Partii Polski, Warszawa 1934, s. 243). Michnik w wywiadzie z
Danielem Cohn-Benditem stwierdził: „Mój ojciec był bardzo znanym działaczem
komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po
wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać”
(cyt. za: L. Żebrowski, Paszkwil „Wyborczej”, Warszawa 1995, s. 35).
Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): „Bardziej prawdopodobne jest jednak
to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych”.
Ze zwierzeń Michnika w „Polityce Polskiej” dowiadujemy się również, że od
ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał „niezwykle mocny zastrzyk myślenia
antyreżimowego”. Był to rzeczywiście „mocny” zastrzyk, jeśli nie
przeszkodził Michnikowi już w młodości w działaniu przez lata w
komunistycznym „czerwonym harcerstwie” walterowców, a jeszcze podczas swego
procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, że jest komunistą!

Brat – morderca sądowy

W „Między panem a plebanem” (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo
Michnika o ojcu: „Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał
peerelowskiej kariery”. Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza
Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego
skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych – „Głosu Pracy” (od 1
stycznia 1951 r. do 11 marca 1953 r.). Ciekawe, że szefem Szechtera w tej
gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec
obecnego podwładnego Michnika – Dawida Warszawskiego (Geberta).
Wpływ wychowawczy „wielkiego antykomunisty” Ozjasza Szechtera jakoś nie
zaszkodził w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama – mordercy sądowego
Stefana Michnika. Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni
odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi
Polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach
„Rzeczpospolitej” (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako
członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za
mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali
wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej
rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do
sądzenia spraw oficerów dużo wyższych od niego stopniem. Niejednokrotnie
wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym,
który miał najwięcej spraw „ciężkiego kalibru” o wielkim politycznym
znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw.
sprawach tatarowskich.

Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od
niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym
wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze
wynagrodzony, awansując w 1956 r. w wieku zaledwie 27 lat do stopnia
kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych
procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego,
majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora
Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika
Aleksandra Kowalskiego (por. „Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do
badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957″,
paryskie „Zeszyty Historyczne”, 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński, My
sędziowie, nie od Boga…, Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach
surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez
Michnika majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4
maja 1956 r.). Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego
polskiego attaché wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na
majora J. Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W
przypadku płk. Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski
chciał wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu
Chojecki dożył 1956 r., a 28 marca 1956 r. jego sprawa została umorzona z
powodu całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 r. zmarł, niecały
miesiąc po udzieleniu mu przerwy w odbywaniu kary więzienia, skazany przez
Michnika na 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii
Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie
uniewinniony (por. J. Poksiński, TUN, Warszawa 1992 r.). Ciężkie przejścia
więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat
więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora
„Przeglądu Kwatermistrzowskiego”. W marcu 1955 r. ze względu na bardzo zły
stan zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został
pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956 r.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała
Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan
Michnik. Tylko że te inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia
niepodległościowego, są dużo mniej znane. Tak jak podpisany przez Stefana
Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka, który miałem możliwość
oglądać w listopadzie 1994 r. na wystawie na UMCS w Lublinie, uczestnicząc
tam w panelu na temat „Żołnierzy wyklętych” (tj. żołnierzy polskiego
niepodległościowego podziemia po 1944 r.). Major Karol Sęk, artylerzysta
spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych,
został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika w 1952 r.
Stefan Michnik „niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał
nad ich wykonaniem”. A były to wyroki godzące w najlepszych polskich
patriotów. Tak jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania
wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim,
cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów
„Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczonym za bohaterstwo w walce
z Niemcami Krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10
października 1953 r. pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (por. opis
tej tragedii pióra P. Jakuckiego, „Zamordowany za patriotyzm”, „Gazeta
Polska”, 20 października 1994 r.).

Hańba domowa

Myślę, że sprawa brata – stalinowskiego zbrodniarza, stanowi jeden z
kluczy, wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu
1989 r. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed
rozliczeniami i pełnym pokazaniem „hańby domowej” czy „hańby rodzinnej”.
Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie
doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania
ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy.
Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego
brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że:
„Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim
człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo” („Między
panem…”, s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik
gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad
dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym
szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa
ona radykalnemu przyspieszeniu – już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego
matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny – Heleny Michnik. Po wojnie
wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak
najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej
zaleceń zamieszczony w „Komentarzu metodycznym dla klasy IX
ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego” do
podręczników: E. Kosiński „Historia wieków średnich”, A.W. Jefimow
„Historia nowożytna”, S. Missalowa i J. Schoenbrenner „Historia Polski”,
Warszawa 1953 r.: „(…) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną
podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten
sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że
władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować;
2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował
klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności
społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko
albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową
naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika,
Galileusza itd.); 6) przez hasło ‚błogosławieni maluczcy duchem’ utrwalał
ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym
świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas
ludowych” itd. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z
„całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny”, pisał o jej „całkowitej
identyfikacji z polskością” („Między panem…”, s. 46-47). Nie wyjaśnił
tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców – ojca jakoby
absolutnie „polskiego Polaka” i matki „całkowicie identyfikującej się z
polskością” – on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą („Między
panem…”, s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i rzekomo
przestał nim być po marcu 1968 r.

Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory –
wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych
towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w
Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski
minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. „Wprost”, 22 listopada
1991 r.).(…)”

michnik - ydowski demiurg III RP

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona